Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 21:57   #88
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze

W domu rodzinnym zdarzało mu się rąbać drzewo na opał, co prawda używał do tego dobrej jakości siekiery, a zakupione pniaki były suche… ale myślał, że bez problemów poradzi sobie i teraz, jakże się pomylił. Używane przy pracy narzędzie było już stare i niezbyt solidne, drzewa jako, że były żywe okazały się o wiele trudniejszym wyzwaniem od suchych pniaków, do tego ich obwód był całkiem spory.
Pierwsze uderzenia nie przyniosły zbyt dobrych efektów, a Bjorn jako, że o pracy drwala pojęcia nie miał sądził, że wystarczy jedynie uderzać mocniej. Efekt był zdecydowanie lepszy niż poprzednio poza tym było to całkiem ciekawe zajęcie. Postanowił, więc uderzać jak najmocniej by sprawdzić jak długo da radę utrzymać takie tempo. Niestety nie było mu dane się tego dowiedzieć, przy jednym z uderzeń trzonek siekiery pękł co uświadomiło Bjornowi, że nie była to zbyt dobra strategia.
Kiedy udało mu się przywrócić narzędzie pracy do stanu używalności próbował uderzać bardziej pod kątem. Nie było to jednak takie proste, czasami miał problem z trafieniem w to samo miejsce co go nieco irytowało, ale nie poddawał się.

W końcu udało mu się powalić drzewo, a Rafel nie bez problemów przeciął je na pół. „Kawał dobrej roboty” pomyślał widząc ich dzieło. Praca ta była bardzo wyczerpująca, ale Bjorn cieszył się. Lubił wyzwania, a jeśli dzięki nim utrzyma formę lub jeszcze ją poprawi tym lepiej. Po chwili odpoczynku wspólnymi siłami zaciągnęli sosnę do osady.

W obozie Bjorn skupiał myśli na sośnie przez co nie dostrzegł od razu tego co się działo. Dopiero zawołanie araba skierowało jego uwagę we właściwe miejsce. Zamrugał zdziwiony na widok dziewczynki, myślał, że ich osada jest nieco lepiej ukryta… ale nie było czasu by myśleć teraz o tym. Dziewczynka nie była jedyną „bohaterką” tej sceny, występował drugi aktor. Duży, wściekły, zakrwawiony i ryczący aktor. Ścigał dziewczynkę kierując się równocześnie w ich stronę. Każdy zadziałał instynktownie, jak zgrana drużyna wiedzieli co robić… prawie. Dostrzegł Cecila, który przy pomocy łopaty skutecznie ściągnął na siebie uwagę bestii. Rowena popisała się celnym strzałem z łuku, a Rafel udowodnił, że los bezbronnych nie jest mu obojętny.

W Bjornie natomiast coś jakby się obudziło. Coś zagotowało mu krew w żyłach, jakby geny jego wojowniczych przodków dały o sobie znać. Błyskawicznie zorientował się, że najlepszą broń przeciwko bestii miał w rękach właśnie on. W ofiarności Cecila dostrzegł szansę dla siebie, szansę na wyprowadzenie jednego celnego ciosu, którym mógłby pozbawić życie ich przeciwnika – właśnie kimś takim był teraz dla niego niedźwiedź. Zacisnął mocno dłonie na trzonku siekiery i ruszył biegiem. To wszystko jakby działo się samo, jego myśli skupiały się jedynie na broni i bestii, adrenalina przysłoniła wszystko.

Widząc Cecila rzucającego się na bestię nie pomyślał, że to głupota, odwaga lub coś innego. Groziło mu niebezpieczeństwo, groziło im wszystkim, im… którzy byli teraz dla niego ważni, jak rodzina? Nieważne, że mogli nie być tego świadomi lub nie czuć tego samego. Nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek z nich zginął, kiedyś zawahał się i zapłacił za to wysoką cenę, nie chciał popełnić dwa razy tego samego błędu.

Ile sił w nogach pędził w stronę bestii „walczącej” z giermkiem. Wiedział gdzie uderzyć, musiał trafić… trafił bezbłędnie. Siekiera wprawiona w ruch całą siłą mięśni Bjorna spadła na kark niedźwiedzia. Dało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk łamanych kości, krew buchnęła strumieniem oblewając potomka wikingów.

Przeciwnik skonał na miejscu i zwalił się całym swym ciężarem na bohaterskiego Cecila. To byłaby iście beznadziejna śmierć… rzucić się bez strachu na niedźwiedzia i przeżyć, a zginąć będąc przygniecionym przez truchło. Całe szczęście Ann wypędziła głupie myśli z głowy Bjorna, który wrócił już do siebie. Odrzucił siekierę i spróbował unieść cielsko… dałby radę samotnie zrzucić ten ciężar z giermka, ale ryzykowałby jego zdrowiem.

- Rafel! Pomóż mi, musimy zrzucić niedźwiedzia jak najszybciej. Spróbujmy zrobić to za jednym razem by nie przygnieść dodatkowo naszego dzielnego giermka.

Ręce bolały Bjorna po pracy w lesie, nie był pewien czy nie naciągnął sobie czegoś wyprowadzając śmiertelne uderzenie jednak nie mógł się teraz poddać. Ustawili się odpowiednio z Rafelem:

- Na trzy, raz… dwa… trzy!

Wspólnie unieśli niedźwiedzia na tyle by Ann i Rowena mogły wyciągnąć nieprzytomnego i nie przygniecionego już Cecila.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline