Odgrzebałam kfiatki z sesji sprzed kilku lat:
Warhammer, gracz wysłany został w pogoń za uciekającą drużyną, w gęstym lesie próbuje wytypować ludzi do przeprowadzenia zwiadu:
- Dobra to ja, zwiadowca i ktoś, kto wygląda na kogoś.
Mag.
Ekipa ląduje na małej wysepce (5x5m) w archipelagu Galapagos z samochodem marki Ford wbitym po silnik w palmę. Szybki rzut na mapę świata ("gdzie do najbliższego kontynentu?"), po czym magini stwierdza:
- Płyniemy w prawo.
Ciemny pokój, w którym jedyne źródła światła to mała lampka i świeczka za ekranem mistrza gry, rzucająca na tegoż mistrza niesamowite cienie. Jeden z graczy zwraca się niepewnym tonem do MG:
- Dziwnie dzisiaj wyglądasz.
- Jestem Mistrzem Gry, gościem który udaje, że widzi rzeczy, których nie ma i opowiada o tym innym. Czy mogę wyglądać normalnie?
Niekoniecznie z sesji, ale zabił mnie fragment umawiania się na bitwę dwóch graczy WFB:
- Ok, dwa pudła pełne orków i goblinów czekają na zabranie, tylko nie mogę wymyślić jak giganta wziąć
- Za rękę - i niech nie rozdepcze samochodów po drodze
Krótko, Gracze przybyli do wioski w celu rozwiązania sprawy tajemniczych morderstw (ach któż już tego nie robił
).
Standardowo więc najpierw chcą przepytać karczmarza (który okazuje się kobietą).
Rozmowa pomiędzy drużynowym Medykiem [M] a Karczmarką [K]
M - Był jakiś świadek?
K - Był. Rozwlekło go na paręnaście metrów...
M - Czyli generalnie niewiele mówił?