Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2010, 20:00   #129
michau
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Przejście przez portal, wbrew złym przypuszczeniom Arntha, przebiegło gładko. Wszystko zawsze widzę w ciemnych barwach. Nawet noc. Chociaż noc może być mniej lub bardziej mroczna. Tak samo jak zupa bardziej lub mniej słona. Byleby nie przesolona. Mrok nie może być jednak przesolony. Arnthaniel potknął się o kolejny stopień. Już chciał zasugerować, że wcale a wcale nie widzi mu się chodzenie po tych schodach, ale zaklął tylko w myślach. Kurwa, jesteśmy w tej pieprzonej wieży Zakonu, a nie wątpię w to, że akurat Zakon ma pieniędzy jak lodu- bez aluzji do zamrożonego przed momentem Gelidusa-a poskąpił pieniędzy na wykonanie porządnych schodów. Może ci magowie unoszą się nad nimi? . Arnthaniel nawet nie próbował rozłożyć skrzydeł- było tu zdecydowanie za mało miejsca. Poza tym jego lekka zbroja wciąż ocierała o mur. Zdążył ją założyć przed wskoczeniem w portal i przeniesieniem się tutaj. Zbroja plus niewielki ekwipunek. Rewolwer zwisał u jego pasa, po lewej stronie- po prawej miał przypięty miecz. To ma być tylko mały wypad na teren domniemanego wroga.
Świeżo wyczyszczona, a już porysowana. Cholerni architekci zakonu. Arnthaniel nie mógł przeboleć kolejnej szramy na srebrnej płycie metalu, która osłaniała jego ramię. Wygrawerowano na niej znak Skrzydlatych Strażników- z niewielkim płomieniem w kształcie błyskawicy. Nieskończony po prostu założył zbroję "służbową".

Cała drużyna zbliżała się powoli do końca schodów. Gdy Valeria otworzyła drzwi, oczom wszystkich ukazały się niebieskie postacie magów. Kobieca intuicja, co ?. Arnthaniel nawet nie zauważył, jak strumień magii został rzucony w ich kierunku.
-Amoleti!-krzyknęła Valeria.
Siła odbiła się od bariery, a Skrzydlaty zamrugał odruchowo oczami. Dobył w tej samej chwili miecza, rozprostował skrzydła i czekał, aż zasłona opadnie, by mógł przypuścić atak. Magowie nie wyglądali zachęcająco, a ich twarze mówiły jednoznacznie, że jesteśmy tu niemile widziani.Arnth już miał wybić się do skoku, gdy zauważył lecącego po prawej stronie Gelidusa. Skrzydlaty śmignął szybko, tak, że podmuch popchnął Arnthaniela nieco do przodu. Widać mrożonki są w formie.-pomyślał Arnth i opuścił nieco miecz. Gelidus sprzątnął trzech magów zanim ktokolwiek się zorientował. Niezły jest.- przyznał Skrzydlaty Strażnik. Jak jeszcze biegałem za Treksem, to też tak kiedyś wpadłem w niewłaściwe pomieszczenie. Z tą tylko różnicą, że zamiast magów były w niej dwa smoki. Ale to zupełnie inny wymiar, no i nie miałem jeszcze tyle doświadczenia, co teraz. Poza tym smoki były małe...- Arnthaniel stał i rozmyślał patrząc jak kolejni magowie padają na posadzkę. - Ja nie będę sprzątał- powiedział na głos Skrzydlaty. -Niezła robota, Geli- dodał i przyjrzał się zwłokom maga, który leżał najbliżej. Przeszukał jego szaty. Nic nadzwyczajnego. Księgi, które leżały porozrzucane na skutek walki też nie wskazywały, że magowie mogliby tu mieć cokolwiek wartego ich uwagi. - Prawdopodobnie ćwiczyli właśnie koncentrację, albo testowali zaklęcia, stąd ta nagła gotowość do walki. Gdyby tu tylko siedzieli i czytali księgi, z pewnością nie byli by w stanie tak szybko zareagować na nasze wtargnięcie.- wywnioskował Skrzydlaty. - Dobra, chodźcie. Narobiliśmy bałaganu. Tutaj na pewno zaraz się ktoś pojawi, a, tak jak mówiłem, ja tego sprzątał nie będę.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline