Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2010, 07:55   #62
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen


Nigdy nie darzył specjalną estymą strażników miejskich. To był jakiś uraz z czasów kiedy był jeszcze żołnierzem, tego był pewny. Jak przez mgłę wspominał większą popijawę i noc w wieży. Nic co chciało by się wspominać, ale w świetle tego, że wytrzeźwiał dopiero dwa dni później, już w garnizonie, wspomnienie było tym bardziej mgliste. Późniejsze zaś doświadczenia nauczyły go, że dobry strażnik to … no w zasadzie takiego jeszcze nie poznał. Dzielił ich na skurwieli mniejszych i większych. Zwykle bowiem owi skurwiele puszyli się swoją władzą, wsparciem aparatu prawa, towarzyszy uzbrojonych po zęby zbójów mających prawo zabijać w majestacie prawa, bezkarni i obnoszący się z tym na każdym kroku. Skurwiele sztuka w sztukę. Tym razem mieli pecha. W „Kuźni” największym skurwielem był on.


- Wypierdalaj! – warknął gdzieś pomiędzy dowódcę straży a kislevitów. Każdy z nich mógł wziąć to do siebie. Każdy wziął. Każdy zmierzył Grzecznego niemiłym spojrzeniem. Jednak rodacy Levana wiedzieli, że dziś nie jest pora na umieranie. Ani na inne krotochwile.


- Szukasz synku kłopotów? Jak cię zwą? – sierżant uśmiechnął się paskudnie. Niemal tak jak Levan miał w swoim zwyczaju. Na takie uśmiechy Grzeczny, można było tak rzec, był już uodporniony. Nie mniej jednak Grzeczny zauważył rzecz znamienną. Strażnikowi brakowało piątej klepki, albo celowo wyrzucił sobie jego twarz z pamięci. W końcu mieli wątpliwą przyjemność spotkać się kilkukrotnie. Nigdy nie były to miłe spotkanie, więc śmiało można było rzec, że darzą się uczuciem.


- Niektóre ciule zwą mnie synkiem… - powiedział Grzeczny odpowiadając uśmiechem na uśmiech. Teraz już się poznali. Nić porozumienia została odkryta i połączyła ich obu.


- Posłuchaj koleżko, nie chcesz dziś kłopotów. Jak cię zwą powiedz pókim dobry! – sierżant najwidoczniej chciał się postawić. Jednak nie było to dobre miejsce i odpowiednia chwila. W oberży był sam, bo swojaków zostawił na zewnątrz. Za kislevitami trzasnęły drzwi. W oberży nie było, poza ochroniarzami, oberżystą i dwójką obsranych kurdupli nikogo.


- Znam jednego najmniej pierdolca, co zwie mnie koleżką… - Grzeczny ruszył na spotkanie sierżanta. Już nie czuł się tak pewnie w majestacie swojej władzy. Cofnął się krok czy dwa starając się utrzymać dystans. Na próżno. Mógł albo czmychnąć, albo poczekać na nadejście Grzecznego. Oba pomysły były kiepskie.


- On przyszedł do mnie… - powiedział cicho „Profesorek”. To zmieniało nieco. Nawet Grzeczny to zrozumiał, choć już nastrój do rozróby miał odpowiedni. Wiedział jednak, że jeśli to był ktoś do „Profesorka” ewentualna rozróba może pokrzyżować plany istotne dla wspólnego dobra. Matt jedynie kiwnięciem głowy okazał, że usłyszał. Poczekał chwilę. Strażnik również. Mierzyli się mało przyjaznym wzrokiem przez ułamek klepsydry i naraz Grzeczny wybuchł radosnym śmiechem wyciągając ku sierżantowi prawicę.


- Witaj zatem. Aleś mnie nastraszył… - słowa. Tylko słowa. Jednak uśmiech i uścisk były szczere. Na tyle szczere, że próbujący go znieść strażnik niemal stęknął. Każdy z nich pokazał drugiemu co o nim sądzi i na co go stać. To było istotne w ich zabawie. Wiedział to również Tupik, który obserwował wszystko z boku. Gra w dobrego i złego. Teraz do rozmów ze strażnikiem mogli przystępować inni. Grzeczny średnio do rozmów się garnął. Gdyby jednak przyszło z sierżantem porozmawiać inaczej to Tupik wiedział komu to powierzyć. A ta mała inscenizacja dawała gwarancję, że i sierżant będzie o tym pamiętał. Grzeczny zaś grzecznie, jak to miał w zwyczaju, wrócił do stołu i sięgnął do dzbana. Zanosiło się na całą noc pierdolenia. Jak w taki sposób mieli przejąć jakąkolwiek władzę, tego już zupełnie nie rozumiał.
 
Trojan jest offline