Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2010, 12:56   #91
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Iran potoczył zmęczonym wzrokiem po twarzach towarzyszy, a później reszty oddziału którego tyłki osłaniali. Nie słuchał zbyt uważnie porucznika, myślał tylko o pryczy i butelce wody i tak bardzo próbował wyrzucić z umysłu zdarzenia ze wspinaczki. Jednak krzyk żołnierza pochwyconego przez orki wciąż dudnił przykrym echem gdzieś za jego uszami. Tak samo równomierny szum stalowych zębisk orczego topora i dalej uderzenie, chrzęst kości i mdlący odgłos rozrywanych mięśni, któremu wtórowały opętańcze wrzaski gwardzisty.

Ventris zgiął się w pół starając ze wszystkich sił nie zwymiotować sobie na buty. Wyszarpnął bukłak i prostując plecy chlusnął sobie wodą na twarz, po chwili przywarł łapczywie ustami do metalowego dzióbka i pił, pił, pił, aż się zakrztusił. Splunął na ziemie tłumiąc łzy napływające do oczu. Rzucił bukłak pod stojącą obok Chimerę i ruszył w ślad za Hiverem, który w miedzy czasie szukał odpowiedniej pozycji strzeleckiej.
Iran odsunął się od transportowców, na tyle by mieć za plecami ich wspierające ostrzał działa, ale i na tyle by eksplozja pojazdu nie posłała go przed Majestat Imperatora.

Modlił się gorąco przytykając mokry jeszcze policzek do kolby własnego Lasguna, starał się wspierać kolegów, którzy już zaczynali ostrzał zielonoskórych zbiegających z gruzowiska.

Jednak w głowie młodego gwardzisty, pomiędzy rytmicznym sykiem wystrzału a słowami modlitwy, jak niechciana mantra pobrzmiewały słowa żebraka, które usłyszał kiedyś gdy wyprawił się z dziadkiem do miasta:
"Być człowiekiem w tych czasach, oznacza być jednym z nieprzeliczonych miliardów - wszechświat jest ogromny, cokolwiek uczynisz bądź pewien - nie zostaniesz dostrzeżony..."

Ciarki przeszły po plecach Ventrisa, czuł się w tej chwili taki malutki, niepotrzebny, czuł że dla porucznika, komisarza, ba pewno nawet dla towarzyszy z plutonu nie byłoby znaczenia kto zginął na gruzowisku - czy Scipio Eleus Motte - szeregowy Pierwszego Gariańskiego, czy Iran Hastur Ventris - szeregowy Obrony Planetarnej.
Wszyscy oni byli tylko pyłem w wielkiej zawierusze toczącej powierzchnię jednej małej planetki w olbrzymim kosmosie...
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 01-04-2010, 19:26   #92
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Porucznik cofnął się o krok w reakcji na okrzyk Golema, najwidoczniej wybuch gwałtowny hivera nieco go przestraszył. Jednak po sekundzie oficer odchrząknął lekko, po czym odwrócił się w kierunku reszty żołnierzy i nadbiegających orków. Kaus skrzywił się jeszcze, jakby z odrazą, po czym jak najszybciej dołączył do swoich towarzyszy. Szykowała się niezła walka, a do tego wyglądało na to, że to Gwardziści będą dyktować warunki.

Kaus zachowywał się jak zwykle w obliczu walki, to jest okazywał niesamowity wprost entuzjazm, którego sporą cześć ukierunkowywał na obrażanie wrogów. Żołnierze nie potrzebowali żadnej zachęty aby zabijać znienawidzonego wroga. Nawet ci nieszczęśnicy, którzy znajdowali się w ariergardzie 17. plutonu wykrzesali z siebie resztki sił. Obiecali sobie, że gdy wszystko już się skończy, odpoczną jak najszybciej będzie to możliwe. Ale najpierw trzeba było poradzić sobie z hordą nacierających, wrzeszczących Xenos

Blisko trzydziestu żołnierzy, wspomaganych przez wieżyczki laserowe Chimer,
wystrzeliło niemal jednocześnie. Smugi światła trafiały bez problemu w zbitą masę, jaką stanowiła banda orków stłoczona w ulicy. Usatysfakcjonowani Gwardziści usłyszeli kilka wysokich wrzasków łatwych do odróżnienia od zwykłych okrzyków zielonoskórych. Były to piski bólu, jęki konających. Jednak jak to zwykle bywa z orkami, nie przejęli się oni śmiercią kilku pobratymców. Nie wydawało się też, aby liczebność ich hordy znacząco zmalała. Ale z każdym metrem pokonanym przez Xenos ponosili oni straty, i to niemałe. Zniszczenie siały głównie Chimery, których skoncentrowane lasery przecinały twardą skórę i mięśnie orków jak masło. Oczywiście, ostrzał piechurów też zbierał swoje żniwo, zwłaszcza gdy któryś z żołnierzy zdołał trafić w jedną z maleńkich orczych głów, smażąc mózg przeciwnika. Bestie nie miały czym odpowiedzieć na dalekim dystansie, ostrzał z ich strony był, jak zwykle, rzadki i niecelny. Było oczywiste, że zielonoskórzy chcą zaangażować żołnierzy w walkę wręcz, w której bez problemu zmasakrowaliby ludzi. Gwardziści bynajmniej nie zamierzali im tego ułatwiać.

Gdy niedobitki bandy napastników były już kilkanaście metrów od Chimer, stało się jasne, że żołnierze Imperatora wygrali. Na nogach trzymało się jeszcze pięciu dużych zielonoskórych, a między ich nogami kręciło się kilku mniejszych pobratymców. Celne strzały ze strony Gwardzistów wykończyły orków, a Pentaki rozpierzchły się, pozbawione wsparcia ze strony większych krewniakow. Członkowie 17. plutonu byli już zbyt zmęczeni, aby wznosić okrzyki zwycięstwa, ale pogratulowali sobie udanej, nie okupionej ofiarami akcji. Atmosferę triumfu zepsuł oficer, który wyglądał na jeszcze bardziej zdenerwowanego niż zwykle. Porucznik znów odchrząknął, po czym zaczął mówić donośnym, choć nieco drżącym głosem:
- Mam nowe wiadomości od głównego dowództwa. Orkowie przełamali perymetr obronny na całej długości i wdzierają się w głąb miasta. Mamy rozkaz jak najszybciej wycofać się do centrum.

Żołnierzom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jak najszybciej mogli wdrapali się na transportery, jako że ich wnętrze były już zajęte przez rannych 17. plutonu. Gdy wszyscy już chwycili się mocno i usiedli tak wygodnie jak to było możliwe w surowych warunkach, Chimery ruszyły we wskazanym kierunku. Gwardziści nieco się odprężyli, zważywszy na to, że póki co nic nie chciało ich zabić. Także Iran, dla którego ostatnie kilka godzin było szczególnie stresujące, półleżał na opierając się o wieżyczkę Chimery, pociągając wodę z manierki i rozglądając się po budynkach Emberiene. Walki jeszcze tu nie dotarły, przez co budowle nie były uszkodzone, ale zważywszy na zbliżających się orków, zapewne zmieni się to w niedalekiej przyszłości. W pewnym momencie młody szeregowiec zauważył dziwną zieloną plamę na szarej gąsienicy jadącej przed nim Chimery. Przyjrzał się temu kształtowi, by po chwili obserwacji stwierdzić, że to jeden z tych zielonoskórych karzełków kurczowo trzymał się tylnego baku Chimery. Ventris podnosił już karabin do strzału, gdy zauważył dwie rzeczy. Po pierwsze, do jadącej z przodu Chimery doczepił się nie jeden, a trzech Pentaków, a każdy ukrywał się tak, aby jadący na pojeździe żołnierze nie mogli go zauważyć. Po drugie, maluch majstrujący przy baku trzymał w łapie jakąś paczkę. Z początku Iran nie miał pojęcia, czym może być ten przedmiot. Po chwili dostrzegł jednak przymocowany do ładunku byle jak zegar i wystające z niego różnokolorowe kabelki. Chłopak przełknął ślinę - trzeba było liczyć się z możliwością, że jest to bomba. Szybki rzut oka na podążającą za ich transportowcem Chimerą pozwolił zauważyć jednego Xeno uczepionego jej boku.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 03-04-2010, 10:11   #93
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
- Kurwa... - Warknął pod nosem Carl, słysząc chrząkniecie i przemową porucznika. Czyli jednak orkowie dali radę przedrzeć się przez ich pozycje obronne? Carl powoli zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że ich walka jest z reguły bezsensowna. Co z tego, że udało im się zatrzymać nawałnicę zielonoskórych w jednym miejscu, jeżeli fala orków rozwalała ich front na innym odcinku. Poza tym Carl nie miał już siły, aby się cieszyć wraz z innymi z zwycięstwa, która nie było okupione ich stratami własnymi. Niestety było... Carl zbyt dobrze pamiętał twarz gwardzisty, którego orkowie rozszarpali na gruzowisku. Gdyby udało im się wcześniej wycofać... gdyby mieli większą siłę ognia... wszystko było be sensu. - Golem, znałeś tego Gwardzistę na gruzowisku? - Zapytał jak gdyby mimowolnie, odwieszając swojego lasguna na ramię. Boltpistol również spoczął u jego pasa, gotowy by w razie czego natychmiastowo wkroczyć do akcji. Nie było też chyba dziwnym, że w ostatecznym rozrachunku, Carla bolały nawet dłonie od ciągłego trzymania broni w pogotowiu. To były naprawdę trudne godziny, a Oni są kierowani do dalszej walki. Carl zastanawiał się, czy aby nie były to już nadludzkie warunki.


Nie było jednak czasu do stracenia. Planeta sama się nie obroni, jak to powiedział jeden z poruczników pracujący na statku transportowym. Carl wraz z resztą oddziału załadował się na transportery, rozglądając się dookoła. Jak na razie żadnego orka w zasięgu wzroku nie było, lecz ta sytuacja na pewno zmieni się, gdy dotrą do centrum. Tam na pewno zostanie poprowadzona ostateczna obrona, wszak gdy wszystkie oddziały wycofują się w jeden punkt, nie trzeba być geniuszem taktycznym, aby stwierdzić co się szykuje. Carl usiadł blisko Golema, gdyż musiał z nim jeszcze porozmawiać na frapujący go temat. - Golem, Ty masz tu chyba największe szanse przeżycia. Znaczy się... kule się ciebie raczej nie imają. Jeśli zginę... w bocznej kieszeni pancerza mam list. Oddaj mi tą ostatnią przysługę i wyślij go do mojego domu. - Rzekł nieco posępnym głosem, wskazując palcem na kieszeń swojego pancerza. Było to dla niego ważne, a poza tym... nie chciał zostawiać Lulith bez pożegnania. - Myślisz, że jeśli zawiedziemy to zbombardują planetę? Nikt nie będzie próbował jej jeszcze odbić? - Zapytał po chwili, wszak musieli o czymś rozmawiać. Niestety rozmowa sprawiała, że Carl nie był w stanie niczego dostrzec, a zwłaszcza pentaków, które majstrowały coś pod Chimerami.
 
Araks3 jest offline  
Stary 15-04-2010, 09:19   #94
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Choć raz, na duchy Warpu, "Golem" miał walkę jaką najbardziej lubił - mając przewagę liczebną, z ciężkimi działami tuż za nim walącymi we wroga ogniem bezpośrednim. Jak postanowił tak czynił - odstrzeliwał kończyny co większych orków, a co lepsi strzelcy masakrowali bezradnych, unieruchomionych Xenos. Gwizd wydawany podczas tłoczenia gazów stanowiących amunicję melty mieszał się z wrzaskami rannych i bojowymi krzykami orków, świstem laserów ustawionych na pojedynczy ogień i wysoką moc oraz hukiem ciężkich bolterów i Kaus przyłączył się do hałasu, wyjąc i miotając plugastwa! Po raz kolejny wybili zielone skórki i zmusili do ucieczki niedobitki!

- Yeah! Wy parszywe zasrańce, chodźcie znowu! - wrzeszczał triumfalnie gdy resztki grupy szturmowej dawały nogę. Spojrzał po reszcie drużyny, potrząsnął meltą.
- Dobrze jest, chłopaki! Następnym dokopiemy tak samo!

Nagle triumf przygasł. Embrienne znowu wymaga ratunku... Kaus miał już trochę dość na dzisiaj. Znał doskonałe lekarstwo na ten stan, potrzebował jednak chwili bez nadzoru podoficerów. Okazja nadeszła w trakcie jazdy transporterem. Po prawdzie, Carl już w czasie ładowania się na Chimerę zaczął jakąś dziwną gadkę, ale pewnie chodziło o to że sam ma ochotę sobie chlapnąć. Gdy już się umościli na wygodnym metalu pancerza Kaus grzecznie poczęstował go święconką, czego tamten nie dostrzegł albo zignorował, zamiast tego dłuższą chwilę perorował zmartwionym głosem. Z racji jednak tego że Debonair parę razy stracił już dziś słuch a huk silnika Chimery nie pomagał na ten stan, kwitował monolog Gwardzisty chrząknięciami lub pomrukami, by na koniec poklepać go po ramieniu i wcisnąć mu do ręki baton. Sam zaś sprawdził stan zasobników do melty i bolterka. Popatrzył na Irana i Dekaresa, obu jakichś takich przygnębionych - pewnie są zmęczeni...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 17-04-2010, 18:02   #95
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Ventris marzył tylko by osunąć się w ciszy i spokoju na prycze. Zemdleć, stracić świadomość. Rugał się za to w myślach. Gwardzista nie zazna spoczynku nim nie zginą wrogowie Imperium Człowieka.
Strzelał więc. Prawie na oślep w zieloną masę. Strzelał tam gdzie uderzały wiązki Multi Lasera, lub tam gdzie kierowali lufy jego towarzysze. Wydawało mu się, że palec przykleił się do spustu; policzek do Lasguna. Czuł się jak we śnie - zieleń mieszająca się z szarością gruzów, czerwień promieni lasera, ryki i warkot toporów łańcuchowych...
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wszystko ucichło. Wstał i powlekł się za towarzyszami. Ktoś podał mu dłoń, ktoś pchnął go na pancerz. Podziękował tylko krótko i rozłożył się za wieżyczką Chimery. Po chwili podsuną się wyżej by napić się resztki wody z bukłaka.
Oddychał głęboko po forsownym biegu z orczą wyrzutnią i dalej przez gruzy.
Toczył wkoło smętnym wzrokiem gdy dostrzegł plamę zieleni.
Pewien, iż to złudzenie przetarł zmęczone oczy. Gdy je jednak ponownie otworzył plama wyostrzyła się w Xeno-pętaka majstrującego przy pancerzu jadącej przed nimi Chimery. Otworzył oczy ze zgrozą widząc kolejnych dwóch i ładunek który dzierżyli.
Zerwał się do przyklęku i oparł się o wieżyczkę , jednak tak by zostawić możliwość otwarcia włazu. Mierząc do potworka dzierżącego paczkę wrzasnął co sił w płucach
- Alarm ! ALARM ! Xeno na pancerzu ! trzy przed nami jeden za nami - mierząc w chuderlawy korpus nacisnął spust.
Miał nadzieję zabić choć jednego pokurcza nim będzie musiał dobijać się do włazu wieżyczki by ostrzec załogę transportowca.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 09-05-2010, 02:01   #96
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Kaus zerwał się na równe nogi, wywracając żołnierza. Ten wdepnął we właz a wrzask i chrobot zasugerowały że ktoś właśnie oberwał butem i przy okazji złamał kość. Czyżby kapral? Ganger nie tracił jednak czasu na sprawdzanie.
"Skoro widać ich przed i za nami..." - nie dokończył tylko z rosnącym w żołądku lodowatym soplem czym prędzej ryzykownie wysunął się tak że niemal stanął na gąsienicy przesuwającej się z klekotem i szczękiem tuż pod nim. Był. Wisiał uczepiony klamry, drugą łapą próbował coś majstrować w przyczepionym już na magnetycznym zaczepie pudle. Pentak wytrzeszczył na niego komicznie oczy. Nic komicznego nie było jednak w uśmiechu którym obdarzył go "Golem".

BAM! Pocisk przewiercił ciało stworka i rzucił je na ziemię. Kaus stęknął schylając się, wsunął bolterek do kabury, wyrwał pudło i zamachnął się by cisnąć nim w boczną uliczkę. Wtedy jednak z drugiej strony baku wysunęła się brudna dłoń i chwyciła Debonaira za nadgarstek. Z siłą i odwagą szaleńca Xeno rzucił się wtedy z pancerza usiłując wydrzeć hiverowi paczkę. Kaus jęknął gdy impet skoku stworka zrzucił go z Chimery, w ostatniej chwili złapał się klamry, a szarpnięcie niemal wyrwało mu ramię ze stawu.

- Puść ty karmo dla szczurów!!! - wrzasnął do pentaka wleczonego przez czołg i szaleńczo usiłującego uwolnić ciężkie pudło. Ten jednak, warcząc i przeklinając, nic sobie z tego nie robił. Ganger dojrzał jakieś światełko mrugające na obudowie. Nadludzkim wysiłkiem, wyjąc jak wicher w szybie wentylacyjnym Hive Primus, przyciągnął obcego do siebie i przymierzył się by przykopać mu w żebra!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172