Kieslevici pokazali, że mają co nieco we łbie, podkulili nastroszone ogony i rozpoczęli coś, co można nazwać taktycznym odwrotem. Z tą różnicą, że nie planowali przechodzić do kontrataku. Levan nie podejrzewał ich o tchórzostwo, to odchodziło w niepamięć wraz drugim lub trzecim gąsiorkiem wina. Ostateczne "wypierdalać" z ust kapitana straży, który pojawił się u wejścia wraz z drużyną, było sygnałem, że nie powinno być ich w promieniu stu metrów i to już od dobrych kilku minut. Stanowczo zbyt powoli uciekali. Levan patrzył z niepokojem na lekko zamroczoną dwójkę towarzyszy: zahaczą ich czy zostawią? To też wiele o nich powie! Mógł się spodziewać, że zezłoszczony Wasilij będzie chciał natychmiastowej zemsty.
To w końcu też nie był jego dzień.
Levan nie wyciągnął broni, dzięki czemu mógł spokojnie obrócić się na pięcie i nie wdawać się w gadki ze strażnikami. Nie miał na to ochoty tego wieczoru. Właściwie nigdy nie miewał na to ochoty. Zauważył, że Profesor nie jest w ogóle spięty. Pewnie się znają. Nie była to sprawa Levana, nie mieszał się w nią. Myślami był już tam, gdzie znalazł się dopiero za kilka kroków. Przy barze.
- Gorącą kąpiel w pokoju i dzban zimnego piwa niech mi ona przyniesie - powiedział do wystraszonego karczmarza Levan kiwając głową w stronę równie przerażonej dziewki i kładąc monetę na blacie. Levana już w ogóle przestało interesować to co się dzieje w sali. Widział, że chłopaki debatują nad czymś w kupie ze strażnikiem i krasnalami. Levan wolnym krokiem przeszedł bez słowa obok nich i udał się na górę, do jednego z pokoi. Miał szczerą nadzieję, że uda mu się pozostać świadomym, do momentu kiedy kąpiel będzie gotowa - o niczym innym nie marzył.
Pokój był taki jak zawsze, jak zawsze nie było gdzie rzucić ubrań - tylko na ziemię. Usiadł na łóżku i czekał. I po co Ci to wszystko Levan? Sumienie o dziwo nie mówiło jego głosem, ale za cholerkę nie mógł go rozpoznać. |