Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2010, 13:56   #41
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Antoni był zadowolony z obranej trasy. Ominęli prawdopodobnie całą armię zdechlaków. Nie pozwalał sobie jednak na bujanie w chmurach. Prowadził, czujnie rozglądając się wokół, na szpicy. I to on o mało nie oberwał pierwszej kulki strzelca.
Kula świsnęła mu koło głowy. Poczuł - a może tylko mu się wydawało - jak śmiga tuż obok jego policzka. Nie czekał na poprawkę! Rzucił się w bok, przylegając plecami do jakiegoś kontenera wypełnionego gruzem, a bokiem do obdrapanej ściany kamienicy.
- Kurwa - pomyślał. - To, że snajper nie trafił, nie zmienia ich sytuacji.
- Kurwa! Wykończy nas ten matkojebca! - powiedział Rafał i Antoni w duchu się z nim nie zgadzał.
Mogli przecież wycofać się, obejść pozycję drania z karabinem, znaleźć alternatywną trasę. Nic nie było warte kulki od jakiegoś psychola. Antoni bał się czegoś innego. Zdechlaków, którzy kręcili się w okolicy i usłyszały strzał.
Widział w wyobraźni ich gnijące gęby i te upiorne, mlecznobiałe ślepia co nigdy nie mrugały. Widział jak podrywają swoje głowy znad niedożartych resztek i nasłuchują. Wiedział, że strzelec prędzej sprowadzi im na głowy zombie, niż ich trafi.
- Spierdalajmy stąd - powiedział starając się nie krzyczeć, bo krzyk działał na umarlaki tak samo jak wystrzał czy inny gwałtowny dźwięk. - Spierdalajmy stąd, Król, bo ten pojeb ściągnie nam na głowy zdechlaki.
Patrzył na pistolety, które rozdawał Rafał. Przełknął ślinę. Nie strzelał za dobrze a ostatnie, co jego zdaniem potrzebowali, to kanonada z jakimś psycholem, kiedy wokół mogą krążyć całe stada zdechlaków.
- "Kurwa - pomyślał - czy nam wszystkim już kompletnie odjebało?".
Odwrócił się od pozycji strzelca, nie wychylając jednak głowy i wpatrywał się w ulicę, którą tutaj przyszli. Wypatrywał zombie ale jednocześnie gotował się do akcji. Jeśli chłopaki zaatakują, nie zostawi ich samych., Czy raczej, nie zostanie sam.
Czekał. Spięty, jak przed pierwszą komunią.
 
Armiel jest offline  
Stary 31-03-2010, 22:15   #42
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Plecak miał wypchany różnościami. Kilka bzdetów od zombie i dużo owoców. Głodować nie będzie. Szedł spokojnym krokiem przez ulicę, gdy zobaczył grupkę zombie.
"Cholera, już usłyszały?"
-Powoli. Nie zwracajcie na siebie uwagi. - Szepnął. Powolnymi ruchami zszedł z ulicy i schował się za wrakiem samochodu. Zauważył znak Rafała, by skręcili w boczną uliczkę. Przytaknął i zaczął się skradać. Wszedł w cień, po czym szybkim krokiem dotarł do reszty ekipy.
-Spadamy - Powiedział i poszedł pierwszy, wyprzedzając Antoniego. Koło niego świsnęła kula.
-Cholera - Jęknął i rzucił się za pierwszy kontener z prawej. Zauważył, że to samo uczynił Rafał.
-Kurwa. Co robimy? - Szepnął. Dwa kontenery. Jeden z lewej i jeden z prawej. Dwoje drzwi.
- Kurwa! Wykończy nas ten matkojebca!
-Zgadzam się - Odpowiedział i przyjął pistolet. Kusza mogła być za słaba na tą odległość.
- Spierdalajmy stąd, Król, bo ten pojeb ściągnie nam na głowy zdechlaki - Usłyszał szept Antoniego.
-Cholera, nie pomyślałem - Odpowiedział i schował pistolet. Wyciągnął i napiął kuszę.
"Kurwa"
 
Roni jest offline  
Stary 01-04-2010, 21:34   #43
 
chuck's Avatar
 
Reputacja: 1 chuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodze
Szedł rozglądając się po okolicy, w spokoju mijał podniszczone kamieniczki, bez drzwi z powybijanymi oknami. Ten widok zawsze wprowadzał go w zły nastrój, przed epidemią był tu, mnóstwo krzątających się ludzi, pijaczki w bramie. Tęsknił za tym, nawet za tymi pijaczkami, drącymi się bachorami czy smrodem palonych śmieci wydobywających się z kominów.W tym było życie, a teraz była tylko pustka...
- Kij z tym, trza żyć dalej Pomyślał.
Mówił to sobie codziennie, bez skutku.
Wyjął z plecaka jabłko, w porównaniu z tym co kiedyś było w sklepie było po proste żałosne, małe i pomarszczone. Ale przynajmniej naturalne, nie spryskane setkami pestycydów. Wraz z resztą grupy skręcił w kolejną uliczkę.
Gdy usłyszał strzały szybko schował się za drugim kontenerem na śmieci, wyrzucił ogryzek jabłka i w ręce wziął raka, podszedł do rogu kontenera. Król podał mu pistolet, sprawdził czy zabezpieczony i wsadził go do plecaka, wolał nie używać niesprawdzonej broni.
- Spierdalajmy stąd, Król, bo ten pojeb ściągnie nam na głowy zdechlaki - Usłyszał szept Antoniego.
Wiedział że ma rację, to było w zasadzie jedyne rozsądne wyjście, ewentualnie ktoś pokrył by ogniem snajpera a reszta próbowała do niego dotrzeć i go zlikwidować.Ale wiedział że nie warta ryzykować.
Zobaczył jak coś leci w powietrzu...
 
chuck jest offline  
Stary 01-04-2010, 21:53   #44
 
Seldstin Do'rae's Avatar
 
Reputacja: 1 Seldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłośćSeldstin Do'rae ma wspaniałą przyszłość
Nie myślał o niczym. Po prostu wsłuchiwał się w ciszę, wyobrażając sobie, że te puste domy kiedyś znów mogą tętnić życiem. Nie chciał myśleć o tym, że dawni lokatorzy tych mieszkań już nie żyją. Co wcale nie przeszkadzało im w dalszej wędrówce po tym opuszczonym przez Boga świecie. Dochodząc do wniosku, że i tak będzie myśleć o tych tam, Janek się poddał. Nie samej Śmierci, która zapomniała zabierać dusze z tego świata, lecz samej myśli, że świata nie zmieni. Dlatego będzie musiał przeżyć. Badyl splunął resztką posiłku, który wrócił na świat i uśmiechnął się nerwowo. I zaczął chichotać.
- Kurwa, panowie. Jak to przeżyję, to zostanę pierdolonym księdzem.

Zaśmiał się cicho do swoich myśli. No cóż... Choć trochę poprawiło mu to humor. A może już zaczyna mu odbijać? Zresztą, kogo to obchodzi? Rozmyślania przerwał mu ostatni dźwięk, którego się spodziewał. Jakiś cholerny strzelec. Jasiek pobiegł za innymi, nawet nie patrząc, czy ktokolwiek z "naszych" został postrzelony. Ukucnął i wyciągnął pistolet z kabury. Odbezpieczył go, rozglądając się na boki. Nie miał tylko pojęcia, czy wypatruje swoich, czekając na plan, czy też Innych(Hej, całkiem dobre określenie!), które z pewnością przyjdą sprawdzić, co się dzieje.
 
__________________
Zombie nie Żywy Trup.
Seldstin Do'rae jest offline  
Stary 02-04-2010, 14:40   #45
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Wystrzały przerywała panująca zewsząd cisza. Czy to możliwe żeby było tu aż tak mało żywych trupów? Na to wyglądało. W takim razie strzelec musiał w kamienicy, zamieszkiwać razem z kimś i z pewnością nie był samotny. W pojedynkę dawno by oszalał albo skończył jako zombiak. I do tego musieli być to piekielnie dobrzy strzelcy którzy dbali o swój kawałek edenu.

----------------------------------------------------------------------------

Marcin Czajka
Cisnąłeś puszkę. Tylko ty wiedziałeś co w niej było. Zrobiona przez Ciebie bomba po spotkaniu z podłogą pokulała się jeszcze kawałek, lecz nie pokonała całej drogi dzielącej was od gniazda snajpera. Wybuchła mniej więcej kilka kroków za kontenerami na odpadki. Wybuchając, wzbiła w powietrze sporą chmurę kurzu i pyłu. To była wasza szansa. Rzuciłeś się jako pierwszy do zakrętu. Mniej więcej w połowie drogi poczułeś uderzenie w tył pleców. Dość silne. Przez myśl przeszło Ci tylko: Kurwa! Dostałem!
Lecz nic więcej nie nastąpiło. Nie było krwi, nie poczułeś innego bólu niż od uderzenia. I wtedy zrozumiałeś, że masz więcej szczęścia niż rozumu. Kula trafiła w schowaną do plecaka kamizelkę zdjętą z wcześniej zabitego żołnierza.

Wszyscy
Pierwszy do ucieczki za zakręt ruszył Marcin, Rafał, Antoni i Gabriel. Następnie z niewielką zwłoką czasu wyskoczył wyskoczył i dołączył do was Jarosław. Ostatni był, Jan. Gdy już był przy łuku padł kolejny strzał. Na lewej ręce Badyla pojawiła się czerwony wytrysk krwi. Kilku z was znieruchomiało na ten widok. Kilku rzuciło się z pomocą do rannego chłopaka, który z nieskrywanym bólem trzymał się za rękę. I krzyczał, choć starał się ten krzyk powstrzymać.


---------------------------------------------------------------------------

Strażak widząc lecącą puszkę, był gotów do dwóch żeby. Wychylić się i ostrzelać pozycję snajpera, lub wrócić za załom budynków, zależnie od tego co zrobi Marcin. Ten na szczęście zrezygnował z hałasowania i puścił się pędem za zakręt. Gdy wracali, był święcie przekonany że jakaś kula śmignęła mu zaraz koło ucha i trafia w Marcina. Ten jednak z trafienia nic sobie nie zrobił. Lecz nie miał czasu żeby rozwodzić się nad wytrzymałością chłopaka. Gdy tylko znalazł się za zakrętem, ukucnął trzymając ciągle TT w pogotowiu. Następnie pojawiła się reszta drużyny, w tym na samym końcu Jan który mocno oberwał w rękę. Upadł niedaleko strażaka, więc ten nie zastanawiając się chwycił go i pociągnął bardziej w kierunku drużyny, żeby całkowicie usunąć go z celownika strzelca.
W oddali dało się słyszeć zwabione krzykami, wybuchem i strzałami żywe trupy które powoli się zbliżały do waszej obecnej pozycji.

---------------------------------------------------------------------------


Okna są za wysoko aby do nich doskoczyć, ale dość nisko żeby się do nich podsadzić.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 02-04-2010, 20:34   #46
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Kiedy wybuchła petarda Antoni poczuł, że wszystek strach, który do tej pory odczuwał znika. Pryska, jak puszczana w dzieciństwie bańka mydlana.
Czuł się tak, jak „za gówniarza” kiedy stawał naprzeciwko roślejszych od siebie chłopaków i bił się z nimi. Bił dziko, bez pardonu i bez zahamowań. Walił po twarzach, aż te zalewały się krwią. Kopał w jajca, aż „szkolni twardziele” wysmarkiwali łzy na beton skuleni w pozycji embrionalnej. Wtedy, w tych rzadkich chwilach, nie czuł niczego. Był, jak szczur przyparty do muru i jak szczur gotów walczyć do końca.
Teraz poczuł się podobnie. Jakby stał z boku i obserwował całe wydarzenie z bezpiecznej odległości. Był zimny, skoncentrowany, opanowany – gotów kopać, gryźć i walić po mordzie, gdyby tylko ktoś stanął mu na drodze.
Widział, jak Janek oberwał kulkę. Zimny gniew wzbierał w Antonim, szukając ujścia. Lecz jeszcze nie teraz. Jeszcze nie w tej chwili. Wiedział jednak, że sukinsyn, który otworzył do nich ogień i zwabił zdechlaków zapłaci mu za to. Strzelać do człowieka w czasach, kiedy ludzie stanowili jedynie mięso do pożarcia w opinii Antoniego to było tak, jakby ten pierdolony snajper był żywym trupem. Zdechlakiem gorszym nawet od tych, które pojawiły się na końcu ulicy zwabione hałasem.
Kiedy znalazł się poza polem obstrzału snajpera szybko rozejrzał się i ocenił sytuację. Ujrzał żywe trupy pojawiające się w małych grupkach, wyjące, człapiące w ich stronę. Ujrzał Strażaka, odciągającego rannego Janka. Szybko ocenił sytuację. Powrót równał się wyjściem pod lufę szaleńca. Bieg ulicą i próba przedarcia się przez gnijące trupy była zbyt ryzykowna, ponieważ stwarzała szansę na pochwycenie i ukąszenie, a to równało się śmierci.
Pozostawały jedynie okna. Na tyle nisko, że przy odrobinie sprytu ludziom uda się przez nie przedostać i na tyle wysoko, że dla zdechlaków będzie to przeszkoda nie do sforsowania. Oczywiście, kiedy wchodzi się pierwszemu do nieznanego budynku, można liczyć się z tym, ze i w nim są zombie. Ale teraz sytuacja nie dawał im wyboru.
- Król! – tym razem Antoni nie musiał zachowywać się cicho i pozwolił sobie na krzyk. – podsadź mnie do okna. Ładujcie się zaraz za mną! Ostatniemu podamy ręce i podciągniemy do środka.
- JasneStrażak doskoczył do Antoniego podsuwając wyciągnięte ręce. Ruchy miał szybkie i precyzyjne.
Antoni nie marnował czasu. Wskoczył butem na tą prowizoryczną drabinę i odbił się. Wyciągnięte ręce chwyciły krawędź parapetu, mięśnie ramion pozwoliły podciągnąć mu się w gorę, nogi szurały po ścianie szukając punktów podparcia.
Miał szczęście, ponieważ okno było wybite. Mogło to oczywiście oznaczać, że szczęście opuści Antoniego, kiedy wejdzie do środka i zmuszony będzie stawić czoło przemienionym w zombie lokatorom! Oczywiście spotkanie zdechlaków na ulicy było pewnikiem, a tam w środku wiele zależało od szczęścia. Wybór był prosty.
Wepchnął okno do środka, półleżąc na parapecie i słysząc ponaglających go z dołu kumpli, a następnie wsunął się do środka. Serce załomotało mu dziko! Ujrzał jakiś kształt przy drzwiach naprzeciwko okna, lecz okazało się, ze to jedynie płaszcz wiszący na wieszaku przy wejściu.
Stając pewnie na nogach Antoni wyciągnął obie maczety. Przywarł plecami do ściany tuż przy oknie, dając możliwość wejścia kompanom i był gotów powstrzymać każdego trupa, który pojawiłby się w pokoju. Jego oczy biegały od drzwi do kąta, od kąta na podłogę (mógł być jakiś pełzak pod łóżkiem). Gotowy do walki czekał na kumpli!
Wiedział ze pierwszy wchodzący do nieznanego pomieszczenia ma najgorzej. Lecz wiedział też, że ten ostatni będzie miał jeszcze gorzej. Wciągany za ręce przez kumpli, majtający bezradnie nogami, srający w gacie i liczący na to, ze kumple zdołają wciągnąć go przez okno szybciej, niż zombie z dołu chwycą za nogi i zrzucą w dół. Nie zazdrościł ostatniemu. O nie! Pierwszy miał przynajmniej możliwość obrony.

Antoni przełknął ślinę i czekał obserwując pokój do którego wtargnął.
 
Armiel jest offline  
Stary 05-04-2010, 20:32   #47
 
chuck's Avatar
 
Reputacja: 1 chuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodze
-O kurwa, bombardują nas! Pomyślał.
Skulił się czekając na następny wybuch, po chwile dostrzegł że jest sam.Tylko Marcin biegł, zobaczył jak kula uderza go w plecy. Wtedy poczuł ukłucie w sercu, niczym sopel je przebił. Jego kumpel dostał.
-Marcin!!! Krzyknął ile sił w płucach.
Ku jego zdziwieniu po za lekkim zachwianiem nic się mu nie stało, ot jak by go ktoś popchnął.Widząc że masz szanse na ucieczkę rzucił się ile sił w nogach za róg budynku. Adrealina dodała mu sił, wydawało mu się że pędzi niczym pocisk, a tułw w jest dwa metry przed nogami. Przy rogu od razu zwolnił i lekko ślizgając się na powierzchni zatrzymał się i skręcił. Zauważył resztę grupy, wszyscy byli cali i... nie do końca zdrowi. Pod nogami Badyla była mała kałuża krwi, ciągle zasilana przez kolejne krople osocza wydobywające się z lewej ręki Badyla. Rozejrzał się za Marcinem, ten gdyby nigdy nic stał.
Ale nie było czasu się nad tym rozwodzić, zauważył powoli zbliżające się truposze.
-Kurwa, co robić, co robić...
Ładujcie się zaraz za mną! Ostatniemu podamy ręce i podciągniemy do środka.
Teraz już wiedział.
Zobaczył tylko Antka ładującego się do okna.
-Król! Teraz ładujemy Badyla, pomóż mi
Podszedł do okna i wraz z Rafałem podstawili rannego do okna.Potem spojrzał na Króla i zaczął podstawiać mu stopkę.
Nie żeby był taki bohaterski.
Po prostu bał się co zastanie w kamienicy...
 
chuck jest offline  
Stary 19-04-2010, 21:41   #48
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Zewsząd dało się słyszeć coraz głośniejsze zawodzenie. Zombiaki schodząc z niewielkiego zniesienia, okazały się trochę szybsze. Kilka się nawet z turlało i było zbyt blisko was.

---------------------------------------------------------------------------

Antoni Nowakowski
Wszedłeś do mieszkania. Było puste, a okno na szczęście wybite. Widać było, że również ten budynek był wykorzystywany jako siedziba ludzi, którzy do was strzelali. Pokój w którym się znaleźliście, wyglądał na kuchnię, ale czułeś coś dziwnego. Następną rzeczą jaka rzuciła Ci się w oczy, były świńskie, bądź ludzkie wnętrzności. A przynajmniej sądziłeś tak, dopóki nie zobaczyłeś za załamem ściany rozpłatanych ludzkich zwłok. Jakieś skrawki skóry były ustawione na blasze do pieczenia. Na stoliku niedaleko leżała lornetka. Ci ludzie widzieli was z daleka i na was czekali.

Rafał Król
Wskoczył jako drugi do pomieszczenia, podsadzony przez Marcina. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spostrzegł wystraszoną twarz Antoniego. Ale nie miał czasu nad tym myślał. Skoro nie sięgał po broń, czy choćby po maczetę znaczyło to że nie tu żywych trupów.

Jarosław Bodziony
Ciebie również podsadził Marcin. Kiedy znalazłeś się w pomieszczeniu hardo skierowałeś się w stronę drzwi, do których przystawiłeś ucho. Było cicho...

Gabriel Valeden, Jan Badylski i Marcin Czajka
Marcin razem z Gabrielem podsadzili rannego Jana. Trupy były zastraszająco blisko. Kiedy Badyl próbował uchwycić się parapetu, a następnie złapać za rękę strażaka, parapet chrupnął i gruchnął razem z chłopakiem w dół, na swoich towarzyszy. Gabriel dostał ciężkim, kamiennym parapetem w głowę. Jego głowa zmieniła się w bezkształtną masę. Marcin przygnieciony towarzyszem, ledwo uszedł dzięki temu z życiem. Trupy rzuciły się na Badyla. Marcin wymknął się szybko i pobiegł z paniką w oczach, daleko przed siebie. Dało się słyszeć krzyk Strażaka
- Nieee...

Grupa w budynku
Z dołu budynku daje się słyszeć krzyki. Dość głośne.
- Pomocy!
- Jesteśmy tutaj! Pomóżcie nam! Ratunku!

Słońce zaczęło się chować za widnokręgiem, ale nadal było dość jasno.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 20-04-2010, 08:28   #49
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Antoni stał plecami do ściany, mając okno po lewej stronie. Słyszał zawodzenia zbliżających się truposzy i gramolenia swoich towarzyszy przez okno. Strażak i „Dresik” lecz gdzie reszta. Gdzie?
Słysząc wrzaski Janka wyjrzał prze okno i zauważył makabryczną scenę. Pożeranego Badyla, lezącego bez życia Niemca no i uciekającego co sił w nogach Marcina Czajkę.
- Uciekaj, bracie! Uciekaj! – dopingował go w myślach Antoni, bowiem przez ściśniętą strachem i grozą krtań nie przedostał się ani jeden dźwięk.

Antoni opuścił głowę, by nikt nie ujrzał wzbierających w jego oczach łez i tego, jak płyną po brudnych policzkach. Był twardy – a twardziele nie płaczą. Przypomniał sobie rozmowę z tego poranka, kiedy usłyszeli komunikat z radia, przypomniał wypad na działki i to, jak wzajemnie ratowali sobie skórę. A teraz, zaledwie chwilę po tym, jego dwaj kumple nie żyją, a trzeci ucieka w panice, na oślep, przez miasto pełne zdechlaków. A wszystko przez jednego pojeba! W duchu Antoni zaplanował już, co zrobi kutafonowi, który otworzył do nich ogień ściągając na kark zdechlaki. Skurwiel oberwie kulkę w jajca! Antoni wciągnął dwa razy powietrze w płuca i uniósł głowę spoglądając na kumpli, którym udało się dostać do środka nim zerwał się parapet i gzyms.
Poszarzała twarz Strażaka mówiła wszystko. Rafał Król musiał najbardziej to przeżywać. To on ich znalazł, to on dał im schronienie, to on wyciągnął rękę, kiedy potrzebowali wsparcia. Nie tak, jak ten pojeb z karabinem, który w zasadzie zabił Badyla i Gabriela.

Koniec! Chwila minęła. Nic się nie da zrobić!

Antoni spojrzał na ocalonych kumpli i dał znać, że idzie dalej. Trzeba było jak najszybciej odejść z miejsca, gdzie zdechlaki straciły ich z oczu. Niech się tam gromadzą, niech zawodzą. Jeśli znajdziemy inne wyjście z kamienicy tłum zdechlaków pod oknem będzie jedynie ułatwieniem.
Wskazał ręką Strażakowi, że idzie na rekonesans.
Nie wypuszczając z rąk maczety (drugą zmuszony był schować, by móc otwierać i zamykać drzwi) zajrzał do pomieszczenia obok.
Jakieś cuchnące flaki na stole. O mało się nie porzygał, ale nie od widoku – bebechów w świecie żywych umarłych napatrzył się aż nadto – lecz od smrodu. Antoni był jednak bezdomnym prze wiele lat i smród to też nie była dla niego pierwszyzna. Nie raz jadł rzeczy bardziej zaśmierdłe, niż te wybebeszone kiszki.
Dopiero kiedy zobaczył wypatroszonego człowieka puścił pawia.
Znów nie dlatego, że ujrzał trupa – wszak na co dzień widział wiele więcej zgniłków i na dodatek takich, które chciały mu odgryźć dupę – lecz dlatego, że zrozumiał co tutaj się dzieje. Żywi ludzie jedli martwych! Co za zwyrodnienie. Nawet, kiedy był bezdomnym i głód skręcał mu trzewia Antoni nigdy nie zniżył by się do ludożerstwa. Wolałby chyba zdechnąć lub palnąć sobie w łeb. Ludzie, którzy zżerali trupy innych ludzi byli ... byli zombie. Byli tacy sami, jak zdechlaki na zewnątrz! Nie! Byli stokroć gorsi! Zdechlaki nie mieli wyboru! Badyl zawsze mówił, że mu ich żal. Miał rację! To była choroba! A zjadanie innych ludzi przez żywych było wyborem! Wyborem, na który Antoni nie znajdywał usprawiedliwienia.

Kiedy usłyszał krzyki żywych ludzi z dołu uśmiechnął się. Złym, wilczym uśmiechem byłego przestępcy i awanturnika.
Ostrożnie, uważając na to, co może kryć się w cieniu, ruszył w stronę wołania.
Wiedział, że jeśli w kamienicy są żywe trupy, to poczłapią najpierw w kierunku źródła dźwięku. Więc wystarczy, że będzie ostrożny i poczeka, a żaden umarlak nie powinien go zaskoczyć.
- Nie dość że ludożercy, to jeszcze debile! – pomyślał Antoni wsłuchując się w nawoływania dochodzące z dołu.
 
Armiel jest offline  
Stary 21-04-2010, 17:08   #50
 
chuck's Avatar
 
Reputacja: 1 chuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodzechuck jest na bardzo dobrej drodze
Odetchnął z ulgą gdy pomieszczenie zobaczył że pomieszczenie jest bezpieczne, teraz tylko przejść prze tę kamienicę.
Usłyszał jak coś ciężkiego spada na ziemię,szybko podbiegł do okna. Antoni był już tam. Zatrzymał się tuż przed i spojrzał dół.
Marcin, Badyl! Krzyczał widział że prawdopodobnie żyją, niestety ich kompan nie miał tyle szczęścia. Zobaczył oderwany parapet, już wiedział co się stało. Dobiegł do niego skowyt, były cholernie blisko, rzuciły się na Badyla, ale Marcin na szczęście zaczął uciekać.
Chłopie uciekaj, spierdalaj ile sił w nogach
Do póki nie usłyszał krzyku miał nadzieję...
Zobaczył jak w dół leci łza, potem druga i trzecia, nie była jego. Już dawno nie płakał, i chyba już nigdy nie będzie. Czuł ścisk w gardle i klatce piersiowej, wzbierała w nim złość.
Kurwa Tylko tyle był w stanie powiedzieć.
Uderzył pięścią w ścianę, i robił tak długa aż uniemożliwił mu to ból. Był tak blisko, a nic nie mógł zrobić.
Odwrócił się, nie mieli czasu na opłakiwanie zmarłych.
I wtedy poczuł odór.
Śmierdzi tu trupem Powiedział ten zapach oznaczał niebezpieczeństwo, rozglądał się co powoduje taki odór, to nie były zombiaki z dołu a poćwiartowane ciało.
Oni, oni jedli ludzi? Zapytał się Antoniego.
Jego wzrok powiedział mu wszystko.
Doszły do niego krzyki, nie wiedział co robić może to byli ci kanibali, a może te odgłosy dochodziły z ich spiżarni?
 
chuck jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172