Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2010, 18:37   #142
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Lilawander siedząc przyczajony, cichutko wyjął składniki mówiąc szeptem:
- trzeba zająć się magiem i bestiami i uwolnić tych robotników, dam wam czas na podkradnięcie się do maga a przy pierwszym zamieszaniu zaatakuje.

- Skąd pomysł, że oni są zniewoleni? - zapytał szeptem Otto. Otto myślał tylko, jak wykorzystać wąskie gardło prowadzące do polanki w wykopaliskami - Ktoś mógłby zdjąć lub zająć "maga", reszta i tak rzuci się na nas. Jest nas zbyt mało na otwartą walkę... - Otto zawiesił to w powietrzu. Może i mógłby się zakraść, ale co dalej? Będzie tam sam, a reszta po drugiej stronie. Chyba byłoby mu łatwiej, gdyby tamci rozpoczęli walkę po tej stronie. Uwaga tego "maga" skupiła by się na czymś innym.

Elf Zamierzał rzucić zaklęcie na maga, wiedział jednak że robiąc to przedwcześnie jedynie zdradzi obecność grupki, zaskoczenie zaś trzeba było wykorzystać maksymalnie
- Niech jeden lub dwóch wojowników chroni strzelców i magów tutaj, reszta niech obchodzi maga i spróbuje go jak najszybciej zabić, to nasze największe zagrożenie.
Elf siedząc za głazem przyszykował się do bitwy. Przygotował też plan na potraktowanie stojącego po drugiej stronie maga następną salwą czarów- jeśli zasięg pozwoli, był gotowy jednak na bezpośredni atak.

-Nie wiem czy rozdzielanie się jest dobrym pomysłem - Kumalu miał pewne wątpliwości - Co będzie jeżeli atak na maga się nie powiedzie? Wtedy obie grupy będą w dużym niebezpieczeństwie. Proponuję obejść cmentarz od wschodu i wszystkimi dostępnymi siłami zaatakować czarownika. Zanim reszta się zorientuje, najgorszy przeciwnik będzie już trupem.

W grupie raźniej pomyślał elf - który jako ostatni palił się do bezpośredniej walki, strategia uderzenia grupa na maga dawała Lilawandrowi jednak ta przewagę, że i tak z odległości przypuści atak, sam pozostając raczej nie narażonym na odpowiedź - przygotowane czary nadawały się do rzucenia i z innego miejsca, choć elf pamiętał o odległości... Z drugiej strony gromadne obchodzenie maga miało swoje minusy

- To są bestie, mają świetny węch i czuły słuch, niech przekradają się Ci którzy potrafią a i tak jest szansa, że zwierzęta się zorientują i będzie trzeba walczyć, zanim ktokolwiek choć zbliży się do maga, skupieni w grupie jesteśmy łatwym celem czarów obszarowych, więc tym bardziej nie. - Lilawander starał się logiką przemówić towarzyszom do rozsądku.

- Idę sam, dajcie mi koło dziesięciu minut, to jakieś dwieście uderzeń serca - muszę zrobić spore kółko... Potem czekał będę ja na wasz ruch... - Po tych słowach Otto zaczął cichutko zakradać się na drugą stronę wykopaliska, uważnie patrzył pod nogi, by nie łamać gałązek i nie deptać zaschniętych liści. Jego sprzymierzeńcem był wiatr delikatnie wiejący od północy... Zawsze to jakiś dodatkowy hałas... Zauważył, że szepty z tyłu umilkły.

***

Musiał zrobić spore koło, gdyż obawiał się tych stworów. Nie mógł się też zanadto spieszyć, bo nie miał pewności, że zobaczyli wszystkich przeciwników, być może ktoś jeszcze czaił się w pobliżu. Jego szybki rekonesans miał za zadanie także potwierdzić te niemiłe przypuszczenia. Otto bał się iść tam sam, ale wiedział, że nawet dwójkę można już łatwo usłyszeć.

Pozostawała nadzieja, że jak zostanie wykryty, to towarzysze rozpętają piekło po drugiej stronie. Żar lał się z nieba. Jedynymi słyszanymi odgłosami były te wydawane przez robotników oraz jakieś słowa w dziwnym języku. Ciekawe kim jest ten mag? W co ja się pakuję? Otto mijał spróchniałe gałęzie stąpając tam gdzie ziemię porastał mech. Miecz miał już w ręku - nie będzie musiał go wysuwać, to zawsze powodowało hałas. Celem było zatrzymanie się w odległości dwóch, trzech susów od celu. To gdzieś za tą skałką stał mag. Otto ostrożnie podchodził do kupy gruzu, tak by jego oddech się uspokoił. Było to trudne ze względu na napięcie oraz pot skapujący z czoła. Otarł go wierchem dłoni i czekał na salwę towarzyszy, miał wykorzystać ten moment do ataku... Czekał...
 
Azazello jest offline