-Nie chcę być wścibski, ale obiło mi się o uszy, że jesteś znanym baseballistą, to prawda?
Na twarzy Dereka odmalowały się wszystkie odczucia jakie wywołało u niego pytanie George'a. Od zaskoczenia poprzez irytację, zrozumienie i życzliwość dla nieświadomości starszego Pana. -Wybacz, nie znam się specjalnie na sporcie, stąd moje pytanie. Jeśli nie chcesz nie musimy o tym rozmawiać. -Dodał pospiesznie George. Nie chciał spłoszyć rozmówcy jakimś nietaktownym pytaniem. To wydało mu się najbardziej neutralne. Chyba się mylił bo z wyrazu twarzy Dereka wywnioskować można było, że temat jest mu nieprzyjemnym. Mimo to podjął rozmowę.
Kiedy ruszyli spod tablicy informacyjnej okazało się, że obaj mają najwolniejsze tempo. No może i Geroge mógłby iść szybciej, ale dostosował swój krok do kulejącego młodzieńca, żeby ten nie zostawał sam w ogonie peletonu straceńców jak ich w myśli nazywał. Poza tym Derek budził w nim pozytywne odczucia. Zaimponował mu sytuacją ze studencikiem. -W takim stanie podejmować się takiego poświęcenia to jest Coś-pomyślał.
....... -Widzisz chłopcze, wybacz. Widzisz Dereku ja jestem dziennikarzem. No może to zbyt wielkie słowo jak na fakt gdzie i czym się teraz zajmuję, ale kiedyś -uśmiechnął się- kiedyś moje artykuły ukazywały się na pierwszych stronach "Boston Tribune" czy "Boston Globe". Swego czasu nawet "The Times" kupił od mojej redakcji, zaraz kiedy to było... a w siedemdziesiątym drugim bodajże, "The Times"! -podkreślił- kilka naprawdę dobrych tekstów mojego autorstwa ... .
Rozgadał się jak zwykle o blaskach przeszłości, pewnie zacząłby mu cytować co ciekawsze akapity, potem rozwodziłby się nad polityka redakcji o swojej degradacji. Musiałby dotrzeć do niechlubnego okresu kiedy ostro pił, głównie w klubach ze striptizem... . Pewnie by tak było, jak już setki razu opowiadał barmanom, dziwkom, rodzinie i przyjaciołom, których kiedyś miał. Na szczęście Derek w porę mu przerwał.
.......
Maszerowali już ponad godzinę zamieniając co jakiś czas parę słów.
....... -Tam na dole podczas ataku łowcy widziałem jak ten młody chłopak stał pośród całego zamieszania z rozłożonymi rękoma i jakimś cudem powstrzymywał te cholerną bestię. Rozumiesz Derek, powstrzymywał ją stojąc bezbronnym -George uniósł się się lekko po czym wyraźnie stracił zapał jakby przypomniał sobie coś jeszcze. -Potem -głoś mu zadrżał- potem jakiś łańcuch opętał mi nogę i powalił na ziemię. Pieprzony łańcuch, jak jakiegoś niewolnika, rozumiesz Derek -zaczął gestykulować- nie mogłem się wyrwać, po drugiej stronie stał jakiś... -zawiesił głos spoglądając oceniająco na rozmówcę- demon, rogaty skurwysyn ze skrzydłami jak u nietoperza -ściszył głos bo słusznie zauważył, że mówi a właściwie krzyczy ciut za głośno, ktoś się chyba nawet odwrócił. Latro -wyszeptał konfidencjonalnie- Łowca. Mówię Ci -tutaj wybuchnął śmiechem- rzuciłbym się na niego gdyby jeszcze tam stał kiedy odzyskałem przytomność. Rzuciłbym się i... -nie przestając się śmiać, trochę zresztą obłąkańczo- ...i nie gadalibyśmy tutaj sobie tak beztrosko.
....... -...no i dostałem patelnią w łeb. Mówię Ci, to były czasy. Babeczki szalały za mną, wysoki, szarmancki, no ale wtedy chyba przekroczyłem granicę - śmiali się obaj, widać potrzeba im było zapomnieć chodź na chwilę o ostatniej nocy.
.......
Kiedy już byli na miejscu George był w doskonałym humorze.Nie mógł zmienić tego nawet widok skądinąd poczciwego brodacza z karabinem chyba z czasów wojny secesyjnej. Ocenił Tomasa i już wiedział, że się dogadają.
Nie mylił się. Dzięki uprzejmości gospodarza był teraz czysty, najedzony i leżał na jakiś workach. -Ciekawe co jest w tych workach-pomyślał- pewnie...- momentalnie zasnął.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI! |