Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2010, 20:30   #130
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
W momencie w którym rozgorzała walka rzeczywistość wokół Strażnika zaczęła nienaturalnie falować. Zdawała się wykrzywiać i zniekształcać wokół jego osoby tworząc złudzenie dziwnej nadnaturalnej aury powstałej w wyniku manipulacji struktury rzeczywistości wewnątrz pomieszczenia. Wojownik ruszył zupełnie jakby chciał zrobić krok do przodu i rozpłynął się w powietrzu. Zupełnie w tej samej chwili pojawił się w drugim końcu pomieszczenia tuż za plecami jednego z magów. Ten musiał wyczuć, że coś nie gra bo odwrócił się niepewnie w kierunku nieskończonego. Widok wyższego od siebie osobnika z wysoko uniesionym mieczem sprawił, że wydał z siebie krzyk będący połączeniem zaskoczenia z przerażeniem. Zaczął skupiać w dłoniach magię chcąc rzucić szybko jakiś czas. Nie zdążył. Ostrze runęło w dół przechodząc gładko przez szyję magusa i oddzielając jego głowę od korpusu. Sama głowa jednak nigdy nie wylądowała na ziemi. Strażnik zamachnął się nogą i kopnął ją zupełnie jakby była jakąś piłką do gry. “Pocisk” uderzył w głowę innego maga, który nieprzytomny osunął się na ziemię. Wyraz jego twarzy zanim dostał “z główki” sprawił, ze dzień Strażnika stał się odrobinę przyjemniejszy. Termin “główka” nabrał w tych okolicznościach zupełnie odmiennego znaczenia. Nie minęła chwila a wszyscy czarownicy byli martwi. Szary ruszył w stronę nieprzytomnego i jedynego ocalałego z tej masakry nieszczęśnika. Po drodze wywinął młynka mieczem. Ostrze broni musiało być wykonane z jakiegoś dziwnego metalu gdyż jego odcień był purpurowy i zamiast lśnić metalicznym poblaskiem wydawało się być zupełnie matowe. Strażnik kopnął maga w brzuch na tyle mocno, że ten został zmuszony opuścić błogi stan nieświadomości. To co zobaczył po przebudzeniu wywołało w nim przerażenie. Nie co dzień widzi się w końcu zwłoki dawnych towarzyszy rozsmarowane po podłodze.


Strażnik przyklęknął do niego i złapał go za gardło. Następnie podniósł go i uderzył nim o ścianę. Jego uchwyt nie zelżał jednak po tym. Palce mocno zacisnęły się na gardle ofiary utrudniając jej oddychanie. Fakt, że nie czuł pod stopami gruntu nie ułatwiał mu pewnie mającego się odbyć przesłuchania.
-Nie mam czasu więc przejdę do rzeczy. Czy wasz zakon porwał księżniczkę Neverendaaru?
- Ja nic nie wiem.
- odpowiedział z przerażeniem. Strażnik spojrzał mu jednak w oczy i zobaczył na ich dnie odbicie duszy przesłuchiwanego. Wiedział, że mówił prawdę. To jednak oznaczało, że o porwaniu księżniczki wiedzieli tylko nieliczni w zakonie. To komplikowało sprawę.
-W takim razie lepiej się dobrze zastanów KTO może wiedzieć. Kto ma dostęp do najważniejszych danych zakonu?
- Mistrz Al... Mistrz Almag.
- to imię nic mu nie mówiło jednak mieli teraz jakiś trop. Postanowił podążyć tym tropem.
-Opowiedz mi trochę więcej o tym mistrzu. Nie zapomnij wspomnieć o tym gdzie teraz przebywa. Gdzie są jego komnaty? - zacisnął palce mocniej sprawiając, ze mag zaczął się dusić. Po chwili zwolnił uścisk pozwalając mu odpowiedzieć. Widział w jego oczach, że chce przeżyć za wszelką cenę. Będzie mówił wszystko co wie.
- Mistrz Almag kieruje tą wieżą. Mieszka w komnatach na najwyższym piętrze. To potężny mag… - to go akurat nie dziwiło. Ktoś kto stoi na czele organizacji musi być potężny i mieć wpływy. Niemniej jeśli to Zakon stoi za całą sprawą to właśnie Mistrz będzie wiedział o księżniczce. Jednak na pewno tak ważna osoba będzie silnie strzeżona. Iście do niego w tej chwili byłoby misją samobójczą.
-Jakie zabezpieczenia posiada wasz zakon? Powiedz mi co może nas spotkać w drodze do Twojego mistrza. Ostrzegam, że jeśli spróbujesz kłamać albo zataisz coś przede mną sprawie Ci taki ból, że będziesz błagał o śmierć.
- Wieża jest silnie strzeżona... nie tylko przez magów... wyższe obszary strzegą magiczne konstrukty i spętane demony... Najlepiej strzeżona jest sala audiencyjna. To tam Mistrz Almag przyjmuje gości i pracuje. Jednak droga do tej sali jest pilnie strzeżona i chroniona magią. W samej sali znajdują się magiczne kryształy tłumiące magię wrogów…
- To nie wyglądało dobrze. Szczerze mówiąc to wyglądało tak źle jak najbardziej oddalone i zacofane wymiary. Nie cierpiał do tego kontruktów. Te sztuczne cholerstwo jest tak ciężko ujebać gdy jest w sztuce jednej. Tutaj mieli mieć cały oddział.
-Czy istnieje jakiś sposób na zniszczenie lub ominięcie tych zabezpieczeń?
-Tak... na tym samym piętrze znajduje się pomieszczenie kontrolne konstruktów. Można tam unieszkodliwić je i zlikwidować magię chroniącą wejście do sali audiencyjnej.
-To usuwało jeden problem. Wiedział, że z ust więźnia płynie tylko prawda. Potrafił wyczuwać takie rzeczy. Sam przesłuchiwany zdawał się już lekko uspokoić i otrząsnąć z tej sytuacji. Widocznie wierzył, że jeśli odpowie na każde pytanie to zostanie puszczony wolno. Dlatego też do tej pory owocnie współpracował. Nie zdawał się też niczego zatajać.
-A kryształy tłumiące magie? Można je w jakiś sposób unieszkodliwić?
- Nie... pochodzą one z Mithios. To naturalne pochłaniacze magii.
- Skąd do cholery Zakon położył łapska na tak groźną rzecz. I jak na bogów przemycili to do Minas’Drillu? Za samo to Zakon już miałby przesrane w Neverendarze na całej linii. Nawet jeśli nie znajdą tu księżniczki kamienie powinny wystarczyć jako pretekst do wszczęcia działań na większą skalę przeciw Zakonowi.
-Wasz Mistrz jednak jakoś się przed ich działaniem zabezpiecza prawda? Jak to robi? I jak przede wszystkim was zakon położył łapy na tych kryształach?
- Specjalny amulet... Tylko Almag i jego straż je posiada... - przełknął ślinę. Wspierał nas ktoś bardzo wysoko postawiony.
-Kto?
- Przyrzekam, nic nie wiem... To był skrzydlaty, ale nic więcej nie wiem...
-Wiesz chociaż jakiego koloru były jego skrzydła?
- Tylko Mistrz widział go. Skrzydlatemu zależało na prywatności.
- Mag chyba poczuł się zbyt pewny siebie od komfortowego przebiegu całej rozmowy. Strażnik wyczuł, że ten coś zataja przed nim. Nie mówił wszystkiego. To był błąd. W stolicy może stosowali łagodniejsze metody, ale Straznik nie pieprzył się z takimi rzeczami. Mag zaczął nagle ni stąd ni zowąd krzyczeć i wić się z bólu. Oczy miał wybałuszone i szarpał się niczym żywe zwierze rzucone do ognia po to by paliło się żywcem. Z oczy zaczęły cieknąć mu łzy wśród okrzyków pełnych agonii.
-Mów wszystko co wiesz, albo sprawię Ci ból gorszy od śmierci.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaargh.... - krzyknął. Przychodził zakryty w płaszczu... był na nim symbol kasty Ziemi…
- Magus przestał się drzeć co było dość równoznaczne ze zniknięciem bliżej nieokreślonego źródła bólu. Był przerażony. Patrzył nerwowo na resztę zebranych starając odnaleźć w ich spojrzeniach choć odrobinę współczucia lub chęci pomocy. Bezskutecznie.
-Jeszcze raz mnie okłamiesz lub zataisz coś przede mną a ból będzie dziesięciokrotnie większy. Teraz mów. Wspomniałeś wcześniej o amuletach ochronnych które posiada mistrz i jego straż. Gdzie są kwatery jego straży? Kiedy nie są przy waszym mistrzu gdzie można ich spotkać? Mów!
-Kwatery straży znajdują się w dwóch iglicach, do których dostęp znajduje się tylko w sali audiencyjnej
-Czy wasz mistrz przebywa w tej chwili w sali audiencyjnej?
- Powinien tam przebywać... niektórzy goście mogą się pojawiać tylko w nocy. Jeżeli go tam nie ma, to może być w swoich komnatach lub pracowniach, a te są nad salą audiencyjną.
- To oznaczało jedno. Nie mieli możliwości pozyskania w żaden sposób amuletów ochronnych czyli w przypadku starcia zostaną obdarci ze swojej magii. To mogło skończyć się klęską dla całej misji. Musieli wymyśleć jakiś sposób by zniszczyć kryształy. Tylko jak?
-Rozumiem. Powiedz mi jeszcze gdzie przetrzymujecie najważniejszych więźniów?
- Ta placówka nie służy jako więzienie... Ale gdyby ktoś pochwycił kogoś ważnego dla interesów Zakonu, najpewniej przetrzymywano go w Mithios.
- Uznał, że warto by było o to zapytać ale wyglądało na to, że nawet jeśli księżniczka była trzymana w lochach lub więzieniu to nie w tej placówce. A to oznaczało, że będą musieli się spotkać z Mistrzem Zakonu.
-Valerio. Masz jeszcze jakieś inne pytania dla naszego więźnia? - wolał zasięgnąć jej zdania na wypadek jakby zapomniał o jakiejś istotnej rzeczy.
- Chyba powiedział już wszystko co mogłoby nam się przydać. - sposób w jaki to powiedziała był wystarczająco znaczący by wywołać w magu płacz. Spośród łez dało się słyszeć błagania, przeprosiny i obietnice rozpoczęcia nowego życia. To zadziwiające jak człowiek może nisko upaść byle tylko zachować swoje marne i nic nie znaczące życie.
-Jak masz na imię? - spytał maga. Pytanie sprawiło, że ten przestał się mazać zupełnie jakby zobaczył w tych kilku słowach jakiś promyk nadziei.
-Marcus.
-Marcusie. W imieniu Króla Neverendaaru skazuje Cię na śmierć. Wyrok zostanie wykonany natychmiast.
- W tym momencie wszyscy usłyszeli dochodzący z wewnątrz maga odgłos podobny do łamanej kości. W tej samej chwili jego ciało zaczęło zwisać bezwładnie. Bez życia. Strażnik puścił go a ten osunął się niczym kukła na ziemię. Był martwy.
 
__________________
"The good people sleep much better at night than the bad people. Of course, the bad people enjoy the waking hours much more."
-Woody Allen

Ostatnio edytowane przez Famir : 31-03-2010 o 20:32.
Famir jest offline