Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2010, 11:36   #89
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Z rana Noah i dziewczyny ruszyły w miasto. Robin cieszyła się, że jej brat dostanie wiadomość od niej, ufała, że wszystko się uda i Noah odnajdzie jej brata. Oni natomiast wrócili do swoich obowiązków. Siennika to prosta robota, czekała tylko na sznurki do nich. Robota w takim miejscu jak to szła przyjemnie, nikt jej nie popędzał, wręcz przeciwnie, wydawali się zadowoleni z jej tempa pracy.

Przy posiłku rozwinęła się miła pogawędka, Cecil opowiedział im o wspaniałych daniach. Wszystkim aż ślinka ciekła. Rafel zapytał o tymianek nie wiedząc nawet że już nie raz go jadł w potrawach tu przygotowanych, to dosyć popularne ziele i bardzo łatwe w utrzymaniu, jest w stanie przetrwać każdą zimę a już wczesną wiosną jest gotowe do użytku.

Gdy Cecil wspomniał o marcepanie Robin zainteresowała się tematem.
- Marcepan? To jakiś deser tak?
- Marcepan? Tak, takie ciasto. słodkie, że ślinka cieknie. Dużo go zjeść się nie da, bo od razu się poczułabyś zasłodzona, ale troszkę, to istne rozkosz w ustach. Dzieci przepadają za tym. W ziemi francuskiej to dość popularny deser na stołach tych, którzy mogą sobie pozwolić na zakup migdałów.
- Hmmm, to z migdałów? Jakbyśmy mieli przepis można by kiedyś spróbować, na jakąś specjalną okazję. Wiadomo, że trzeba oszczędzać.
- Och nie, to znaczy tak, ale co do przepisu, to nie mam pojęcia, skąd go wziąć. Podpłomyk potrafię przyrządzić, czy kawał mięcha, ale więcej ode mnie nie wymagaj.
- Rozumiem, i wcale nie wymagam. Może któraś z dziewczyn zna przepis?


Postanowiła potem porozmawiać z żeńskimi przedstawicielkami obozu, kto wie, może znają przepis właśnie na ten marcepan. Fajnie byłoby przygotować coś fajnego, tym bardziej że z tego co pamiętała Robin, niedługo ma urodziny, za niecały miesiąc.

Gdy potem każdy był zajęty swoimi obowiązkami nagle dało się słyszeć przerażający ryk i głośniejsze głosy mężczyzn. Robin wyjrzała z chatki i dostrzegła w oddali dziewczynkę uciekającą przed niedźwiedziem. Rzuciła wszystko i zerwała się do biegu, miała nadzieję, że małej nic nie jest. W każdym razie fizycznie bo na pewno mała nie raz zbudzi się ze strasznego koszmaru w którym główną rolę grał niedźwiedź.

Kobieta podbiegła do małej gdy całą reszta rzuciła się na pomoc Cecilowi. Robin była i tak zbyt przerażona by podejść bliżej, przytuliła dziewczynkę mocno do siebie tak by jej główka patrzała w drugą stronę niż ta niemiła scena z misiem. Robin za to obserwowała uważnie. Serce jej stanęło gdy zobaczyła ledwie wystającą rękę Cecila. „Matko Przenajświętsza, byle mu nic nie było.” Błagała w myślach wszystkich świętych o łaskę nad tym giermkiem, któremu postanowiła oddać swoje serce. Bjorn i Rafel dźwignęli niedźwiedzia ale na ich twarzach było widać jak wielki to wysiłek. Rękaw sukni Robin stawał się coraz bardziej mokry od łez dziewczynki, ale nikt teraz nie zwracał na to uwagi. Gdy Cecil był już oswobodzony Ann od razu się nim zajęła.

Dopiero po chwili Robin odważyła się podejść do Cecila, ale dziewczynce nakazała zostać w miejscu, lepiej żeby nie oglądała zwłok niedźwiedzia. Robin kucnęła, łza spłynęła jej po policzku. Chwyciła rękę ukochanego w swoje dłonie i ścisnęła mocno.

- Czy nic mu nie będzie? - spytała Ann łamiącym się głosem.

A do Cecila szepnęła pochylając się nad nim:
- Obudź się, proszę, obudź się.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline