Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2010, 12:16   #61
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pijany jak świnia khazad siedział pod potężną beczką piwa stojącą na specjalnej palecie, tuż pod ścianą. Drewniany stołek był wielokroć za mały dla brodacza i siedzący na nim pijak co chwil tracił równowagę uderzając plecami o stojącą za nim beczkę. Krasnoludzka przepalanka, którą uwielbiał się upijać śmierdziała tak strasznie, że nie tylko sam jej odór wywoływał u niektórych odruch wymiotny. Spirytus khazadów był tak silny, że pijący go osobnik miał spokój z natrętnymi komarami, muchami i innymi paskudztwami. W chłodnym pomieszczeniu panował półmrok. Panowała tu względna cisza, którą co jakiś czas zakłócało szuranie ławy nad piwnicą, czy upadek pijanego gościa. Nagle w piwnicy zrobiło się jasno a gwar z biesiadnej izby stał się głośniejszy. W zejściu do piwnicy pojawił się gospodarz i właściciel szynku.
-Ty Walter! Jakiś Rudger o Ciebie pyta!- krzyknął karczmarz. Walter wyjrzał zza wielkiej beczki i ospałym wzrokiem nie mogącym skupić się na jednym punkcie zlustrował człeka.
-Sze co kurwa! Jutro kurwa nie pszydzie!- warknął złowrogo, po czym schował głowę za beczkę i począł błądzić dłońmi po kieszeniach ubrania szukając swej fajki.

***

Potężna chmura dymu wyłoniła się z ust łysiejącego krasnoluda. Nim siwy dym dotarł pod sufit, krasnolud zdążył kolejny raz pyknąć swoją fajkę. Zmrużył oczy i wejrzał na siedzącego obok Rudgera. Zdziwił go. Nie spodziewał się tego typu próby spłaty długu.
-Gadasz kurwa, że idzie nieźle zarobić?- spytał w końcu wypuszczając nosem dym.
-Idzie, idzie.- zapewniał Rudger. Był winien Walterowi dwadzieścia złotych monet za sporą beczułkę krasnoludzkiej przepalanki, którą Goi dał kupcowi na krechę.
-Wynagrodzenie spłaci mój dług, oraz pokryje odsetki, które z pewnością naliczyłeś.- wyjaśnił Rudger. Walter znów zmrużył oczy, pyknął fajkę i wystukał jej zawartość o kant blatu stołu.
-No jasne kurwa że naliczyłem? Chybaś nie myślał, że darowałem czekanie?- odrzekł chamsko i stanowczo. Khazad dostrzegł dziwne spojrzenie jednego z ochroniarzy, który przyglądał się dwójce brodaczy.
-Coś się kurwa nie podoba? Płace i wymagam! Jakbym szukał miejsca spokoju i konsternacji to bym kurwa do kaplicy polaz tak?!- warknął do człeka, po czym znów wejrzał na rozmówcę ignorując gniewny wzrok draba pilnującego porządku w Kuźni.

Krasnoludy rozmawiały pierwej o interesach nie omieszkając wypić przy tym trzy kufle piwa. Interesy bez piwa to nie interesy, tak uważał Walter. Później zaś mieli sporo czasu czekając na przyszłego pracodawcę to też poczęli opowiadać sobie sprośne opowiastki i stare bajki dotyczące krasnoludzkich wygnańców – morderców trolli. Nagle jako taki spokój w karczmie zakłóciły krzyk kobiety. Brodacz wejrzał w tamtą stronę i zdenerwował się. Krzyki oznaczały kłopoty, a kłopoty oznaczały straż miejską. Tego zaś najmniej teraz potrzebował. Jak się wartko okazało to trójka Kislevskich oprychów próbowało zabawić się z jakąś dziewoją mimo jej woli. Walter wypuścił nosem powietrze. Chciał jej pomóc, jednak wolał pozostać niezauważonym. Kisleviacy szybko pozbyli się dwójki rosłych chłopów, którzy chcieli chyba pomóc niewieście. On milczał i obserwował zajście z boku siedząc jak na szpilkach. Chciałby jej pomóc, jednak mogło to się źle dla niego skończyć.
-Siedź spokojnie, nie ściągaj na nas wzroku innych...- uspokajał Rudger.
-Trzymaj japę gamoniu i nie gadaj mi co mam robić...- syknął gniewnie Walter. Po alkoholu był niezwykle agresywny. Gdy nie pił było jeszcze gorzej.

W końcu jednak wstał i po cichu minął dwa stoliki podchodząc ukradkiem do nie zwracających na niego uwagi Kislevitów. Nagle do karczmy władowała się miejska straż badając błyskawicznie co się tu dzieje. Walter poczuł jak robi mu się ciepło na widok pogniecionych mundurów zarzuconych na zbroje. Khazad przełknął ślinę i schował twarz za dłonią, udając że drapie się zaciekle po czole. Jeśli teraz go nie rozpoznają, jeśli nie postanowią zamknąć to będzie oznaczało, że wszyscy bogowie spojrzeli na niego przychylnie tego dnia. Kislevici odpuścili i po chwili w karczmie zrobiło się już luźniej. Nerwy opadły. Gdy tylko pozostali goście zajęli się sobą Walter podszedł do baru i zamówił jeszcze dwa kufle. Cieszył się w duchu, że nie sięgnął po ukryty sztylet. Teraz mieliby powód by go zamknąć. Krasnolud odsapnął. To dowódca strażników miał im robotę załatwić, ale to nie powód do spokoju. Wszak jego ludzie, mogli być nad ambitnymi i rozpoznając twarz Waltera mogli zechcieć się wykazać łapiąc go.
-Co tera?- syknął do Rudgera znajomek.
 
Nefarius jest offline