Wystrzały przerywała panująca zewsząd cisza. Czy to możliwe żeby było tu aż tak mało żywych trupów? Na to wyglądało. W takim razie strzelec musiał w kamienicy, zamieszkiwać razem z kimś i z pewnością nie był samotny. W pojedynkę dawno by oszalał albo skończył jako zombiak. I do tego musieli być to piekielnie dobrzy strzelcy którzy dbali o swój kawałek edenu.
----------------------------------------------------------------------------
Marcin Czajka
Cisnąłeś puszkę. Tylko ty wiedziałeś co w niej było. Zrobiona przez Ciebie bomba po spotkaniu z podłogą pokulała się jeszcze kawałek, lecz nie pokonała całej drogi dzielącej was od gniazda snajpera. Wybuchła mniej więcej kilka kroków za kontenerami na odpadki. Wybuchając, wzbiła w powietrze sporą chmurę kurzu i pyłu. To była wasza szansa. Rzuciłeś się jako pierwszy do zakrętu. Mniej więcej w połowie drogi poczułeś uderzenie w tył pleców. Dość silne. Przez myśl przeszło Ci tylko:
Kurwa! Dostałem!
Lecz nic więcej nie nastąpiło. Nie było krwi, nie poczułeś innego bólu niż od uderzenia. I wtedy zrozumiałeś, że masz więcej szczęścia niż rozumu. Kula trafiła w schowaną do plecaka kamizelkę zdjętą z wcześniej zabitego żołnierza.
Wszyscy
Pierwszy do ucieczki za zakręt ruszył
Marcin,
Rafał,
Antoni i
Gabriel. Następnie z niewielką zwłoką czasu wyskoczył wyskoczył i dołączył do was
Jarosław. Ostatni był,
Jan. Gdy już był przy łuku padł kolejny strzał. Na lewej ręce
Badyla pojawiła się czerwony wytrysk krwi. Kilku z was znieruchomiało na ten widok. Kilku rzuciło się z pomocą do rannego chłopaka, który z nieskrywanym bólem trzymał się za rękę. I krzyczał, choć starał się ten krzyk powstrzymać.
---------------------------------------------------------------------------
Strażak widząc lecącą puszkę, był gotów do dwóch żeby. Wychylić się i ostrzelać pozycję snajpera, lub wrócić za załom budynków, zależnie od tego co zrobi
Marcin. Ten na szczęście zrezygnował z hałasowania i puścił się pędem za zakręt. Gdy wracali, był święcie przekonany że jakaś kula śmignęła mu zaraz koło ucha i trafia w
Marcina. Ten jednak z trafienia nic sobie nie zrobił. Lecz nie miał czasu żeby rozwodzić się nad wytrzymałością chłopaka. Gdy tylko znalazł się za zakrętem, ukucnął trzymając ciągle TT w pogotowiu. Następnie pojawiła się reszta drużyny, w tym na samym końcu
Jan który mocno oberwał w rękę. Upadł niedaleko strażaka, więc ten nie zastanawiając się chwycił go i pociągnął bardziej w kierunku drużyny, żeby całkowicie usunąć go z celownika strzelca.
W oddali dało się słyszeć zwabione krzykami, wybuchem i strzałami żywe trupy które powoli się zbliżały do waszej obecnej pozycji.
---------------------------------------------------------------------------
Okna są za wysoko aby do nich doskoczyć, ale dość nisko żeby się do nich podsadzić.