Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 00:38   #52
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Trafili do „Kuźni”. Erica znała to miejsce. Jeszcze wczoraj ograła tutaj jakiegoś szlachcica w karty, co odgrażał się, że ją w dyby zakuje. Był pijany, więc pewnie jej nie zapamiętał. Chociaż, cholera wie…
Spotkali jakichś kislevitów po drodze. Pewnie kolejni z paczki. Lizzie zaczęła powoli klarować sobie obraz sytuacji. Tupik poprosił ją, aby weszła do karczmy i rozejrzała się za jakimś mężczyzną, po czym wróciła z dokładną listą osób.

- Osiemnaście. Z barmanem. – żeby nie powiedzieć, zadanie miała… konspiracyjne. Weszli z Maxem do karczmy, mieli udawać parę.

- Ależ oczywiście. – odparła. Nie miała pojęcia co się działo. Dla niej to wyglądało tak, że szła sobie tam gdzie zwykle, gdzie nagle jakieś oprychy zaczynają jej grozić. Zupełnie jak pierwszej nocy, zaledwie kilka dni temu. Tamtych jednak postraszyła nożami, Lizzie nie lubiła rozlewu krwi. Zbędnej krwi. A tutaj przyszedł jej z pomocą jej stary „znajomy”, w dodatku wciąż butny i pamiętający dawne dzieje, kiedy to ona, jako zła kobieta, odeszła od niego. Erica nie była jakąś wiejską dziewczyną, a tylko taka mogła się zakochać w takim… kimś.

- Postawisz mi kieliszek, Tupiku. – Erica nic nie robiła za darmo. Jak na złość Mattowi dała Maxowi niby całusa w policzek, jej nowemu „partnerowi”, i weszli do karczmy. Zasiedli przy jednym stoliku. On gapił się na nią, nie wiedząc co powiedzieć.

- Zamów mi piwo. – zaproponowała, kwitując wypowiedź oszędnym, acz ładnym uśmiechem. Powiedzmy, że zrobił to z pełną odwrotnością zapału, ale swój kufel dostała. Obserwowała, jak Tupik idzie z jakimś mężczyzną na górę, podczas gdy reszta zostaje na dole. Minęła klepsydra, może dwie. Erica nie widziała różnicy. Szybko straciła zainteresowanie Maxem, który zresztą przysiadł się do reszty swojej ekipy. Dziewczyna najpewniej zrobiłaby to samo, gdyby nie pewna grupka ludzi, siedzących przy 3 połączonych stołach, grających w kości. Wszyscy byli niesamowicie ożywieni.

- Złoty pełny! I jeszcze raz! Płaćcie mi skąpigrosze, po błyszczyku od każdego! – wydarł się jakiś mężczyzna w czerwonej, futrzanej czapce. Na jego ogorzałej twarzy malowała się prawdziwa radość, Widząc, że zarobił ponad Karla, zapragnął jeszcze więcej, a alkohol potęgował to uczucie.

- Wchodzę za 2 srebrne. Kto wchodzi? – mężczyzna był najprawdopodobniej kupcem. U pasa dyndała mu mniejsza sakiewka, a za koszulą, druga, pewno z większym trzosem. Erica zauważyła, że jest to pewna cecha kupców w tym mieście. Nikt nie ma tutaj tyle, na ile wygląda.
Wszyscy siedzący przy stole praktycznie weszli to gry.

- Ja wchodzę. – oznajmiła Erica, zjawiając się przy nich z kuflem piwa.

- Panienka nie widzi, że mężczyźni tu grają? – ktoś próbował odegnać dziewczynę.

- Panience się widzi, że was dzisiaj ogra do suchej do ostatniego miedziaka. – rzuciła im wyzwanie, pewna siebie. – Wchodzę za 3.
Zagrawszy na męskim honorze, wpuścili Ericę do stołu. Grało około dziesięciu osób. Dziewczyna potrafiła grać w kości. Miała nawet swoją „strategię”. A do wygrania były prawie trzy Karle. Kości zostały rzucone. Piątki, jedynki, czwórki, szóstki. Dwóch mężczyzn odeszło od stołu tylko widząc swój wynik. Ostatnia gra w tym tygodniu! Dobrego panowie., ale i kilku się przysiadło. Niektórzy, zmieniając karczmy, zawędrowali właśnie tutaj. Przyszedł czas na dziewczynę. Dwie piątki i czwórka. Najwyżej. Dwie osoby miały podobny wynik. Jedna odparła w dogrywce, a grał jeszcze tylko ten kupiec w czerwonej czapce.

- Panienka ma szczęście, ale ja mam dzisiaj passę. – uśmiechnął się, odsłaniając garnitur pożółkłych zębów. Erice nie umknęło, że kupiec podmienił kości na swoje. Z pewnością pijana gawiedź tego nie zauważyła, dziewczynie to nie umknęło.

Rzut. Sześć, pięć, cztery. Parszywy farciarz, pomyślała. Ludzie westchnęli ciężko. Zgarnęła jednak kości, zanim kupiec chciał je „włożyć” do kubka i podać kobiecie, jakby sama nie mogła sobie z tym poradzić. Uśmiechnęła się. Przynajmniej sama nie musiała podmieniać kości. Dotychczas myślała, że w Księstwach nie ma nikogo, kto podrabia kości. A tu proszę, jakiś kupiec ogrywa wszystkich, niekoniecznie uczciwie. Zauważyła grymas przerażenia na twarzy kupca. Popukała kości. Rzuciła.

Pięć, cztery, pięć. Nie wyszło jej. Kupiec uśmiechnął się od ucha do ucha, zbierając swoją ręką pokaźny trzosik ze stołu. Będzie więcej niż 3 karle. W tym momencie dziewczyna pochyliła się nad stołem z diabelską szybkością, wbijając jeden sztylet w rękaw kupca. Wzięła jego wolną rękę, i wytrząsnęła z rękawa kilka „dodatkowych” kości. Zapanowała krępująca cisza.

- Wygrałam. Ktoś ma wątpliwości? – zero odzewu.

- Jaka jest kara za oszustwo w kości w tych stronach? – uśmiechnęła się życzliwie do gawiedzi.

- Rrrrryjem przez drzwi na zewnątrz! – zakrzyknął jakiś wesoły pijaczyna, co podchwycili ludzie. Kupiec się miotał, próbując się wytłumaczyć, ale szybko wynieśli go z gospody. W tym czasie Erica zdążyła zwinąć srebrniki do mieszka. Podzieliła zawartość na trzy. Swój, i dwóch sąsiadów, przy których siedziała. Wzięła jakiś pełny kufel piwa, co stał na stole, i rozejrzała się po karczmie. Ludzie nie lubili, gdy się ich ogrywało, toteż trochę męczyli tego kupca. Dosiadła się do kapłana, chociaż odczuwała pewną awersję. Chciała odruchowo sprawdzić, czy ma jeszcze medalion, ale zrezygnowała z tego. Jeszcze ten kapłan mógłby coś zauważyć.

- Piękną mamy noc, nieprawdaż? Gdzie wsiąkło twoich przyjaciół?
 
Revan jest offline