Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 12:16   #53
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Piękna noc w „Kuźni” zamieniła się w żmudną noc w „Kuźni”. Ile w końcu można siedzieć na dupsku nie robiąc nic poza sączeniem jakiegoś cieńkusza i obserwacją zmieniających się od czasu do czasu gości? Rozrywka, jakiej Erice dostarczyła gra i późniejsze „zabawy” z małym oszustem z czasem znudziła się wszystkim. Obserwatorom również. Wyrzucony na zbity ryj przez drzwi zaległ w kałuży gnoju i błota, która rozciągała się od stajni po przedproże oberży. Ochota na „odegranie się” najpewniej mu minęła. Oszwabionym przezeń gościom najpewniej również. Oszust bowiem nie zdawał się już zdolny znieść dalszego odgrywania się na nim oszukanych przezeń ludzi.


Czas mijał powoli, klepsydra za klepsydrą, kufel za kuflem, kolejna awantura za kolejną. „Kuźnia” jednak nie była miejscem, gdzie głośne awantury i rozróby postrzegane byłyby z przychylnością, lub choćby tolerowane. Opasły tłuścioch, który stał za kontuarem odziany w skórzany fartuch ujmujący jego wylewające się cielsko w jakieś karby, miał do pilnowania bezpieczeństwa dwóch tęgich osiłków, którzy siedzieli na zapleczu i wychodzili na wezwanie oberżysty. W trakcie „narad” Tupika interweniowali ledwie trzy razy i za każdym razem gasili spory na dłużej pozostawiając po swojej obecności ożywczy powiew spokoju. Tylko dwójka krasnoludów siedząca przy rozpalonym mimo lata kominku kolejnym garncami piwa gasząc swe niestrudzone pragnienie i głośno komentując jakieś sobie tylko zrozumiałe historie puentując je kolejnymi wybuchami dudniącego śmiechu zupełnie za nic miała ponure spojrzenia dwójki ochroniarzy. Póki jednak płaciła i nikogo nie zaczepiała nie czepiano się i ich. Było to rozsądne postępowanie.


================================================== ===


Walter siedział przy stole społem z Rudgerem, który robotę mu nagaił. Znali się od jakiegoś czasu. Rudger winny był Walterowi przysługę a kiedy dowiedział się, że można nieźle zarobić nie ruszając się zbytnio z miejsca, chroniąc dupę jakiemuś człeczkowi, dał Walterowi znać i tym sposobem wywlekł go z piwnicy w której Walter żył. Oberża w której teraz siedzieli, „Kuźnia”, nie należała do podłych spelun, w których zwykle się stołowali. Musieli się tu zachowywać. Tak też obaj czynili czekając aż zjawi się Tom Brandt, ten który szukał krasnoludów do ochrony i wskaże im ich „obiekt”. Miał przyjść wieczorem. Czekali zatem skromnie racząc się kolejnymi garncami piwa i cichutko opowiadając opowieści im zabawne.

=========================================

Animositas nie czuł się najlepiej w takim miejscu. Po trzech miesiącach odosobnienia i ciszy tak gwarne miejsce wydawało mu się zbyt tłoczne, zbyt rozwiązłe, zbyt głośne. Co prawda przed pobytem w klasztorze miał dosyć otwarte poglądy i nie widział niczego złego w kielichu wina czy garncu piwa, odrobinie szaleństwa która ludziom pozwalała odprężyć się po ciężkim dniu pracy. Jednak teraz jego poglądy jakby uległy drobnej zmianie. Teraz gwar go dławił, dusił. Pewnie dla tego bodaj trzykrotnie wstawał od swego stolika i pod pozorem załatwienia swoich spraw w wychodku stojącym na zewnątrz, wychodził by odrobinę ochłonąć. Choć na chwilę pogrążyć się w błogiej ciszy. Do czasu, aż Go zobaczył.


Siedział wśród biesiadujących w drugim końcu sali rzemieślników. Był, zdawało się, jednym z nich. Jednak Animositas nie miał wątpliwości co do jednego. To był jeden ze znajomków Miżocha. Pamiętał dokładnie, że właśnie ten blondyn był jednym z tych, których spotkał z Miżochem przed wjazdem do Rosenbergu. Wszystko przez to jego mruganie nieustanne lewym okiem. Teraz też siedział pośród podpitych bednarzy, szewców czy innych praktyków rzemiosła i zachęcająco puszczał do nich oko. Zważywszy na to, jakie nieszczęścia spadły na Animositasa później, już w mieście, Ani z powodzeniem mógł się założyć, że będzie dla nich fatalnym omenem. Byle dla nich…


===============================================


Erica wracała właśnie z wychodka, kiedy ucapiły ją w pasie potężne łapy a dwie inne stłumiły ewentualny jej krzyk. Szarpnięta silnie stanęła na wprost swoich oprawców widząc ich w półmroku panującym w podcieniu korytarza. Było ich trzech, skryli się za przepierzeniem i pewnie czatowali na nią już czas jakiś. Widziała ich sumiaste wąsiska, potężne sylwetki i pełen pożądania wzrok. Jeden z nich, ten który miał wolne obie ręce, oblizał się nerwowo a zaraz po tym ostrzem noża przejechał po sznurówkach jej kaftana wyraźnie chcąc dostać się do piersi od których nie odrywał wzroku. Odczekała chwilę, przestała się szamotać świadoma tego, że przeciwko trójce osiłków szans wielkich nie ma. Nie w próbie sił. Nóż przeciął pętelki z cichym sykiem a obwieś uśmiechnął się lekko…


Uśmiech zmarł mu na ustach po solidnym kopniaku, który wylądował na jego kroczu.


- Auuuuu! – zawył na cały głos, lecz wnet dwójka pozostałych kilkoma słowami w nieznanym języku zmusiła go do milczenia. Skulony pod ścianą alkowy jęczał już cichutko, ona zaś wyrwała się ze zwolnionego tylko na chwilę uścisku mocarnych dłoni. Skoczyła w przód krzycząc głośno – Pomocy!


Maximilian szedł do wychodka wespół z Wasilijem. Reszta „chłopaków” Tupika z samym Tupikiem i „Profesorkiem” schodziła właśnie po schodach do biesiadnej izby. Oni się wysforowali, bo parła ich przemożna potrzeba. Max dodatkowo czuł … „coś”. „Coś” ulotnego, niezrozumiałego, niemożliwego do wypowiedzenia. Czuł, że było blisko i… w tej właśnie chwili zza kotary kryjącej jedną z bocznych alków w podcieniu korytarza wypadła Erica z rozchełstanym, rozciętym kaftanem. Jej krzyk sprawił, że nerwowy od popołudnia Wasilij już dobywał szabli. Wyskakujący za Ericą oprych zawahał się tylko na moment uderzając z góry pałką w odsłoniętą głowę kislevity. Nie było tu miejsca na unik, nie było nań czasu. Wasilij poczuł jak nagle grunt ustępuje mu pod nogami, jeszcze chciał coś zrobić, ale kolejny cios posłał go w ciemności na ziemię, pod nogi wypadających z alkowy zbirów.


Max zdążył krzyknąć – Tutaj! – odskakując pod ścianę korytarza. Liczył, że uda się mu osłonić Ericą, która wypadła z alkowy i już mknęła ku biesiadnej w której jej i jego krzyki przedarły się przez tubalne głosy krasnoludów. Przeliczył się. Nie dostrzegł noża, który z furkotem przemknął korytarzem uderzając go prosto w oko. Jęknął jedynie i powalony potężnym ciosem osunął się na ziemię. Dałby teraz wiele by się dowiedzieć, czy dostał ostrzem czy trzonkiem, ale uciekająca w niebyt świadomość nie potrafiła racjonalnie tego ocenić.


- Bystro! Łapaj krasawicu! – krzyknął jeden z oprychów do drugiego, który rzucił się śladem uciekającej Erici, która właśnie wpadła do biesiadnej gdzie pojawiła się już cała banda Tupika. Pierwszy Ericę dostrzegł Levan, który też chciał podążyć śladem Wasilija a swój rodzinny język rozpoznawał szybko. Dawno już nie słyszał kresowego kislevskiego i wyłowił zawołanie semena poznając je bezbłędnie. Skoczył w przód mijając się z Ericą po to tylko by dostrzec leżącego na ziemi Wasilija i Maxa oraz trójkę tęgich rębajłów biegnących śladem Erici. Z których pierwszy z nożem w łapie był już u wylotu korytarza, ledwie pięć kroków od niego. I zwalniał dostrzegając nagłe zainteresowanie, jakie wzbudził jej powrót.


- Nu wot! Nu szto!? Eto nasza krasawica! – powiedział ten pierwszy uśmiechając się i wskazując ręką na stojącą z boku Ericę. Ważniejsze jednak dla Levana było to, czy Wasilij i Max żyją. Jednak teraz nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Uznając jego milczenie za akceptację kislevita ruszył z nożem za Ericą a jego śladem z korytarza wyłoniła się pozostała dwójka. Jeden dzierżący pałkę a drugi przy szabli. Ten ostatni szedł dziwnie kuśtykając, jakby bolało go krocze. Jednak szedł. Widać po bólu zostało już raczej wspomnienie. Przegnane obietnicą solidnej pokuty tej, która go sprawiła…





[Proszę Storm Wermina i Dartha o niepostowanie, zastanowienie się czy chcą uczestniczyć w sesji i kontakt na PW]
 
Bielon jest offline