Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2010, 08:59   #115
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Siedząc w siodle Jasper przyglądał się na prędce skleconej barykadzie, badał wzrokiem solidność palisady. Wiedział, że jeśli dojdzie do drugiego ataku będą to cenne informacje. Ale czy chciał drugiego ataku. Zdawał sobie sprawę, że wtedy wszyscy w gospodzie zginą. Nie interesowali go wszyscy, on nikogo nie interesował. Wbrew logice najwięcej dla niego do tej pory zrobił Markus. Wiedział, że jest narzędziem w jego ręku, ale o ironio ten zbój nad zbójami wyciągnął go z opresji.

Ultimatum … interesuje ich tylko kapłanka … ale jeśli to Marietta, ją miał przecież na myśli Ali. Co wtedy … Jak skłonić wodza aby wziął wszystkich innych a ją puścił wolno.

Z rozmyślań wyciągnął go głos strażnika.
- Jestem Jorund. - odkrzyknął wreszcie ten mężczyzna na barykadzie - Jam teraz dowódcą. Daj mi choć jeden powód, dla którego mam cię teraz nie zabić, bandyto. Mów!!!

- Będziem tak krzyczeć przez bramę, czy wyjdziesz do mnie i porozmawiamy!! Jeśli oczywiście to ty odziedziczyłeś schedę po Aberhoffie, bo mam gadać tylko z dowódcą !! … - buńczucznie zaczął Jasper. - Mam do przekazania ultimatum wodza Kurug-Raaka, od tego czy je wypełnicie zależy wasze życie!! … moje zresztą też - dodał już ciszej jeździec.

- Chyba wyraźnie powiedziałem! - odkrzyknął tamten - Wyznaczył mnie sam Aberhoff. A wyjść zaraz wyjdę, nie straszno mi. Tylko wiedz, że jeśli ktoś tam się za tobą czai w ciemnicy, to pierwszy padniesz od strzały! I zejdź z konia.

Ciemny kontur zniknął z podwyższenia, a zaraz potem Jasper zobaczył, jak przez jedną z pozostałych szczelin przeciska się z trudem wysoki Jorund. Był nieźle opancerzony jak na strażnika dróg, kombinacja skóry i stalowych elementów tworzyła dość mocną zbroję. Twarz widoczna w półmroku była poważna i gniewna, o szerokiej szczęce. Podszedł powoli, wyprostowany, z dłonią opartą ostrożnie na rękojeści spoczywającego w pochwie miecza.
Strażnik popatrzył wyzywająco na Jaspera.
- Jestem. Mów szybko, jeśli ci życie miłe.

Jasper patrzył z pozycji jeźdźca na lawirującą wśród pospiesznie skleconej barykady postać strażnika. Bezczelny uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej gdy ujrzał mocno opancerzoną postać.
- Choćbyś jeszcze jedną zbroję na siebie założył to i tak na nic się nie zda … jest ich bardzo wielu … - powiedział głośno Jasper zgrabnie zeskakując z konia. - Ultimatum jakie stawia wódz plemienia to przekazanie kapłanki … i tylko jej!! Pozostali go nie interesują!! Mówił, że chce ją wymienić na uwięzionego kultystę!! Kapłanka ma pójść ze mną … takie jest stanowisko wodza!! Jeśli spełnicie jego żądanie … plemię odejdzie!! Jeśli nie … łatwo się domyślić … zaatakuje ponownie i z siłami jakie posiada zrówna Stary Młyn z ziemią!! Czas jaki macie na zastanowienie to jedna klepsydra!! – Po tych słowach Jasper sięgnął za pazuchę wyciągając przedmiot czasu. – Nie bój się to tylko klepsydra – rzekł zbój stawiając czasomierz na wystającym z ziemi kamieniu. – Czas jaki macie na odpowiedź to jedna klepsydra i liczy się od teraz!! – Zakończył Jasper.
Piasek zaczął powoli się przesypywać, spadające drobinki zaczęły nieubłaganie odliczać czas. Jorund nie krył zdziwienia.
- Plemię chce tylko kapłanki? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak ... takie jest stanowisko wodza. - potwierdził Jasper.
Jorund milczał wpatrując się w kamień, na którym stała klepsydra. Potem znów zwrócił wzrok na zbójnika.
- Dlaczego zatem nie postawił tego żądania na początku? Uniknąłby śmierci wielu ze swoich.
- Atakując nic nie wiedział o kapłance ... a teraz kiedy już wie, chce ugrać coś więcej.

- Wie od was, zbrodniarze...- spochmurniał Jorund - Dlaczego mamy wierzyć, że jeśli ją dostaniecie, i tak nie zaatakujecie reszty?!
- To prawda wiedzą to od nas … ale tylko to pozwoliło ich powstrzymać … przynajmniej na jedną klepsydrę. Dlaczego macie wierzyć?? Chyba kpisz … siedzicie tu otoczeni, brama w strzepach, palisada też długo nie wytrzyma … nie macie innego wyjścia. Albo oddacie kapłankę albo wszyscy zginiecie. Czas płynie... Ale nie dziwię ci się, że pytasz, od ciebie bowiem zależy czy będziesz bohaterem, który uratował gospodę, czy tym przez kogo wszyscy zginęli.
Jorund patrzył długo, jakby nie zdawał sobie sprawy z upływającego czasu.
- Gładka gadka...- wydął wargi - Ale my nie jesteśmy bandytami, jak wy...Myślisz, że my, synowie imperium, wierzący ludzie, oddamy w ręce chaosu dziewczynę poświęconą samemu Simgarowi?!
- Tego oczekuje Kurug-Raak. Obiecał, że nic jej się nie stanie zależy mu bowiem na uratowaniu od stosu ważnego kultysty. A masz jakiś inny pomysł na uratowanie dziewczyny? - tym razem zupełnie cicho zapytał Jasper.
- Obrona może wytrzymać. Daliśmy radę raz, damy i drugi. - jego głos nie był pewny.
- Zapominasz o paru sprawach … primo … nie żyje Aberhoff, brak więc jego kunsztu wojennego. Secundo … Ali sprzymierzył się z chaośnikami, był więziony w stajni, zna słabe punkty obrony. Tertio … wiemy gdzie podłożyć ogień, tak żeby wszystko spłonęło. Quarto … jest ich tak wielu, że są w stanie utworzyć krąg wokół gospody i tylko czekać jak będziecie uciekać z płonącego Młyna. Dalej wyliczał nie będę, bo czas płynie … - Jasper spojrzał na klepsydrę. - Powtórzę więc swe pytanie … masz lepszy pomysł na ocalenie dziewczyny?
Jorund podszedł bliżej. Jego twarz stała się lepiej widoczna, miał dziwną, nieobliczalną nieco minę.
- Posłuchaj...- tym razem on mówił cicho - Jestem tylko prostym strażnikiem dróg, ale nie bierz mnie za głupca. Żadna władza imperialna nie negocjuje z chaosem, nikt nie chce mieć na karku inkwizycji. Żaden kultysta nie zostanie uwolniony, wiesz o tym tak dobrze jak ja. Więc przestań pieprzyć o ocaleniu kapłanki. Chcecie po prostu ofiary.

Odszedł parę kroków, odwracając się plecami. Perspektywa wsadzenia mu miecza w plecy była kusząca, ale Jasper wiedział, że celuje weń conajmniej jeden łuk czy samopał. Piasek sypał się powoli, w tej ciszy wręcz zdawało się, że można usłyszeć szmer.
- Zanim klepsydra się zamknie, dostaniesz swą odpowiedź, hieno. - Jorund nie odwracał się nawet. Potem ruszył powoli, na zmęczonych nogach w kierunku wyłamanej bramy.
Jasper zastanawiał się. Wydawało się, że w głosie strażnika wyczuł pewne wahanie. Ale być może obrońcy chcieli tylko zyskać kolejną klepsydrę pewności, by mieć czas na odpoczynek, leczenie i wzmacnianie pozycji.

- Hej Jorund!! – zawołał Jasper. – Nie zapominaj o jednym … nastał czas wojny a wtedy nawet inkwizycja negocjuje z chaośnikami.

Po tych słowach Jasper wskoczył na konia. Na odpowiedź postanowił czekać w siodle. Nie był głupi. Podobnie jak Jorund on także nie ufał drugiej stronie. Jeśli odpowiedzią byłaby strzała albo bełt wtedy przy swych wybornych umiejętnościach jeździeckich miałby szansę uniknąć kolejnych ran.
 
Irmfryd jest offline