Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2010, 08:19   #36
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Ujazdowska z ciekawością przysłuchiwała się słowom Dunina. Po jej minie widać było, że takie podejście Tomasza do sprawy Dyjamentowskiej bardzo ją zdziwiło.
- Tomaszu musisz pamiętać, że jesteśmy tylko graczami w partii, w której karty rozdała Weronika. - Dunin z niechęcią zauważył, że jego słowa zachęciły Ujazdowską, by pominąć grzecznościową formę „pan” - A znam ją na tyle, że teraz jest możliwe wszystko. Tak jak powiedziałeś równie dobrze możemy gonić za błędnymi ognikami, jak i być na tropie największego ze skarbów Templariuszy. I w tym cała zabawa. Do tej pory byłeś Tomaszu, tylko wykonawcą woli zmarłej Weroniki Dyjamentowskiej. Teraz dzięki mojej wiedzy i kontaktom możesz stać się pełnoprawny graczem w tej grze.
Ujazdowska wstała i podeszła do okna. Stanęła plecami do Dunina i wpatrując się w rozciągającym się za oknem las, mówiła dalej:
- Mówisz wojna, ale czy to pierwsza na świecie albo ostatnia. Tak jak już mówiłam mogę zapewnić ci bezpieczeństwo i wojna tego nie zmienia. Mam środki, kontakty i zdolności które umożliwią nam bezpieczne podróżowanie.
Sabina z powrotem usiadł na krześle. Popatrzyła prosto w oczy Tomasza i z dziwnym uśmiechem rzekła:
- Pytasz co ja zyskam? Mogłabym odwrócić pytanie co ty zyskałeś przez wplątanie się w tę aferę? Mogłeś wycofać się już wiele razy, ale ty mimo kolejnych zamachów na swoje życie nadal wypełniasz wolę Weroniki. Po co?
Dunin miał już gotową ciętą ripostę, ale Ujazdowska nie pozwoliła mu nic powiedzieć:
- To tak naprawdę, nie ważne. - machnęła lekceważąco ręką - Weronika wybrała właśnie dlatego ciebie, gdyż od początku wiedział że się nie wycofasz. A wracając do tego co ja zyskam. Cóż tak jak już mówiłam, cała zabawa polega na tym że nikt nie wie czego szukamy. Weronika mówiła tylko że jest na tropie potężnego artefaktu. To może oznaczać wręcz wszystko. Dlatego nie ma co dzielić, jak wspomniałeś skóry na niedźwiedziu. To bezsensu, zbyt wiele może się jeszcze wydarzyć, byśmy mogli już teraz gwarantować sobie jakieś zyski i dzielić łupy. Jednak na tyle na ile znałam Weronikę, to myślę że nasze poszukiwania będę bardzo owocne i opłacalne. Na początku wystarczy mi sam udział w poszukiwaniach. Już przez ten fakt, moja pozycja w świecie masońskich elit bardzo wzrośnie. Nikomu nie udało się choć zbliżyć do skarbu Weroniki, tak bardzo jak mi w tej chwili. I choć moja wiedza w tym temacie nie zmieniła się, to wiemy o tym tylko my. Wszystkim innym wydać się będzie, że coś wiem i o to mi w tej chwili chodzi.
Tomasz starał się zachować zimną krew i pokerową twarz, by żadnym grymasem nie zdradzić Ujazdowskiej swoich prawdziwych emocji. Znowu przydało się teatralne doświadczenie.
- Co będzie potem? Zobaczymy. Nasza umowa będzie wtedy musiała być uszczegółowiona. Na razie nasze zobowiązania są niewielkie, a nasze zyski duże.
Tomasz tylko pokiwał głową, że wszystko jest jasne. Wyglądało na to, że Sabina Ujazdowska podobnie jak wszyscy dotychczas spotkani przez Dunina masoni, uwielbia tajemnice, niedopowiedzenia i grę pozorów. Czyżby całe to tajne towarzystwo było aż tak bardzo próżne. To wydawało się wręcz niemożliwe. Tomasz wiedział, że jako dyletant ma niepełny obraz tego środowiska, a ci których spotkał też niewiele wiedzieli o masońskich tajemnicach. Dlatego coraz częściej łapał się na tym, że gdyby tylko miał możliwość to poważnie by się zastanowił czy nie wstąpić do jakieś loży. Postanowił delikatnie podpytać Ujazdowską o to:
- Pozwoli pani, że spytam o coś? - Tomasz postanowił się zbytnio nie spoufalać z panią Sabiną, tylko tyle na ile będzie to konieczne.
- Słucham - odparła spokojnie – Jeżeli masz Tomaszu tylko jakieś wątpliwości, a ja mogę je rozwiać, pytaj.
- Czy to Weronika Dyjamentowska wciągnęła panią do loży?
- Tak to ona. Jednak wtedy nie była jeszcze mistrzynią loży, więc potrzebowałam jeszcze jednego świadka mojej wiarygodności. To był jakiś jej znajomy, już nie pamiętam jego nazwiska. Tylu kręciło się mężczyzn wokół niej. Dodatkowo wielki mistrz także musiał zaakceptować moją kandydaturę, ale i on był pod wpływem Weroniki, że się tak wyrażę. Gdyby nie to byłoby mi o wiele trudniej wejść w ten świat. W moim przypadku nawet zrezygnowano z wszelkich prób, jakie zazwyczaj są poddawani profani. To wszystko dzięki Weronice. - Ujazdowska uśmiechnęła się tajemniczo – Początkowo nawet nie wierzyłam w tą całą okultystyczną otoczkę. Dopiero dzięki niej uwierzyłam. To ona odkryła mój dar i nauczyła mnie jak się nim posługiwać. Muszę przyznać, że dużo jej zawdzięczam. I choć na pewno nie była ze mną we wszystkim szczera i uczciwa, to myślę że mogę ją uważać za przyjaciółkę.
- Mało osób chyba tak mogło o niej powiedzieć – ni to spytał ni stwierdził Dunin.
- Tak, to fakt. A ty jakie miałeś relacje z Weroniką?
- Ja? Znałem ją jak wielu innych ludzi na studiach, ale nie nazwałbym tego przyjaźnią. Raczej okazjonalną znajomością, nic więcej.
- Pewnie o tym nie wiesz, ale Weronika często o tobie mówiła. Twierdziła, że gdybyś się tylko otworzył na pewne rzeczy mógłbyś zdziałać cuda. Ponoć próbowała nakłonić cię do tego, ale byłeś dla niej chłodny i nie chciałeś o tym w ogóle słuchać.
- O czym pani mówi, bo nie bardzo rozumiem? - oburzył się lekko Dunin.
- Jak to o czym? Weronika uważała, że masz wielki dar. Wyczuwała w tobie wielki potencjał magiczny. Nie wiem co dokładnie miała na myśli, gdyż każdy otrzymuje inny dar. Powtarzała jednak, że marnujesz wielki talent.
- Kto wie może tak właśnie jest – uciął dyskusję Tomasz.
W to było mu już ciężko uwierzyć. Choć musiał przyznać, że jakiś magiczny dar bardzo, by się teraz przydał. Uśmiechnął się do swoich myśli i rzekł:
- Co w takim razie proponuje pani w obecnej sytuacji?
- Myślę, że zostaniemy tu do jutra. Poproszę Henryka, aby przygotował nam jakiś prowiant na drogę. Teraz myślę, że możemy zająć się zaplanowaniem naszej drogi. Nie możemy długo zostać w jednym miejscu, musimy wyruszyć z samego rana. Musisz mi tylko powiedzieć dokąd jedziemy, Tomaszu?


5 września 1939 r. godz. 22.30
Po sutej kolacji, zakrapianej dużą ilością wybornej wiśniówki pana Rogoża, Dunin poczuł się zmęczony. Idąc do przygotowanego dla niego pokoju zastanawiał się co by robił i gdzie był w tej chwili, gdyby nie afera z Dyjamentowską. Wokół szaleje wojna a on bawi się w tajne stowarzyszenia i magiczne podchody.
Leśniczówka pana Rogoża była miłą i przytulną ostoją, ale nie ulegało wątpliwości że już za chwilę Tomasz będzie musiał ją opuścić. Nie ważne z Ujazdowską czy bez niej. Zasadniczo postanowił już o swoim kolejnym kroku i współpracy z tą kobietą. Jednak chciał jeszcze wszystko przemyśleć na spokojnie w łóżku.
Gdy dotarł do pokoju opłukał się w przygotowanej przez gospodarza miednicy i położył się. Ostatnie godziny bardzo wzbogaciły jego wiedzę o całej sytuacji, ale jednocześnie przyniosły nowe zagadkowe wiadomości. Jasnowidztwo wiele wyjaśniało, ale Dunin ciągle nie był przekonany co do jego realności. Przyjaźń Dyjementowskiej z Ujazdowską też wyglądała podejrzanie. Z tego co Tomasz wiedział Weronika nie miała przyjaciół, a maniery i zachowanie Ujazdowskiej budziły wiele podejrzeń. Weronika gardziła wszystkimi pochodzącymi z niższej klasy, a Sabina najwyraźniej zawdzięczała swoje nazwisko mężowi ani nie ojcu. To stawiało pod znakiem zapytania przyjaźń obu pań. Na dodatek wedle słów Ujazdowskiej, Weronika wierzyła, że Dunin dysponuje ukrytym talentem magicznym. Czyżby to było powodem dla którego został wplątany w tę aferę. Jasne było, że Tomasz musi postanowić jaką rolę chcę odegrać w tej całej zabawie. Dzięki informacją przestał być już tylko zwykłym pionkiem. Teraz jeżeli tylko dobrze wszystko rozegra, to on może rozdawać karty i wodzić innych za nos. Pytanie, co odkryła Dyjamentowska, także było niezmiernie ciekawe. Jednak nadal pozostawało bez odpowiedzi.


6 września 1939 r. godz. 1.30
Dunin nie mógł zasnąć. Kłębiące się pytania i wątpliwości sprawiły, że jego mózg działał na najwyższych obrotach. Tomasz wstał napić się wody. Gdy przechodził obok okna zauważył, że przed leśniczówką stoją trzy osoby. Księżyc mimo że znajdował się wysoko dawał jednak zbyt mało światła, by dojrzeć twarze. Dunin zauważył, że rozmowa dobiega najwyraźniej końca, gdyż nastąpiły uściski dłoni. Dwie postacie, sądząc po sposobie poruszania się i ubiorze mężczyźni, ruszyli w stronę drogi. Tomasz zauważył, że stoją tam dwa przywiązane do drzew konie. Gdzie poszła trzecia osoba Dunin nie zauważył, ale raczej nie weszła do budynku gdyż nie było słychać otwieranych drzwi.
Po chwili rozległ się tętent kopyt. Dwaj mężczyźnie odjechali, a Tomasz został z wątpliwościami co ma teraz zrobić.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline