Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 19:26   #92
Storm Vermin
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Porucznik cofnął się o krok w reakcji na okrzyk Golema, najwidoczniej wybuch gwałtowny hivera nieco go przestraszył. Jednak po sekundzie oficer odchrząknął lekko, po czym odwrócił się w kierunku reszty żołnierzy i nadbiegających orków. Kaus skrzywił się jeszcze, jakby z odrazą, po czym jak najszybciej dołączył do swoich towarzyszy. Szykowała się niezła walka, a do tego wyglądało na to, że to Gwardziści będą dyktować warunki.

Kaus zachowywał się jak zwykle w obliczu walki, to jest okazywał niesamowity wprost entuzjazm, którego sporą cześć ukierunkowywał na obrażanie wrogów. Żołnierze nie potrzebowali żadnej zachęty aby zabijać znienawidzonego wroga. Nawet ci nieszczęśnicy, którzy znajdowali się w ariergardzie 17. plutonu wykrzesali z siebie resztki sił. Obiecali sobie, że gdy wszystko już się skończy, odpoczną jak najszybciej będzie to możliwe. Ale najpierw trzeba było poradzić sobie z hordą nacierających, wrzeszczących Xenos

Blisko trzydziestu żołnierzy, wspomaganych przez wieżyczki laserowe Chimer,
wystrzeliło niemal jednocześnie. Smugi światła trafiały bez problemu w zbitą masę, jaką stanowiła banda orków stłoczona w ulicy. Usatysfakcjonowani Gwardziści usłyszeli kilka wysokich wrzasków łatwych do odróżnienia od zwykłych okrzyków zielonoskórych. Były to piski bólu, jęki konających. Jednak jak to zwykle bywa z orkami, nie przejęli się oni śmiercią kilku pobratymców. Nie wydawało się też, aby liczebność ich hordy znacząco zmalała. Ale z każdym metrem pokonanym przez Xenos ponosili oni straty, i to niemałe. Zniszczenie siały głównie Chimery, których skoncentrowane lasery przecinały twardą skórę i mięśnie orków jak masło. Oczywiście, ostrzał piechurów też zbierał swoje żniwo, zwłaszcza gdy któryś z żołnierzy zdołał trafić w jedną z maleńkich orczych głów, smażąc mózg przeciwnika. Bestie nie miały czym odpowiedzieć na dalekim dystansie, ostrzał z ich strony był, jak zwykle, rzadki i niecelny. Było oczywiste, że zielonoskórzy chcą zaangażować żołnierzy w walkę wręcz, w której bez problemu zmasakrowaliby ludzi. Gwardziści bynajmniej nie zamierzali im tego ułatwiać.

Gdy niedobitki bandy napastników były już kilkanaście metrów od Chimer, stało się jasne, że żołnierze Imperatora wygrali. Na nogach trzymało się jeszcze pięciu dużych zielonoskórych, a między ich nogami kręciło się kilku mniejszych pobratymców. Celne strzały ze strony Gwardzistów wykończyły orków, a Pentaki rozpierzchły się, pozbawione wsparcia ze strony większych krewniakow. Członkowie 17. plutonu byli już zbyt zmęczeni, aby wznosić okrzyki zwycięstwa, ale pogratulowali sobie udanej, nie okupionej ofiarami akcji. Atmosferę triumfu zepsuł oficer, który wyglądał na jeszcze bardziej zdenerwowanego niż zwykle. Porucznik znów odchrząknął, po czym zaczął mówić donośnym, choć nieco drżącym głosem:
- Mam nowe wiadomości od głównego dowództwa. Orkowie przełamali perymetr obronny na całej długości i wdzierają się w głąb miasta. Mamy rozkaz jak najszybciej wycofać się do centrum.

Żołnierzom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jak najszybciej mogli wdrapali się na transportery, jako że ich wnętrze były już zajęte przez rannych 17. plutonu. Gdy wszyscy już chwycili się mocno i usiedli tak wygodnie jak to było możliwe w surowych warunkach, Chimery ruszyły we wskazanym kierunku. Gwardziści nieco się odprężyli, zważywszy na to, że póki co nic nie chciało ich zabić. Także Iran, dla którego ostatnie kilka godzin było szczególnie stresujące, półleżał na opierając się o wieżyczkę Chimery, pociągając wodę z manierki i rozglądając się po budynkach Emberiene. Walki jeszcze tu nie dotarły, przez co budowle nie były uszkodzone, ale zważywszy na zbliżających się orków, zapewne zmieni się to w niedalekiej przyszłości. W pewnym momencie młody szeregowiec zauważył dziwną zieloną plamę na szarej gąsienicy jadącej przed nim Chimery. Przyjrzał się temu kształtowi, by po chwili obserwacji stwierdzić, że to jeden z tych zielonoskórych karzełków kurczowo trzymał się tylnego baku Chimery. Ventris podnosił już karabin do strzału, gdy zauważył dwie rzeczy. Po pierwsze, do jadącej z przodu Chimery doczepił się nie jeden, a trzech Pentaków, a każdy ukrywał się tak, aby jadący na pojeździe żołnierze nie mogli go zauważyć. Po drugie, maluch majstrujący przy baku trzymał w łapie jakąś paczkę. Z początku Iran nie miał pojęcia, czym może być ten przedmiot. Po chwili dostrzegł jednak przymocowany do ładunku byle jak zegar i wystające z niego różnokolorowe kabelki. Chłopak przełknął ślinę - trzeba było liczyć się z możliwością, że jest to bomba. Szybki rzut oka na podążającą za ich transportowcem Chimerą pozwolił zauważyć jednego Xeno uczepionego jej boku.
 
Storm Vermin jest offline