Dalsza droga tego dnia upływała Emerahl jednostajnie i nudno. Nikt za bardzo nie kwapił się do dyskusji lub niezobowiązującej rozmowy o wszystkim i niczym. Jedyna osoba, która taką chęć wykazywała, baaaa... która paplała non stop był Samuel. Niestety tym razem jego 'ofiarą' padła mała, biedna Lamia, a czarownica nie chciała się wtrącać do tej rozmowy - nigdy nie była zbyt dobra w rozmowach ze szlachtą. Podejrzewała poza tym, iż Lamia może dać wyraz swojemu niezadowoleniu w skutek epizodu jakiego była świadkiem podczas postoju w związku z czym Emerahl sądziła, że lepiej żeby odbiło się to tylko na Samuelu. Chwilami do uszu kobiety docierał przesadnie słodki i pełen uwielbienia ton Samuela wywołując u niej westchnięcia rozbawienia. Trzymając bezpieczny dystans czarownica posłała jedynie krótką zadziorną uwagę do umysłu mężczyzny postanawiając trochę podrażnić go faktem, że to potrafi: "Wieczny amant..."
Wierzchowiec Emerahl szedł spokojnie, bujając miarowo jej siedziskiem, co w połączeniu z sielankowym krajobrazem pól i równin, upstrzonych kępiskami krzewów, jeziorkiem, bądź polami z wszędobylskimi, widocznymi zawsze w obrębie horyzontu uprawami, było przyjemnie usypiające. Emerahl przypuszczała, że gdy już jej nogi i tyłek przyzwyczają się do jazdy w siodle - to jest gdy przejdzie jej ból, który z pewnością nadejdzie następnego dnia - to być może nawet polubi taką formę podróżowania. Szczęściem dla niej Irial nie narzucił zbyt szybkiego tempa pierwszego dnia. Jakkolwiek im szybciej Emerahl wprawi się w jeździe wierchem tym lepiej - z pewnością prędzej czy późnej nadejdzie chwila, że szybsze tempo jazdy będzie wskazane.
Wiedźma rozmyślała o króliku upolowanym przez Therona. Nie mogła uwierzyć, że nigdy dotąd nie próbowała przyrządzić jedzenia w czysto magiczny sposób. Rozpalić ogień to i owszem, ale żeby tak bez rozpalania ognia... to by dopiero była sztuka. Ciekawa była czy ktoś tego już próbował. Na pewno tak... w końcu nie mogło to być aż tak trudne. Na świecie żyją magowie, którzy potrafią jednym gestem przenosić całe domy, albo zmieniać pogodę zaledwie mrugnięciem oka czy też przepowiadać przyszłość i czytać setki ludzkich umysłów jednocześnie. Są też tacy, którzy potrafią podtrzymywać swoje życie w nienaturalnie długi sposób. Co prawda wielu z tak ogromnie obdarzonych nie obnosi się ze swoim talentem nie chcąc być zbyt nękanymi i są bardziej mitem niż powszechnie znanymi magami. Bądź co bądź... jeśli takie rzeczy można zrobić to przyrządzić mięso bez użycia ognia z pewnością też się da i jest to jedynie kwestia treningu. Emerahl postanowiła spróbować swoich sił przy pierwszej lepszej okazji.
Na takich rozmyślaniach nad magiczną teorią i pięknem krajobrazu zastał Emerahl wieczór, i nim się obejrzała przed nimi wyrosła przyjemna dla oka gospoda pokryta dachem ze strzechy nosząca dumną i banalną nazwę 'Karczma pod Czeremchą'. Pośladki Emerahl bardzo ucieszyłyby się na tą okoliczność, gdyby tylko mogły, tym bardziej iż Irial uznał, że drogi im już na dziś dość i rzeczona gospoda będzie im dziś domem. Nie czekając na zachętę wiedźma zsunęła się z wierzchowca i za przykładem innych zaprowadziła go do stajni, gdzie przejął go miejscowy. Jakże dziwnie chodziło się na własnych nogach po całym dniu siedzenia w siodle. Pomimo, iż Emerahl starała się trzymać nogi w miarę blisko siebie to wciąż miała wrażenie jakby stała okrakiem... trzeba do tego przywyknąć, a im szybciej tym lepiej dla niej.
[...]
Cały dzień na sucharkach i wodzie, tudzież odrobinie wina za sprawą Samuela, potrafi sprawić, że pierogi z mięsem i skwarkami smakują jak przyrządzona na królewską modłę jagnięcina, a lokalne piwo jak wino z klasztornej piwnicy. Nim jednak Emerahl zdążyła nacieszyć się swoim posiłkiem w pełni do ich stołu dosiadł się mężczyzna przedstawiający się jako Johar Mormont - handlarz zboża z Gormghiolli. Mężczyzna najwyraźniej łaknął towarzystwa, a jego pachołkowie nie spełniali się dobrze w tej roli... Czarownica, złapana w połowie przełykania, nie mogąc nic powiedzieć kiwnęła tylko głową mrugając wdzięcznie oczami. - Zapraszam - powiedział Irial, gestem zapraszając nieoczekiwanego gościa o zajęcie miejsca na ławie. - Proszę siadać. Irial Norre. I dziękuję za poczęstunek.
Emerahl zdziwiła się nieco - była pewna, że Irial będzie chciał unikać takiego nieplanowanego towarzystwa. Choć... jeśli się nad tym dłużej zastanowić to o ile wszyscy będą trzymać usta na kłódki i nikt się nie wygada to odrobina innego towarzystwa będzie miłą odmianą. Będzie się też wydawać naturalna - w końcu ludzie mają to do siebie, że lgną do innych ludzi. Myśląc to zaśmiała się w duchu i spojrzała wymownie na Samuela, który jest dobrym potwierdzeniem tej tezy.
__________________ Wisdom of all measure is the men's greatest treasure. |