Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2010, 15:52   #18
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W namiocie Thunderdragona dwie sylwetki odpoczywały na rozłożonych leżankach.
Popijawa nie była dobrym pomysłem... Alkohol przyjemnie szumiał w głowie (dopóki szumiał co prawda)...Potem jednak przestał szumieć, a zaczął męczyć.
- Nigdy więcej... tyle nie wypiję .- rzekł cicho Tornwald, a Raydgast miał wrażenie, że już gdzieś słyszał te słowa. A tak... obiecywali to sobie po poprzedniej popijawie.
- Gadanie...ciesz się, żeś nie żonaty.- odparł Raygast, po czym pomyślał co będzie dalej. Helena da mu popalić... Nie wrzaskiem, nie dąsaniem, nie uszczypliwościami nawet. Helena miała swe sposoby na męża. Te smętne rozważania Raygasta przerwał nagły snop światła pochodzący od wejścia do namiot.

Nagle bowiem poły namiotu rozwarły się z furkotem i do środka wpadł giermek dowódcy, trochę stary co prawda jak na giermka, za to wierny i solidny - a w tym momencie niezwykle czymś przejęty. Jeszcze materiał nie opadł na swoje miejsce, gdy on krzyknął:
- Panie, znaleźliśmy ją!!... - w tym momencie dostrzegł Raydgasta i przerwał raptownie. Tornwald skrzywił się boleśnie na dźwięk jego głosu i machnął ręką, żeby gadał dalej, jeno ciszej. - Znaczy... nie znaleźliśmy tak dokładnie, ale wiemy że na Jarmarku jest. W pierwszy dzień pół luda ją widziało, bo z Fanrimem na scenie grała!
-Chyba nie posyłasz na przeszpiegi giermków, za swoją wybranką?
- odparł Raydgast starając się opanować bolesne dzwonienie w uszach. Dobrze, że go teraz Helena nie widzi.
- Nie... Bogowie, co za wstyd, dawno żem się tak nie schlał - i do tego chyba mi ktoś sakiewkę zwędził. - jęknął rycerz, po czym łypnął na giermka przekrwionym okiem - No i co dalej? Koncert trzy dni temu był.
- Nooo... -
zacukał się chłopak - Dopiero teraz sobie jeden ze strażników przypomniał, że tatuowaną bardkę widział. Ale - ożywił się - konkurs franca wygrała i na eliminacje do gildii ją zaproszono, więc tam ją ucapimy!
- Nie ukradli, tylko sam zapłaciłeś nią za pieśń, bardowi którego planowałeś wykastrować.-
machnął ręką Raydgast lepiej pamiętając sytuację. Po czym rzekł.- A co to za sprawa z tą bardką?
- Uch... wykastrować powiadasz?
- Tornwald zogniskował wzrok na towarzyszu, a proces myślowy aż parował alkoholem z mózgownicy. Raydgast zastanowił się, czy sam będąc zakochanym wyglądał równie żałośnie, ale odegnał tę myśl. - Nie mogę ci, bracie wszystkiego powiedzieć, a kłamać nie chcę. Ale już się rzekło przez moją głupotę, to ile mogę ci powiem. Tej zimy z południa przybył pewien bard, co go Stickiem zwali. Nie krył się ze swoją obecnością, to nikt na niego uwagi nie zwracał, a ten hasał po całym kraju, w bibliotekach szperając. Może i by się nic nie stało, gdyby pewnego szlachcica i maga w jednej osobie o jego zbiory nagabywać nie zaczął. A w tych zbiorach nie tylko historia Urgula spisana była z pierwszej ręki, ale i ponoć jakieś pozostałości z zamku nekromanty były. Mag tamtego na cztery wiatry przegnał, ale niepokojem gnany doniósł komu trzeba. I się zaczęło - okazało się, iż w każdym mieście ów bard o Urgulu wieści szukał; i to nie bajań w karczmie śpiewanych. Jak żeśmy zaczęli go ścigać pod ziemię się zapadł, ale wieść niosła, że tutejszą bardkę na termin wziął - toteż i jej szukamy.
-Tyle rabanu z powodu barda?
- Raydgast westchnął, pocierając się po karku.- Nie lepiej listu gończego zanim posłać? Powywieszać obwieszczeń na gościńcach? Jak będzie sporo monet za dostarczenie go żywym, nikt nie będzie się pytał, czemu go łapać.
Według Raydgast zakon robił z igły widły i niepotrzebnie robił z tego tajemnicę. Spojrzał jednak na Tornwalda i spytał.- Cóż więc zamierzasz zrobić, skoro ją znalazłeś? I co właściwie ta bardka ma z tym wspólnego?
- Bardka żeby barda znaleźć; zresztą może co wie o jego planach. A powód rabanu... to właśnie ta część, którą przemilczeć muszę -
wyznał niechętnie. - Mimo, że z ochotą sam bym pergamin wywiesił na tego szpiega, zrobić tego nie mogę. Rzeknę ci jeno tyle, że nie tylko ów obcy bard wokół szczątków Urgula węszy. Dla nas może to stara sprawa, ale żyją jeszcze ludzie, którzy wielką wojnę pamiętają i... ech... oni wiedzą czego się lękać... - zakończył niezgrabnie.
-Wie albo i nie wie. Bardy to niebieskie ptaki, łażą w różne strony i nie trzymają się długo razem.-
wzruszył ramionami Raydgast. Spojrzał na tarcze stojące z boku. Tym mieli być paladyni Torma, tarczami chroniącymi słabszych. Wzrok Raydgasta znów powędrował na oblicze Tornwalda.- Co zamierzasz zrobić z ową bardką?
- Tym gorzej ich łapać, zwłaszcza że nieraz ludzie murem za nimi stoją, a potem inne bardy ci zadek w pieśniach obrobią za niewolenie duchów wolnych - skrzywił się Tornwald. - Jak złapię to przesłucham, choć niektórzy od razu na stryczek ją chcą za zdradę - parsknął z oburzeniem. - Zresztą przez tych bardów chędożonych to nawet na więcej konkursów Gildię namówiono, by złapać rybki do saka. A i tak, jak widzisz, patałachy przegapili, choć dziewka się w oczy rzuca i talenta ma najwyraźniej.
-Gadanie... prawo jest równe dla wszystkich.-
odparł Raydgast, po czym spojrzał Tornwalda zdziwiony. - A kto tu jest taki szybki do wieszania. Dziewczyna wszak nic jeszcze nie zrobiła. A i ten Stick, w sumie też jeszcze nie nabroił...żeby od razu wieszać?
- Ano równe... Co do wieszania zaś, to szkoda gadać
- westchnął Tornwald i spojrzał wrogo na ścianę swojego namiotu. A namiot jego ostatni w tormickim obozie był...

-Nie wpadniesz przeca konno pomiędzy bardów i nie będziesz jej łapał. Trzeba ją sposobem.- rzekł Raydgast, wzruszył ramionami.- Trzeba z nią się po prostu rozmówić. Mogę ją zapytać czy by nie zagrała mnie i mojej małżonce przy kolacji. A i o tego Sticka mogę spytać, przy okazji.
- Jak niby? Te barany przecie znów ją zgubiły -
fuknął dowódca, a giermek skulił się mimo, że to nie on na zwiad chodził. - Zresztą jak rycerza zoczy to zniknie pewnie. Ponoć raz ją już w Wheelon helmici złapali, to im zwiała jeszcze tej samej nocy. Ale to plotki jeno - oficjalnie nie przyznali by się, że ich byle dziewczątko na dudków wystrychnęło.
- Cóż...-Raydgast się zamyślił. Wreszcie rzekł. -Niech roześlą wici, że córka sir Reincharda Greyforta, szuka uzdolnionej bardki. Kto wie, jeśli jest tak dobra, to może być prawda. - Wstał i przeszedł się po pokoju rozważając. - Może skorzysta z okazji, do zaprezentowania swego kunsztu. Tylko... Helena musiałby się zgodzić.
- Może... Pomysł niegłupi, choć zapewne bardki szturmem twą karczmę zdobywać będą, bo przecie zjechały ich na jarmark tuziny. A żonki swej nie boisz się na szwank wystawiać? Ponoć bardowie własną magię mają, a i zwyczajną niejeden się para.
- Od razu podejrzewasz najgorsze.-
westchnął Raydgast. Wzruszył ramionami.- Przecież dla nich to będzie kolejny konkurs. Nic niezwykłego. Pewnie, że jakichś czarów użyją. Ale bez przesady... najwyżej po to, by występ swój uświetnić.
- Twoja żona - twoja wola -
odpadł po namyśle Tornwald. - Ale miej baczenie na rodzinę, druhu - pewnie nie na darmo dziewki wszyscy szukają.
-Wynajmie się kogoś do ochrony, kogoś pewnego. I tak żony samej zostawić mogę. Znasz może kogoś, kto by pewnych i odważnych najemników mógł polecić?-
spytał Raydgast pocierając brodę.
- Wszyscy znani mi z imienia, to teraz pracy mają w bród karawany chroniąc. Najłatwiej jakichś przyjezdnych byś najął, jeno to znów strach czy na łachudry jakie nie trafisz. - Tornwald zadumał się chwilę. - W sumie i tak kogoś nająć musisz by za drowami iść, bo wszyscy rycerze już mają rozkazy po Jarmarku do Fortu wracać i oddziały przeciw orkom formować, a najemni pewnikiem za nimi pójdą.
-Tymi, z którymi za drowami mam iść, to się nie przejmuję. Ale żonę wolałbym oddać w pewne ręce.
- westchnął Raydgast. Odciągnął nieco kotarę namiotu i spojrzał na tłum ludzi na jarmarku.
Po czym westchnął.- Niepotrzebnie uległem Helenie.
- Plan i tak niezbyt pewny był, a poza tym jakbyś koncert dla żony robił z byczkami stojącymi u drzwi, co? Też podejrzane by było
- pocieszył go dowódca, po czym wstał. - A, nie troskaj się tym, jeno ciesz się czasem z rodziną póki możesz i z cudów jarmarku korzystaj, bo w drodze ani dobrego piwa, ani ciepłego łoża nie uświadczysz. Może słusznie gadasz i to całe bardowanie funta kłaków nie warte.
-Ano...jak i same bardy.-
zaśmiał się Raydgast puentując wypowiedź przyjaciela.
Roześmiali się obaj, po czym Thunderdragon rzekł:- Wybacz druhu, ale na spotkanie z Wulfem ruszać muszę - i tak już spóźniony potężnie jestem - słowa te potwierdził giermek, energicznie kiwając makówką.
-Jeszcze jedno...wiesz może jak się owa bardka nazywa?- spytał Raydgast przypominając sobie o tym przeoczonym fakcie. Skoro i tak się przyjdzie pokręcić mu po Jarmarku, to równie dobrze może o nią popytać. Szanse na jej znalezienie pewnie i mizerne są, ale nie zaszkodzi spróbować przy okazji.
- Sorg - podpowiedział usłużnie giermek. - Sorg ją wołają, słyszałem od widzów konkursu.

Raydgast wiedział, że szanse na znalezienie tej... Sorg? Szanse na jej spotkanie były więcej niż mizerne. Ale też i nie miał nic ciekawszego do roboty. Do żony jeszcze wolał nie wracać, więc skorzystał z tej wymówki wobec siebie by Sorg poszukać.
A bardów na jarmarku było tyle co pcheł na żebraczym psie. Można było przebierać w nich jak w ulęgałkach. Większość bardów i bardek prezentowała się tak samo. Dość wyzywające stroje i fryzury, mające maskować brak doświadczenia i innego mankamenty ich warsztatu.
Umiejętność trzymania lutni i silny głos nie zrobi z barda minstrela. Do tego trzeba lat i doświadczenia. I właśnie na takiego barda natknął się Raydgast. Niemłody już mężczyzna, był ubrany w skórzaną kurtę i czapkę purpurowej barwy. Nakrycie głowy już dawno wyszło z mody w królestwie pięciu miast. Ale stary bard nadal je nosił z przekory. Sławę jego potwierdzało to, że nie występował sam...Nie. On tylko śpiewając żonglował, udowadniając w ten sposób swój kunszt.


A młodziutka flecistka, w czerwonym płaszczu


i rudowłosy lutnista


, zapewne jego uczniowie, robili za akompaniament.


Pieśń nie była ambitna, ani specjalnie trudna...w dodatku była Raydgastowi znajoma. Gdy więc mężczyzna zakończył śpiew, paladyn. - Tylko ziomkowie z Browntown, potrafią poprawnie wykonać tą pieśń.
-Aaaa...dobrze spotkać kogoś z rodzinnego miasta. Mogę zapytać o godność panie?-
spytał stary bard.
- Raydgast Silvercrossbow.- odparł paladyn, a stary bard zastanowił się. –Silvercrossobow.
Wreszcie uśmiechnął się i dodał.- Musisz być synem Gunnara! Jak się miewa staruszek?!
- Dość dobrze... zważywszy na wiek w jakim jest.-
odparł paladyn. A bard rzekł.- Proszę, proszę...Syn Gunnara, rycerzem. Kto by pomyślał. Wiesz że twój ojciec miał głowę mocniejszą od każdego krasnoluda?
-Tak powiadał.
- odparł paladyn. A stary bard rzekł z entuzjazmem.- I prawdę mówił, niech skonam jeśli łżę. A tak w ogóle... Jestem Kaspian „Płochykot” ...nazwisko zapomniałem już dawno, bo się mnie krewni wstydzili, a ja lubię żyć w zgodzie z rodziną. Ta młódka z piszczałą to Stella, będzie z niej świetna bardka... – tu przerwał by zwrócić się do dziewczyny.- o ile będzie więcej ćwiczyć, a mniej marzyć o rycerzach w lśniącej zbroi. – potem wskazał chłopaka.- Ten urwipołeć zaś to Fabian, mój syn... a tak przynajmniej twierdziła jego matka... i jej sześciu kuzynów z pałami nabijanymi kolcami, którzy pilnowali, bym nie uciekł od ołtarza.
Machnął ręką dodając. –Stare dzieje...ma chłopak dryg do lutni. Gorzej ze śpiewem i rymami. - na moment zamyślił się nim rzekł.- Nieważne ...syn Gunnara. Kto by pomyślał?- - i zadecydował.- Musimy opić to spotkanie.

I paladyn spędził kolejne godziny, na wspominkach z Kaspianem... głównie to Kaspian wspominał i opowiadał, a pozostała trójka słuchała i dopowiadała. Choć asystenci starego barda skupiali swą uwagę na paladynie. Głównie zaś Stella, widocznie starając się skonfrontować swe wyobrażenia o rycerzach w lśniących zbrojach z rzeczywistością w postaci Raydgast. Paladyn mając za sobą jedną popijawę starał się tym razem ograniczać picie, choć powodowało to nieprzyjemny efekt w postaci słów.- Syn Gunnara od picia migać się nie powinien.

A burza dopiero nadeszła ze słowami.- Tuś mi bratku. Ja cię po całym Jarmarku szukam, a ty żłopiesz piwsko w podrzędnym wyszynku !-
a kobieta mówiąca te słowa spojrzawszy na Stellę dodała.- i młode bardki uwodzisz.
To Helena znalazła męża...Raydgast zaczął się tłumaczyć.- Kochanie to nie tak...spotkałem Tornwalda i...
I zaczęło się. Helena już nic nie mówiła. Ona patrzyła...wymownie. Spojrzenie potrafiła wywołać u Raydgasta poczucie winy, żal, smutek, przerażenie i wstyd. I jej oczy w tej chwili gromiły paladyna, tak że ten najchętniej schował by się pod stół. Stella dyplomatycznie przestała się interesować Raydgastem. Rycerz mający brzuchatą małżonkę nie pasował do jej wyobrażeń o romantycznym kochanku. A Fabian chichotał. Raydgast zaczął przedstawiać.- Heleno to Kaspian „Płochykot” przyjaciel mego ojca. Kaspianie, poznaj Helenę mą małżonkę.
Stary bard odparł szarmancko.- Zazdrościć można tylko twemu małżonkowi, tak pięknego skarbu, jakim ty jesteś pani.
Helena uśmiechnęła się radośnie po czym dodała ironicznie.- KTOŚ tu jednak potrafi mnie docenić. Nie, jak małżonek, który...-Raydgast nie dał jej dokończyć, chwycił za rękę i delikatnie wyprowadził z karczmy. Weszli w boczny zaułek, skryty w cieniu. Mężczyzna objął małżonkę, dość nieobyczajnie, bo dłonie kładąc na pośladki i przytulił.
- Wciąż się na ciebie gniewam i ...śmierdzisz gorzałą.- mruknęła Helena, ale tak jakoś bez przekonania, gdy Raydgast zaczął pieszczotliwie poruszać dłońmi po jej dolnych partiach ciała.
-Przepraszam.- rzekł cicho paladyn i nachylił się by całować jej szyję. Reakcja Heleny była dość spontaniczna.- Mmmm...Raydgast.
I zmienna, bo po chwili.- Nie...Raydgast... nie możemy. Puść mnie.
Przez chwilę próbowała się wyrwać z objęć miejsca, szepcząc.- Nie możemy Raydgast, co sobie ludzie pomyślą...Przestań... mmm... Raydgast...ty szalony dzikusie. Nie... powinniśmy. Ochchch.
Gdy jednak paladyn zaczął śmielej podciągać suknię w górę, żona trzepnęła go po potylicy. –Przestań...robisz to specjalnie, żeby odwrócić moją uwagę.
Nadal tuląc swą małżonkę paladyn mruknął.- Udało mi się?
-Nie bardzo.- odparła wystawiając język. I dodała smutno.- To miał być wyjazd rodzinny, a tylko parę godzin z rodziną spędzasz.
- Po Jarmarku jadę na misję.
- rzekł paladyn, a ta wiadomość nie uradowała Heleny. Spojrzała kosym spojrzeniem na męża.- Znowu? I co? Ponownie mam czekać pół roku, aż się zjawisz?
-Będę pisał.-
odparł paladyn i poczuł delikatny dotyk dłoni Heleny na swym policzku. Głaszcząc go Helena dodała.- To niewielka pociecha...ale... Eech, same z tobą utrapienia, wiesz?
Przytuliła się do niego. –Skoro jednak dopiero po Jarmarku, to resztę czasu musisz spędzić z rodziną.
-Nawet mam pomysł na to spędzanie czasu.-
mruknął cicho paladyn i zaczął opowiadać swój pomysł Helenie wprost do ucha. Kobieta zaczerwieniła się i dodała.- Ty chyba oszalałeś! A jak ktoś nas złapie?!
Dłonie paladyna zacisnęły się na pośladkach małżonki, gdy mówił.- Nie miałabyś ochoty? Dawno nie robiliśmy czegoś szalonego.
-Dzikus, lubieżnik, satyr prawdziwy.-
szeptała Helena chichocząc. Cmoknęła męża w policzek.- Dobrze...spróbujemy. Ale to później. Teraz udamy się wraz dziećmi na Jarmark i... żadnego picia.
-Jeszcze tylko zamienię kilka słów z Kaspianem.-
dodał paladyn i opuścił małżonkę, po czym wszedł karczmy. Podszedł do trójki bardów mówiąc.- Mam małą prośbę. Czy ty i twoi uczniowie moglibyście popytać na Jarmarku o bardkę o imieniu Sorg, albo barda Stickiem zwanego?
- Popytać mogę
.- odparł Kaspian, potarł brodę.- Ale nie chciałbym wystawiać na cel, zwłaszcza koleżanki po fachu. Wiadomo, że twój zakon ich szuka i nie tylko. Ale powodu dla którego ich szuka...nikt nie chce ujawniać.
- Z mej strony Sorg i Stickowi nic nie grozi. Pomówić z nimi chcę.-
rzekł paladyn i uśmiechnął się dodając. – I nic więcej.
-Obyś z tą rozmową nie przesadził.-
zażartował Kaspian, dodając. –Bo jak cię małżonka nakryje.. To nie chciałbym być w twojej skórze. Z drugiej strony, takiej ładniutkiej żony zdradzać nie wypada.
- O to się nie martw. Nie mam żadnych niecnych, czy jakichkolwiek innych planów wobec niej. Poza rozmową.-
rzekł Raydgast.
A Kaspian dodał.- Gunnarowemu synowi wierzę na słowo. Popytam... a jeśli się czegoś dowiem, to gdzie cię szukać?
-W gospodzie "Srebrną strzała" zwaną.-
odparł paladyn i pożegnawszy się z całą trójką, udał się po małżonkę, by wraz z nią ... a potem i z dziećmi, spędzić resztę dnia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-03-2010 o 12:10.
abishai jest offline