Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2010, 19:04   #128
Cerber
 
Cerber's Avatar
 
Reputacja: 1 Cerber nie jest za bardzo znany
Wąskie schody nie były przystosowane do gabarytów Nieskończonych. Gelidusa giglały po twarzy końcówki skrzydeł Strażnika idącego przed nim. Z kolei jego skrzydła przeszkadzały Lilianne, która szła za nim. Ta sytuacja go lekko rozbawiła. Mag co chwila odsuwał ręką szare pióra. Wielu Szarych nie przepadało za Gelidusem. Kiedyś dostał propozycję wstąpienia w ich szeregi. Kulturalnie odmówił a wielu Szarych uznało to za zniewagę i dyshonor. Dlatego pozytywny dla niego był fakt, że obecny tutaj Strażnik nic do niego nie miał albo przynajmniej nie uzewnętrzniał tego. Między innymi to go denerwowało w rozumowaniu większości Nieskończonych. Konserwatyzm i buńczuczna duma. Poczucie wyższości nad innymi. Nie wspominając już o „rodowości”, gdzie pochodzenie i więzy krwi decydowały o statusie społecznym. Gdzie młody chłopak o niesamowitym potencjale intelektualnym musi być wojownikiem, bo pochodzi z rodziny wojowników. Mimo, że to pewny wyrok. „Bracie...” - Gelidusowi przypomniała się dawno zapomniana historia. On sam już dawno temu, po wystąpieniu z armii porzucił drogę wojownika na rzecz ścieżki naukowca. Nie dlatego, że się nie nadawał. Wręcz przeciwnie. Dlatego, żeby udowodnić rodzinie i sobie, że można. Od tamtego czasu był przysłowiową czarną owcą. I było mu z tym dobrze.

Z osobistych dywagacji wyrwało go skrzypnięcie drzwi otwieranych przez Valerię. Napotkali grupkę wrogich magów. Valeria wykazała się nie lada refleksem ale już po chwili trzeba było złapać za miecz. Gelidus momentalnie odbił się machnięciem skrzydeł od ziemi i odbił w prawo. Leciał z dużą szybkością bokiem, tuż przy ścianie. Gładka powierzchnia ściany okrągłego pomieszczenia sunęła pod nim a z tyłu uderzały w nią magiczne pociski. Uwaga części przeciwników została na moment odciągnięta. Po jednym okrążeniu wyciągnął w ułamku chwili miecz zza pleców i lądując z poślizgiem zamachnął się na kastujących zaklęcia przeciwników. Małe bariery magów nie miały szans z siłą rozpędu i długim, zaklętym mieczem. Dwie głowy naraz poleciały wysoko ponad salę.
Gelidus nie chciał marnować zbytniej ilości energii, bo to był dopiero początek ich misji. Poza tym wciąż pamiętał spotkanie z zabójczym elfem. Popatrzył na walczących towarzyszy. Podłoga spływała krwią.
Trzy pary drzwi nie napawały optymizmem. „Oby krwiowysysacz znał właściwą drogę” - powiedział do siebie. W swoim srebrzystym mieczu zauważył jak od tyłu biegnie na niego oszalały mag z najpewniej zatrutym sztyletem. Oparł ostrze na ramieniu i odwrócił się szybko. Uniesiona ręka maga ze sztyletem spadła na podłogę. Zanim przeciwnik się zorientował co się stało, czubek miecza był już w jego plugawym sercu. Osunął się bez życia na zimną posadzkę. Gelidus nie był typem sadysty. Na polu walki starał się zadawać śmierć szybko i skutecznie. Nie czerpał z tego satysfakcji.
Spojrzał na salę, w której rozlegały się ostatnie jęki konających. Teraz musieli zdobyć jakieś dowody i cenne informacje bo ilość zwłok już nie wskazywała na delikatną infiltrację.
 
Cerber jest offline