Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2010, 01:44   #49
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
John, po tym jak otrzymał od Kosy informację, że Hash jest sprawdzony i nie trzyma z białą suką postanowił wysłać mu maila, auto korektor poprawiał na bieżąco całą masę błędów. Zastanawiał się nad podaniem imienia - ale po co? Hacker przecież go nie znał (przynajmniej w opinii Johna) a wysyłanie swoich danych publicznie uważał za błąd przed którym chciał się ustrzec.

Ksywka Hash kojarzyła mu się z cash - a to było dobre skojarzenie. Wiedział , że musi znaleźć netrunera gdyż fixer ma najczęściej kontakty regionalne, a kontakty z korporacjami lepiej było wykonywać nie osobiście - czyli hacker i tak był potrzebny. Klient był dość jasno określony - korporacja, pytanie tylko brzmiało która. Odpadała Polfarma i raczej odpadała też Cytadela - gdyż John wolał aby ten wynalazek nie wypłynął w tym mieście jako pierwszy. Oznaczało to potrzebę kontaktu z korporacjami spoza miasta - w czym znów kłaniał się internet. Oczywiście w mniemaniu Johna tylko korporacje było stać na zakup jego projektu. Przemyślał też sprawę przesyłu pieniędzy - najlepiej na kilka różnych kont i przy pośrednictwie Kosy, aby na Konie Johna nie było żadnego przelewu... Co najwyżej późniejsza gotówkowa wpłata, choć przy planach Johna nawet jego część wynosząca 60 tys miała zostać dość szybko zużyta...


Witam, chciałbym poprzez internet znaleźć nabywcę, sprzedać towar oraz zainkasować zapłatę. Rozumiem, że Pańskie umiejętności zagwarantują bezpieczeństwo transakcji oraz dopływ gotówki i całkowitą anonimowość, tym bardziej że towar jest w formie elektronicznej, która po prostu można przesłać. Dostanie Pan nadwyżkę od uzgodnionej ceny, innymi słowy za ile Pan sprzeda towar to nie mój biznes, a towar wart jest sporo - o wiele więcej niż sam za niego chcę. Tak korzystne warunki współpracy jakie proponuje wynikają z tego, iż chciałbym w przyszłości wielokrotnie powtórzyć nasz wspólny interes a żeby się w interesie układało, zadowolone powinny być obie strony. Gdzie i jak możemy omówić szczegóły - jeśli wstępnie jest Pan zainteresowany moją propozycją.

klient




Laptop, o ile tą konstrukcję można było jeszcze nazwać laptopem... Zamknięta przypominała zwykły komputerek jaki miał każdy. Problem tkwił gdzie indziej - tytanowa obudowa wytrzymywała nacisk 5,5 tony, a cała konstrukcja mogła bez zakłóceń pracować przy przeciążeniach do 5G, kiedy człowiek już nie reagował. Reszta również spełniała wymogi "ultra tajne i ultra mocne". Maszyna była jedyną rzeczą jaka została po... Cholera...

W każdym razie - laptop odegrał kolejną fanfarę i Hash rzucił okiem na monitor. Kliknął ikonkę maila i przeczytał informację. Wiadomość nadeszła na najbardziej publiczne jego konto, które podawał na wizytówkach, kiedy je dawał... Hmm. Gość się nie podpisał, ale ostatnio wizytówkę zostawił tylko u lekarza... lekarza łamane na technika. Wiadomość zatem musiała pochodzić od niego, albo jakiegoś jego znajomego... Nie miał ochoty zastanawiać się nad tym co może być tym "towarem" - średnio go to obchodziło... Podobnie jak średnio interesował go ten "deal". Warunki były średnie, czyli nie do przyjęcia... Nie miał czasu na jakiś handel obwoźny, czy inne tego typu zabawy... Musiał się nad tym zastanowić przez chwilę. Poszedł do kuchni i wziął kolejny kartonik z żarciem... Zobaczył czy reszta ferajny znaczy Piter i Data znajdują się w mieszkaniu i usiadł na tapczanie. Cholera. To drugi towar tego dnia, który miał upłynnić. Nie przepadał za robotą fixera. Oni znali ludzi, albo ludzi, którzy znali ludzi; mieli wejścia i dojścia... Dla niego cała ta robota była po prostu zbyt... wymagała zbyt wielu kontaktów z ludźmi; nawet jeżeli były to kontakty tylko przez sieć... Wstał i przeczytał maila ponownie grzebiąc w kartoniku z jedzeniem. Zastanawiał się na ile mail jest prawdą, a na ile... Zawsze istniało prawdopodobieństwo, że adres gdzieś wypłynął i jakaś kochana korporacja, albo gliny, właśnie usiłują coś złowić. Mail zawierał same śmieci. Żadnych informacji tylko ogólniki, na podstawie których można było domyślać się czegokolwiek. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad kliknięciem "skasuj". Tak byłoby najprościej i najszybciej, jednak zdecydowanie najmniej zabawnie...
Wybrał "odpowiedz" i przez chwilę gapił się w pustą formatkę.

"Drogi klient!

Nasza Internetowa Sklep jest bardzo zadowolony z propozycji współpracy. Internetowa Sklep gwarantuje bezpieczeństwo transakcji oraz przelew pieniędzy na konto. Zajmować się również sprzedaż towarów elektronicznych i dóbr niematerialnych zgodnie z prawo autorskie. Internetowa Sklep sprzedaje towary określone przez Sprzedawcę za cenę określoną przez Sprzedawcę. Nasza Internetowa Sklep jest bardzo zadowolony z propozycji współpracy i chętnie nawiąże współpracę teraz i w przyszłości.

Wstępne warunki i szczegóły współpracy (pełny tekst na stronie wwwx://Pumpernickiel.comnet/#):
- określenie towaru i proponowanej ceny. Jako firma działająca zgodnie z obowiązującymi regulacjami prawnymi mamy obowiązek sprawdzić towar i nie dopuścić do obrotu towarami zabronionym i/lub uznanymi za niebezpieczne.
- określenie dostępności towaru do sprzedaży.
- określenie czasu ekspozycji towaru w Sklepie.

Dla Nowych Klientów cennik opłat wygląda następująco:
- pakiet MINI (wystawienie towaru w ogólnym sklepie, jedno zdjęcie, opis do 5000 znaków) - 100 E$ za tydzień ekspozycji
- pakiet STANDARD (wystawienie towaru w ogólnym sklepie, dowolna ilość zdjęć i opisu, reklama w kanale zakupowym) - 10% wartości transakcji, jednak nie mniej niż 500 E$ za tydzień ekspozycji.
- pakiet MAXI (dedykowany tylko i wyłącznie dla Sprzedawcy sklep, reklamy w kanałach zakupowych oraz reklama bezpośrednia dla odpowiedniego, zainteresowanego Kupującego) - 15% wartości transakcji, jednak nie mniej niż 500E$ za tydzień ekspozycji. W tej opcji pobierana jest opłata wstępna w wysokości 1500 E$ za przygotowanie i uruchomienie sklepu.

Těšime se na zprávy od vás.
Sklep Internetowy"




Przeczytał wszystko jeszcze raz - wyglądało na jakiś typowy autoodpowiadacz, który przeanalizował otrzymanego maila i dopasował się do tego co tam napisano. Kliknął "wyślij" i komputery zaczęły przerzucać informację, aby na koniec wrzucić ją na właściwe konto z tak długą historią "prześlij do" aby konto nadawcy zostało usunięte z historii maila. Wyciągając kawałek wołowiny z ryżu zastanawiał się czy gość się odezwie czy da sobie spokój. Wszyscy mieli jakieś paranoje... Pomysł "sklepu" zaczynał powoli kiełkować w jego umyśle; to upraszczałoby również sprawę telefonów pani Chang. Tyle, że załatwianie miliona rzeczy jednocześnie często odbijało się czkawką, a w tym mieście coś się działo i na dupę dwa razy bardziej trzeba było uważać...

John niecierpliwie czekał na odpowiedź. Gdy w końcu nadeszła nieco zbaraniał "Wystawienie, zdjęcia, przecież ja E-buya nie szukam..., tylko legalne rzeczy?? To po co mi hacker...?" John skręcił blanta nim ponownie zabrał się za czytanie e-maila. No tak sprawdzenie towaru to rozumiem, mógłbym podesłać mu z dwie trzy strony projektu, tego pewnie wymagał by klient... Zastrzeżenie legalności - pewnie podobny wybieg jak i u mnie... dobra, może zacznę pisać odpowiedź a skoro haker pyta się przez maila o szczegóły to chyba wie co robi... Johna nieco niepokoił ten czeski który bez problemu rozpoznał, kojarzył go z okolicami WR-3, okolicami dawnej Polski... No ale w końcu był w Chicago nie w WR-3 Palce zaczęły wypisywać kolejnego maila w odpowiedzi:

- projekt technologiczny, 90 tys E$
- dostępność wielokrotna i zróżnicowana
- specyfika towaru oraz cena sugerują bardzo ograniczone możliwości wyboru klienta, dlatego standardowe oferty Państwa sklepu wydają się nieco nie pasować, proponuję ustalić cenę sprzedaży na 100 Tys E$ - lub odpowiednio więcej w zależności od Państwa potrzeb prowizyjnych - które proponuję przerzucić na odbiorcę poprzez dorzucenie jej do ceny sprzedaży.
Istnieje możliwość, że ofertą będzie zainteresowanych kilku odbiorców, stała 10% prowizja od kolejnych odsprzedaży projektu zagwarantuje państwu wyłączność na obsługę moich zleceń.

Próbkę towaru mogę przesłać.

Pozdrawiam
klient


Poszło, John wciąż nie był pewny czy Haker w ogóle zainteresowany jest zleceniem, lecz kolejny e-mail powinien rozwiać choć część wątpliwości...


Hash nie czekał długo na odpowiedź, więc gościowi się spieszyło, co było jakimś wyznacznikiem - czegoś. Przeczytał maila i zaczął zastanawiać się czy to jakaś gierka glin czy facet ma postępującą paranoję, może w połączeniu z przesadną paranoją maniakalną tudzież manię wielkości... Jeżeli był to jakiś projekt, to musiał mieć w łapach coś co dawało się przedstawić klientowi i naciągnąć go na kasę. Cała reszta to były już detale - nie takie transakcje się organizowało... Z drugiej strony - ciężko było domyśleć się czy ta cała sytuacja nie jest jakąś ustawką... Wygenerował standardowy komunikat błędu skrzynki pocztowej:
"Brak wyspecyfikowanego pliku. Oczekiwany format: XEF - skrócona dokumentacja techniczna; lub EXC - wersja demonstracyjna"
Jeżeli to projekt to trzeba będzie ruszyć wiele sznurków i to zapewne nie będzie proste... "Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja." - pomyślał patrząc na komunikat o wysłaniu wiadomości.

Tym razem dość szybko nadeszła ponowna odpowiedź, o wiele krótsza, najwyraźniej hacker chciał zobaczyć czy to nie blef... Tym razem jednak przyszykowanie odpowiedzi - w formie kilku stron projektu - dbale dobranych, zajęło mu dobre pół godziny. Dość szybko znalazł założenia projektu - te były opisane na wstępie i omawiały co jest przedmiotem badań - w tym przypadku były to cyberpaznokcie. Kolejna strona była stekiem niezrozumiałych danych, przynajmniej dla kogoś nie obytego z żargonem technicznym - tabelki, wyliczenia, skomplikowane słownictwo - wyraźnie rzucało się w oczy, że to jedynie cześć większej całości., na trzeciej stronie był schemat - jeden z pazurów w przekroju poprzecznym, widać było gdzie umieszczony jest nadajnik - oczywiście czym ten pazur był wynikało głównie z opisu, gdyż z samego szkicu można byłoby przypuszczać wiele możliwości takiego paznokcia. Zresztą kolejne zdjęcie na którym widniały palce obu dłoni i które numerycznie miały pozaznaczane wszystkie 10 paznokci dawały do zrozumienia, że funkcja każdego jest inna... Po co zresztą komu 10 nadajników? Projekt a właściwie fragmenty wyglądały oryginalnie, John nie chciał odsłaniając zbyt wiele, gdyż pomysł też miał swoją wartość, poza tym skąd mógł wiedzieć czy klienta to zaciekawi czy odstraszy... Na wszelki wypadek uchylił kolejnego rąbka tajemnicy zamieszczając przekrój paznokcia numer 1.
Jego struktura była inna niż poprzedniego, przekrój nie wykazywał żadnych dodatkowych elementów, praktycznie paznokieć niczym się nie różnił od zwykłego paznokcia... tak naprawdę różnił się tylko tym z czego był zbudowany, a był to niezwykła kombinacja polimeru i diotoksyny dająca bardzo zabójcze efekty... Początek farmakologiczno - chemicznego ciągu równań został w próbce projektu niemal całkiem wymazany. W przeciwieństwie do reszty, tu skład budowy paznokcia był wynalazkiem samym w sobie, firmy medyczne za sam wzór mogłyby płacić krocie...
Dopiero gdy przyszykował tak zwaną wersję demonstracyjną... choć daleko było jej od prawdziwej demonstracji, wysłał ją do hackera i wciąż czekał na dalsze instrukcje... właściwie to sam chciał mu udzielić kilku, ale bał się używać słowa korporacja pisząc na necie, od dawna przypuszczał, że są programy natychmiast wychwytujące zastrzeżone słowa. Ruch należał znów do hackera...



Minęło sporo czasu zanim odpowiedź nadeszła, ale nadeszła w formie, a przede wszystkim w treści całkowicie Hasha zadowalającej. Nie musiał rozumieć technicznego żargonu, a przynajmniej nie cały. To rozumienie do niczego nie było mu potrzebne. Przepuścił wszystko co dostał przez kawałek własnego softu, który wyłowił odpowiednie słowa, wskaźniki i wszystko co "miało jakąś wartość" i zaczął przeszukiwać te mniej jawne sieci i serwery w poszukiwaniu czegoś co do tych danych pasowało; mniej lub bardziej. Nawet wykorzystanie dość szybkiej maszynki pewnej korporacji w północnym Meksyku nie skróciło zbytnio czasu poszukiwań... Hash zajął się więc bardziej palącymi problemami dnia codziennego jak pranie i próba rozpracowania "bardzo przyjaznej użytkownikowi" kuchenki mikrofalowej zabudowanej w kuchni. Kuźwa... szybciej by ją złamał przez sieć niż intuicyjnie obsłużył przy pomocy intuicyjnego menu... Przecież to oczywiste, że czas grzania ukryty jest pod czymś co przypomina nienadepnięte gówno. W końcu chińszczyzna na obiad była i ciepła i podzielona na talerze... I kot znowu zeżarł swoje mięso i mięso od Pitera. Mały na szczęście zaczął się już zadamawiać w domu i przemieszczać pomiędzy pokojami, a nie tylko siedzieć na jednym miejscu i maltretować głaskaniem kota - choć sprawiedliwości trzeba oddać, że kot tego głaskania nie miał za złe... W każdym razie - maszyna przekopała się w końcu przez przez ciekawszą część Intersieci i znalazła co miała znaleźć... Produkt bardzo mocno przypominający to co dostał w przesyłce był już na rynku środkowoeuropejskim. To oznaczało dwie sprawy: po pierwsze - tam nawet nie ma się co z tym pokazywać; po drugie - wpasował już nietutejszy akcent lekarza... Zaśmiał się bezgłośnie, sam do siebie. Kolejny klocek wskoczył na miejsce. Skoro jednak projekt "naprawiacza telewizorów", albo coś bardzo do niego zbliżonego, znajdowało się na rynku to znaczyło również, że John nie lubi się ze swoim poprzednim pracodawcą... Oczywiście sprzedaż tego tutaj też nie wchodziła w rachubę... Kilkakrotnie kliknął w monitor wykreślając z przygotowanej przez maszynę potencjalnej listy korporacji, ludzi, agencji i czego tam jeszcze wszystko co siedziało w obszarze CE i NA; komputer sam odrzucił cele "trzymające się razem" z odrzuconymi przez chłopaka. Nie trudno było zgadnąć, że pozostał daleki wschód, Ameryka południowa ze swoimi wojskowymi juntami i narkotykowymi kartelami oraz niedoceniana Afryka... Komputer wyliczył też przybliżoną wartość projektu bazując na dostępnych danych... Skoro doktorek chciał 90 kilo... Było więc z czego zapłacić za drobne przyjemności - zwłaszcza, że jego to w sumie nic nie kosztowało; przecież kosztami i tak obciąży jakaś korporację - najlepiej coś z listy powiązanych ze środkowoeuropejskimi korporacjami medycznymi. Jeżeli coś się wyda - co mało prawdopodobne - to smród pozostanie gdzie indziej. Wrzucił w komputer jeszcze jeden wzorzec poszukiwania - w końcu trzeba to było sprzedać kilka razy, a to wymagało odpowiedniego ustawienia klientów...
Wysłał kolejnego niby-automatycznego maila:
"Transakcja o numerze 52547882#575 zmieniła status na <w realizacji>"
i zajął się czymś zupełnie innym. Pitera trzeba było nauczyć korzystać z telecomu. Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw... Sprawa mogła poleżeć kilka, kilkanaście godzin... Nie tylko ze względów bezpieczeństwa.


John ponownie zajrzał w komputer...
"Hmmm... transakcja w realizacji... przecież jeszcze mu nic nie przesłałem...ach, pewnie szuka klientów, kurcze, muszę porozmawiać z Kosą, kilka kont nie na mnie, wybranie gotówki, i ponowna wpłata... czystych przepranych banknotów... W sumie i tak większość pójdzie na sprzęt... no chyba że go nieco przeceniłem... na pewno, zresztą Kosa to i tak nic legalnego mi nie kupi, a jak zamówię nowoczesny mixer do żelu, to Polfarma może mnie odnaleźć... kurcze, transakcja w realizacji a ja mu nie napisałem, by nie oferował w Europie, szlag by to" - John nieco się zdenerwował, nawet bardziej niż nieco, w jego wyobrażeniu praca netrunera polegała na... grzebaniu w sieci, tworzeniu stron, okradaniu kont bankowych... nie miał zielonego pojęcia o możliwościach przeciętnego hakera; a brak wiedzy jak zwykle wywoływał strach przed nieznanym. W tym momencie miał się czego obawiać; sprzedawał towar którego receptura była ściśle tajna, nad którym badania trwały miesiącami i w sumie tylko dlatego, że firma miała jego - Jana Nowickiego, pomysłodawcę i głównego szefa projektu cyberpaznokci.
"Nie dostałem nawet premii, kurwa... A teraz ich ściśle tajny projekcik, ukryty na samym dnie zabezpieczonych danych, najpewniej nawet już nie w systemie, zostanie wystawiony na sprzedaż... wielokrotną. W sumie i dobrze im tak, więcej konkurencji to dostanie za jednym zamachem tym mniejsza szansa, że jeszcze sensownie to odsprzedadzą kolejnym... Tak ich projekcik zostanie sprzedany za grosze, ich tajna wiedza wycieknie ku ich własnemu pośmiewisku... tego tak łatwo nie zatuszują, o nie... I dobrze im tak, niech się zadławią, a jak tu kogoś przyślą, to poczęstuje ich śrutem... hmmm może wrócę do wynajdowania broni??" - John zapomniał już o strachu, spowodowanym tym że korporacja się dowie. Wiedział, że jest już jako tako przygotowany, a za pieniądze, za nowy zastrzyk gotówki przygotuje się lepiej... Oczywiście w jego planach Kosa miała aktywnie zreorganizować obronę tego miejsca, wzmocnić ją działkami, osłonami, ludźmi... Sama zobaczy że warto... John wiedział, że warto trochę poczekać, korporacje nie dokonują decyzji w ciągu godziny... choć przy tak śmiesznie niskiej cenie mogli się zmobilizować... Zresztą był to po prostu osobisty policzek jaki Polfarmie wymierzał Jan. Zemsta za wszystkie ich winy, upokarzająco niska cena za ich pilnie strzeżona tajemnicę, za ich szablonowy ostatnio produkt, utworzony z krwawicy Jana. Zemsta.
 
Aschaar jest offline