Tupik przemierzył górne poziomy, ciesząc się jedynie z odnalezienia wyjścia z kopalni, była to zawsze alternatywna droga ucieczki, gdyby inna pozostała odcięta. Niestety poza wyjściem na górze nie było nic ciekawego a topór krasnoluda tak bardzo mu już ciążył, że pozostawił go przy kucu gdy do niego wrócili.
- Jeśli uważasz, że zrobisz z tej broni lepszy użytek niż ze swego topora, to weź ją na czas eksploatacji kopalni - Tupik zamierzał zostawić topór przy kucu, nie wiedział jeszcze tylko czyj.
Zejście w dół po schodach wydawało się najlogiczniejsze, wkrótce okazało się że to prawda. Prze Tupikiem rozległ się głos, a właściwie głosy, świadczące o większej liczbie przeciwników. Halflinga niepokoiła zielona poświata, ale miał nadzieję, że z jego wybuchową buteleczką poświata nie będzie miała szans...
Jedyne na co mogli liczyć to na uderzenie z zaskoczenia... lub przyczajenie się na tyle by wróg się rozdzielił. Z drugiej strony jeśli działo się coś niedobrego to mogła być jedyna okazja do powstrzymania zła, co by nie było halfling miał w ręku płonący koktail, człowiek niósł załadowaną rusznicę a krasnolód dzierżył topór, nawet najsilniejszy przeciwnik powinien paść po pierwszym uderzeniu trójcy... A przynajmniej Tupik miał taką nadzieję, starał się podkraść jak najbliżej, by nieco lepiej zorientować się w sytuacji i możliwie z dogodnego punktu rzucić we wroga rozpaloną buteleczką, musiał pamiętać aby rozbić ją na wrogu, upadek do wody groził zagaśnięciem... |