Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 21:47   #97
Roni
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Ruszyli w stronę wraku we czwórkę. On, żołnierz, Holy i jakaś laska. Chyba ta, co uciekała obok nich.
"Jak ona miała? Nie mam siły, by myśleć. Zaraz padnę."
Kuba nie miał zbyt wiele sił, więc podpierał się Cyrusem.
...mam nadzieje ze dogonimy was do 16tej - Usłyszał szept Holy.
-Tak. Ja... też. - Wycharczał.

"Wszędzie ciała. Tak wiele."
Zauważył swój plecak leżący niedaleko wraku. Puścił się Cyrusa i praktycznie na czworakach zaczął iść w jego stronę. Minął ciało Doma.
"O Boże."
Odwrócił wzrok i skupił się na dotarciu do plecaka. Chwycił go łapczywie, po czym otworzył najmniejszą przegrodę. Wyciągnął opakowanie ze strzykawką. Podwinął rękaw i już miał wbić igłę, gdy podeszła do niego Holy.
-Pomóc Ci? - Zapytała. Kuba przytaknął niepewnie. Oddał jej lekarstwa i pozwolił zrobić zastrzyk. Insulina szybko zaczęła działać sprawiając, że poczuł się o niebo lepiej. Kilka minut i mógł już iść o własnych siłach. Schował przyrządy do plecaka, następnie zamknął go i zarzucił na ramię. Rozejrzał się i odnalazł Cyrusa. Podszedł i zapytał.
-Pomóc?
-Nie, nie ma sensu palić ciał. Za mało materiałów.

Doszli do jakiegoś "osiedla".
"Co za ruina. O Szatanie."
- Stać! Nie ruszać się! - Usłyszał krzyk. Spojrzał na dziadka ze sztucerem. Zatrzymał się w miejscu i mimowolnie sięgnął w stronę kieszeni z gazem.
– O Boże! Co się wam stało!? Podejdźcie! Stary Tomas, nie zrobi wam krzywdy! Boże! Skąd wy się tutaj wzięliście... - Na szczęście staruszek opuścił broń i zaprosił do środka.
"Całe szczęście, że mnie nie zabił."
 
Roni jest offline