Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2010, 20:52   #61
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Roberto wylądował na dachu domu blisko ulicy po, której przemieszczali się śledczy. Przekrzywił głowę przyglądając się idącym i gdy byli już obok niego wydobył z kruczego gardła głośne - KRAAA!! Po chwili wzbił się w powietrze lecąc tuż przed śledczymi, by znów wylądować na najbliższym dachu. Gdy się zbliżali zakrakał ponownie i po raz kolejny przeleciał kawałek wlatując w boczną drogę.

"A to co za ptaszysko?" zastanawiał się Mieczysław, nie bardzo będąc pewien czy chce iść tam gdzie zachęcał do do tego kruk. Równie dobrze ptaszysko mogło wciągać ich w pułapkę. Poczucie jednak siły wynikające z bycia w grupie dodawało jednak odwagi, Tremer był skłonny sprawdzić dokąd odciągał ich kruk - o ile zmierzało to choć w przybliżeniu w kierunku łuny lub/i siedziby gangreli. Oczywiście nie zamierzał iść za krukiem sam, czekał na resztę kainitów sam gotów do sprawdzenia jaką wiadomość niesie kruczy posłaniec.


De Lara miał przednią zabawę przyglądając się niepewności jaka wypełniła grupę, chciał ich sprawdzić.
"Mający wiele do powiedzenia Tremer, najwidoczniej jedynie mówi, jego działania pokazują kim jest w rzeczywistości. To owca stojąca na czele innych owiec."
Kruk ponownie wzbił się w powietrze, lecz tym razem po to by wypatrzeć zaułek w którym mógłby się przemienić, a także rozglądał się za skrzyżowaniem które będzie przecinało drogę grupie, a jednocześnie nadawałoby się na spotkanie ze śledczymi. Po kilku chwilach wypatrzył miejsce odpowiednie aby przybrać postać ludzką, tam się skierował.
"Za kilkanaście minut powinienem się spotkać z pozostałymi."
Po chwili szedł krętymi uliczkami Konstantynopolu na spotkanie z pozostałymi, spotkał ich w miejscu, w którym się spodziewał.

- Witajcie na ziemiach Klanu Gangrel. Musimy porozmawiać, lecz tu nie jest najlepsze na to miejsce, proponuję więc w milczeniu przejść się w bardziej odpowiednie. Proszę za mną. - Roberto mówił spokojnie i z manierą typową dla szlachty Rzymskiej.
- Witaj, drogi towarzyszu. Może opowiesz nam w trakcie wędrówki, czego się dowiedziałeś z rozmowy z Primogenem? W sumie, jeśli mamy współpracować, to nasza współpraca musi opierać się na zaufaniu, nieprawdaż, drogi Gangrelu? - Wypytywał Torreador.
- Możesz się do mnie zwracać po imieniu. Co do mojego spotkania. Myślę, że moja rozmowa z Promogenem mojego Klanu jest tylko i wyłącznie moją sprawą i Klanu. - Uśmiechnął się - nieprawdaż? Poza tym całkiem niedawno prosiłem o ciszę, przynajmniej w Naszych sprawach, więc czy zechciałbyś uszanować moją prośbę. Z góry dziękuję.
- Prawdaż, prawdaż drogi Roberto, jednakże myślałem iż nawiedziłeś szanownego Primogena w związku z naszą sprawą, lecz jeżeli miałeś jakieś osobiste pobudki by się u niego zjawić to wnet milknę - uśmiech nie schodził z twarzy Sebiemira.
- Kilka z omawianych spraw było luźno powiązanych ze sprawą, lecz nie chcę o nich mówić, gdyż mógłbym sugerować, zmieniając Wasz obiektywny osąd. Jeśli jednak będę pewien swych domysłów, zapewniam, że poinformuję cię o wszystkim - de Lara odpowiadał Torreadorowi uprzejmym uśmiechem.

Mieczysław wolał nie dolewać oliwy do ognia, tym bardziej, że im bliżej byli łuny tym bardziej wskazywała ona na jakiś pożar, a nie kilka ognisk.
Zgodził się jednak z Sebiemirem.
- Ciągasz nas przez kilka uliczek i jeszcze nie znalazłeś dobrego miejsca do rozmowy? - Zapytał z niedowierzaniem. - Odciągasz nas od czegoś, jak już wspomniałeś na terenie Gangreli, czy o co Ci chodzi? Jeśli to tak ważne i nie cierpiące zwłoki to mów co masz do powiedzenia, jeśli nie to porozmawiamy po spotkaniu, na terenie waszej siedziby powinno być chyba bezpiecznie i z pewnością znajdzie się tam dla nas miejsce na prywatną rozmowę. - Dodał z lekka nutką sarkazmu.
"Jesteś szalony jeśli myślisz, że przejdę do porządku dziennego z twoją "ucieczką" z herbaciarni"

- Za chwilę będziemy na wystarczająco odludnym miejscu aby spokojnie porozmawiać. Potrzebne nam specyficzne miejsce, z którego będziemy mieć dobry widok na okolicę, a w zasięgu słuchu nie będzie możliwości aby się ukryć. Chciałbym zaznaczyć - mówił szeptem, zasłaniając usta -, że prawdopodobnie jesteśmy obserwowani, dlatego nie wskażę ani nie powiem dokąd się udajemy. Jeśli potraficie, wyostrzcie swoje zmysły.

Tremerowi jeszcze wciąż w myślach pobrzmiewała rada by nie ufać nikomu. Zaginął Izaat - jeden ze śledczych, jeśli aktywnie przeszedł na stronę wroga, mógł skoptować sojuszników w postaci pozostałych śledczych, część z nich udowodniła już swoją lojalnosć wobec misji i zadania, część nie. W chwili obecnej ufał Shareefowi, Sebiemirowi i Alexowi za ich wkład w rozwiązywanie śledztwa. Komuś zaufać musiał, a przynajmniej w jakimś stopniu. Nie była to bowiem sprawa którą rozwiązać mógłby tylko jeden kainita. Potrzeba było wielu umiejętności ale skoordynowanych, póki co w grupie odnosili już jakieś sukcesy.
"Skoro idziemy w miejsce którego podsłuchać się nie da to jaki jest sens obawy, że ktoś je pozna... chyba, że Gangrel obawia się zasadzki...lub sam takową uszykował i ciągnie nas w "ustronne" miejsce... " - pomyślał Tremer.
"Jedyne co przemawiało za przeprowadzeniem rozmowy mogło być to, że Gangrel ma coś istotnego do przekazania... przed przesłuchaniem. Ale nawet i to możliwe było przecież w siedzibie Gangreli. Chyba, że sam obawiał się o wewnętrzny spisek, na własnych terenach... " - Tremer zastanawiał się jeszcze, choć konkretną decyzje pozostawił w rękach pozostałych towarzyszy.
- Wierzę Ci Roberto, prowadź nas - odparł Sebiemir i ruszył za Gangrelem. Po chwili Tremer także dołączył.

W końcu śledczy dotarli do dużego placu, który zapewne przed IV krucjatą służył za wielkie targowisko. Niestety ta część miasta bardzo ucierpiała podczas walk, wiele budynków spłonęło razem z mieszkańcami. Jakoś do tej pory nikt nie śpieszył się, aby tą część ruin zasiedlać. Miejsce, w którym zatrzymał się de Lara było bardzo odludnione, dosłownie nie było tam żywej duszy. Zapewniało wszystkie oczekiwania Roberto: do okoła była bardzo dobra widoczność na 150 metrów, nie było miejsc gdzie choćby kot mógł się schować, miejsce to wydawało się dobrym na rozmowę.
- A więc. Ponieważ wiele się wydarzyło od mojego wyjścia z herbaciarni zacznę więc od początku. Z tego co mi wiadomo, nikt z nas nie przebywa w mieście wystarczająco długo aby się orientować na arenie politycznej miasta. Prawda? Sytuacja jest bardzo niestabilna, po IV krucjacie zmienił się Książę Spokrewnionych, który nie nadążył nacieszyć się władzą. Ma popleczników jak i wrogów, a każdy ma chrapkę na wpływy i bogactwa. Przypuszczam, że to właśnie nas mianowano śledczymi, bo nie ugramy na tej sytuacji za wiele albo nawet wcale, więc nie ma większych obaw, że użyjemy danej nam władzy do swoich celów. Zamieszanie jakie wywołało zabójstwo Akina jest świetną zasłoną dymną do rozegrania wielu prywatnych gierek. Ja całkiem niedawno na taką gierkę natrafiłem, tak długo, jak owe wydarzenia nie mają nic wspólnego z naszą sprawą, zachowam te informacje dla siebie.

Tremer wciąż nie wiedział po co Roberto ściągnął ich na rozmowę. Przynajmniej jego obawy o zasadzkę zostały rozwiane co widać było w postawie jaka przyjął, rozluźnił się nieco. Choć póki co nie widział jeszcze powodu, dla których Gangrel mówił im rzeczy oczywiste, a te które oczywiste nie były zachowywał dla siebie. Nie był rozdrażniony, choć czuł, że jeśli nie usłyszy czegoś przydatnego lub ważnego to będzie. Założone na piersi ręce zdawały się otwarcie mówić, że póki co nie ma nic do dodania i wciąż czeka na wyjaśnienie tych ceregieli. Nie tracił z oczy faktu, że Roberto zatrzymał ich w drodze i na swoim terenie, cały czas brał pod uwagę, że być może chce ich tylko odciągnąć od czegoś co znajduje się w siedzibie Gangreli.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline