Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2010, 13:25   #64
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik nie zamierzał zbytnio przejmować się sierżantem, na dodatek na tyle nierozsądnym by trzymać strażników nie w bezpośrednim zasięgu. Oczywiście to że kimś się nie przejmował, nie znaczyło że nie zamierzał się nim zająć... chciał to jednak zrobić w sposób odpowiedni... Po reakcji Grzecznego było już za późno na grę w zasłonięte karty, choć kilka z nich Tupik wciąż ukrywał w rękawie. Między innymi tą która mówił kto tu rządzi... Po tym jak stało się jasne że sierżant przybył do Profesora banda Tupika mierzyła wzrokiem niedawnego przeciwnika, a obecnie... sojusznika? Ciężko wciąż było w to uwierzyć - choć z drugiej strony nie tak ciężko, jeśli przypomnieć sobie relacje ze strażą za Harapa. Tyle że wtedy żaden człowiek bandy Grabarza nie popijał sobie piwka ze strażnikami, czasy najwyraźniej zmieniły się bardzo.

Heinrich zamierzał zając się sprawą... i to sam, co oczywiście nie przeszkadzało Tupikowi, wciśnięty między Profesora a sierżanta czułby się jak niepotrzebna dostawka. Oczywiście korciło go by być przy tej rozmowie, jednak zdawał sobie sprawy, że w jego obecności żadne podłe knucia wobec bandy Tupika nie nastąpią, a wręcz jego czy innych chłopaków obecność mogła by dać zarzewie do takich rozmów. Tupik rozumiał i potrafił uszanować "prywatność" Profesora...choć i on powinien zrozumieć że dla Grzecznego czy Levana Profesor nie miał już swojej prywatności, był jednym z nich, porucznikiem jak to sam określił a to już sprawiało, że chłopaki i od niego mieli swoje wymagania - co doskonale ilustrował Grzeczny swoim zachowaniem.

- Więc pójdę po piwo, - "przypomniał" raz jeszcze, wyglądało na to że jednak napije się w towarzystwie sierżanta... mogło to być bardziej korzystne niż szkodliwe - stwierdził po jakimś czasie i przyglądając się reakcji Grzecznego. Co by nie było Tupik wcześniej nie był szefem, nawet nie uważał się za w pełni prawdziwego bandziora - uczył się więc od kamratów przy każdej nadarzającej się okazji... A skoro Grzeczny nie miał oporów przed przyjaznym powitaniem sierżanta... Tupik też już nie musiał.

Pójście po piwo miało jeszcze jeden wymiar - zdobycie informacji, po raz pierwszy mógł na spokojnie porozmawiać z kimś zorientowanym. Podszedł do karczmarza i spytał:
- Wiesz kim jestem? - Tupik musiał wejść na krzesło, aby twarzą w twarz porozmawiać z Helmutem.
Helmut przez chwile uważnie przyglądał się Tupikowi oceniając go od stóp do głowy, po chwili jednak zaprzeczył głową.
- Nie wiem kim jesteś, nigdy cię tu nie widziałem... przejezdnym kupcem? - próbował strzelać.
- Można tak powiedzieć, a już na pewno, że mam tu interes. Złota korona zmieniła właściciela a wraz z nią karczmarza dosiągł szereg pytań Tupika...

-Ile jest karczm w mieście i kto jest właścicielem której? - zapytał Tupik myśląc jednocześnie "Powiedz mi tylko czy Ormet żyje... tylko to chcę wiedzieć..." Tupik wciąż pałał żądzą zemsty na karczmarzu który zdradził go i Harapa.
- Teraz to gówno wiadomo - dosadnie odpowiedział karczmarz - Raz jeden raz drugi. Porządnych, takich jak moja lokali to może jest z trzy. "Lampion" Grubego Mata, "Podróżnik" Jonasa i "Kuźnia". Tyle, że Jonas ostatnio podobno zniknął, jak nie chciał z Krogulcem gadać. To taki nowy szef. Albo chciałby być. Mnie też opiekę proponował. Pewnie się zgodzę.

Helmut powiedział więcej niż sam halfling chciał usłyszeć, choć nie do końca wciąż nie wiedział co z Ormetem, bo jego karczma do porządnych nie należała. Ale to nie on był zmartwieniem, tylko capo który realnie zdobywał władzę.

- Czy miasto posiada gildię kupców i rzemieślników? - zapytał nieco odbijając od tematu, nie chciał by karczmarz myślał, że kolejny przyszedł wymuszać haracz. Choć patrząc realnie z boku na halflinga stojącego na krześle, bez chłopaków z boku którzy realnie tworzyliby atmosferę wymuszenia, ale obecnie ich nie było. Brak chłopaków z boku groźnie patrzących na rozmówce zupełnie zmieniał jej przebieg... Chyba ostatnim o czym pomyślałby Helmut to fakt, że halfling zamierza bezpośrednio wciągnąć go we własną orbitę interesów. A tak właśnie było na co Tupik od razu znalazł kilka powodów. Raz że był karczmarzem - dobre stanowisko, zarówno na zdobywanie informacji jak i ukryty nocleg, dwa że miał możliwość rozprowadzania towaru bezpośrednio do wartościowych klientów, trzy był związany ze światkiem przestępczym i jeszcze nie dał się Krogulcowi.

- A wyglądasz na kogoś znajomego? Tak mi się zdało. No nic, gówno. Nic nie ma. Teraz burdel jest. Jeszcze kilka miechów temu było lepiej, ale teraz, jak brakło takiego jednego, co za ryj wszystko brał nic nie ma. Ale może znów będzie. Bo jest kilku takich co chcą w miejsce szefa wejść.

" Kilku takich... ciągnąć go za język... nie za mało wciągnięty w moją orbitę, mógłby jeszcze nic nie powiedzieć, lub nabrać podejrzeń... spokojnie, rozegraj to na spokojnie, wcale mu się nie śpieszy do Krogulca, jest po prostu zastraszony i osamotniony jak inni..." - pomyślał Tupik, co do grosza wykorzystując przekazaną koronę i ciągnąc dalej pytania.

- Czy jest w mieście ktoś na kogo trzeba uważać w handlu lub po prostu poruszając się po mieście?
" Może poznam kilka nazwisk..." - Tupik próbował dyplomatycznie wyciągnąć nazwy innych aspirantów na szefów
- Hehehe. Nowy jednak jesteś. To Księstwa, tu na wszystko się uważa. Nawet na wkurwionego oberżystę. - odpowiedział karczmarz wyraźnie rozbawiony widokiem przejętego halflinga, który najwyraźniej był zupełnie zdezorientowany, a może i wystraszony niedawnym incydentem. Był też klientem który wykupił duży pokój i zamawiał piwo dla swych gości...

Halfling uśmiechnął się w odpowiedzi i ukazując szereg białych zębów, nie skomentował jednak założenia karczmarza, przeszedł do dalszej części pytań, poprzedzających tą właściwą rozmowę. Co by nie było Grzeczny, Levan czy Wasilij po mistrzowsku radzili sobie z bronią, potrafili poranić lub zabić niejednego udanym sztychem, fintą czy zwodem. Tupik z podobną wprawą walczył słowem, doskonale wiedząc, że słowa także potrafią ranić i zabijać. Liczył, że połączenie obu mistrzostw da wymierne rezultaty, jedno bez drugiego nie miało żadnych szans. - Co to gwardziści robią na ulicach miasta, straż nie starcza?

- A co mnie do tego. Książę pewnie se wymyślił, że tak lepiej będzie. Jak jest, każdy widzi. Odpowiedział Helmut krzyżując ramiona na piersi. Działania władz jak zwykle często pogarszały sytuację niż ja poprawiały - szczególnie z punktu widzenia przeciętnego mieszkańca miasta.

"No dobra skoro zajechaliśmy tak daleko, czas przejść do konkretów..." - pomyślał Tupik wyrzucając ostatnie pytanie:

- Czy komuś musi płacić haracz? Jeśli tak to komu? - zapytał z zaciekawieniem, ale coś w minie na twarzy świadczyło, że pyta śmiertelnie poważnie i nie tylko z ciekawości...
- A co ci kurwa kurduplu do tego? - karczmarz był wyraźnie obruszony " Będzie mi tu klient smark jeden wypytywał o moje problemy"... - chwilę później chyba dotarło jednak do niego, że to nie jest zwykły klient, a już na pewno nie obcy który szukałby tylko informacji pozwalających poradzić sobie w mieście... Pytanie które zadał było zbyt konkretne.
- ... Musze. Znów muszę. Opiekę mi proponują. Mam kurwa ochronę, ale straszą, że to mało. Ale się okaże. Jak przyjdą te ciule od tego paniczyka, Krogulcem się każącego zwać, się okaże.

Karczmarz chyba w końcu zdecydował się zaufać halflingowi, najwyraźniej desperacko potrzebował sprzymierzeńców i coś mu mówiło, że ten niepozorny halfling może być jednym z nich. Docierało do niego powoli, że sam Krogulcowi nie da rady, a fakt że niespecjalnie podobał mu się jako nowy szef - lub może niechęć przed jakimkolwiek nowym szefem sprawiała że tak długo bronił się przed haraczem.
Tupik zaś był w nie mniejszej potrzebie, potrzebował możliwie wielu sojuszników i to w różnych strukturach miasta... A że nie zwykł próżnować, po prostu korzystał z nadarzających się okazji...

- Pytam, bo gdy był tu Harap to i porządek jakiś w Rosenbergu był i żaden karczmarz nie musiał zastanawiać się nad jutrem... Ale jeśli ten nowy, ma takie ambicje czemu jeszcze całego miasta nie zdobył? Pytam bo do miasta idzie nowa nadzieja, gildia złodziei , mógłbym przekazać odpowiednim osobą żeś swój człowiek i chcesz do gildii, wówczas starczyło by abyś się tydzień przed Krogulcem bronił a i gildia cię w tym wesprze. Pytasz po co i jaka różnica? Ano taka, że nie jesteś jedynym którym Krogulec się nie podoba i mówiąc szczerze nie ma godnego następcy po Harapie. Karczmarze zawsze piastowali wysoką funkcję i rolę w Gildii, mają wpływ na decyzje, mogą podnająć część siedziby gildii... tak podnająć a nie płacić haracz. Nie mówiąc już o szeregu innych korzyści, których żaden indywidualny szef po prostu nie zapewni. Przy rządach jakie oferuje Krogulec, to tylko on będzie się liczył a jak zdobędzie miasto każdy będzie zdany na jego łaskę i niełaskę, nie ważne czy zrobisz coś nie tak czy nie, ważne że on i tak będzie mógł Cię ukatrupić a kogoś innego postawić na twoje miejsce. Gildia kieruje się zasadami gdy już zupełnie przejmie to miejsce nastanie nowa era w Rosenbergu.

Halfling zauważył, że piwo już właściwie czekało a to co chciał przekazać w kilku zdaniach powoli zmieniało się w przemowę. Wrócił więc szybciutko do interesów, aby uzmysłowić karczmarzowi, że nie gada po próżnicy.

Płacąc za piwo, wręczył ukrycie porcję białego proszku od Profesora. - Po zażyciu tego "Białego złota" niweluje ona w człowieku potrzebę snu sprawia, że biorca czuje przypływ siły fizycznej, ma znacznie większe możliwości działania i przy tym wszystkim czuje potęgę... - Tupik korzystał z opisu profesorka, sam nie znając działania proszku na sobie, nie mógł dokładnie wiedzieć jak działa, ufał jednak że "Profesor" go nie oszukał.
- To dla ciebie w zamian za pomoc, ale jakbyś chciał więcej dla siebie, ochrony czy klientów daj znać. Taki woreczek kosztuje jednego Karla. Dosypujesz to do picia, lub wciągasz nosem. Twoim chłopakom mogło by przydać się takie wzmocnienie, a jak mówiłem Krogulec nie później niż za tydzień, nikomu już zagrażać nie będzie. Jeśli interesuje Cię gildia to podeślę tu bzyka by w razie co leciał po pomoc, w najgorszym razie zabarykadujecie się do czasu jej nadejścia. Oczywiście o ile w to wchodzisz, przejście do Krogulca na chwile przed wkroczeniem gildii nie jest dobrym pomysłem... daje że tak powiem niska pozycję startową po śmierci Krogulca a współpraca z gildią będzie dla Ciebie i gildii korzystna od zaraz.

Karczmarz przyjął proszek i zapłatę, widać było po bruzdach na czole, że intensywnie myśli.
- Skąd mam wiedzieć, że nie dajesz mi jakiegoś gówna? - zapytał

- Przetestuj na kim chcesz, ja zamierzam dziś się wyspać, więc i nie ucieknę nigdzie, zresztą dostałeś to właśnie za darmo, jako próbkę, nie wciskałbym zresztą byle gówna osobie z która liczę na korzystną współpracę. - odrzekł fachowo halfling, zastanawiał się czy na samym sobie nie pokazać, że z proszkiem jest wszystko w porządku... zakładając że nie było, chciał jednak żyć, a zakładając że było, chciał się przespać...

- No dobra, rankiem dam Ci odpowiedź, jak proszek faktycznie pomoże wzmocnić obronę, jeśli da się na nim zarobić... i jeśli to co mówiłeś o braku haraczu dla gildii będzie prawdziwe, to jestem za... No ale chcę się przekonać o działaniu proszku, poza tym jeśli mam się bronić przed Krogulcem, to chcę mieć pewność, że w razie co przybędziesz z pomocą... oczywiście nie sam - dodał jak gdyby rozglądając się za towarzyszami halflinga, byli niedaleko, a Tupik zamawiał kilka piw niejako z opóźnieniem dotarło do Helmuta że Tupik wcale nie jest sam i że jeśli ludzie którzy siedzą przy stoliku są z nim, to realnie jest jak bronić karczmy przed Krogulcem... "Może nawet gdybym ich tu zatrzymał na cały czas... na tydzień o którym mówi malec...? - zastanawiał się karczmarz

Tupik niezbyt był zadowolony z porannej odpowiedzi, obawiał się że karczmarz może w nocy wysłać kogoś do Krogulca. "Może i by tak zrobił, gdyby nie widział po mojej rozmowie szans na obronę przed Krogulcem, jeśli jednak wcześniej się wahał "bronić się czy nie" o tyle teraz powinien mieć realną szansę obrony i skorzystać z niej. Co by nie było tym światem rządzą pieniądze i niemal zawsze liczy się tylko ta lepsza oferta." Oczywiście oferta Tupika i gildii była nie tylko lepsza ale i pewniejsza, bo po Krogulcu można było spodziewać się wszystkiego...

- A więc do później, jeśli zdecydujesz się wcześniej daj znać, szkoda każdej godziny w której pieniądze z białego złota mogłyby przepływać do naszej wspólnej kiesy. Dziesięć porcji dostaniesz za osiem Karli, sto za siedemdziesiąt . Za ile sam je będziesz sprzedawał to już mnie nie interesuje, choć wiedz, że nie ma co zmniejszać porcji ani jej z niczym nie mieszać. Jest ona wymierzona na konkretny efekt. I ... dziękuję za zaufanie - rzekł patrząc prosto w oczy Helmutowi, niezwykle poważnie -i czekam na decyzję.

Tupik zgarnął piwa i ruszył do wspólnego stolika w międzyczasie reszta już znalazła dla siebie miejsca i chyba uporządkowała sprawę z sierżantem...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-04-2010 o 14:19.
Eliasz jest offline