Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2010, 20:52   #61
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Roberto wylądował na dachu domu blisko ulicy po, której przemieszczali się śledczy. Przekrzywił głowę przyglądając się idącym i gdy byli już obok niego wydobył z kruczego gardła głośne - KRAAA!! Po chwili wzbił się w powietrze lecąc tuż przed śledczymi, by znów wylądować na najbliższym dachu. Gdy się zbliżali zakrakał ponownie i po raz kolejny przeleciał kawałek wlatując w boczną drogę.

"A to co za ptaszysko?" zastanawiał się Mieczysław, nie bardzo będąc pewien czy chce iść tam gdzie zachęcał do do tego kruk. Równie dobrze ptaszysko mogło wciągać ich w pułapkę. Poczucie jednak siły wynikające z bycia w grupie dodawało jednak odwagi, Tremer był skłonny sprawdzić dokąd odciągał ich kruk - o ile zmierzało to choć w przybliżeniu w kierunku łuny lub/i siedziby gangreli. Oczywiście nie zamierzał iść za krukiem sam, czekał na resztę kainitów sam gotów do sprawdzenia jaką wiadomość niesie kruczy posłaniec.


De Lara miał przednią zabawę przyglądając się niepewności jaka wypełniła grupę, chciał ich sprawdzić.
"Mający wiele do powiedzenia Tremer, najwidoczniej jedynie mówi, jego działania pokazują kim jest w rzeczywistości. To owca stojąca na czele innych owiec."
Kruk ponownie wzbił się w powietrze, lecz tym razem po to by wypatrzeć zaułek w którym mógłby się przemienić, a także rozglądał się za skrzyżowaniem które będzie przecinało drogę grupie, a jednocześnie nadawałoby się na spotkanie ze śledczymi. Po kilku chwilach wypatrzył miejsce odpowiednie aby przybrać postać ludzką, tam się skierował.
"Za kilkanaście minut powinienem się spotkać z pozostałymi."
Po chwili szedł krętymi uliczkami Konstantynopolu na spotkanie z pozostałymi, spotkał ich w miejscu, w którym się spodziewał.

- Witajcie na ziemiach Klanu Gangrel. Musimy porozmawiać, lecz tu nie jest najlepsze na to miejsce, proponuję więc w milczeniu przejść się w bardziej odpowiednie. Proszę za mną. - Roberto mówił spokojnie i z manierą typową dla szlachty Rzymskiej.
- Witaj, drogi towarzyszu. Może opowiesz nam w trakcie wędrówki, czego się dowiedziałeś z rozmowy z Primogenem? W sumie, jeśli mamy współpracować, to nasza współpraca musi opierać się na zaufaniu, nieprawdaż, drogi Gangrelu? - Wypytywał Torreador.
- Możesz się do mnie zwracać po imieniu. Co do mojego spotkania. Myślę, że moja rozmowa z Promogenem mojego Klanu jest tylko i wyłącznie moją sprawą i Klanu. - Uśmiechnął się - nieprawdaż? Poza tym całkiem niedawno prosiłem o ciszę, przynajmniej w Naszych sprawach, więc czy zechciałbyś uszanować moją prośbę. Z góry dziękuję.
- Prawdaż, prawdaż drogi Roberto, jednakże myślałem iż nawiedziłeś szanownego Primogena w związku z naszą sprawą, lecz jeżeli miałeś jakieś osobiste pobudki by się u niego zjawić to wnet milknę - uśmiech nie schodził z twarzy Sebiemira.
- Kilka z omawianych spraw było luźno powiązanych ze sprawą, lecz nie chcę o nich mówić, gdyż mógłbym sugerować, zmieniając Wasz obiektywny osąd. Jeśli jednak będę pewien swych domysłów, zapewniam, że poinformuję cię o wszystkim - de Lara odpowiadał Torreadorowi uprzejmym uśmiechem.

Mieczysław wolał nie dolewać oliwy do ognia, tym bardziej, że im bliżej byli łuny tym bardziej wskazywała ona na jakiś pożar, a nie kilka ognisk.
Zgodził się jednak z Sebiemirem.
- Ciągasz nas przez kilka uliczek i jeszcze nie znalazłeś dobrego miejsca do rozmowy? - Zapytał z niedowierzaniem. - Odciągasz nas od czegoś, jak już wspomniałeś na terenie Gangreli, czy o co Ci chodzi? Jeśli to tak ważne i nie cierpiące zwłoki to mów co masz do powiedzenia, jeśli nie to porozmawiamy po spotkaniu, na terenie waszej siedziby powinno być chyba bezpiecznie i z pewnością znajdzie się tam dla nas miejsce na prywatną rozmowę. - Dodał z lekka nutką sarkazmu.
"Jesteś szalony jeśli myślisz, że przejdę do porządku dziennego z twoją "ucieczką" z herbaciarni"

- Za chwilę będziemy na wystarczająco odludnym miejscu aby spokojnie porozmawiać. Potrzebne nam specyficzne miejsce, z którego będziemy mieć dobry widok na okolicę, a w zasięgu słuchu nie będzie możliwości aby się ukryć. Chciałbym zaznaczyć - mówił szeptem, zasłaniając usta -, że prawdopodobnie jesteśmy obserwowani, dlatego nie wskażę ani nie powiem dokąd się udajemy. Jeśli potraficie, wyostrzcie swoje zmysły.

Tremerowi jeszcze wciąż w myślach pobrzmiewała rada by nie ufać nikomu. Zaginął Izaat - jeden ze śledczych, jeśli aktywnie przeszedł na stronę wroga, mógł skoptować sojuszników w postaci pozostałych śledczych, część z nich udowodniła już swoją lojalnosć wobec misji i zadania, część nie. W chwili obecnej ufał Shareefowi, Sebiemirowi i Alexowi za ich wkład w rozwiązywanie śledztwa. Komuś zaufać musiał, a przynajmniej w jakimś stopniu. Nie była to bowiem sprawa którą rozwiązać mógłby tylko jeden kainita. Potrzeba było wielu umiejętności ale skoordynowanych, póki co w grupie odnosili już jakieś sukcesy.
"Skoro idziemy w miejsce którego podsłuchać się nie da to jaki jest sens obawy, że ktoś je pozna... chyba, że Gangrel obawia się zasadzki...lub sam takową uszykował i ciągnie nas w "ustronne" miejsce... " - pomyślał Tremer.
"Jedyne co przemawiało za przeprowadzeniem rozmowy mogło być to, że Gangrel ma coś istotnego do przekazania... przed przesłuchaniem. Ale nawet i to możliwe było przecież w siedzibie Gangreli. Chyba, że sam obawiał się o wewnętrzny spisek, na własnych terenach... " - Tremer zastanawiał się jeszcze, choć konkretną decyzje pozostawił w rękach pozostałych towarzyszy.
- Wierzę Ci Roberto, prowadź nas - odparł Sebiemir i ruszył za Gangrelem. Po chwili Tremer także dołączył.

W końcu śledczy dotarli do dużego placu, który zapewne przed IV krucjatą służył za wielkie targowisko. Niestety ta część miasta bardzo ucierpiała podczas walk, wiele budynków spłonęło razem z mieszkańcami. Jakoś do tej pory nikt nie śpieszył się, aby tą część ruin zasiedlać. Miejsce, w którym zatrzymał się de Lara było bardzo odludnione, dosłownie nie było tam żywej duszy. Zapewniało wszystkie oczekiwania Roberto: do okoła była bardzo dobra widoczność na 150 metrów, nie było miejsc gdzie choćby kot mógł się schować, miejsce to wydawało się dobrym na rozmowę.
- A więc. Ponieważ wiele się wydarzyło od mojego wyjścia z herbaciarni zacznę więc od początku. Z tego co mi wiadomo, nikt z nas nie przebywa w mieście wystarczająco długo aby się orientować na arenie politycznej miasta. Prawda? Sytuacja jest bardzo niestabilna, po IV krucjacie zmienił się Książę Spokrewnionych, który nie nadążył nacieszyć się władzą. Ma popleczników jak i wrogów, a każdy ma chrapkę na wpływy i bogactwa. Przypuszczam, że to właśnie nas mianowano śledczymi, bo nie ugramy na tej sytuacji za wiele albo nawet wcale, więc nie ma większych obaw, że użyjemy danej nam władzy do swoich celów. Zamieszanie jakie wywołało zabójstwo Akina jest świetną zasłoną dymną do rozegrania wielu prywatnych gierek. Ja całkiem niedawno na taką gierkę natrafiłem, tak długo, jak owe wydarzenia nie mają nic wspólnego z naszą sprawą, zachowam te informacje dla siebie.

Tremer wciąż nie wiedział po co Roberto ściągnął ich na rozmowę. Przynajmniej jego obawy o zasadzkę zostały rozwiane co widać było w postawie jaka przyjął, rozluźnił się nieco. Choć póki co nie widział jeszcze powodu, dla których Gangrel mówił im rzeczy oczywiste, a te które oczywiste nie były zachowywał dla siebie. Nie był rozdrażniony, choć czuł, że jeśli nie usłyszy czegoś przydatnego lub ważnego to będzie. Założone na piersi ręce zdawały się otwarcie mówić, że póki co nie ma nic do dodania i wciąż czeka na wyjaśnienie tych ceregieli. Nie tracił z oczy faktu, że Roberto zatrzymał ich w drodze i na swoim terenie, cały czas brał pod uwagę, że być może chce ich tylko odciągnąć od czegoś co znajduje się w siedzibie Gangreli.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
Stary 02-04-2010, 21:45   #62
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
De Lara uważnie przyglądał się zebranym, już z przyzwyczajenia dostrzegał drobiazgi. W oczy rzucało się nieskrywane niezadowolenie Tremera, które wręcz krzyczało: Do rzeczy!! Najbardziej podobała mu się postawa Torreadora, który najwyraźniej wiedział jak robić dobrą minę.

- Dzisiejszej nocy zabójca ponownie zabił. Albo zrobił to ktoś, komu zależało na tym aby zabójstwo wyglądało na dzieło zbójcy, którego szukamy. Samara i jej ghul nie żyją. - Przyglądał się. Był ciekaw jak teraz zareagują, był ciekaw co powie Mieczysław, który do tej pory wykazywał się ogromną gadatliwością, snując wiele domysłów, które nie koniecznie miały cokolwiek wspólnego ze sprawą. Tak właśnie Roberto zapamiętał Tremera ze spotkania, na które zaproszeni byli przez Luciusa.

- O nie! Ta młoda i niewinna kobiecina, kwiat Brujah... Moje serce krwawi jak biczowane przez godziny ciało! Żal mi jej, była dobrą kainitką i dobrą kobietą. Dziękuję Ci bardzo drogi Roberto za tą jakże trudną, aczkolwiek ważną informację. Zawsze powtarzałem że klan Gangrel jest niezastąpionym towarzyszem w trudnych sprawach. - odparł. Jego ręce na początku przysłoniły twarz, a następnie w przypływie emocji powędrowały na głowę, skąd dopiero po chwili się osunęły. Widać było że naprawdę przejmuje się śmiercią ostateczną tej kainitki, albo niesamowicie dobrze to udaje...
- Bardzo mi przykro, że cię zasmuciłem. Jednak śledztwo wymaga ode mnie abym o tym powiedział. Wybacz, nie chciałem cię zranić.
"Choć jeden z całej grupy jest bardziej ludzki, do tego wie jak nie zrażać do siebie rozmówcy, mimo że nieco przesadza."
Tremer nieco się zdziwił i jednocześnie przestraszył, zdziwiło go , że zginęła kolejna osoba i to tak szybko od morderstwa Akina wystraszyła go świadomość, że zabójca poluje na śledczych.A to z kolei zdawało się pieczętować los Izaata.
- Zaginięcie Izaata w kontekście tego co mówisz jawi się więc bardziej jako uśmiercenie go. Dziwne, że zabójca który chciał wywołać popłoch nie dokonał ponownego zabójstwa w otwartym miejscu, jeśli jednak Izaat nie żyje i został zabity podobnie jak Samara to znaczy, że wywołanie popłochu nie było celem samym w sobie, a przynajmniej nie jedynym. Gdzie dokładnie została zabita Samara i ile dowiedziano się z jej zwłok o zabójcy? Ktoś w ogóle badał zwłoki czy pozostawiono to nam, jak poprzednio? - zapytał Tremer zastanawiając się nad aspektem różnych miejsc morderstwa.
- Pff. Co za niedorzeczność. Powiedz proszę dlaczego tak sądzisz? Jakie masz powody aby wysnuć taki wniosek, że Izzat nie żyje? Masz na to dowody? Czy to tylko znów jakieś przeczucie. Takie samo jak z kielichami, które przyniósł Alex? Tak, zbadałem zwłoki. Podejrzany jest teraz każdy, który wie jakie zabójca zadawał rany, bo rany były dokładnie takie o jakich wspominał Lucius. Zabójca posługuje się ostrzem długości łokcia i jest ono obosieczne. Mogę na samym początku wykluczyć każdego, kto nie jest wystarczająco potężny aby jednym ciosem rozpruć ciało na głębokość około 20 cm i zabić pierwszym cięciem tak młodą Kainitkę jaką była Samara. Prawdopodobnie zabójca dysponuje zarówno odpowiednią siłą, jak i odpowiednimi mocami, aby tą siłę zwiększyć.

Tremer przez chwilę czekał, jakby oczekiwał odpowiedzi na swoje pytania, na niektóre odpowiedzi czekał nadaremnie, gdyż Roberto postanowił odpowiedzieć pytaniem na pytanie, a widząc, że odpowiedź nie nadchodzi rozpoczął wyjaśnienia, aczkolwiek nie pełne. Pierwszym co się narzuciło Tremerowi to kompetencje Gangrela do badania zwłok. Szczególnie, biorąc pod uwagę to co mówiła Alexia narzekając, że przywołanie ducha było niemożliwe ze względu na stan zwłok i ilość użytych mocy. Poza opisem ciosu, który owszem mógł być naśladownictwem kogoś kto podszywał się pod zabójcę - co było idiotyczne biorąc pod uwagę całą masę reszty śladów jakie musiałby zostawić i jakie jednoznacznie wskazywałyby, że to nie ta sama osoba. Gangrel nie powiedział nic. Dosłownie nic, co by jakkolwiek przybliżało ich do zabójcy. Nie doczekawszy się niczego nowego zapytał, widząc, że każdą informację będzie musiał wyciągać pojedynczo.

- Może od początku, gdzie dokładnie zabito Samarę i kiedy, oraz kto pierwszy odnalazł zwłoki? - zapytał Tremer wprost
- Dzisiejszej nocy wysłano do was posłańca, czy przekazał wam wiadomość? - odpowiedział Roberto a po chwili przerwy dodał - Samara zginęła kilka set kroków od herbaciarni, ja pojawiłem się w kilka minut po jej zgonie. Gdy znalazłem ciało Samary, było jeszcze świeże, od zabójstwa minęła może klepsydra, może nawet nie cała. Z tego co mówiłeś w herbaciarni, te słowa, które słyszał Akin tuż przed zgonem, wskazują na motyw religijny. Więc z kielichami radziłbym udać się do Islamskich władz kościelnych albo innej wiary, a klechę zdominować, tak by niczego nie pamiętał. Apropo kielichów, czy Twoje przeczucie Mieczysławie nie zawiodło cię w tej sprawie?
- Jak mam rozumieć wysłano do was posłańca? Został zabity nim do nas dotarł? Byliśmy przecież jeszcze z dobrych kilka klepsydr zanim wyruszyliśmy dalej... Poza tym, przestań mówić tak ogólnikowo, kto wysłał posłańca?
Mieczysław zdawał się być nieco zdenerwowany ogólnikowością przekazu Gangrela, dawkował informację jak gdyby liczył, że nie będzie musiał mówić nic ponadto niż sam chce. Tremer wziąłby głęboki oddech, gdyby jeszcze był człowiekiem, miast teko w miarę spokojnie dodał: -Jeśli uważasz że każdy szczegół powinniśmy z ciebie wyciągać, to chyba zapominasz o naszej roli w tym śledztwie. Ustalenie wszystkich szczegółów śmierci Samary jest tak samo ważne jak poprzednich ofiar. I jeśli pytasz czy potwierdziło się przypuszczenie, że kielichy mogą mieć jakiś związek ze sprawą, to tak, myślę, choć wciąż nie mam dowodów, mam jednak nadzieję że je zdobędę podczas dalszego badania.

" 'Poprzednich ofiar.' Czy wiesz coś czego my nie wiemy i czy jesteś jednym z kłamców? Ja także podejrzewam, że było więcej ofiar, ale nie mam na to dowodów." - zastanawiał się Roberto
- Dlaczego uważasz, że było więcej ofiar? - Przechylił nieco głowę i wpatrywał się w Tremera, czekał aż ten odpowie. W oczach Roberto można było dostrzec teraz niemal zwierzęcą złość, choć jego ciało nie zdradzało poddenerwowania. - Czyżbyś Mieczysławie wiedział coś czego my nie wiemy?
- Bo jak już wspomniałem zaginięcie Izaata zaczynam traktować już jako jego śmierć - Tremer zauważył, że został złapany za słówko, nie zamierzał jednak bronić się nieporozumieniem, zaginiony Izaat był już najprawdopodobniej martwy, gdyż żywy dawno już miał obowiązek zjawić się na śledztwo. Uznał, że lepiej wytłumaczyć swoje przyczyny podejrzeń co do losu Izaata, niż oznajmiać, że pomylił się nazywając Izaata ofiarą, po prawdzie nic nie wiedział o jego losie - więc przesądzanie o jego śmierci było istotnie przedwczesna opinią - gafą.
- To wydaje się bardziej logiczne niż omijanie poleceń starszyzny. Czyżbyś zapomniał, że badałeś dom Izaata? Niezależnie czy jest on żywy czy martwy. Należy traktować go jako ofiarę napaści i rozpocząć poszukiwania, najprawdopodobniej zwłok, losy innych - czyli Samary i Akina, nie wskazują aby zabójca przetrzymywał swe cele jako więźniów. Tremer uchwycił przekrzywioną głowę i pytanie sugerujące ukrywanie wiedzy, wkrótce zamierzał mu się odwdzięczyć podobnym...
- Hahaha! Owszem byłem w domu Izzata i poza kielichami, które wydają się być całkiem niezłą zmyłką, nie było nic co by dowodziło jego śmierci. Powtarzam po raz kolejny, Izzat prawdopodobnie jest żywy i pewnie ma się dobrze ukryty przed kimś kogo ograł w karty.
- Buahaha ha , dobre Roberto; Tremer po raz pierwszy poczuł autentyczne rozbawienie, tokiem myśli jaki przedstawił mu Roberto; - ale nie powinieneś tak żartować w tak poważnej sprawie, myślisz że jakiś dług karciany czy inne problemy skusiły by Izaata do ściągnięcia na siebie uwagi i gniewu starszyzny? Jeśli ktoś ignoruje powierzone mu zadanie, nie stawia się do tego do czego został wyznaczony...to już otwarty bunt, żadne długi czy obawy o tego czy innego wampira nie są gorsze od tego co na siebie Izaat ściąga - jeśli faktycznie żyje i ukrywa się gdzieś w mieście. Poza tym to że nie znamy innych ofiar nie znaczy że ich nie ma, chciałem wyrazić jedynie potrzebę dokładnego zbadania każdej śmierci z jaką się zetkniemy podczas śledztwa.
"Dziwnie biegunowo odmienne spojrzenie... no cóż jeśli osądzamy innych wedle naszych czynów... Kielichy zmyłka?? Że niby śledczy wiedząc o śledztwie zostawia kielichy licząc, że reszta śledczych nie bacząc na dowody zastygnie przy nich czy co? Ukrywać się przed karcianymi długami?? Niedorzeczność" - Tremer był istotnie przez moment rozbawiony odpowiedzią Gangrela wydawała mu się bardzo naciąga, wampiry raczej nie musiały troszczyć się o pieniądze. A już na pewno nie bardziej niż o gniew starszyzny.

"Ciekawe, doprawdy ciekawe co jeszcze takiego wiesz na temat Izzata i wewnątrz Klanowych rozgrywek Ravnos. Dlaczego zakładasz, że musiał się stawić. Co jeśli tuż przed spotkaniem Izzat otrzymał rozkaz od swego Primogena i musiał go wykonać, jednocześnie będąc zwolnionym z bycia śledczym? Jest wiele możliwości. Tylko dlaczego Tremerze chcesz, aby to Twoje domysły były właściwe i dlaczego robisz to na siłę? Choć owszem trzeba będzie ten trop zbadać jak nie będzie innych. Obecnie jest wiele ważniejszych rzeczy nad szukaniem Izzata, który się ukrył." - pomyślał Gangrel
- To ja posłałem do herbaciarni posłańca, sam udałem się do Alexii aby miała okazję zbadać ciało od strony magicznej. Ja od strony pozostawionych śladów zrobiłem wszystko co potrafiłem, bacząc aby nie zatrzeć śladów magicznych. Jednak gdy wróciłem na miejsce zgonu wraz z Alexii, ciało zostało usunięte, a ślady zatarte i to z ogromną dokładnością.
I to mi nie pasuje
- Roberto uniósł dłoń do brody, wyraźnie się nad czymś zastanawiając - ktoś próbuje nas okłamać, a ja jestem na tropie owego kłamstwa. Gdyby zabójcy zależało na dyskrecji to nie zabiłby w herbaciarni. Wiele poszlak wskazuje, że jest zabójcą religijnym - zaczął odginać kolejno palce wyliczając - zabił w publicznym miejscu aby uświadomić grzeszników co ich czeka; nie wymordował wszystkich Kainitów w herbaciarni, bo ktoś z jego wiary mógłby ucierpieć; posiłkuje się jakimiś cytatami z Koranu albo innej świętej księgi; przykłada ogromną uwagę aby choćby kropla krwi go nie 'zabrudziła'. - Mówił bardziej do siebie, niż do zebranych.
Twarz Tremera przybrała początkowo wyraz zdziwienia, później zaskoczenia a na koniec już świadomie Mieczysław pozwolił sobie na delikatnie złośliwy uśmieszek ironii
"No tak teraz już rozumiem tą ogólnikowość i ataki at persona, szczególnie we mnie, dla odwrócenia uwagi, od własnej spapranej roboty... wygląda na to, że jeszcze nie koniec, posłuchajmy..." - Tremer zrozumiał wreszcie przyczyny dla których Gangrel zachowywał się tak a nie inaczej. "Był pierwszy na miejscu morderstwa a mimo to dopuścił do utraty zwłok, nie zabezpieczył miejsca..."
Dla Tremera cała teoria podszywania się pod zabójcę zaczynała nabierać sensu - szczególnie gdy założyć, że to Gangrel chce w ten sposób zrzucić z siebie winę za zabójstwo Samary... "Wygodne... to był zabójca, lub ktoś kto wie jak on działa... tyle że zwłok nie ma, nic nie można potwierdzić a Ty Roberto z pewnością nie masz alibi - nie możesz mieć skoro przyznałeś się do znalezienia zwłok... - z osób które wiedziały jak działa zabójca... pozostajesz więc Ty, Alexia bądź Lucjan i w sumie jeszcze Yusuf - przynajmniej zgodnie z Twoją teorią o podszywanie się pod zabójcę..."
Wyliczankę Gangrela Tremer uznał za śmieszną, choć sam fakt wyliczania zastanawiał go - konkretnie czemu Roberto chce by pozostali śledczy myśleli że to robota religijnego fanatyka. Zbyt wiele dowodów temu przeczyło by przyjąć to za jakiś sensowny motyw, aspekt religijny pojawiał się raczej przy okazji, ktoś zawsze miał jakieś wyznanie, ktoś był mu przeciwny itd. Samara wybijała pierwszy paluszek Gangrela, cytat z Biblii nie odnosił się do wiary tylko do uczynków - albo ich braku - co wykręcało kolejny paluszek, dwa inne były czystymi przypuszczeniami które równie dobrze mogły mieć inne powody.
Tremer nie tracił z oczu poprzednich pytań, wciąż nie wiedział co stało się z posłańcem, że nie dostarczył wiadomości, oczywiście wraz z dalszą odpowiedzią pojawiły się kolejne, istotne pytania, lecz Tremer po raz pierwszy od ujrzenia kruka zdawał się nigdzie nie spieszyć, wręcz przedłużać i celebrować swą przewagę, nie lubił gdy ktoś czynił mu otwarte zarzuty, a Roberto próbując w najbardziej ogólnikowy sposób opowiedzieć o śmierci Samary i próbujący kluczyć w swych odpowiedziach posunął się ciut za daleko, stosując chwyty znane Tremerowi z erystyki. Frontalne ataki na osobę, nie mające nic wspólnego ze sprawą, mogły odwrócić uwagę rozmówcy, ale nie Tremera którymi takimi sztuczkami potrafił się posłużyć. Był zbyt inteligentny by nie zauważyć, że za atakami kryją się próby unikania odpowiedzi... Nawet już teraz był w stanie wskazać których odpowiedzi Roberto unika, co najbardziej mu nie pasowało.
- Nie pytałem się ile czasu minęło zanim ty znalazłeś Samarę od jej śmierci, choć cieszę się że wreszcie zaczynasz mówić o szczegółach o które nie pytam wprost, ale pytałem o to kiedy ona zginęła? Jak rozumiem zaraz po wyjściu z herbaciarni - bo na to wskazywałoby miejsce? Jak rozumiem byłeś przy jej zwłokach chwilę później? - zapytał dla potwierdzenia, - Mówisz że wysłałeś posłańca, powiedz więc kiedy? Od razu po znalezieniu zwłok czy później - ile później? Oczywiście próbuję ustalić dlaczego posłaniec od ciebie nie dotarł do nas z wiadomością, gdyby dotarł i gdybyśmy przybyli na miejsce, nie byłoby pewnie problemu ze znikającymi zwłokami, zresztą nim opuściłeś ciało powinieneś się upewnić, że jest przy nim odpowiednia ochrona i zabezpieczenie. Chyba , że coś przed nami ukrywasz? - przechylił głowę identycznie jak przy wcześniejszym pytaniu Gangrela, niemal identycznym pytaniu...
- Mieczysławie. Czy język w którym toczymy rozmowę jest dla ciebie niezrozumiały? Odnoszę wrażenie, że albo nie słuchasz tego co mówię albo nie rozumiesz. Więc powtórzę. Tuż po wyjściu z herbaciarni udałem się na spotkanie z moim Primogenem, po drodze jednak zatrzymał mnie widok świeżych zwłok. Rozpocząłem je badać, a raczej analizować ślady jakie zostały pozostawione, nie wiem dokładnie ile to mogło mi zająć. Wszak analiza śladów wymaga czasu. Najpierw należy odszukać ślady, a potem przeanalizować powody, dla których się tam znalazły. W miejscu zabójstwa nie było nikogo, musiałem się oddalić od zwłok aby wysłać do herbaciarni posłańca po was. Jednak nie dotarliście, więc nie czekając na was dłużej ruszyłem po Alexii. I sądzę, że tym razem zabójstwa mógł dokonać ktoś inny niż zabójca, świadczą o tym zabrane zwłoki, oczywiście są to moje domysły nie poparte dowodami.- odpowiedział Gangrel
- Mówiłeś, że znalazłeś ją przy herbaciarni, niedługo po jej zgonie, choć z tego nie wynikało czy stało się to przed chwila czy tuż po spotkaniu. Dlatego dopytuję, ale nie ważne, ważniejsze jest dla mnie jakich umiejętności bądź mocy użyłeś do zbadania śladów i co odnalazłeś? Czy twój posłaniec został wysłany do nas gdy nas już nie było, czy też został po drodze przejęty; przecież gdyby nie wrócił szybko, lub gdybyśmy szybko nie nadeszli - a działo się to blisko herbaciarni, wysłałbyś chyba kolejnego...? Nie rozumiem jak można było opuścić zwłoki nie zostawiając przy nich nikogo... przecież nie żyjemy na bezludnej wyspie tylko w Konstantynopolu, ludzie tu kręcą się na okrągło. - Tremer otwarcie wyrażał swoje wątpliwości nawarstwione wokół tematu posłańca.
"Co to za kabała? Jak można zadawać pytanie, by po chwili stwierdzić, że jest nie ważne. Dobrze więc, skoro nie ważne to nie odpowiem." - pomyślał Roberto.
- Rozumiem Tremerze, że Ty zostawiłbyś człowieka, który mógłby obserwować przemianę zwłok Samary w proch, to rzeczywiście byłoby świetnym pomysłem nie naruszającym Prawa. - powiedział Roberto
- Źle rozumiesz, nie mówiłem o człowieku, przy zwłokach powinien zostać ktoś kompetentny - czyli wampir, od biedy ghul. Człowiek zaś mógł być zwykłym posłańcem do nas, lub do Luciana, lub kogokolwiek komu choć oficjalnie zależy na złapaniu mordercy. Można by się zastanawiać czy sam naruszyłeś Prawo pozostawiając zwłoki samym sobie, czyż nie? - odparł Tremer

- A tak, wybacz, mam kilka ghuli w kieszeni, rzeczywiście mogłem jednego tam zostawić. Choć muszę ci przyznać, że poruszasz istotną sprawę. Aby śledztwo doprowadzić pomyślnie do końca powinniśmy działać w parach. Szanowny Sebiemirze, jesteś z Klanu Książęcego. Zapewne potrafiłbyś wykryć czy rozmówca kłamie. Dzisiejszej nocy będę potrzebował Twojej pomocy, czy zechciałbyś udać się wraz ze mną aby przesłuchać świadka, który może potwierdzić moje domysły? Bardzo cię o to proszę. kontynuował Gangrel

- Powinieneś sam tam pozostać i czekać na przybycie pozostałych wampirów, od biedy gdybyś obawiał się o atak na samego siebie, nie byłoby nic nieprzyzwoitego w ukryciu się i obserwowaniu zwłok i przypadkowych przechodniów - chroniąc przed zniszczeniem śladów. A przynajmniej ja bym tak zrobił, posłałbym po kompetentnych Kainitów sam broniąc i pilnując dowodów, a nie uganiał się za Alexia nie pozostawiając nikogo kompetentnego przy zwłokach. "Hmm kto wie czy Samary też po drodze nie prosił o pomoc... oprócz tego co nam mówi Roberto nie mamy nic..." - Tremer zachował te przemyślenia dla siebie. Co prawda sam nie wiedział jak dokładnie zachowałby się w analogicznej sytuacji, szczególnie gdyby przyszła na niego z zaskoczenia, jednak po całej dotychczasowej burzliwej dyskusji nie mógł się powstrzymać od ukąśliwości.

"Właściwie to mogłem tam zostać, bym przynajmniej miał okazję ją dokładnie przeszperać i jej ghula, a tak ja naiwny chciałem dobrze dla sprawy. Sprowadzić Capadocjankę, aby zbadała zwłoki. Ooo! Nie! Dwa razy nie popełniam tego samego błędu."
- Bardzo dziękuję ci za jakże mądrą uwagę, zapewne następnym razem tak uczynię - wypowiedź Gangrela była pełna nieskrywanego sarkazmu.
"Zaczynam mieć dość tego nadętego bufona, który jedynie spekuluje. Ponoć Tremerzy są inteligentni. Są dwie przyczyny jego zachowania: albo nas zwodzi, albo jest idiotą. Myślę, że ta pierwsza myśl jest właściwa, choć nie do końca jestem pewien. Może jak udowodnię Alexii kłamstwo, wyjdzie też na jaw kto jej pomaga."
Wtedy przypomniał sobie słowa wypowiedziane przez Tremera na spotkaniu u Luciena - "jestem przekonany, że gdyby miała do ukrycia drażniące fakty, to prędzej podzieli się tym ze mną niż z którymkolwiek z obcych" powiedział Mieczysław o Alexi. "Przed chwilą również założył - bez jakichkolwiek dowodów - że Izzat nie żyje i koniecznie chciał wszcząć jego poszukiwania; oczywiście oddalając nas od sedna sprawy. Czyżby był częścią jakiejś zmowy?" - zastanawiał się Roberto

"No i szach mat, choć satysfakcji wielkiej nie mam" pomyślał Mieczysław, jakkolwiek przyznanie się do błędu było już czymś. Mieczysława niepokoił jeden fakt, że w osłaniając niewygodne dla siebie fakty Roberto posuwał się tak daleko, oczywiście sprawa morderstwa Samary była daleka od zakończenia, Tremer miał jeszcze całkiem spory zestaw pytań, jakie zadałby każdej osobie która pierwsza pojawiła się na miejscu zbrodni, Roberto już raz okazał swoją ignorancję lekceważąc trop kielichów i rytuału, kto wie czy i tym razem czegoś nie przeoczył lub zwyczajnie pominął przy nadogólnikowych odpowiedziach.
- Gdybyś nie wiedział to idziemy na spotkanie z dwoma świadkami, obecność Sebiemira będzie tam tak samo przydatna. - rzekł Mieczysław
- Doprawdy? Podczas przesłuchania Valleda zapytajcie jakiej religii jest wyznawcą, to nam może, pomoże ustalić jakiego wyznania fanatykiem, jest zabójca. Sebiemirze zdecyduj, czy ruszysz ze mną do Bizantionu, czy chcesz przesłuchiwać świadka, który pewnie nie wiele nowego wniesie do sprawy. A to przypomina mi o jednej rzeczy. Jakie są wyniki z przesłuchania ludzi z herbaciarni? I proponuję abyśmy nie spotykali się w herbaciarni, a w miejscu podobnym do tego, gdzie można swobodnie rozmawiać. - De Lara słuchał uważnie wszystkiego o czym mówiono, po spotkaniu miał zamiar poczynić szczegółowe notatki.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-04-2010 o 23:49.
Eliasz jest offline  
Stary 04-04-2010, 10:10   #63
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
- Ta... tyle że Samara i Akin niemal na pewno byli różnych wyznań a to czyni twoja teorię bezużyteczną, chyba że specjalnie chcesz abyśmy pytali o nieistotne dla misji sprawy? - zapytał z podejrzliwością, Samara była niemal z pewnością chrześcijanką - praktykującą bizantyjskie obrządki związane z tak zwanym prawosławiem - powszechna na Rusi wiara, Akin najprawdopodobniej wierzył w Allacha, wątek religijny był lepszą ewentualna ściemą niż rytuał który faktycznie łączył już dwie osoby...
Tremer z odpowiedzią na temat przesłuchania nieco poczekał, ale żaden z innych śledczych nie śpieszył się by Gangrelowi powiedzieć cokolwiek " To dobrze..." - pomyślał, lecz nie miał powodu, czy chęci ukrywać zebranych dowodów z przesłuchania oficjalnych świadków.
Kontynuował po chwili:
- Nie widzieli dokładnie zajścia lub nie pamiętają o nim - kontynuował Tremer - tak przynajmniej wynikało z ponownego przesłuchania, dotarliśmy jednak do tego kto najprawdopodobniej zdominował kobietę, z opisu mężczyzny który jako pierwszy pojawił się przy jej przebudzeniu wynika, że był to Lucjan, a przynajmniej opis wyglądu wskazuje na niego. - Tremer chwilę się zastanawiał czy może Gangrelowi podsuwać tak ważne informacje, z drugiej strony, jeśli Lucjan był zamieszany w morderstwo, jakkolwiek, to warto było uprzedzić o tym każdego ze śledczych, nim popełnia błąd naiwności. Oczywiście ze słów Tremera nie wynikało wprost, że Lucjan jest zły, ale osobom które były na pierwszym spotkaniu, powinno dać co nieco do myślenia.
- I zgadzam się, że herbaciarnia to nie miejsce na omawianie śledztwa, w Elizjum może kręcić się za wiele osób zaangażowanych w tę sprawę, pozostaje wybrać inne, spokojne miejsce. I ja uważam, że to nie przypadkowe, że żaden z nas nie ma tu dłuższych powiązań z khainitami, choć w sumie nie znałem wszystkich śledczych aż tak dobrze by o tym wiedzieć. - Dodał analizując raz jeszcze pierwsze słowa Roberto. - Mogło to być celowe w dbałości o bezstronność śledztwa, teoretycznie gdybym tu bowiem żył wystarczająco długo by przedkładać konkretne znajomości nad dobro społeczeństwa khainitów, albo wręcz byłbym powiązany szantażami i układami, każdy mój ruch w śledztwie pewnie zmierzał by do ochrony pewnych osób godząc w dobro śledztwa... - myślę, że to jest powodem dla którego wybrano nas, oczywiście chętnie wysłucham innych spostrzeżeń na ten temat.


- Po pierwsze, od Primogena dowiedziałem się co nieco o tym, czym kierowano się przy wyborze śledczych i powód wydaje się być dość logiczny. Po drugie, Elizjum jest pełne Kainitów, a wiem, że są tacy, dla których podsłuchanie nas z odległości stu kroków nie stanowi problemu. Dlatego w Elizjum nie pisnę ni słowem na temat naszej sprawy i co gatatliwszym radzę postąpić podobnie. - Nastąpiła chwila ciszy, podczas której de Lara przyglądał się każdemu uważnie.

"Wydaje mi się, że to nie Lucius dominował świadków w herbaciarni, tak samo to nie Akin rozpytywał się o Izzata, jak i to, że pokazany nam portret zabójcy, nie jest jego portretem."

-Zanim gdziekolwiek ruszymy, wykorzystajmy okazję że jesteśmy wspólnie i w odosobnionym miejscu, opowiedz nam dokładnie ze szczegółami, raz jeszcze jak zginęła samara, jak dokładnie została zabita ona i jej ghul, jakie ślady znalazłeś w okolicy i jakimi mocami czy umiejętnościami badałeś miejsce zbrodni? - Mieczysław miał nadzieję, że już po ujawnieniu niedbałości Roberta, ten nie będzie miał już więcej powodów aby kluczyć w zeznaniach. Był w tej chwili świadkiem, może i nawet głównym podejrzanym - bo jako pierwszy i ostatni można by powiedzieć widział Samarę. Był z pewnością ostania osobą przy jej zwłokach.

- Wybacz ale nie mam w zwyczaju powtarzać tego samego trzykrotnie. Jeśli do tej pory jeszcze nie zrozumiałeś, trzeci raz opowiadać tego samego nie ma sensu. -
mruknął do niego de Lara.

- Trzykrotnie? Jeszcze ani razu nie powiedziałeś jakimi metodami i mocami posłużyłeś się przy badaniu miejsca zbrodni. - zauważył Mieczysław

- Jestem od ponad stu lat śledczym, a jako zawodowiec swoje metody utrzymuję w tajemnicy. Nie sądzisz, że będę zdradzał ci moje metody jak i moce, którymi władam. Ale jak byś choć przez chwilę się zastanowił to samodzielnie uzyskałbyś na te pytania odpowiedzi. Są one logiczne. - odpowiedział de Lara.

"Sto lat śledczy !?! Jak na takie doświadczenie, to pozostawienie ciała nie było błędem w sztuce...nie mogło być, ktoś z takim doświadczeniem nie pozostawia ciała na pastwę losu... chyba że chce aby zaginęło lub zwyczajnie kłamie... Oj Roberto, może i jesteś śledczym, ale teraz jesteś też jedynym świadkiem zabójstwa Samary, a to stawia Cię w podległej nam sytuacji, bowiem każdy, każdy został zobligowany do udzielania nam pomocy... także i Ty..."- Mieczysław czekał na reakcję pozostałych, zastanawiał się co oni mają w tej sprawie do powiedzenia, gdyż szybkie tempo rozmowy i przerzucanie się zarzutami tymi bardziej lub mniej widocznymi, na jakiś czas zdominowały rozmowę. Zamierzał powtórzyć swoje pytania, gdyż tak robi się choćby po to by sprawdzić czy świadek nie kłamie lub nie zataja czegoś, była to standardowa procedura a unikanie jej świadczyło o tym , że Roberto nie zamierzał oczyszczać się z podejrzeń... wyglądało na to, że wolał je wokół siebie skupić. "Hmmm brak odpowiedzi, jakimi posłużył się mocami, jest już ewidentnym brakiem współpracy...a pytałem się dwukrotnie" - zauważył nie bez cienia satysfakcji, które jednak nie przebiło rozdrażnienia zachowaniem Gangrela, nie zamierzał jednak sam wszczynać tej wojny, nie była mu ona do niczego potrzebna, mogła tylko jeszcze bardziej utrudnić poszukiwanie śladów... choć z drugiej strony Roberto przestał być wiarygodnym i niezależnym śledczym - nie po tym co zrobił ze zwłokami innego śledczego i nie po tym jak ukrywał i dawkował informacje związane ze śmiercią Samary. Jedyne pytanie jakie Tremer miał to czemu tak robił. Zabójstwo Samary przez Roberta raczej wykluczał - choć nie całkowicie, w końcu nie zostało nic co mogłoby potwierdzić lub zaprzeczyć jego słowom..., ale już ukrywanie niewygodnych dla siebie czy klanu faktów było oczywiste - przynajmniej dla Tremera, nie wiedział jeszcze tylko jakie fakty skrywał przed nimi Gangrel.

Shareef od chwili, gdy tylko pojawili się na terytorium Gangrela, nie ufał mu. Nie miał ku temu żadnego powodu, by było inaczej. Wiadomość o kolejnej śmierci zaskoczyła go, choć tylko trochę. Przesunął odruchowo dłonią po bliźnie na szyi. Zabójca stawał się coraz bardziej śmiały i bezczelny. Przysłuchiwał się rozmowie swoich towarzyszy, chcąc wyłowić ze strzępków informacji w miarę jasną całość. Spojrzał powoli na okolice,, mierząc wzrokiem każdy podejrzany element.
- 100 lat doświadczenia jako śledczy. Pogratulować - odezwał się w końcu po raz pierwszy od początku swoim chrapliwym głosem - Dość szczegółowo opisałeś zadane rany, rodzaj narzędzia. Nawet ewentualne zdolności zabójcy. Ale skoro jesteś taki dobry, czemu nie ściągnąłeś pomocy i nie ruszyłeś jego śladem. Przecież powinny być jakieś, nawet najmniejsze, dające możliwość podążania za nim. Znajdując jedno powinieneś znaleźć i drugie. Chyba że nie jesteś aż tak dobry za jakiego się uważasz... - dodał na koniec ze złośliwością w głosie.


- Nigdy się nie przechwalałem. Podałem fakt, że odnajdywanie śladów jest moim zawodem od ponad stu lat. Jednak istnieje inna możliwość niż ta, którą sugerujesz Shareefie, zabójca jest o kilka set lat jak nie tysięcy, lepszym ode mnie. Rany, narzędzie i potencjalne zdolności każdy dobry łowca byłby w stanie opisać dość dokładnie. Tak jak przeciętny złodziejaszek nie ma problemu z rzezaniem mieszków. Ja wyszukiwałem śladów, dzięki którym mógłbym oszacować choćby wzrost i ciężar zabójcy, a tego nie wielu potrafi dokonać. Ważna jest również technika władania orężem i kamuflażu jaką stosuje zabójca. Tych jednak nie jestem pewien, więc zachowam te informacje dla siebie, aby nie zakłócać waszego obiektywnego osądu. - odparł de Lara Shareefowi

- Nasz jakikolwiek osąd zakłócany jest jak już to przez brak informacji. Chcielibyśmy poznać Twoje spostrzeżenia, jakiekolwiek by one nie były, przebierając w tym co wiesz na temat morderstwa sprawiasz, że nie mamy jak widać jakiegokolwiek osądu, nie mamy śladów które być może nam powiedziałyby coś innego, oceniając co jest dla nas mącące a co nie sam ograniczasz nasze pole widzenia... Jako śledczy mamy prawo poznać każdy szczegół jaki ustaliłeś w związku ze śmiercią Samary, tym bardziej że na skutek nie zabezpieczenia terenu nie mamy innej możliwości dowiedzieć się czegokolwiek. Chętnie byśmy sami zbadali zwłoki, upewniając się, że żadna z twoich mocy nie zostanie odkryta, ale chyba ktoś nam to uniemożliwił, czy tez aby nie obrażać nikogo, nie poczynił dość starań aby takie badanie było dla nas możliwie. - Tremer spokojnie mścił się za wszystkie wysłowione i niewysłowione zniewagi jakich doznawał od początku spotkania od Gangrela, oczywiście w swoim własnym osądzie całkowicie niesłusznie. Nie żywił jednak urazy, ta nie była mu potrzebna, żywił za to coraz większą podejrzliwość, gdyż teraz Roberto już otwarcie przyznał się, że zachowuje dla siebie informacje związane ze sposobem zabicia ofiary, Tremer nie bez powodu mówił nawet o takiej bzdurce jaką było to kto zdominował ludzkiego, nieistotnego świadka, w sumie głównie po to by nie być posądzany o ukrywanie wiedzy, czy osłanianie kogoś. Uważnie przyglądał się Robero zastanawiając się czy będzie pogrążał się jeszcze bardziej...

- Zakładam, że mówisz w swoim imieniu, Mieczysławie Czarny. Więc i ja ci odpowiem, prywatnemu, nie śledczemu. Twój osąd i brak informacji wynika z opieszałości, nie mam najmniejszej ochoty mówić o moich domysłach, bo są to jedynie domysły. Moim zadaniem, które powieżył mi sam Książę, jest odnalezienie zabójcy, a nie spekulować kim on jest. Z każdym kto będzie miał konkretne dowody lub podejrzenia, wtedy i tylko wtedy będę mógł porozmawiać o moich podejrzeniach, nie wcześniej. Oczywiście nie interesują mnie spekulacje i przeczucia jakie do tej pory snujesz, Mieczysławie. Interesują mnie jedynie fakty poparte dowodami. - Każdy kto był biegły w odczytywaniu zachowań, mowy ciała mógł dostrzec, że Gangrel stara się być spokojny, jednak powoli zaczynał się irytować.
- Powtórzę po raz ostatni o zabójstwie: - nabrał pełne płuca powietrza i jednym zdaniem, dość szybko powiedział.
- Samara zginęła, a po chwili jej ghul. Pierwsze cięcie zabiło Samarę. Wykonano trzy połączone cięcia. Trzykrotnie przecięły kręgosłup. Tak u Samary jak i u ghula. Ostrze użyte do zabójstwa było długości około łokcia i obosieczne. Możliwe, że lekko zakrzywione. Zabójca musi być bardzo szybki i silny, niekoniecznie musi być Spokrewnionym. - Po chwili normalnym tempem dodał - potem jak już wiecie, ciało zniknęło i wielce nad tym ubolewam, jednak stało się. Posłaniec albo dotarł za późno, albo nie dotarł, albo pomylił loże, albo, albo.

Byliście u Alexii, czy podzieliła się z wami swymi domysłami? Wątpię. Nie ma takiego obowiązku, ma natomiast obowiązek dzielić się faktami, co ja także czynię. Czego od niej się dowiedzieliście? Jakie wyciągnęliście wnioski? To jest najwyraźniej wasza sprawa. Ja z nią rozmawiałem i z tej rozmowy wyciągnąłem pewne wnioski, które chcę potwierdzić. I nie mam zamiaru dzielić się nimi, skoro wy nie macie ochoty dzielić się swoimi. Książe oczekuje ode mnie, że rozwiążę sprawę. Nie mam narzuconego stylu pracy. W innym wypadku działałbym samodzielnie, jednak w tym szczególnym przypadku potrzebuję świadków moich przesłuchań. Dlatego, już po raz kolejny proponuję podobierać się w pary. Powiedziałem co miałem powiedzieć, teraz potrzebuję osoby towarzyszącej, która raczyłaby się udać wraz ze mną do Bizantionu. Mam jeszcze co najmniej dwa spotkania do odbycia, a to już niemal koniec nocy. Nie mam zamiaru marnować czasu na czcze pogaduszki. Rad bym był gdybyś to Ty, Sebiemirze mi towarzyszył, to jest teren Twojego Klanu.

- To będzie dla mnie zaszczyt. Postaram się pomóc ci jak tylko to możliwe - odparł ochoczo Sebiemir w kierunku Roberto, po czym skierował swe słowa w stronę Mieczysława. - Drogi rodaku, byłbyś tak dobry i zarezerwował sobie jutro z początku wieczora czas? Mam pewną sprawę, poniekąd osobistą i rad bym był żebyś wpadł do mnie i porozmawiał przez chwilę.

- W takim razie rozmowa ze świadkami traci na sensie jeżeli zabraknie ciebie przy przesłuchaniu. - Tremer zwrócił się do Sebimira. - W takim razie i my - spojrzał na Shareffa i Alexa - będziemy musieli zmienić plany. Pojawię się u ciebie wieczorem Sebiemirze, a na północ proponuje ponowne spotkanie, może być w tym miejscu, abyśmy nie musieli się szukać, być może uda nam się do północy przesłuchać jednego świadka - jeśli tak, to wspólnie ruszymy do kolejnego z tego miejsca - choć oczywiście to propozycja, nie zamierzam ingerować w sposoby prowadzenia śledztwa przez innych a jeśli będą bardziej szkodzić niż pomagać sprawie to po prostu poruszę to oficjalnie. - ostatnie słowa praktycznie całe zarezerwowane były dla Roberto, nie chodziło bowiem o to co robi ani jak robi, ale o konsekwencje jego czynów. Dopóki przynosiły korzyść dla śledztwa - choćby w postaci zebranych informacji, nie mówiąc już o DOWODACH, to należało je akceptować, ale gdy szkodziły śledztwu - w różnoraki sposób od rozpowiadania o wynikach osobom niepowołanym, do niszczenia dowodów włącznie, wówczas Tremer nie zamierzał stać z założonymi rękami. Roberto mógł się uchylać od swoich obowiązków, mógł próbować rozwiązać tę sprawę sam, dobierając sobie do różnych celów różnych kompanów, jednak czas nie działał na korzyść śledczych a spowalnianie działań grupy, nie leżało w interesie śledztwa. Bez Sebiemira rozmowa ze świadkami była bezsesnowna, Tremer czuł, że mogą coś ukrywać, ale nie był aż tak dobrym śledczym aby wychwytywać niuanse kłamstwa, ani tym bardziej nie posiadał mocy do tego. Pozostawało mu zabezpieczenie przez resztę nocy rytuału i kielichów.
"Być może zdążyłbym nawet sporządzić kopię książki...".Przedmioty należało tak czy inaczej zabezpieczyć wraz z Shareffem mógłby się tym zająć, tym bardziej że im mniej osób wiedziało gdzie są tym lepiej... Zamierzał tez odwiedzić Alexię , skoro Roberto nie zamierzał spowiadać się im z tego co robi, Tremer też nie zamierzał, a Alexia mogła być dobrym źródłem informacji, zgodnie z zasadą swobodnego prowadzenia śledztwa która tak propagował Roberto... Przyjmując do zabezpieczenia kielich, mogła też wykazać się lojalnościa bądź jej brakiem, pretekst do spotkania w każdym razie był...


"Nie rozumiem Mieczysławie, do czego tak bardzo potrzebujesz Torreadora na terenie Gangrel. Do tego tak łatwo się poddajesz, usprawiedliwiając się brakiem jego obecności, hahaha. Ot tak, nie ma jednego z was więc ty nadąsasz się jak panienka i pobiegniesz z płaczem do swej kryjówki. Oj nie licz na drapane, teraz na pewno nie powiem ci nic na temat sprawy. Czwarty Tremer pasożyt, a przynajmniej jest pretendentem do tego tytułu. Wszyscy trzej Tremerzy jakich spotkałem do tej pory to śmierdzące lenie, żerujące na pracy innych. Choć tamci akurat dobrze płacili."
- Ruszajmy więc, dość czasu tu zmarnowaliśmy, jak to mówią w Rzymie: 'zegar tyka, a czas umyka.'
- Na twoim miejscu zabrałbym ze sobą kogoś jeszcze Sebiemirze. Tak na wszelki wypadek jakby się pojawił znów zabójca. - odezwał się Shareef do Sebiemira. - Nie chcemy przecież abyś stał się kolejną ofiarą, gdy nasz doświadczony śledczy będzie patrzył w druga stronę. - tutaj spojrzał na Roberto lecz nic nie rzekł do niego. Zamiast tego zwrócił się słowami do Mieczysława, przesuwając dłoń po rękojeści swojej broni.
- Czas i miejsce spotkania może ustalimy po opuszczeniu tego rejonu. Dla większego bezpieczeństwa. Poza tym nie sądzę, aby zabójca był na tyle głupi aby nas zaatakować, ale jeśli będzie inaczej... mam nadzieję sprawić mu miłą niespodziankę. - Skrzyżował ręce na piersi. Roberto może i powiedział co udało mu się odkryć, ale było w tym parę luk. Zachowywanie dla siebie informacji było takie typowe. Byleby to sobie przypisać całą chwałę i zasługi z odkrycia sprawcy lub sprawców.


- Dobrze by było gdybyśmy już teraz ustalili czas i miejsce spotkania, może to być to miejsce, w którym obecnie się znajdujemy lub jemu podobne. Jeśli jednak obawiacie się o swoje żywoty, możemy spotkać się w publicznym miejscu, choćby w Elizjum. Tylko nie liczcie, że powiem cokolwiek w takim miejscu.

Słysząc wypowiedź Shareef'a Roberto niemal się w głos roześmiał, lecz pozwolił sobie tylko na uśmiech. "Doprawdy zabawne, na terenie mojego Klanu stara się mi grozić, hahaha. Z taką etyką to z pewnością nie pożyje zbyt długo."
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 06-04-2010, 09:38   #64
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
-Chciałem poznać twoje spostrzeżenia, a nie podejrzenia czy domysły Roberto - to chyba różnica nie sądzisz? A skoro już mówimy prywatnie to, jaką opieszałość masz na myśli? Sprawdzenie świadków i domu Akina, rozmowę z Alexią czy może opieszałość w poinformowaniu nas o śmierci Samary? Mówisz, że do tej pory nie wiesz, co stało się z posłańcem? Hmmm... Opieszale wygląda nie sprawdzenie tego do tej pory... - Tremer był nieco ironiczny, ale wstęp nie był bez przyczyny, Roberto bronił się brakiem podejrzeń ze strony śledczych a Tremer zrozumiał, że jako jeden ze śledczych ma prawo wiedzieć... Choć była pewna różnica. Roberto nie pytał się o rzeczy, które wiedział, Tremer, zaś Tremer na pytania słyszał tylko pokrętne wymówki. Gangral jednak bawił się w swoją własną gierkę, a Tremer nie zamierzał paść jej ofiarą.

- Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami, jednak wnioski zachowam dla siebie. Byliście w domu Akina - w głosie Roberto dało się wyczuć rozczarowanie – Mam nadzieję, że nie zatarliście wszystkich śladów. Widzę, że są jednak jakieś postępy, brawo. Gdy rzucę okiem na domostwo Akina zapewne będę miał do was kilka pytań. Więc istnieje jakaś szansa, że po dzisiejszej pracy będziecie mieli jakieś tropy, które doprowadzą was do czegoś.

- Ale jeśli chcesz poznać moje podejrzenia i jeśli tylko to wstrzymuje Cię przed podzieleniem się z nami swoimi spostrzeżeniami to pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu ignorancji, licząc, że i ty otworzysz się bardziej i odpowiesz na zadane pytania, które przemilczałeś - nie musiał nawet oczekiwać potwierdzenia, Gangrel sam to wyraził wcześniej – Kielichy, które zignorowałeś, są elementem rytuału, sam rytuał zaś znajdował się w mieszkaniu Akina. Trochę zbyt wiele jak na zwykły zbieg okoliczności, wystarczająco dużo na potwierdzenie przeczucia, jakie miałem w Herbaciarni - zresztą nie tylko mojego, to w końcu Alex zabrał je z domu Izaata. Rytuał jest skomplikowany, nie, to złe słowo, jest po prostu zaszyfrowany i nie wiem jeszcze, do czego służy, mógł być jednak jednym z powodów dla którego giną khainici - ci khainici, giną czy znikają jeśli wolisz - podkreślił Gangrelowi – Choć potencjalna możliwość że Izaat drugi dzień ukrywa się przed obowiązkami jakie nałożyła starszyzna jest chyba raczej nikła. Stąd chciałbym, aby Sebiemir był przy obu świadkach, uczestnikach spotkania, aby mógł ocenić reakcję na wspomnienie rytuału. Oczywiście to nie dowód w żadnym sensie - a przynajmniej jeszcze nie, z pewnością jednak ważna poszlaka, jeśli już chcesz przyśpieszyć działania to zwróć uwagę na ten aspekt sprawy. Uprzedzając ewentualne inne pytania o domysły to większość z nich poznałeś u Lucjana, natomiast były to luźne spostrzeżenia, bez kontaktu z dowodami. Ty miałeś bezpośredni dostęp do zwłok, my zaś jedynie odtwarzamy strzępy informacji. Powinieneś rozumieć różnicę, że twoje spostrzeżenia traktowane są jak materiał dowodowy, tak jak spostrzeżenia świadków, ty zaś pytasz nas o jakieś domysły... Na podstawie praktycznie tego samego, czym sam dysponujesz. Czy jest jeszcze jakaś przeszkoda w powierzeniu nam swoich spostrzeżeń, opartych na wieloletnim doświadczeniu śledczego i mocach, jakie były użyte w śledztwie? Obchodzi mnie tylko to, czego nam jeszcze nie powiedziałeś, nie musisz całości powtarzać od nowa, o ile oczywiście zamierzasz coś powiedzieć... A domysły czy podejrzenia byłyby mi równie ciekawe, gdyby oparte były na spostrzeżeniach, ja jeszcze nie kieruje domysłów na mordercę gdyż nikt ze znanych mi osób nie wygląda mi na takowego... Za mało danych, no, ale te właśnie zbieramy. - Tremer był spokojny, z jednej strony ujawniał tajemnicę kielichów i rytuału, z drugiej... Czemu nie? Jeśli miał dać tym przykład zatroskaniu o śledztwo to była to dobra okazja w końcu odkrył trop, o którym Gangrel nie miał pojęcia, lub nie chciał go mieć, i podzielił się nim. Co by nie było mógł obecnie jedynie skorzystać, dowiedzieć się więcej, być może czegoś istotnego o ile Gangrel odpowie, a nie tylko przemówi, lub przekonać się o prawdziwej naturze Roberto.

- Posłuchaj mnie uważnie, przedstawiłem wszystkie fakty związane ze śmiercią Samary i jej ghula, i na obecną chwilę nie mam nic do dodania. Dlaczego znów zakładasz, że coś zignorowałem? Rytuał owszem może być powiązany z zabójstwem Akina, ale nie musi. Choć na pewno ten trop gdzieś może doprowadzić. Wiele rzeczy dzieje się tu, w Konstantynopolu, równolegle z naszym śledztwem. Poza tym, jeśli kielichy były by ważne dla Izzata, zabrałby je, a nie większość z nich zniszczył zostawiając jedynie trzy, oczywiście, jeśli Izzat ma jakiekolwiek pojęcie o tych kielichach. Do jego domu się włamano, choć umiejętnie, więc równie dobrze ktoś mógł je zostawić tam celowo. Próbki, które pobrałem z domu, Izzata jak i te z miejsca zgonu Samary mam zamiar zbadać. Dopiero, gdy będę miał wyniki, podzielę się z wami, oczywiście wtedy i tylko wtedy, gdy wy będziecie mieć jakieś warte uwagi informacje, które i tak zbadam osobiście, aby je potwierdzić. Zabójca z ogromną pieczołowitością zaciera po sobie ślady, możliwe, że ma wielowiekowe doświadczenie w swej profesji. Jeśli chcesz współpracować ze mną to współpracuj, jestem temu rad, mimo że nawykłem pracować w pojedynkę. – odparł Gangrel.

- Gdzie jest teraz twój posłaniec, lub gdzie może być, zakładam że wysłałeś do nas swojego ghula, co też jeszcze nie zostało w sumie dokładnie powiedziane. Jak nazywa się ten ghul i gdzie go można znaleźć? Poza tym skąd wiesz, że Izaat zniszczył pozostałe kielichy i skąd wiadomo, że były jeszcze jakieś inne? - Tremer nie zamierzał przetrzymywać, Gangrela, ale były jeszcze podstawowe sprawy do omówienia, zanim Roberto ucieknie udając, że takie czy inne pytanie nie padło... Tremer zdawał się być po raz kolejny zaskoczony tej rozmowy... Nie wiedział, że kielichów jest lub było więcej, oczywiście Roberto przeczył znów sam sobie, ale by być tego pewnym Tremer musiał poznać szczegóły. Na które niecierpliwie czekał zerkając to na Roberto to na Alexa, który nie wspominał o pozostałych kielichach, mimo, że do tej pory powinien już wiedzieć, że to ważny trop. Choć tak jak mówił Roberto, być może trop prowadzący gdzieś indziej, ale jak na zbieg okoliczności, w którym dwóch kainitów zginęło lub zaginęło i obaj mieli ze sobą tylko to jedno wspólne, to już było za dużo. To nie mógł być zbieg okoliczności...
- Hahahaha! A to mnie rozbawiłeś Mieczysławie. Do tej pory sądziłem, że magicy to istoty myślące logicznie, Ty natomiast, co chwila wymyślasz jakieś brednie, że aż ciężko mi uwierzyć w to, co słyszę. Dlaczego zakładasz, że to był ghul? Zbyt sobie cenię ludzkie życie, aby ich zniewalać swoją krwią. Był to dzieciak, pierwszy lepszy, którego posłałem, aby sprowadził w miejsce, nieopodal leżących zwłok, opisanych przeze mnie ludzi. Co do kielichów, dziwie się, że Alex nie przekazał ci tego, jak również dziwię się, że nie poszedłeś tego sprawdzić. I znów sobie wymyślasz nie potrafiąc odróżnić faktów od gdybania. Ale to jest ponad moje siły, więc się nie będę powtarzał. – odrzekł Roberto.

"Więc dlaczego tak późno go do nas posłałeś??... Pierwszego lepszego dzieciaka z ulicy..." Tremer wiedział, że znów by się powtórzył, jednak wcześniej Roberto mówił, że szukał posłańca co trochę mu zajęło... "Pierwszy lepszy posłaniec musiał być w zasięgu ręki od razu..."
- Nie przekazał mi czego? - Tremer spoglądał na obu śledczych, - Skąd wniosek, że były jeszcze inne kielichy i to zniszczone? - zapytał a nie pytał o nic co Roberto lub Alex już by powiedzieli.

- Hahaha. Najwidoczniej nie pamiętasz już, gdy mówiłem w herbaciarni, że było kielichów więcej. Sądziłem, że Alex opowie o wszystkim, co tam zobaczył, dlaczego więc nie przepytasz go tak szczegółowo i nieumiejętnie jak mnie dotychczas? Czyżbyś wiedział, że i tak wszystko zapomnisz. Hahahha. Kielichy były zniszczone, to jest fakt panie śledczy, a nie wniosek. Wnioskiem może być to, że ktoś, kto opuszcza swoje domostwo w pośpiechu zabiera najbardziej potrzebne rzeczy i najbardziej dlań cenne. Kielichy zostały. I uwierz mi, ja niczego nie ignoruję. - wzrok de Lary przewiercał Tremera, jeśli ktoś widział kiedyś rozwścieczonego wilka miałby dobre porównanie do tego spojrzenia.

- Jesteś ignorantem, jeśli myślisz, że ktoś zatrzymuje zniszczoną przez siebie, niepotrzebną mu rzecz... - słowa zawisły na moment – Czy zniszczone kielichy pozostały w domu czy ktoś z was je zabrał? - pytanie ewidentnie skierowane było do Alexa. "Skoro zabrał kielichy, może i zatroszczył się o szczątki?" - zastanawiał się Tremer "A to że ich nie zabrał...? No cóż, ja także nie podróżuje z najcenniejszymi rzeczami przy sobie, to zbyt niebezpieczne..."- Mieczysław nie chciał jednak mówić o oczywistościach, szkoda mu było na nie czasu.

- Skoro uważasz Mieczysławie, że rzecz ta jest niepotrzebna... Nie rozumiem twojego zatroskania o to czy ktoś kawałki te zabrał czy pozostały w domu Izzata - odparł Alexander wyraźnie znudzony przepychankami słownymi, jakie toczyli, Roberto i Mieczysław.

- Kto powiedział, że niepotrzebna? Nie słuchałeś mnie chyba uważnie. - odrzekł Mieczysław nieco zniecierpliwiony przekręcaniem jego słów. – Nie uważam, że ktokolwiek zatrzymywałby zniszczoną przez siebie rzecz gdyby uważał ją za nie potrzebną. Innymi słowy, skoro skorupy znajdowały się u Izaata to nie bez powodu, podobnie jak pozostałe kielichy i podobnie jak rytuał u Akina. A przynajmniej jest to jakiś ślad, który łączy obu Khainitów i warto go sprawdzić choćby z braku innych. Zniszczone kielichy być może służą w jakiś sposób do rytuału, być może służą do odczytywania go, nie wiem dopóki solidnie ich nie przebadam - przede wszystkim śladu magii.

- Sam to przed chwilą powiedziałeś... A dokładniej założyłeś, że skorupy są potrzebne. Nie pomyślałeś o tym, że być może Izzat nie zdążył ich wyrzucić? Albo nie chciało mu się tego zrobić? Nie byłeś w jego schronieniu i nie widziałeś tego bałaganu... Cóż, nieistotne. Bardziej interesuje mnie twoja przemożna chęć zgromadzenia wszystkich dowodów w swoich rękach. Jaki masz w tym cel? Cały czas twierdzisz, że będziesz coś solidnie badał? Kiedy? Jutrzejszej nocy podczas przesłuchania świadków? Nie sądzę. Więc póki, co gromadzisz tylko dowody w swoich rękach, co jak się dziś przekonaliśmy na przykładzie szacownej Samary jest... Może być... Zgubne. Nie przedstawiłeś też żadnych dowodów na potwierdzenie swoich umiejętności, tylko słowa, dużo słów... "Może służą", "zapewne", "chyba", "wydaje mi się" - nie masz bladego pojęcia, o czym mówisz, przed chwilą nawet przyznałeś, że nie potrafisz odczytać rytuału zawartego w księdze z wierszami! - Alexander przerwał na chwilę, jak gdyby dla zaczerpnięcia powietrza i zakończył – Uważam, że kielichy powinny zostać rozdzielone i nie przechowywane razem, a już na pewno nie przenoszone przez śledczych.

- Cieszę się więc, że chociaż jedna osoba słusznie uznała, iż mogą być ważne a nawet mogą stanowić wartość dowodową, moim celem nie jest zgromadzenie dowodów lecz zabezpieczenie ich a nie ma nic gorszego w tym niż ignorancja, niż nie zdawanie sobie sprawy z wartości zebranych przedmiotów. Dziś jeszcze zostanie trochę czasu na przebadanie rytuału, nie byłoby z nim problemu gdyby nie fakt, że jest zaszyfrowany a chyba nie oczekujesz, że przełamię szyfr za pierwszym czytaniem? - "Bałagan... Opieszałość, być może, ale nadal są to fragmenty kielichów, istnieją pewnie moce zdolne przywrócić ich dawny wygląd, skorupy raczej nie były śmieciem... a już na pewno dla mnie by nimi nie były..." Tremer powiedział nieco więcej niż chciał, ale wolał być dobrze zrozumiany niż oskarżany. – Nie mam nic przeciwko temu abyś zabezpieczył skorupy. - dodał na koniec upewniając się niejako, że zostanie to zrobione, do czasu nieprzewidzianej wręcz reakcji Alexandra Tremer był przekonany, że jest jedynym widzącym w kielichach coś więcej niż tylko użyteczny i ładny rytualny przedmiot.
- A co do dowodów na moje umiejętności to poczyniłem więcej niż szacowny Roberto, który nawet nie wyjawił jakimi umiejętnościami się posłużył. Zamierzam sprawdzić, czy te przedmioty są magiczne a być może uda się wykazać czy ich magia jest spójna, może nawet udałoby się określić czy jest spójna z resztkami magii, jakie pozostały w prochach, Akina, ale nie jest to rzecz, która mogę sprawdzić czy wykonać po drodze - dodał niejako kończąc temat. Nie zamierzał zdradzać, że do końca nocy zagospodaruje jeszcze dwoma kielichami, wolał, aby jak najmniej osób wiedziało, który gdzie został ukryty. Dawało to szansę, że jeden złapany śledczy nie zdradzi gdzie są pozostałe. Tremer z wszystkich otaczających go osób tak naprawdę mógł być pewny tylko siebie.

- Poczyniłeś więcej?! - prawie wybuchnął Alexander – cóż tak naprawdę uczyniłeś? Co chwila zmieniasz zdanie. Co chwila czymś się tłumaczysz. Starasz się ograniczyć wpływ innych śledczych na rozmowę ze świadkami, na badanie dowodów! Wprowadzasz chaos w naszą pracę! Powiedziałbym, że robisz wszystko, aby opóźnić czy nawet uniemożliwić nasze działania. Nie będę tego tolerował i oficjalnie zażądam usunięcia ciebie - Mieczysławie Czarny z tego zespołu.

Wybuch Alexandra wzbudził podejrzliwość w Tremerze a szczególnie ostatni wniosek.
- Może konkrety Alexandrze? W jaki niby sposób ograniczam wpływ śledczych na rozmowę ze świadkami? I jaki chaos? Idziemy, przecież na rozmowę z jednym ze świadków.
"Chyba, że tobie chodzi o chaos, rozbicie śledczych i pozbawienie ich wpływu na zbadanie dowodów... To robi się prawie oczywiste obecnie..." Tremer pohamował swój gniew, chyba tylko dzięki wielkiej podejrzliwości jakiej nabrał w stosunku do Alexa, "Czyżbyś miał jakiś konkretny powód aby mnie usunąć, obawiasz się co znajdę w kielichach i rytuale... Dlatego bronisz" niepotrzebnych skrup?
" Mieczysław wyraźnie zastanawiał się nad słowami Alexa

- Udajemy się?!? Doprawdy? Przed chwilą sam powiedziałeś, że skoro Sebiemira nie będzie z nami przesłuchanie świadka Valleda, na które tutaj przyszliśmy nie ma sensu. Straciliśmy, więc cenny czas na spacer po mieście. Wcześniej powołując się na znajomość z Alexią zasugerowałeś, że będziesz w stanie dowiedzieć się więcej niż pozostali i wyraźnie chciałeś, aby nikt w tej rozmowie ci nie przeszkadzał. Tymczasem twoje pytania były nieprecyzyjne i niekompletne... Więc może w konkretach powiesz, co wniosłeś do śledztwa poza gdybaniem i teoretyzowaniem? - zapytał Alexander patrząc w oczy Tremera – Nawet na moje zarzuty odpowiedziałeś wybiórczo. Cały czas ślizgasz się po tej sprawie...

-Tak... Mieliśmy iść dopóki Sebiemir nie zdecydował inaczej, najwyraźniej podświadomie liczę, że zmieni jeszcze zdanie. Uważam, że jego umiejętność wykrycia kłamstwa pomoże nam w ocenie zeznań świadka, jeżeli jednak z nami nie pójdzie to raczej nie jest to moja wina prawda? Jeżeli nie pójdzie, to jego nieobecność właśnie, utrudni wszechstronną ocenę dowodu, jakim będzie zeznanie Valleda. Będzie to ograniczenie wpływu śledczych, o którym wspomniałeś, nikomu przecież nie zabraniam przesłuchania Valleda, uważam jednak, że do rzeczowej oceny jego zeznać potrzebna będzie obecność Sebimira. Nic też nie stoi na przeszkodzie byś przesłuchał Valleda korzystając z bliskości miejsca ja dla własnej oceny chciałbym by przy rozmowie był obecny Sebiemir, najwyżej świadek zostanie przesłuchany ponownie, jeśli będzie ku temu potrzeba i czas. Co zaś tyczy się pytań to szkoda, że nie zadałeś tych tobie brakujących, gdy zakończyłem rozmowę z Alexią, zawsze jeszcze możesz to zrobić, ja sam zaś nie natrafiłem z jej strony na cokolwiek co miała by ukrywać przed nami jako śledczymi.
"Zresztą inni nie hamowali się w swoich pytaniach..." - przemknęło mu w myślach. – Swoją znajomością z nią chciałem jedynie zasugerować, że być może zdołam dowiedzieć się coś więcej przy spokojniej rozmowie a nie takiej jak to miało miejsce u Lucjana, gdy na paluszkach wyliczano zarzuty gospodarzowi. - Tremer odpowiedział spokojnie, prawdą było, że chciał nie dopuścić do obrażania jego przyjaciółki, z drugiej strony chciał po prostu szybko zdetonować bombę, jaką mogłoby być późniejsze posądzanie Mieczysława o zatajanie tego typu informacji. Z nikim więcej nie łączyły go takie kontakty a zatajenie tej wiadomości mogłoby być później, co najmniej niezręczne. Teraz widział, że niezręczności i tak nie dało się ominąć.

- Słowa, słowa, słowa... Słowa, które niczego nie zmieniają i niczego nie tłumaczą. Tylko słowa. Żadnych argumentów, żadnych dowodów. Słowa, które w niczym nie zmieniają mojej oceny twojej obecności w tym zespole. Obecności, o której uważam, że jest zbędna, a wręcz szkodliwa. Koniec tematu. Przez te, tremerskie słowa i bezsensowne wywody świt nas tutaj zastanie... - zakończył już wyraźnie zirytowany Alexander.

"Tak... To samo można powiedzieć o tobie, dużo słów, dużo zarzutów i niemal żadnego konstruktywnego działania, można nie zgadzać się z czyimiś argumentami czy motywami działań, ale w jednym masz rację, pogląd zdajesz się mieć wyrobiony i już żadne słowa tego nie zmienią, co najwyżej może go zmienić działanie." - pomyślał Tremer przytakując jedynie Nosferatu, nie był zirytowany, właściwie to był wdzięczny za sposobność do wytłumaczenia się z zarzutów, za sposobność do ich usłyszenia.

"Więc przemówiłeś Alexie, brawo." - pomyślał Roberto przysłuchując się wymianie zdań - "Chętnie bym cię poparł, jednak już dużo powiedziałem, za dużo, a na dodatek Torreador mógłby wychwycić złość w moim głosie."
Nazwanie de Lary ignorantem po raz kolejny było dlań niemal jak wymierzony policzek, godzący w jego reputację 'Czarnego Wilka Samotnika'. Każdy Rzymski złodziej i zabójca, każdy przestępca z Andaluzji musiał brać pod uwagę, że jeśli to właśnie Czarny Wilk będzie za nim podążał, to będzie to robił, aż w końcu go dopadnie. Zawsze dopadał. Wilk był jego wzorem łowczego, wilk, który potrafił cierpliwie, przez wiele dni, tropić swe ofiary, by w końcu je dopaść. Nawet w książce, w której opisał podstawowe działania śledczego, kierował się swoimi obserwacjami wilków.
De Lara jedynie zacisnął zęby, był dumny ze swojego statusu pośród Gangreli, był dumny ze swoich sukcesów w zawodzie, któremu oddawał się całym sercem.
"Widzę, że Nosferatu także poczuł się urażony kpinami Tremera ze zdrowego rozsądku. To i pewnie niebawem Tremer będzie miał okazję doświadczyć na własnej skórze gniewu Starszyzny, o którym tak namiętnie prawi. Choć wolałbym sam go załatwić, jednak, jeśli zrobi to ktoś inny ja jedynie 'kopnę leżącego, aby dobić."

- Ofiary i zaginionych powinno coś łączyć, coś, co sprawia, że to oni są ofiarami a nie nikt inny, motyw zemsty - wyrażony w ostatnich słowach, jakie usłyszał, Akin to na pewno silny powód, ale zemsty, za co? Tu należy się zastanowić, bo jak dowiemy się, za co mści się zabójca, za co odpłaca każdemu wedle jego czynów, dowiemy się, kto miał motyw go tu przysłać i kto jeszcze może być ofiarą. Dlatego też uważam, że rytuał może być istotnym elementem całej sprawy i świadków należy przepytać pod kątem tego czy mają jakiekolwiek o nim pojęcie, mam nadzieję, że nie zapomnisz o tym Roberto podczas swej indywidualnej pracy, nie przepraszam, wiem, że nie zapomnisz, mam jednak nadzieję, że nie zignorujesz tego wątku po raz kolejny, szczególnie teraz, gdy został już on potwierdzony.
Tremer niezależnie od wrażenia, jakie wywarł na nim Roberto od początku rozmowy, uznał, że przynajmniej jedno trzeba mu przyznać: angażuje się. Nie ważne jak, nie ważne, że po drodze gubiąc dowody, napastując innych śledczych i unikając odpowiedzi na ich pytania, widać było, że gra w swoją inną gierkę - różnica w trosce o dobro śledztwa była widoczna, podkreślanie, że działa w pojedynkę miało zapewne na celu tak same zakończenie sprawy. Tremera to i tak specjalnie nie interesowało, nie podjął się tej misji dla glorii czy chwały śledczego, został wytypowany i robił to, do czego go wyznaczono. Jednak świadomość, że choć jeden wampir aktywnie będzie działał na rzecz rozwiązania sprawy, nawet, jeśli sam i nieudolnie była pocieszająca. Torreador raczej bawił się w śledztwie niż je wykonywał, nic dziwnego skoro miał prawdziwy umysł artysty. Alex właściwie tylko był - zapewne po to by jego klan wiedział wszystko... Jedynie, Shareef zdawał się mieć głowę na karku w trakcie tej sprawy - ale nie działał z takim tempem i brawurą, z jaką działał, Gangrel. O nieobecnych lepiej było się nie wypowiadać - choć z pewnością i oni i ich klany poniosą konsekwencje, ignoranci...

Gangrel już chciał się odezwać, lecz w porę przełknął swe słowa. Zamilkł i słuchał jeszcze przez chwilę.
- Panowie, czas mi ruszać, spotkamy się tutaj jutro o północy i będziemy mogli dokończyć rozmowę. Jednak, jeśli rozmowa będzie przypominała dzisiejszą, będzie to dla mnie stratą czasu, dlatego przyniosę ze sobą klepsydrę. Więc dobrze radzę stawić się tu z konkretami, a nie bzdetami. Tym czasem żegnam i życzę miłej nocy. Sebiemirze, idziemy?

- Przepraszam Cię, drogi Mieczysławie, jednak jak już zostałem poproszony i co więcej zgodziłem się uczestniczyć w jego przesłuchaniu. Dziś już poza tym więcej nie zrobimy, świt się zbliża... - ostatnie trzy słowa Sebiemir powiedział jakby w rozmarzeniu.

- Do zobaczenia więc jutro, szkoda, że nie dotrzymujesz swych słów, mówiłeś że miejsce i czas ponownego spotkania ustalimy gdzie indziej, nie mówiąc już o tym , że podzielisz się swymi spostrzeżeniami gdy usłyszysz nasze. Ale cóż, widzę, że się myliłem... W dodatku, jeśli uważasz, że chwila rzeczowej rozmowy między śledczymi nie jest warta twego czasu... Cóż wczoraj już to pokazałeś. I będę o tym pamiętał na przyszłość.
Tremer również nie zamierzał wdawać się w dyskusje, z których nic dla niego nie wynika, Roberto nie dochował swego słowa dwukrotnie, a to było, co najmniej o jeden raz za dużo jak na normy, które Tremer przyjmował. Ważne tez było dla Mieczysława by to nie on kończył rozmowę, dając pretekst Gangrelowi, że śledczy nie mieli czasu bądź cierpliwości go przepytać - te akurat, Tremer miał. Tremer nigdzie się jeszcze nie oddalał, miał zamiar zastanowić się nad najbliższym ruchem z pozostałymi śledczymi. Alexia wydawała mu się właściwym kolejnym tropem, rozmowa z Lucjanem następnym. Choć niekoniecznie w takiej kolejności: - Myślę, że powinniśmy poinformować Lucjana o śmierci Samary, jeśli jeszcze nie zostało to uczynione a przy okazji poprosić o rozpoczęcie oficjalnych poszukiwań Izaata. - Mieczysław przemówił, kiedy jeszcze Gangrel był w pobliżu, być może miał wiedzę o tym czy Lucien został poinformowany, choć to i tak nie wykluczało potrzeby zgłoszenia zaginięcia Izaata. "Lucian... Może być bogatym źródłem wiedzy tyczącym się kielichów czy rytuału, a co by nie było siedział już w tym głęboko - wiedza o nich raczej nie mogła być dla niego zaskoczeniem... Wątpił, aby była, podobnie jak i Alexii... " W zasadzie Tremerowi poniekąd pasowało, że będzie mógł pogadać ze swoją koleżanką, wiedział, że prywatnie może dowiedzieć się sporo, może nawet dużo więcej, jeśli i ona swą wiedzę powierza tylko tym którym ufa... Spośród wszystkich śledczych Tremer miał z nią najlepszy kontakt i niespecjalnie mu się podobało, gdy ktoś kontaktował się z nią za jego plecami. Oczywiście nie mógł zarzucić Robertowi ściągnięcia Capadocianki na miejsce zwłok, mógł mu jedynie zarzucić sposób, w jaki to zrobił. Poza tym jego otwarte wątpliwości tyczące się Alexii i jad, jakim zasypywał Mieczysława podczas całej rozmowy; choć miał o wiele więcej powodów by pluć jadem na tych, którzy faktycznie nic nie robili dla śledztwa; mówiły mu, że za tym wszystkim kryje się coś więcej, być może podejrzewając Alexie podejrzenia przerzucał również na Mieczysława, a być może z nieznanych mu powodów chciał wykorzystać ich znajomość - pogrążając jedną z dwóch osób pogrąży w jakimś stopniu i drugą... Zdyskredytowanie Alexii otwarłoby drogę do usunięcia Mieczysława z grona śledczych. Czy to o to chodziło? To, że coś takiego mogło się dziać - Tremer wywnioskował z zachowania Roberto, początkowo milczącego teraz podważającego każde słowo. Nie wiedział jednak tylko, dlaczego zachowywał się tak a nie inaczej...

Shareef uważnie przysłuchiwał się tej rozmowie, przerzucaniem się różnymi słowami nawzajem. Mało się odzywał, nie musiał więcej. Jego towarzysze załatwiali to za niego a on sam zbierał tylko okruchy układanki.
- Skoro już skończyliśmy się nawzajem obrażać i wymieniać nie mające większego znaczenia zdania pomiędzy tymi właściwymi, to może podsumujemy dzisiejszy wieczór, jakże owocny wieczór? – odezwał się na nowo – Mamy kolejne dwa trupy, nasz zabójca nie próżnuje, parę poszlak, podejrzenie że zabójca jest wśród znanych nam osób, oraz trochę pytań bez odpowiedzi, które pozostawiamy na kolejną noc. Ja osobiście z chęcią też obstawię, jaki będzie kolejny ruch tego, którego poszukujemy. Powiedzmy kolejny trup i może, powtarzam może jakiś normalny świadek, który zauważy jego twarz. - ostatnie słowa mówił z ironią, jakby dla rozluźnienia atmosfery. – Poza tym skoro również jesteśmy już podzieleni na pary, to nie widzę sensu na dalsze strzępienie języka. Bo jeszcze przerodzi się to w coś bardziej krwawego, przez co zaoszczędzilibyśmy roboty mordercy. - zwrócił się następnie do Mieczysława – Jutro o normalnej porze się spotykamy ? Czy może wcześniej się wyjdzie, aby mieć więcej czasu na poszukiwania odpowiedzi?

- Możemy się spotkać u Sebiemira, tylko dajcie nam chwilę na omówienie spraw zgodnie z jego życzeniem, potem ruszymy do świadków a o północy już wiemy gdzie się spotkać wspólnie. - zaproponował Mieczysław. „[i]W takim razie kielich będę mógł pozostawić u niego wieczorem... Choć może nie bezpośrednio u Sebimira... Może będzie lepiej jak sam go schowa w okolicy schronienia, bo nasze kryjówki jak widać tajemnicą dla zabójcy wielka nie są...[i]"

- W porządku zatem. Mamy czas i miejsce. Można się zająć szukaniem sposobu na złapanie zabójcy. - Shareef podrapał się po bliźnie na szyi, widać mu czasami doskwierała.

- Tak, więc dobrze. Mój dom leży w... - opisał miejsce położenia swego schronienia oraz ukłoniwszy się odrzekł – Żegnam się w takim razie z wami, ruszaj Roberto – po tych słowach ruszył za Gangrelem.

Po dość burzliwej i miejscami mało merytorycznej rozmowie śledczy podzielili się na dwie grupy i ruszyli w wyznaczonych sobie kierunkach. Wyraźnie było widać narastający antagonizm pomiędzy Czarnym, a de Larą. Ich zdanie różniło się praktycznie w każdej kwestii – to, co jeden starał się podkreślić jako ważne, drugi natychmiast dyskredytował jako nieistotne i vice versa. Obaj zgodni byli tylko w jednej kwestii – że ten drugi za gorsz nie ma racji. Logiczne argumenty najwyraźniej nie docierały do żadnego z nich... Chyba każdy z obserwujących kłótnię zastanawiał się czy taka postawa nie zaszkodzi to prowadzonemu śledztwu... Śledztwu, które drugą noc praktycznie dreptało w miejscu i w zasadzie nie przynosiło ani nowych informacji, ani poszlak, a tym bardziej odpowiedzi. Rodziło za to coraz więcej pytań. Pytań, które pozostawały bez odpowiedzi...
 

Ostatnio edytowane przez Vampire : 06-04-2010 o 09:42.
Vampire jest offline  
Stary 13-04-2010, 19:38   #65
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany


*****



Po dyskusji w zrujnowanej części miasta kainici rozeszli się. Roberto w towarzystwie Sebiemira zdążali w kierunku Elizjum. Kręte uliczki tej części miasta były uprzątnięte, ale jeszcze nie odbudowane po pożodze jaka miała tutaj miejsce kilka lat temu. Budynki straszyły pustymi oknami i zniszczonymi dachami, choć wiele drzwi wstawiono na miejsce, aby - zgodnie z tradycją - strzec domu przed wzrokiem obcych i przechodniów...

Tak gęsto zabudowane miasta - jak miasta na wschodzie, budynki obłożone palnymi tkaninami i trzciną stanowiły bardzo dobrą pożywkę dla ognia. Gdy wybuchał pożar w zasadzie wszyscy ratowali się ucieczką do najbliższej bramy i kamiennego muru odgradzającego części miasta i stanowiącego naturalną tamę dla rozprzestrzeniającego się ognia. Gaszenie ognia nie miało większego sensu, gdyż ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Było również zbyt kosztowne - woda była dobrem zbyt cennym, aby marnować ją na takie cele.


Po minięciu jednej z takich bram znaleźli się w dzielnicy handlarzy w pobliżu największego z miejskich targów – zwanych z arabska sukami. Tutejsze ulice przypominały rzędy straganów umieszczonych za pozamykanymi o tej porze drzwiami. Aby chronić kupujących i sprzedawców przed promieniami słońca nad ulicami rozrzucano maty z trzciny, które dając cień jednocześnie przepuszczały powietrze i dawały złudne wrażenie chłodu. Suki otwarte były w najróżniejszych godzinach zależnych bardziej od tego czym handlowano i jak bardzo handlarzowi zależało na sprzedaniu towaru. Niektórzy mieli swoich stałych odbiorców i tylko dla mich otwierali swe kramy targując się namiętnie i popijając jednocześnie mocną, słodzoną herbatę z dodatkiem mięty – doskonale gaszącą pragnienie i jednocześnie wystarczającą za większość posiłków w czasie dnia. Główny posiłek zjadano zwyczajowo pod wieczór, w gronie rodzinny i najbliższych przyjaciół.

Sebiemir i Roberto podążali w kierunku Elizjum doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że noc chyli się już ku końcowi.
W najstarszej części miasta, Bizantionie – zwłaszcza na głównych ulicach i placach, życie nie przerywało swego biegu przez całą dobę. Uliczni sprzedawcy owoców i rękodzieła zmieniali się tylko przy swoich straganach przez cały czas oferując swoje wyroby. Podobnie piekarnie przez cały czas nęciły zapachem pieczywa w najróżniejszych formach. Teraz, gdy zbliżał się świt ruch był tylko trochę mniejszy, co wcale nie znaczyło, że ulice były puste. Wybierając najszybszą drogę dotarli do ukrytej w niewielkim podwórzu bramy Elizjum.


Bramy i drzwi na wschodzie były zawsze bardzo piękne, zdobne i bogate. Często nawet bardziej pokaz niż to wynikało ze statusu materialnego czy społecznego... Brama miała dawać obraz zamożności właściciela. Drzwi widzieli bowiem wszyscy, a do wnętrza wpuszczano tylko członków rodziny i najbliższych przyjaciół, którzy na pewno nie byli zainteresowani rozpowiadaniem o prywatnych sprawach domowników i ich zamożności. Często nawet goście otrzymywali pokoje, do których prowadziło osobne wejście i nigdy nie znajdowali się we „właściwym” domu...

Kainici zakołatali w drzwi i gdy pojawił się służący wyłuszczyli mu cel swojej wizyty i zostali wpuszczeni do środka. Ktoś inny poprowadził ich do opiekunki Elizjum.
 
Aschaar jest offline  
Stary 03-05-2010, 10:33   #66
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Chwilę po tym, gdy Roberto wraz z Sebiemirem opuścili plac otoczony ruinami, do niedawna pięknej części miasta, ruszyli pomiędzy uliczkami pełnymi głazów, resztek ścian, dachów, belek stropowych i wielu innych. Gangrel wyostrzył swój wzrok i słuch, jego oczy nabiegłe krwią wydawały się żarzyć w ciemnościach jak dwa ogniki, ale dzięki temu widział w całkowitych ciemnościach tak jak większość widzi w dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Postanowił zabrać kilka drobiazgów, a odłożyć parę innych, dlatego prowadził Torreadora tak, aby zbliżyć się do własnego schronienia. Po drodze napotkał Gangrela, który patrolował terytorium Klanu wraz ze swymi zwierzęcymi sługami. Roberto pozdrowił Yoseffa skinieniem głowy i ruszył dalej w kierunku swego schronienia. Yoseff Bestia, bo tak był wśród Gangreli nazywany, obrzucił swymi wilczymi oczami towarzysza Roberto. Bestia był jedynym, znanym Roberto wampirem, który potrafił niemal perfekcyjnie władać swą bestią, a ponadto poskramiać bestię innych. To sprawiało, że Roberto był skłonny uwierzyć, że Yoseff Bestia zwyciężył w walce Lupina.
Już po kilku minutach byli w pobliżu schronienia Roberto, były to ruiny jakiejś sporej budowli.
- Sebiemirze, idź prosto tą uliczką, ja za chwilę cię dogonię, muszę zabrać kilka drobiazgów z mojego schronienia. Terytorium Klanu jest dobrze strzeżone, więc możesz iść spokojnie, jesteś tu bezpieczny.
- Dobrze, lecz nie zwlekaj, zostało mało czasu do świtu, a ja wolałbym nie czekać na ciebie w elizjum. - odparł Torreador po czym ze skinieniem głowy ruszył dalej wskazaną uliczką.
- Tak, za chwilę do ciebie dołączę.
Gangrel biegiem ruszył w stronę ruin starego kościoła, następnie udał się do piwnic kościelnych, w których niegdyś składowano wino, a teraz służyło Roberto jako 'oszukańcze' schronienie. Na miejscu przywitał się ze swoimi strażnikami: Kotem, Szczurem i Krukiem, potem udał się do niewielkiej piwniczki, która była urządzona tak jak by tu właśnie Roberto sypiał. Przemienił się we mgłę i pod taką postacią przecisnął się przez szczelinę grubości włosa do sąsiedniej piwnicy, której wejście było kompletnie zawalone. Ponownie przybrał ludzką postać, odłożył krew Samary, zabrał skrzypce i nałożył pod tunikę kolczugę, ukrywając ją pod tuniką "Mieczysław najwyraźniej się obawia o swoje życie, więc powinien mieć ku temu powody, więc lepiej być ostrożnym."
Po kilku minutach opuszczał już swoją siedzibę biegiem, a gdy zrównał się z Torreadorem powiedział:
- Sebiemirze, dzisiaj oczekuję od ciebie bycia obserwatorem. Bardzo cię proszę, podczas rozmowy bacznie słuchaj i obserwuj. Nie mieszaj się do samej rozmowy, poza grzecznościowymi sentencjami. Bardzo mi zależy abyś starał się wyłapać najdrobniejszą zmianę w głosie, zwracaj uwagę na odruchy. Jesteś artystą, a ci z reguły mają świetny słuch, zmiana głosu osoby przesłuchiwanej nawet o jeden ton może być już dowodem na kłamstwo. Od Twoich obserwacji wiele zależy, ja będę zadawał pytania i notował odpowiedzi i nie będę mógł wyłapać wszystkich drobiazgów. Czy zrobisz to dla śledztwa?
- Niechaj tak będzie, ja i tak za bardzo nie wiedziałbym jakich pytań zadać. - zaśmiał się - a, że ponoć klan Gangrel jest zaraz obok Nosferatu najlepszymi detektywami nie będę się z tobą sprzeczał, Roberto. - Odrzekł z uśmiechem i wraz ze swoim towarzyszem ruszył do elizjum.
- Bardzo ci dziękuję, za Twoją uprzejmość. – odparł Roberto

Podczas dalszej, szybkiej wędrówki, Roberto prowadził z Sebiemirem rozmowę na dość luźne tematy. Choć najbardziej interesowało Roberto doskonalenie gry na skrzypcach. De Lara umiał grać na skrzypcach, tak jak rzemieślnik potrafi wykonać swoją pracę, jednak nie potrafił improwizować, znał wiele terminów muzycznych, którymi bezbłędnie operował. Po drodze zagrał kilka kawałków, co tylko utwierdziło Torreadora, że Gangrel potrafi jedynie kopiować muzykę, nie potrafił zagrać nic 'od serca'. Sebiemir dostrzegł także kilka drobnych błędów niewpływających znacznie na grę, a były to: sposób trzymania skrzypiec i smyczka, sposób, w jaki Gangrel dociskał struny.
- Ładnie grasz, nie powiem. Jednakże widzisz, mam dla ciebie parę rad, które czy weźmiesz pod uwagę to już tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Po pierwsze widzę, że ręka, którą trzymasz gryf jest bardzo spięta i niewyobrażalnie sztywna. Musisz się rozluźnić, żeby ta ręka ledwo, co przytrzymywała skrzypce, bo za bardzo się na niej skupiasz i niekiedy tracisz rytm. Masz się skupić na palcach i na smyczku. Prócz tego jak widzisz na skrzypcach nie ma progów i trudno jest trafić w odpowiednie miejsce. W melodiach, które grałeś było kilka ledwo dostrzegalnych fałszów będące następstwem złego ułożenia palca na strunie w nieodpowiednim miejscu. Gdy uczysz się jakieś konkretnej melodii musisz perfekcyjnie opanować każdy dźwięk z osobna. Przez to później będziesz w stanie je "skleić" w ładną całość. Ostatnie, co mi się rzuciło w oczy był to sposób trzymania smyczka. Twoje palce powinny inaczej spoczywać na nim. Palec wskazujący powinien gładko siedzieć na drewienku by mieć lepszą kontrolę nad ustawieniem go pod odpowiednim kątem, zaś kciuk i palec środkowy powinny dociskać go z obu stron by nie wypadł ci z rąk. Jednak jestem zachwycony twoim talentem, mam nadzieję, że będziesz go dalej szlifował. - Torreador był zafascynowany tematem, gestykulował przy swoim monologu niezmiernie żywo, zmieniał tony głosu, widać było, że jest przynajmniej lekko podekscytowany.

De Lara z ogromnym entuzjazmem zaczął wypytywać o najdrobniejsze szczegóły, nawet przyłapał się na tym, że obaj są zafascynowani na swój sposób grą na skrzypcach.
- Bardzo ci dziękuję, Sebiemirze, za porady, których właśnie potrzebowałem. Moja nauka stanęła w miejscu, zwyczajnie nie miałem nikogo, kto potrafiłby dostrzec i poprawić moje błędy. - Gangrel pokłonił się Torreadorowi. - W wyrazach wdzięczności zagram ci melodię, która jest bardzo popularna na Sycylii i nigdzie indziej. Jeśli nie byłeś tam nigdy i nie miałeś okazji jej słyszeć to oto teraz masz okazję. - Gangrel idąc, grał dość egzotyczną i skomplikowaną melodię, starając się uwzględnić wszystkie wskazówki, jakich udzielił mu Sebiemir. Jednak nie ustrzegł się kilku błędów, które w czułym uchu Torreadora bardzo źle zabrzmiały. Roberto dostrzegł nieznaczne mrugnięcie oczu reagujące na fałszywe dźwięki. Mimo to muzyka sprawiała, że nogi ich niosły jak opętane, przez co szybko zbliżali się ku Elizjum. Gdy Roberto skończył, z jego gardła wyrwał się krzyk, głośne - KRAAA!!! - Zupełnie zdezorientowany rozejrzał się dookoła. - Przepraszam za to krakanie, ale ostatnio najwidoczniej moja zwierzęca natura stara się zawładnąć moim gardłem. - Po chwili dodał - Jeśli chcesz zapiszę ci nuty do tej melodii, wierzę, że potrafiłbyś zagrać to znacznie lepiej. Znam jeszcze jedną piękną melodię, lecz tej nie zgram, gdyż wiem, że z pewnością bym zafałszował. Nie chciałbym abyś rzucił we mnie jakąś klątwą "dożywotniego nie grania na skrzypcach".
Gangrel i Torreador wciąż szli i to dość szybko, żywo dyskutując na temat muzyki, rodzajów skrzypiec, a także Roberto dowiedział się, że są organizowane koncerty raz na miesiąc w wielkiej hali. Oczy Gangrela się rozjaśniły, a serce zabiło szybciej, nie starał się skrywać swojej ekscytacji tą nowiną. De Lara nie miał zamiaru przepuścić okazji takiego widowiska, już myślał jak załatwić sobie wejście na ów koncert. Podskakując z radości niczym małe dziecko dopytywał o wszystkie szczegóły powiązane z widowiskiem, łącznie z tym gdzie można zdobyć bilety. W tym czasie, w miejsce, w którym Roberto nieświadomie wezwał kruki, zwierzęta zaczynały powoli się gromadzić. Na początku przybył pierwszy kruk, rozglądając się za tym, który go wezwał, po chwili drugi, trzeci. Krążyły po okolicy przez jakiś czas, nie doczekawszy się tego, który je wzywał ruszyły każdy w swoją stronę.
- Sebiemirze, tak się zastanawiam, czy... - Roberto nie był pewien jak ująć w słowa swoje myśli. - Jeśli byś miał wolną chwilkę, to czy zechciałbyś spędzić nieco czasu nad kilkoma drobiazgami, które zabrałem z domu Izzata. Jeśli Mieczysław ma dobre przeczucie, to drobiazgi, które akurat mam przy sobie, pewnie zwiększyłyby szansę odnalezienia go. Proszę, oto karta do gry, biżuteria oraz pozostałość haszyszu, jeśli byście po jutrzejszym spotkaniu udali się do domu Izzata i tam byś rozpoczął badania, może będą one owocne. - Mówiąc to, de Lara wręczył bawełniany woreczek wypełniony niewielką ilością drobiazgów.




Ribbi, ubrana w typowy Niqab wprowadziła gości do jednej z mniejszych, bardziej kameralnych, sal Elizjum i gestem wskazała miejsca. Pokój urządzony był w stylu europejskim. Solidne krzesła z oparciami wyłożone ciemno-burgundową tkaniną przypominały te używane na dworach europejskich władców i możnych. Z boku stał niewielki sekretarzyk, po drugiej stronie komoda, regał z kilkoma srebrnymi ozdobami. Naczelne miejsce w pokoju zajmował owalny stół, na którym ustawiono dużą lampę z kloszem z mlecznego szkła. Jedna ze ścian zasłonięta była grubą kotarą, ale ciężko było ustalić czy kotara przesłania okno czy jest po prostu ozdobą. Wyznawczyni Seta zajęła jeden z foteli i zapytała:
- W czym mogę pomóc? - zapytała przerzucając lekko zainteresowany wzrok z jednego z gości na drugiego. Jej głębokie, niebieskawo - szare, oczy zdały się nie mieć dna.
- Witaj Pani Ribbi, nazywam się Roberto Alvarez de Lara i jestem jednym ze śledczych, a to jest Sebiemir będący również śledczym. Proszę nie miej nam za złe, że cię nachodzimy, jednak odesłano nas właśnie do ciebie. Potrzebuję pewnych informacji. Czy zechcesz poświęcić nam troszkę czasu?
- Witaj, Pani. - Sebiemir ukłonił nader nisko.
- Zdaję sobie sprawę z tego kim jesteście. Słucham. Noc chyli się już ku końcowi. – odparła Setytka.
 
Vampire jest offline  
Stary 03-05-2010, 10:39   #67
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny Graczy: Vampire & Manji

Chwilę po tym gdy Roberto wraz z Sebiemirem opuścili plac otoczony ruinami, do niedawna pięknej części miasta, ruszyli pomiędzy uliczkami pełnymi głazów, resztek ścian, dachów, belek stropowych i wielu innych. Gangrel wyostrzył swój wzrok i słuch, jego oczy nabiegłe krwią wydawały się żarzyć w ciemnościach jak dwa ogniki, ale dzięki temu widział w całkowitych ciemnościach tak jak większość widzi w dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Postanowił zabrać kilka drobiazgów, a odłożyć parę innych dlatego prowadził Torreadora tak aby zbliżyć się do własnego schronienia. Po drodze napotkał Gangrela, który patrolował terytorium Klanu wraz ze swymi zwierzęcymi sługami. Roberto pozdrowił Yoseffa skinieniem głowy i ruszył dalej w kierunku swego schronienia. Yoseff Bestia, bo tak był wśród Gangreli nazywany, obrzucił swymi wilczymi oczami towarzysza Roberto. Bestia był jedynym, znanym Roberto wampirem, który potrafił niemal perfekcyjnie władać swą bestią, a poskramiać bestię innych. To sprawiało, że Roberto był skłonny uwierzyć, że Yoseff Bestia zwyciężył w walce Lupina.
Już po kilku minutach byli w pobliżu schronienia Roberto, były to ruiny jakiejś sporej budowli.
- Sebiemirze, idź prosto tą uliczką, ja za chwilę cię dogonię, muszę zabrać kilka drobiazgów z mojego schronienia. Terytorium Klanu jest dobrze strzeżone więc możesz iść spokojnie, jesteś tu bezpieczny.
- Dobrze, lecz nie zwlekaj, zostało mało czasu do świtu, a ja wolałbym nie czekać na ciebie w elizjum. -
odparł Torreador po czym ze skinieniem głowy ruszył dalej wskazaną uliczką.
- Tak, za chwilę do ciebie dołączę.
Gangrel biegiem ruszył w stronę ruin starego kościoła, następnie udał się do piwnic kościelnych, w których niegdyś składowano wino, a teraz służyło Roberto jako 'oszukańcze' schronienie. Na miejscu przywitał się ze swoimi strażnikami: Kotem, Szczurem i Krukiem, potem udał się do niewielkiej piwniczki, która była urządzona tak jak by tu właśnie Roberto sypiał. Przemienił się we mgłę i pod taką postacią przecisnął się przez szczelinę grubości włosa do sąsiedniej piwnicy, której wejście było kompletnie zawalone. Ponownie przybrał ludzką postać, odłożył krew Samary, zabrał skrzypce i nałożył pod tunikę kolczugę, ukrywając ją pod tuniką "Mieczysław najwyraźniej się obawia o swoje życie więc powinien mieć ku temu powody, więc lepiej być ostrożnym."
Po kilku minutach opuszczał już swoją siedzibę biegiem, a gdy zrównał się z Torreadorem powiedział:
- Sebiemirze, dzisiaj oczekuję od ciebie bycia obserwatorem. Bardzo cię proszę, podczas rozmowy bacznie słuchaj i obserwuj. Nie mieszaj się do samej rozmowy, poza grzecznościowymi sentencjami. Bardzo mi zależy abyś starał się wyłapać najdrobniejszą zmianę w głosie, zwracaj uwagę na odruchy. Jesteś artystą, a ci z reguły mają świetny słuch, zmiana głosu osoby przesłuchiwanej nawet o jeden ton może być już dowodem na kłamstwo. Od Twoich obserwacji wiele zależy, ja będę zadawał pytania i notował odpowiedzi i nie będę mógł wyłapać wszystkich drobiazgów. Czy zrobisz to dla śledztwa?
- Niechaj tak będzie, ja i tak za bardzo nie wiedziałbym jakich pytań zadać -
zaśmiał się - a, że ponoć klan Gangrel jest zaraz obok Nosferatu najlepszymi detektywami nie będę się z tobą sprzeczał, Roberto. - Odrzekł z uśmiechem i wraz ze swoim towarzyszem ruszył do elizjum.
- Bardzo ci dziękuję, za Twoją uprzejmość.

Podczas dalszej, szybkiej wędrówki, Roberto prowadził z Sebiemirem rozmowę na dość luźne tematy. Choć najbardziej interesowało Roberto doskonalenie gry na skrzypcach. De Lara umiał grać na skrzypcach, tak jak rzemieślnik potrafi wykonać swoją pracę, jednak nie potrafił improwizować, znał wiele terminów muzycznych, którymi bezbłędnie operował. Po drodze zagrał kilka kawałków, co tylko utwierdziło Torreadora, że Gangrel potrafi jedynie kopiować muzykę, nie potrafił zagrać nic 'od serca'. Sebiemir dostrzegł także kilka drobnych błędów nie wpływających znacznie na grę, a były to: sposób trzymania skrzypiec i smyczka, sposób w jaki Gangrel dociskał struny.

- Ładnie grasz, nie powiem. Jednakże widzisz, mam dla ciebie parę rad, które czy weźmiesz pod uwagę to już tylko i wyłącznie Twoja sprawa. Po pierwsze widzę że ręka, którą trzymasz gryf jest bardzo spięta i niewyobrażalnie sztywna. Musisz się rozluźnić, żeby ta ręka ledwo co przytrzymywała skrzypce, bo za bardzo się na niej skupiasz i niekiedy tracisz rytm. Masz się skupić na palcach i na smyczku. Prócz tego jak widzisz na skrzypcach nie ma progów i trudno jest trafić w odpowiednie miejsce. W melodiach, które grałeś było kilka ledwo dostrzegalnych fałszów będące następstwem złego ułożenia palca na strunie w nieodpowiednim miejscu. Gdy uczysz się jakieś konkretnej melodii musisz perfekcyjnie opanować każdy dźwięk z osobna. Przez to później będziesz w stanie je "skleić" w ładną całość. Ostatnie co mi się rzuciło w oczy był to sposób trzymania smyczka. Twoje palce powinny inaczej spoczywać na nim. Palec wskazujący powinien gładko siedzieć na drewienku by mieć lepszą kontrolę nad ustawieniem go pod odpowiednim kątem, zaś kciuk i palec środkowy powinny dociskać go z obu stron by nie wypadł ci z rąk. Jednak jestem zachwycony twoim talentem, mam nadzieję że będziesz go dalej szlifował. - Torreador był zafascynowany tematem, gestykulował przy swoim monologu niezmiernie żywo, zmieniał tony głosu, widać było że jest przynajmniej lekko podekscytowany.

De Lara z ogromnym entuzjazmem zaczął wypytywać o najdrobniejsze szczegóły, nawet przyłapał się na tym, że obaj są zafascynowani na swój sposób grą na skrzypcach.
- Bardzo ci dziękuję, Sebiemirze, za porady których właśnie potrzebowałem. Moja nauka stanęła w miejscu, zwyczajnie nie miałem nikogo kto potrafiłby dostrzec i poprawić moje błędy - Gangrel pokłonił się Torreadorowi. - W wyrazach wdzięczności zagram ci melodię, która jest bardzo popularna na Sycylii i nigdzie indziej. Jeśli nie byłeś tam nigdy i nie miałeś okazji jej słyszeć to oto teraz masz okazję. - Gangrel idąc, grał dość egzotyczną i skomplikowaną melodię, starając się uwzględnić wszystkie wskazówki jakich udzielił mu Sebiemir. Jednak nie ustrzegł się kilku błędów, które w czułym uchu Torreadora bardzo źle zabrzmiały. Roberto dostrzegł nieznaczne mrugnięcie oczu reagujące na fałszywe dźwięki. Mimo to muzyka sprawiała, że nogi ich niosły jak opętane, przez co szybko zbliżali się ku Elizjum. Gdy Roberto skończył, z jego gardła wyrwał się krzyk, głośne - KRAAA!! - Zupełnie zdezorientowany rozejrzał się dookoła:
- Przepraszam za to krakanie, ale ostatnio najwidoczniej moja zwierzęca natura stara się zawładnąć moim gardłem. - Po chwili dodał - Jeśli chcesz zapiszę ci nuty do tej melodii, wierzę, że potrafiłbyś zagrać to znacznie lepiej. Znam jeszcze jedną piękną melodię, lecz tej nie zgram, gdyż wiem, że z pewnością bym zafałszował. Nie chciałbym abyś rzucił we mnie jakąś klątwą "dożywotniego niegrania na skrzypcach".

Gangrel i Torreador wciąż szli i to dość szybko, żywo dyskutując na temat muzyki, rodzajów skrzypiec, a także Roberto dowiedział się, że są organizowane koncerty raz na miesiąc w wielkiej hali. Oczy Gangrela się rozjaśniły, a serce zabiło szybciej, nie starał się skrywać swojej ekscytacji tą nowiną. De Lara nie miał zamiaru przepuścić okazji takiego widowiska, już myślał jak załatwić sobie wejście na ów koncert. Podskakując z radości niczym małe dziecko dopytywał o wszystkie szczegóły powiązane z widowiskiem, łącznie z tym gdzie można zdobyć bilety. W tym czasie, w miejsce w którym Roberto nieświadomie wezwał kruki, zwierzęta zaczynały powoli się gromadzić. Na początku przybył pierwszy kruk, rozglądając się za tym, który go wezwał, po chwili drugi, trzeci. Krążyły po okolicy przez jakiś czas, nie doczekawszy się tego, który je wzywał ruszyły każdy w swoją stronę.
- Sebiemirze, tak się zastanawiam, czy... - Roberto nie był pewien jak ująć w słowa swoje myśli. - Jeśli byś miał wolną chwilkę, to czy zechciałbyś spędzić nieco czasu nad kilkoma drobiazgami, które zabrałem z domu Izzata. Jeśli Mieczysław ma dobre przeczucie, to drobiazgi, które akurat mam przy sobie, pewnie zwiększyłyby szansę odnalezienia go. Proszę, oto karta do gry, biżuteria oraz pozostałość haszyszu, jeśli byście po jutrzejszym spotkaniu udali się do domu Izzata i tam byś rozpoczął badania, może będą one owocne. - Mówiąc to, de Lara wręczył bawełniany woreczek wypełniony niewielką ilością drobiazgów.

*****


Ribbi, ubrana w typowy Niqab wprowadziła gości do jednej z mniejszych, bardziej kameralnych, sal Elizjum i gestem wskazała miejsca. Pokój urządzony był w stylu europejskim. Solidne krzesła z oparciami wyłożone ciemnoburgundową tkaniną przypominały te używane na dworach europejskich władców i możnych. Z boku stał niewielki sekretarzyk, po drugiej stronie komoda, regał z kilkoma srebrnymi ozdobami. Naczelne miejsce w pokoju zajmował owalny stół, na którym ustawiono dużą lampę z kloszem z mlecznego szkła. Jedna ze ścian zasłonięta była grubą kotarą, ale ciężko było ustalić czy kotara przesłania okno czy jest po prostu ozdobą. Wyznawczyni Seta zajęła jeden z foteli i zapytała:
- W czym mogę pomóc? - zapytała przerzucając lekko zainteresowany wzrok z jednego z gości na drugiego. Jej głębokie, niebieskawo - szare, oczy zdały się nie mieć dna.
- Witaj Pani Ribbi, nazywam się Roberto Alvarez de Lara i jestem jednym ze śledczych, a to jest Sebiemir będący również śledczym. Proszę nie miej nam za złe, że cię nachodzimy, jednak odesłano nas właśnie do ciebie. Potrzebuję pewnych informacji. Czy zechcesz poświęcić nam troszkę czasu?
- Witaj, Pani -
Sebiemir ukłonił nader nisko.
- Zdaję sobie sprawę z tego kim jesteście. Słucham. Noc chyli się już ku końcowi.


Roberto wydobył z tubusa kilka czystych stron papieru, pojemnik z piaskiem, kałamarz i cztery gęsie pióra zakończone srebrnymi stalówkami. Wszytko poukładał z ogromną starannością na stole. Pióra równolegle do siebie i do kartek, nieco ponad leżącymi po prawej stronie piórami postawił kałamarz, a po przeciwnej stronie pojemnik z drobnym piaskiem. Na sam koniec zdmuchnął niewidzialny pył z kartek. Gdy już był gotów uniósł wzrok ponad kartki:

- Czy możemy zaczynać Szanowna Ribbi? Chciałbym zaznaczyć, że będę Twoje, Pani, zeznania zapisywał, a na koniec poproszę abyś się podpisała, zresztą to samo uczynię ja i tu obecny Sebiemir. Na pytania proszę udzielać w miarę możliwości ścisłych odpowiedzi.
Gdy otrzymał potwierdzenie rozpoczął:
- Proszę powiedzieć mi, kto w ciągu ostatniego miesiąca przybył lub opuścił domenę Księcia?
- Pan mnie obraża, de Lara klanu Gangrel. Jako opiekun Elizjum jestem dumna ze swojej pozycji i zaufania jakim obdarzył mnie Petronius i starszyzna. Niewielu śmie to zaufanie podważać przez zarzucanie mi kłamstwa, bądź chęci wyparcia się swoich słów. Czy zdążył pan to zapisać, czy mam powtórzyć? -
powiedziała wolno i wyraźnie. Widząc, że Roberto skończył notować dodała: Miesiąc to ile dni?
De Lara odłożył pióro. - Czym Panią obraziłem, proszę sprecyzować? Czyżby tym, że chcę mieć wszystko udokumentowane? Co w tym złego?
- Tym, że zarzuca mi pan iż będę usiłowała panów okłamać, albo, że wyprę się tego co powiedziałam.
- Niczego Pani nie zarzucam. Jestem śledczym i wypełniam powierzone mi zadanie najlepiej jak potrafię. I bardzo proszę odpowiadać na pytania. Miesiąc to, przyjmijmy 30 dni. -
De Lara przeczytał ponownie zapisane przez siebie pytanie.
- Proszę notować albo całość rozmowy, albo nic.
- Będę notował to co jest związane ze sprawą, a Pani bezpodstawne obawy nie mają z tym nic wspólnego, ale jeśli Pani się uprze, zapiszę.
- Proszę zaprotokołować: wymaganie Ribbi Wyznawcy Seta - każde, podkreślam, każde słowo ma zostać zapisane.


De Lara odtworzył z pamięci, zapisując wszystko co zostało powiedziane wliczając w to powtórzone pytanie. Następnie pokazał to Ribbi. Gdy oddała mu dokument dodał - pozwolę sobie na pouczenie, proszę odpowiadać na pytania najściślej jak Pani potrafi. Z góry dziękuję za współpracę.
- Zdaje pan sobie sprawę de Lara, że wymaganie to nie może zostać spełnione. Wiem o wielu sprawach, o których pan nie ma prawa wiedzieć. Koncentrując się jednak na ostatnich 30 dniach; z kainitów, którzy zaanonsowali się w mieście lub przedstawili Petroniusowi. Mamy czterech przyjezdnych: Rebeccę klanu Tzimisce, Ghidana klanu Brujah, Fabio klanu Ravnos oraz nie będącego jeszcze wcześniej w mieście Yashito krocącego drogą Żurawia. Z wyjeżdżających wiem o Wyznawcy Seta oraz Ventrue. W przeciągu ostatniego tygodnia, dokładnie siedem dni temu przybył do miasta ostatni z wymienionych przeze mnie.
- Dziękuję. Proszę, oczywiście jeśli to nie tajemnica, powiedzieć jakie powody przybycia, podali przyjezdni.
- Rebecca sprawy klanowe. Ghidan przybył na spotkanie ze swoim przyjacielem, który obecnie przebywa w Konstantynopolu. Fabio jest częstym gościem w mieście; natomiast pan Hakada podróżuje Jedwabnym Szlakiem, więc cel pobytu jest turystyczny.
- Jak liczna świta towarzyszyła przybyłym?
- Jak to pytanie i konieczność posiadania tej informacji jest związana ze śledztwem?
- Ktoś ze świty może być płatnym zabójcą. Nie pytając nie mogę ani potwierdzić ani wykluczyć tego twierdzenia, poza tym wiedza ta będzie mi potrzebna w dalszym śledztwie.
- Więc jeżeli będzie pan miał dowody de Lara, na to, że ktoś ze świty jest płatnym zabójcą, albo będzie pan miał powód, aby tą wiedzę posiadać wówczas zgłosi się pan do mnie ponownie.
- Proszę w takim razie wyjaśnić mi, dlaczego wiedza ta jest objęta tajemnicą. Jak mogę zdobyć dowody przeciw komuś o kim nie wiem, samo założenie jest bardzo ciężkie do wykonania. Przypominam, że Książę powołał śledczych i dał im uprawnienia aby im ułatwiano, a nie utrudniano pracę. Nie widzę powodów, aby utrzymywać w tajemnicy liczbę i imiona świty przybyłych.
- Do czego wiedza ta jest panu potrzebna de Lara?
- Jak już powiedziałem niedawno, muszę wiedzieć kto, z kim i kiedy przybył do domeny Księcia Petroniusa. Jest to wiedza niezbędna w prowadzonym przeze mnie śledztwie. Na tej wiedzy będzie opierało się dalsze postępowanie.
- Jest pan idiotą de Lara. Pytam chyba jasno do czego jest panu potrzebna ta wiedza. Więc niech mnie pan nie bawi ogólnikami. Jakie zarzuty zamierza pan postawić przybyłym bądź ich świcie?
- Proszę panować nad swoim językiem, nie życzę sobie wyzwisk pod moim adresem. Czy jest pani upoważniona do poznawania sekretów śledztwa?
- To pan de Lara niech panuje nad swoim językiem. Nie interesuje mnie czego pan sobie nie życzy.
- Ponawiam pytanie. Jakie ma pani upoważnienia do wglądu w śledztwo, jak i w metodykę działania?
- Jakie ma pan uprawnienia do wglądu w prywatne sprawy gości Księcia Petroniusa?
- Rozumiem, że odmawia pani udzielenia odpowiedzi lub wyjaśnień dlaczego informacja o świcie gości Księcia jest tajna.
- Źle pan rozumie. Przypominam panie śledczy, że nie muszę udzielić panu żadnych informacji do czasu, aż nie wykaże pan niezbicie związku pytania z prowadzonym śledztwem. Słucham więc. Mój czas dla panów się kończy, więc proszę przejść do konkretów, bo nie życzę sobie aby jakiś śledczy w taki sposób odnosił się do mnie - primogena klanu, Opiekuna Elizjum i Doradcy Księcia.
- Nie można było tak od razu? Rozumiem, że jest pani upoważniona do wglądu w metodykę i postępy śledztwa. Czy tak?
- Konkrety de Lara... Czy o coś oskarża pan gości Księcia? Ma pan przeciwko nim jakikolwiek dowody? Poszlaki?
- Proszę odpowiedzieć na moje pytanie. Tak czy nie. Ma pani uprawnienia do wglądu w metodykę czy ich pani nie ma. Jeśli nie, to ja pani nie wyjaśnię mojego postępowania i przejdę do kolejnego pytania.
- Jednak jest pan idiotą. Czy coś jeszcze? Marnuje pan mój czas de Lara.
- Proszę powiedzieć mi, gdzie zatrzymali się goście Księcia.
- Rebecca oraz Fabio korzystają z gościny swoich klanów, Yashito i Ghidan korzystają z pokojów w Elizjum, choć oczywiście nikt nie zabrania im spędzać dnia w innych miejscach i z tego co jest mi wiadome często to robią.
- Chciałbym porozmawiać z panem Yashito i panem Ghidanem, w których pokojach obecnie przebywają?
- Mogę sprawdzić czy obecnie przebywają w Elizjum i poprosić ich na rozmowę. Informacja, w których pokojach mieszkają nie jest dla pańskich uszu de Lara.
- Proszę mi podać dokładne daty przybycia czterech gości Księcia do jego domeny.
- Muszę to sprawdzić. Proszę przyjść jutro po tę informację.
- Zgoda. Proszę powiedzieć mi kiedy i z jakich powodów Ventrue i Wyznawca Seta opuścili domenę Księcia.
- Nikt nie musi się opowiadać z jakich powodów opuszcza domenę. Na dobrą sprawę nie musi się nawet opowiadać z faktu, czy zamiaru opuszczenia. Jest to oczywiście w dobrym tonie, ale nie jest obowiązkowe.
- Kiedy opuścili domenę?
- W ciągu ostatnich trzydziestu dni.
- Dokładniej proszę. Czy może także tego pani nie pamięta? W takim razie jutro o to zapytam.
- Chyba nie jest się trudno domyślić panie śledczy de Lara, że skoro nie ma obowiązku określenia w którym dniu domenę się opuszcza to data ta sama z siebie jest nieprecyzyjna. Ponadto nie jest trudno domyślić się, że nie muszę tego pamiętać, podobnie jak tego kiedy ktoś przybył. Jest to ujęte w dokumentach. Otrzyma pan tą informację jutro panie śledczy de Lara. Jutro nie będę miała czasu dla pana - śledczy de Lara.
- Dziękuję za informacje. Chciałbym prosić o udzielenie mi schronienia na ten dzień, gdyż nie zdążę przed wschodem słońca do swego schronienia. Skoro nie ma pani dla mnie jutro czasu, kto udzieli mi informacji o datach przybycia i przybliżonych datach opuszczenia domeny?
- To żaden problem panie de Lara. Zaraz ktoś wskaże panu pokój. Ponieważ i tak lubuje się pan w dokumentach pisanych otrzyma pan informację na piśmie śledczy de Lara.
- Cóż, chyba nic w tym dziwnego. Pisane dokumenty nie zniżają się do poziomu prostego parobka obrzucając swego rozmówcę epitetami. Poza tym wykrywam pewne nieścisłości w pani odpowiedziach, które mam zamiar wkrótce wyjaśnić z kompetentnymi do tego Spokrewnionymi.
- Pisane dokumenty również maja sugerować że coś się robi nawet jeżeli nic się nie robi. Nieprawdaż? Niech mnie pan nie straszy de Lara, czy może raczej prosty parobku?


De Lara podpisał się i podał do podpisania dokument Ribbi, która spojrzała znacząco na Sebiemira wyraźnie dając do zrozumienia, że nie zamierza podpisać dokumentu przed jego podpisem.
W takim razie de Lara odebrał jej dokument, podał Sebiemirowi, a następnie jej. Gdy Ribbi podpisała, wstał, nie ukłonił się, nie poczynił żadnego grzecznościowego gestu, dodając oschle - dziękuję za poświęcony mi czas. Tak na dobranoc, tylko winni się boją.
- Proszę... więcej nie wystawiać moich nerwów na próbę de Lara. Dla pana informacji de Lara - ja się nie boję, więc niech mnie pan nie straszy, bo panu to nie wychodzi.
- Przesłuchanie skończone, życzę dobrej nocy.
- Panie de Lara, przesłuchanie zostało skończone kiedy podpisał pan dokument. Chyba, że się pan na tym nie zna...

De Lara najwyraźniej ją ignorował, zwracając się do Sebiemira - Dziękuję za poświęcony czas, życzę spokojnego snu. Jutro spotkamy się w ustalonym miejscu i porze.
W tym czasie Ribbi ukłoniwszy się lekko Sebiemirowi wyszła z pomieszczenia.

Sebiemir odpowiedział znacznym ukłonem i ciepłym uśmiechem. Gdy zaś Ribbi wyszła Torreador zwrócił się do Roberto.
- Jak mogłeś? Rozumiem twoją specyfikę i specyfikę twojego klanu pod względem charakteru, ale musisz jedno zrozumieć. Nie pozwolę następnym razem byś tak traktował kobiety w moim towarzystwie. To że należę do klanu Torreador, to wcale nie znaczy że nie potrafię ich bronić. Więc z łaski swojej następnym razem zwiąż język w pętelkę i powstrzymaj się od niektórych komentarzy. Jeżeli nie potrafisz z nimi rozmawiać podaj mi przed rozmową tematy i zagadnienia, a ja poprowadzę rozmowę, bo atakowanie Ribbi było dla mnie jak sztylety przebijające moje ciało. A co do jutra, nie spóźnij się. - rzucił i bez pożegnania wyszedł ze zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy, po czym ruszył do swojego schronienia.
Cała ta sytuacja była niewiarygodnie irytująca. "Jak on się zwracał do kobiety! Kobieta jest największym pięknem, boginie w ludzkich ciałach!" Podczas rozmowy, która przemieniła się szybko w oblewanie się jadem Torreador nie zamierzał sprawdzać Ribbi. Byłoby to iście niestosowne zachowanie, nawet jeżeli miała powiązania z mordercą, dodatkowy atak w postaci sprawdzania jej byłby szczytem chamstwa. Gdyby coś takiego zrobić sam sobie wymierzyłby sobie policzek. Chciał się włączyć w rozmowę w niektórych momentach, lecz nie mógł. Ta za bardzo kipiała jadem i trucizną. Chciał, lecz nie mógł przyjąć tego na siebie. Pogrążony w smutku, bólu i zdenerwowaniu sunął do swojego schronienia.

W tym czasie de Lara został zaprowadzony do przestronnego pokoju urządzonego w zachodnim stylu. Drzwi można było zaryglować od wewnątrz, a były one jedynym wejściem do pokoju...
 
Aschaar jest offline  
Stary 03-05-2010, 10:42   #68
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tura VI - 28 VIII 1340 – Na ulicach Konstantynopola – Shareff & Mieczysław

Po rozstaniu Shareef i Mieczysław w towarzystwie Yusufa podążyli do herbaciarni „Pustynny Kwiat” znajdującej się tuż poza granicami Bizantionu. Noc chyliła się już ku końcowi i wszyscy zdawali sobie sprawę z faktu, że dzisiejszej nocy niewiele więcej zostanie załatwione i śledztwo już więcej nie posunie się na przód.



Przemierzając już puste, o tej porze ulice, na których tylko od czasu do czasu pojawiał się jakiś spóźniony przechodzień lub znacznie częściej – zwierzę śledczy dotarli do herbaciarni „Pustynny Kwiat”. Herbaciarnia znajdowała się na dachu dwukondygnacyjnego budynku z piękną panoramą opadającego w kierunku wybrzeża miasta i samego morza Mammara. Na wewnętrznym dziedzińcu posadzono kilka figowców i daktylowców, które w dolnej części dawały ochłodę w skwarne dni, a na głównej kondygnacji cieszyły oko widokiem zieleni.


Lokal był stosunkowo duży, może nawet większy niż herbaciarnia, w której dokonano morderstwa. Ponad połowa stolików postawiona była na zewnątrz osłonięta przed słońcem tylko roletą z trzciny. Wewnątrz przygotowano duży kontuar przy którym przygotowywano napary i miejsce dla muzyków. Stoliki w tej części były wykonane bardziej zdobnie, podłogi pokryte dywanami, a krzesła przykryte suknem. Głównym elementem pomieszczenia była mozaikowa fontanna.


W lokalu o tak później porze znajdowała się tylko jedna osoba - kobieta, która właśnie zajęta była sprzątaniem i czyszczeniem stolików. Wyglądało więc na to, że problem znalezienia właściwej osoby nie istniał...
 
Aschaar jest offline  
Stary 07-05-2010, 19:38   #69
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
W lokalu o tak później porze znajdowała się tylko jedna osoba - kobieta, która właśnie zajęta była sprzątaniem stolików. Wyglądało więc na to, że problem znalezienia właściwej osoby nie istniał...

Tremer zastanawiał się przez chwilę czy nie powinien jakoś sprawdzić ghula Lucjana, czy to faktycznie on... a raczej ona. Uznał jednak, że ulega własnej paranoi i że jeśli Lucien wskazał im miejsce przekazywania wiadomości to w jego interesie i obowiązku leżało zabezpieczyć czy miejsce czy ghula... Dodatkowo informację które miał do przekazania Mieczysław były niewątpliwie znane mordercy... z innymi nie zwracałby się do ghula.
- Jesteś sługą Luciana?? - zapytał na wstępie, chcąc na wszelki wypadek uniknąć ambarasu spowodowanego tym, że prawdziwy ghul gdzieś się schował... Jak się nazywasz? - zapytał uznając, że w przyszłości, może to być użyteczne
- Nie - odparła kobieta i spojrzała na wchodzących. - Moje imię nie ma tu nic do rzeczy. Herbaciarnia jest już zamknięta.
- Miał tu całą noc czuwać sługa Lucjana
- dodał Tremer zastanawiając się, czy "sprzątaczka" była sługą Lucjana czy też nie, zaczynał rozważać posłużenie się dominacją gdyby ostatnie słowa nie przemówiły do potencjalnego ghula Lucjana... Oczywiście zaprzeczenie wzbudziło podejrzliwość u Mieczysława. Ghul pilnujący posesji Akina był mniej "ostrożny" w wyjawieniu swojej funkcji, więc sporo wskazywało, że kobieta realnie nie jest ghulem Lucjana, co stawiało z kolei pytanie o to gdzie jest ghul.
- Kultura wymaga podania swego imienia zanim się o coś zapyta. Chyba, że w Europie zwyczaje są inne. Miał tutaj czuwać ghoul Luciena, a to nie jest równoznaczne ze sługą. O co chodzi? - zapytała niewiasta.
- To prawda, nazywam się Mieczysław i chyba zagalopowałem się w swej ostrożności, czy możesz powiedzieć gdzie jest Lucjan? - zapytał z czystej ciekawości, oczywiście gdyby Lucian był na zapleczu, lub w pobliżu herbaciarni wówczas nie rozmawiał by z Ghulem - taki był przynajmniej oficjalny powód pytania, ten nieoficjalny zmierzał do bliższego poznania graczy do których musiał zaliczać każdego z wiedzą o śledztwie. Nie wiedział kto gra z nim a kto przeciw niemu, zamierzał jednak tego się dowiedzieć choćby ze strzępów zdobywanych informacji. Poza tym gdyby ghul odpowiedział, że jest na miejscu śmierci Samary wówczas nie byłoby sensu informowania go o tym...
- Nazywam się Arina. - odparła z godnością - Uważam, że nie ma to nic do rzeczy. A nawet jest pytaniem nie na miejscu, dotykającym prywatnych spraw Luciena. Czy uważasz może inaczej?
- Jeżeli byłby w pobliżu wówczas porozmawialibyśmy z nim osobiście, ale w takim razie przekaż Lucienowi że Samara wraz z ghulem zostali zabici. "Czy za pomocą osobistego przedmiotu nie można by odnaleźć ciał, czy też prochów ich właścicieli? Będę musiał o to spytać Sebimira" - zastanawiał się przez moment. - Poza tym przekaż mu proszę, iż Izaat zaginął.
- Co ustalono w sprawie ich śmierci? Czy ma ona związek z prowadzonym śledztwem? Zaginął? Cóż to dokładnie oznacza?
- Nie odnaleźliśmy Izaata, pozostawił schronienie w bałaganie i do tej pory nie dał żadnego sygnału o sobie co sugeruje jego zaginięcie, co się tyczy śmierci Samary i jej ghula zginęli w podobny sposób jak Akin, choć nie w tak publicznym miejscu, brakuje też jej zwłok oraz zwłok jej ghula. - dodał na koniec.
- Rozumiem zatem, że zaginięcie Izzata to czyste poszlaki, nie potwierdzone żadnymi dowodami, ani poważniejszymi przesłankami, poza pozostawieniem miejsca w nieładzie? Tak? Jak długo poszukiwaliście Izzata? Natomiast co do śmierci Samary i jej ghoula - czy ma to związek z prowadzonym śledztwem? Co to znaczy "brakuje zwłok"?
- Choćby w postaci osoby śledczego - odparł na pytanie o związek zabójstwa, o podobieństwie w sposobie zabicia już mówił. - Izaat zaś nie kontaktuje się z nami już drugą noc...ale owszem można traktować to jako poszlakę...Co zaś się tyczy zwłok, najbardziej kompetentnym do tej odpowiedzi nadaje się śledczy Roberto, nas przy nich nie było. Z tego co mówił wynika, że zostały przez kogoś zabrane, gdy pozostawił zwłoki w miejscu śmierci. - dodał nieco zdziwiony dociekliwością ghula, lecz nie za bardzo, Lucian chciał być informowany o postępach śledztwa a ghul najwyraźniej starał się wykonywać swe obowiązki dokładnie.
- Rozumiem zatem, że śledczy dopuścili do: zabicia kogoś spośród nich, wykradzenia bądź zabrania zwłok zabitego śledczego, nie ustalili przy tym niczego co posunęłoby śledztwo dalej i odpowiedziało na pytanie czy śmierć ta była spowodowana tym, że Samara była śledczym, czy być może była następnym celem zabójcy. Na podstawie poszlak, niepopartych jednak poszukiwaniami i dowodami, śledczy wysuwają jednak tezę o zaginięciu Izzata - co również może, ale nie musi być powiązane ze sprawą. Coś źle zrozumiałam? I czy mam przekazać coś jeszcze?
Mieczysław zastanawiał się skąd ta zgryźliwość w słowach ghula, od Lucjana mógłby się jej spodziewać ale od ghula... Choć wieści jakie przynosili nie były ciekawe, nie mniej jednak były ważne. - O ile mi wiadomo khainici sami dbają o własne bezpieczeństwo a zapewnianie jej śledczym nie należy do zakresu obowiązków śledczych, tym bardziej po rozstaniu się z grupą. Mieczysław próbował jakkolwiek ratować reputację grupy, aczkolwiek nie łudził się, że to zaniedbania Roberto doprowadziły do tego typu zarzutów. - I nie, nie znamy jeszcze motywu działania zabójcy "A przynajmniej nie mamy dowodu na żaden z nich..." - A nieobecność jeśli wolisz Izaata, jest co najmniej niepokojąca zważywszy na śmierć jednego ze śledczych. Uznałem za słuszne o obu faktach poinformować Luciana i póki co to wszystko co mam do zakomunikowania. - odpowiedział Tremer. Szykował się do wyjścia, aczkolwiek nie zamierzał uciekać, czekał jeszcze moment na to czy Arina będzie kontynuować to niespodziewane przesłuchanie, gotów pożegnać się z nią i wyjść - tym bardziej że do świtu niewiele już zostało.
- Rozumiem. Czy coś jeszcze mam przekazać? - zapytała kobieta widząc zbierającego się do wyjścia Tremera.
- Tak - odezwał się Alexander - powiadom Luciena, że oficjalnie, przez swojego Starszego, zażądam usunięcia Mieczysława Czarnego z zespołu śledczych. Jego działania są nielogiczne i opieszałe. Wskazują na próby rozbicia prowadzonego śledztwa i, tym samym, powiązania z zabójcą. Postaram się jeszcze dzisiejszej nocy porozmawiać ze swoim primogenem.
- Rozumiem. -
wyraz zaskoczenia na chwilę zastygł na twarzy Ariny, w formie dziwnego uśmiechu. Dokończyła jednak: Jeżeli to wszystko, chyba każde z nas ma jeszcze dzisiaj coś do zrobienia...
-To usuwanie kompetentnie dobranych śledczych jest raczej oznaką próby rozbicia śledztwa, a tym samym powiązania z zabójcą, szczególnie jeśli powodem do usunięcia stają się subiektywne oceny. - Tremer nie pozostał Alexowi dłużny. Mówił właściwie wprost do niego choc nie wątpił, że i te słowa zostaną przekazane Lucianowi. Posądzanie Tremera o kontakty z zabójcą to było już zbyt wiele jak dla niego, z drugiej strony nie był specjalnie zaskoczony, Alex wyraził się jasno o swoich zamiarach, choć dopiero teraz posunął się do tak daleko idącego oskarżenia. Mieczysław zastanawiał się czy nie powinien poprosić o usunięcie Alexa, jednak jak już wcześniej powiedział, subiektywne podejrzenia to zbyt mało i nie zamierzał wychodzić na tego który "rozbija" śledczych.
- Subiektywne oceny?! A cóż zostało dokonane pod twoim światłym przewodnictwem?!? NIC. To nie jest subiektywna ocena to fakt, który sam przed chwilą potwierdziłeś. Faktem również jest, że cały czas usiłujesz śledztwo kierować w stronę rytuału, a jednocześnie w schronieniu Akina własnymi rękami zniszczyłeś dowód, który mógł odpowiedzieć na pytanie czy książka z rytuałem w ogóle do zamordowanego należała. Nie było bowiem najmniejszego problemu, aby podrzucić kielichy Izzatowi; być może książka również została podrzucona? Ty również cały czas usiłujesz udowodnić, że coś z tą księgą zrobisz, ale sam nie wiesz kiedy i czy w ogóle będziesz w stanie. Takie są fakty, panie kompetentny śledczy. I nie ja te fakty będę oceniał. - odparł Alexander.
- Mówisz tak jakby dotknięcie książki było gorszą gafą od utracenia ciał Samary i jej Ghula, tracąc dodatkowo z oczu fakt że całość rozegrała się blisko herbaciarni i niedługo po wyjściu Samary. - Tremer bił do gafy Roberto i nieśpiesznego poinformowania śledczych o zgonie. Dziwił się, że Alex to do niego ma największe pretensje. - Nie mam władzy nikogo ograniczać i nie sprawuję żadnego przywództwa, to że akuratnie moje propozycje były realizowane, zawdzięczamy chyba tylko temu, że nikt nie miał lepszych. Ci zaś którzy postanowili działać niezależnie zrobili to. "I widać jak się to skończyło, Samara martwa, Roberto sam zajął się zwłokami i stracił je, a Setyta błąka się nie wiadomo gdzie, nie wiadomo czy wciąż żywy - "jakby brakowało nam kolejnego śledczego trupa..." - pomyślał choć nie zamierzał na głos mówić już zbyt wiele. I tak ewidentnie zbyt dużo już powiedział. - Zarzucając mi opieszałość a jednocześnie idąc niejako za mną, nie przyśpieszając niczego, jak świadczy to o twoim tempie śledztwa? Zresztą nieważne, chyba już ustaliliśmy, że nie przekonamy siebie nawzajem słowami a i świt się już zbliża. Dziękujemy za poświęcony nam czas - dodał zwracając się do Ariny.
 
Eliasz jest offline  
Stary 12-05-2010, 16:48   #70
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Tremer chciał doinformować Luciena a także sprawdzić jego reakcję na powyższe wiadomości. W tej chwili cieszył się, że nie rozmawiał z nim osobiście, jeśli ghul potrafił być tak zajadły to co dopiero Lucien... Oczywiście nie chodziło mu o bezpośrednią reakcję na wieści, nie chodziło bynajmniej o mimikę twarzy, wyraz zaskoczenia czy czegokolwiek, który i tak można by różnie interpretować, lecz o konkretne działania.
Oczywiście mógł o konkretne poprosić, ale wówczas nie wiedziałby na ile byłoby to zachowywanie pozorów a na ile wewnętrzna chęć rozwiązania problemu. Mógł poprosić o odszukanie Izaata czy zwłok Samary , ale czy nie było to ich zadaniem jako śledczych? Czyż nie dysponowali wszelka pomocą o jaką mogli i śmieli poprosić? W kontekście zarzutów ghula co do wyników ich pracy, jakiekolwiek prośby o wsparcie tym bardziej stawały pod znakiem zapytania. Mogłyby jeszcze bardziej zaniżyć ocenę pracy śledczych, jeśli to w ogóle było jeszcze możliwe...
"Zaginięcie Izaata i śmierć Samary, dużo za dużo jak na dotychczasowy spokój i raczej nie przypadek, że Izaata i Akina łączył Rytuał a Izaata i Samarę łączyło śledztwo..." Idąc dalej tym tropem każdy ze śledczych był zagrożony, choć Tremer zaczynał zastanawiać się coraz bardziej nad realną możliwością wykorzystania "Latającego po mieście zabójcy" do pozbycia się niewygodnych dla siebie kainitów pozorując to na morderstwo prawdziwego zabójcy... Wiedza o tym jak zabijał była jednak bardzo ograniczona... choć z drugiej strony w herbaciarni było sporo świadków i zostało użytych wiele mocy... ciekawe kto i jakiej użył - w głowie układały się kolejne pytania do świadków, Ci obecni na miejscu przestępstwa dokładnie widzieli jak zabójca zabijał a i mogli sprawdzić dokładnie obrażenia - to oczywiście ponownie stawiało świadków tego morderstwa w niekorzystnym śledztwie. Mieczysław zaczynał obawiać się, że w słowach Roberto może być sporo prawdy... poczuł się nawet nieco zawstydzony odkrywając, że sam zignorował tak istotny trop jaki mu gangrel podsunął... "Może nie powiedział nic więcej zdając sobie sprawę, że jeden z jego klanu, nie śledczy, doskonale wie jak zabijał morderca... Może nawet teraz pozbywał się niewygodnych śledczych... lub ktoś kogo nieopatrznie doinformował..." - zastanawiał się Tremer.
Mieczysław zaczynał też powoli brać pod uwagę możliwość, że kielichy i rytuał to podpucha mająca na celu odwrócenie uwagi... szczególnie jego. Jeśli jednak nią nie była lekceważące podejście do tropu mogło ich sporo kosztować. Tylko kto z podkładających księgę czy kielichy założyłby, że śledczy nie sprawdzą ich przeszłości a więc i osoby która je podłożyła...? To niemal tak jakby zabójca znał Tremera na wylot i założył, że to on znajdzie się na miejscu zbrodni a jego fascynacja magią i okultyzmem zniszczy dowody... Jeżeli ktoś podłożył księgę lub kielichy aby zmylić trop to musiał by być po prostu głupi, a Tremer nie uważał aby mieli do czynienia z głupimi przeciwnikami. Chyba, że Alex zniszczyłby dowód gdyby Tremer nie zrobił tego pierwszy... Dotknął kielichów a zarzucał Tremerowi dotknięcie księgi... A jeszcze nie tak dawno, nie łączył niby obu tych elementów... Zachowanie Alexa w oczach Tremera było skrajnie podejrzane.


W końcu Tremer dotarł z Shareefem do swego schronienia, po drodze rozstając się z Alexem, który w zasadzie opuścił ich tuż po wyjściu z herbaciarni; żegnając się mało znaczącym skinieniem głowy.
Mieczysław wręczył Shareefowi jeden z kielichów
, mówiąc:
- Wszystkie nie są mi potrzebne, a nie chcę by ktokolwiek wiedział, że dałem Ci ten kielich, ukryj go dobrze, nie mówiąc nikomu gdzie i najlepiej nie w swym domu. Jeżeli to jest powodem całego tego zamieszania i zabójstw to chyba lepiej aby nie ujrzało więcej światła dziennego, niż aby dostało się w ręce które chcą to zdobyć. Zrób to najlepiej zaraz po przebudzeniu, wówczas szansa, że ktoś z naszej rasy będzie cię obserwował jest niewielka, chyba że spałby w pobliżu twego schronienia - a u wszystkich nas spać nie będzie...
Gdy się pożegnali Tremer schował księgę pośród wszelkich innych ksiąg sklepu... chwile później jednak zmienił zdanie, w dzień ktoś kto znał książkę mógł spokojnie jej szukać. Postanowił ukryć księgę i kielichy wraz z sobą gotów bronić ich do ostatka sił. Dopiero po przebudzeniu, zamierzał je solidnie schować - zgodnie z radą daną Shareefowi.

Shareef nie wtrącił się nawet słowem w całą rozmowę Mieczysława. Pozwolił mu "wyzwolić się" z gnębiących go pytań, tym samym dając odpowiedzi na pytania, które sam by zadał. Przyjął następnie jeden z kielichów i skinął głową lekko.
- Nie musisz się martwić. Nikt go nie zobaczy aż do chwili, gdy będzie to konieczne. - powiedział do Mieczysława chowając przy sobie przedmiot. Gdy się rozstali ruszył do swojego domu, by tam przeczekać dzień. Z dala od wścibskich oczu niepożądanych obserwatorów. Mógł się tylko obawiać ewentualnych ghuli, ale to był mniejszy problem. A kielich, cóż, dla niego miał odpowiednie miejsce, a Monique mogła mu w tym pomóc. Schować tam, gdzie złodziej nigdy by nie zajrzał.


Kryjówka Tremera mieściła się pod jego sklepem, dzięki czemu podczas dnia pilnowana była przez pracowników. Tremer wszedł do sklepu, tuż przed świtem czekał już jego sługa, Tremer przywitał się z nim, po czym ruszył ku piwnicy, Kolejne ciężkie i okute drzwi, posiadały solidny zamek, a od strony piwnicy dodatkowo metalową zasuwę. Piwnica była nie tylko kryjówka Tremera ale i pracownią, zabezpieczoną rytuałami. Księgi i narzędzia pracy zdawały otaczać i przygniatać każdego kto wszedł do środka a praktycznie nikt jeszcze nie miał tej przyjemności. Mieczysław odsunął dywan, by dostać się do trumny leżącej pod nim w wgłębieniu, dopiero będąc wewnątrz trumny, zasłonił dywan zamykając ją od środka.

Miejscem Shareefa był mały dom, jakich w tym mieście są dziesiątki, nieróżniący się od innych. Parter, piętro, piwniczka, która była zamknięta klapą, z umieszczoną na niej małą szafką. Przeciętne meble, nic wyszukanego. Nic, co by zwracało uwagę, że tutaj może mieszkać ktoś bogaty czy godny łupu. To pasowało Shareefowi, który uznawał zasadę, że pozory mogą mylić. W piwniczce miał swoje "zapasowe" leże, biurko, parę podręcznych drobiazgów. Przesunął leże i wysunął jedną z ciegieł w ścianie, by w tamtejszy schowek włożyć kielich. Potem zamknął go, oczyszczając miejsce ze śladów. Rozłożył się wygodnie, falchion kładąc przy boku. Zapowiadał się spokojny dzień.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172