Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 19:48   #12
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
- Trzmiel, czyli co - musisz iść z tym dziennikiem do Anduvala i do oddać, tak? W takim wypadku nasze rozważania są psu na budę. Myślisz, że mag zdradzi ci kto był autorem tego dziennika i jakie wydarzenia opisywał? - Amarys odłożyła szmatę, dumając. Nagle podskoczyła - A może! Może to ojciec Elben był autorem dziennika, skoro to "jemu się zgubił"? Przecież też był kiedyś młody; może to jego przygody są tutaj opisane!? - z jednej strony trudno jej było wyobrazić sobie ojca Elbena biegającego z mieczem po lasach... w ogóle robiącego coś wbrew Zasadom, ale sama myśl o tym, ze jakiś Bohater mógł mieszkać w murach Domu sprawiła, że zaświeciły jej się oczy.
- Kończymy te gary i przeczytajmy dziennik! Mamy całą noc; czytając na głos na zmianę może skończymy przed śniadaniem i lekcjami Trzmiela? - teraz już nie dopuszczała do siebie myśli, że tak cenny kąsek - prawdziwe przygody a nie tylko książkowe bajania - mogą jej umknąć sprzed nosa. Do starego czarodzieja bałaby się nawet podejść, nie mówiąc już o pożyczaniu dziennika.

- No to jeszcze wyczaruj kilka świec. - Rav był bardziej sceptyczny. - Ja w każdym razie ich nie mam, a z kuchni lampy nie zabierzesz, bo by nas pani Gladys ze skóry obdarła. I gdzie chcesz to czytać? - dodał.

- Ależ marudzisz - Amarys nie dała się zbić z tropu. - Zanim skończymy to wszyscy będą spać, możemy więc wymknąć się do stodoły albo kuźni. A świeczkę... się skądś zwędzi. Zresztą dziś jasno bo pełnia, to jak się uprzemy można czytać na dworze. Poza tym sam popatrz - tyle tu juz siedzimy, a jej nie ma i nie ma. Może już dawno spać poszła - przecież wie że i tak gary pozmywać musimy, inaczej jutro dostałoby nam się podwójnie. Więc jak dobrze pójdzie można będzie zostać tutaj i z lampy skorzystać póki się oliwa nie skończy.

Amy-optymistka - pomyślał Rav, nie podzielając bynajmniej tego optymizmu. Przynajmniej jeśli chodziło o Gladys. Świece od biedy dałoby się znaleźć... Jakieś ogarki. Ale czytanie w stodole było nad wyraz głupim pomysłem. Jakby ich ktoś przyłapał akurat tam, to chyba do końca życia siedzieliby przy garach...

- Ojciec Elben? - rzekł Trzmiel ze zdziwieniem, cały czas zastawiając się nad tą możliwością. Nie pomyślał o tym. Ciekawe. Mistrz Elben miał już swoje lata i zrobił się tak roztargniony, że mógł zapodziać własne notatki... tylko co po nich Anduvalowi? - Fajna teoria - kiwnął głową. Przestał nawet być głodny - I dobry pomysł.

Aglahad słuchał rozmowy z rosnącym zainteresowaniem. Gdyby w kuchni było nieco więcej światła, można by nawet dostrzec rumieńce powoli wstępujące na jego twarz. Sam marzył o przygodach i uwielbiał opisujące je opowieści. Pomysł Amarys przypadł mu więc do gustu.
- Hejże! - Aglahad aż przyklasnął. - A co powiecie na strych? Znam tam świetne miejsce, gdzie jeszcze nikt mnie nie nakrył. Jakiś ogarek też się znajdzie.
Lekko się skrzywił, gdy przypomniał sobie o małym szkopule.

- W czym problem? - spytał Rav, widząc nagłą zmianę na twarzy Aglahada.

- Drobiazg, droga prowadzi przez bibliotekę - rzucił z niepewnym uśmieszkiem na twarzy Aglahad. Wszyscy wiedzieli jak skończyła się poprzednia eskapada w tamto miejsce.

- I nie ma innej drogi? Mniej rzucającej się w oczy? - upewnił się Rav.
Pomysł ze strychem przypadł mu do gustu bardziej, niż stodoła. Tam z pewnością mieliby spokój.

- Nooo jeest - przytaknął niechętnie Aglahad - o ile nie boicie się pająków. Wielkich jak pięść, brrrr... Ja się trochę ich boję.

- Jesteś od nich troszkę większy - powiedział Rav. Z drugiej strony rozumiał niechęć niektórych osób do niektórych stworzeń. - Zaatakował cię kiedyś któryś? - spytał. - Ach, to stąd się wziąłeś na regale?

- Raczej nie. Ale mógłby! Zresztą... To po prostu nie jest przyjemne, ale jak trzeba, to trzeba. I już. - Aglahad przytaknął nagle z wyraźnym zacięciem. - Nad regałem jest klapa, którą włażę czasem na strych, jak nikogo nie ma w bibliotece... - Dodał z jeszcze większym oporem niż dotychczas, nerwowo kręcąc stopą.

- Nic nie słyszałem - zapewnił go Rav.
- Amy? Trzmiel? - Rav spojrzał na pozostałą dwójkę. - Jak się zapatrujecie na przeprawę przez pajęczyny pełne ich twórców?

Amarys wykrzywiła się w obrzydzeniu, ale pokusa była większa niż strach, skinęła więc niepewnie głową.

- Pająki nie mogą być gorsze od Stama - uśmiechnął się Trzmiel - Właściwie są nawet śmieszne... - zamilkł zakłopotany widząc zdziwienie na twarzach pozostałych - No wiecie... gdy nie są za duże oczywiście... aaa nieważne. Skończmy z garami.
 
Viviaen jest offline