Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2010, 13:44   #85
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Rowena była już praktycznie w krzakach, gdy w opłotki wpadła mała, zapłakana dziewczynka. W sumie była gotowa do drogi. Wiedziała aż nazbyt dobrze, że w obozie nie będzie z niej wielkiego pożytku. Owszem, umiała szyć, ale Robin robiła to lepiej. Potrafiła także gotować, ale Ann miała większą praktykę. Zapewne potrafiłaby posłużyć się siekierą czy młotkiem, ale pomijając fakt, że posiadali tylko jedną siekierę i ze dwa młotki, panowie na pewno lepiej znali się na tej ciesielskiej robocie. Rowena miała więc do wyboru inne proste czynności takie, jak splatanie lin, wyprawianie skór, rozbieranie mięsa. No i przede wszystkim była myśliwym. Łuczniczka zatem dbała o świeże, codzienne zapasy mięsa. Przy okazji, co najmniej dwa razy dziennie robiła obchód okolicy – taki patrol mając na uwadze bezpieczeństwo i ukrywanie osady.
Przed chwilą dosłownie podniosła kołczan z resztką już strzał, w drugiej ręce trzymając łuk. Znowu miała iść sama, wszyscy inni mieli poważniejsze zajęcia. Prawdę powiedziawszy, Rowenie zaczęła doskwierać samotność. Owszem, lubiła pobyć sama przez większość czasu. Ale jak u każdego człowieka, obcowanie z ludźmi było wpisane w jej naturę. Dlatego zawahała się na skraju lasu. Chciała się zwrócić do którejś z dziewczyn z pytaniem czy by nie zechciała jej towarzyszyć. Zapewne ten moment wahania był kluczowy.
Rowena zdążyła tylko pomyśleć „Och Panie, jaki wielki!” z trwogą w sercu, gdy jej ciało, nauczone przez lata praktyki, poszło za impulsem. Kompletnie bez udziału woli ręce uniosły się błyskawicznie, dzierżąc łuk i strzałę na cięciwie. Jeszcze chwila krótka jak mgnienie oka i już grot wbija się w ciało niedźwiedzia. Dziewczyna nie potrafiłaby powiedzieć, co się stało. Pamiętała tylko dotyk lotek na policzku, skupienie wzroku na niedźwiedzim barku i szelest spuszczanej cięciwy. Niemal natychmiast na majdanie pojawiła się następna strzała. I znów miała strzelić, ale ktoś jej zasłonił cel. To Cecil, rozjuszył niedźwiedzia na tyle, że bestia stanęła na zadnich łapach.
- Gdzie dziecko?!- Zawołała, chcąc się upewnić, że może strzelać bezpiecznie.
I w tej samej chwili spostrzegła, że Rafel chwycił małą, unosząc w bezpieczne miejsce. Wtedy znów naciągnęła cięciwę. Lotki zafurkotały jej tuż przy uchu, gdy wypuszczona strzała dosięgła celu w piersi niedźwiedzia. Ten ryknął, plując śliną naokoło, i rozejrzał się dzikim wzrokiem. Rowena miała już, co prawdą strzałę na cięciwie, ale nie oszukiwała się. Gdy bestia zauważy skąd doszedł strzał, rzuci się w tamtym kierunku. I wtedy jedyna nadzieja, że ktoś ją rozproszy. Najlepiej zadając kolejny cios przy okazji, tak by ją osłabić.
Już szykowała się do szybkiej ucieczki, gdy stało się coś nieoczekiwanego. Cecil zrobił najgłupszą rzecz na świecie. Wziął się za bary z dziką, wściekłą, rozdrażnioną bestią. Czy nie widział Bjorna skradającego się z siekierą? Czy nie dostrzegł, że stojący niedźwiedź to idealny cel dla strzał? Mogliby go drażnić tak aż do ostatecznego upływu krwi. Wtedy zwaliłby się ciężko, zmęczony i dałoby radę go zabić. A tak giermek zaraz umrze, rozszarpany.
Rowena rozpaczliwie, bez żadnej nadziei, wycelowała w szamocącą się parę. Cecil zasłaniał jej potężną pierś niedźwiedzia, więc musiała szukać innego miejsca. Modląc się w duchu wypuściła strzałę. W tym samym momencie zamknęła oczy nie chcąc patrzeć czy przypadkiem bogowie ją zawiedli i tym razem zabiła człowieka. Usłyszała tylko ryk zranionego zwierzęcia.
- Dzięki wam, Cernunnosie i Arduinno.- Wyszeptała. Postanowiła, że złoży im ofiarę.
Strzała trafiła niedźwiedzia. Nie do końca. Prawie. Drasnęła go w ramię. „Potem trzeba się będzie przejść i ją znaleźć” przeleciało jej przez głowę absurdalne w takiej sytuacji stwierdzenie.
Mimo, że żadna z zadanych ran nie była śmiertelna bestia nagle zwaliła się z głuchym warkotem na ziemię. Z jej pyska wypłynęła struga ciemnej krwi. Zwierzę jeszcze darło trawę pazurami, by po chwili znieruchomieć. A pod tym cielskiem, ważącym coś około 900 funtów, leżał Cecil.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline