Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2010, 22:42   #49
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Złoziemie, kaer, poziom środkowy, dom wróżbitki


Była sama...
Tavarti wypędziła wszystkich z tej jaskini mieszkalnej. Co prawda nie użyła do tego brutalnej siły, tylko uśmieszków i perswazji, ale efekt był taki sam... Tavi była sama, w cichej i ciemnej jaskini. Skupiła się i spojrzała w przestrzeń astralną. Robiła to już niemal odruchowo. Nawet nie potrzebowała skupiać wzroku, tak jak to robiła na ćwiczeniach.
Oczy Tavarti, zmieniły się. Tęczówki rzeczywiście stały się tęczowe.


Ale ona tego nie mogła zobaczyć. Natomiast widziała smugi barw otaczające sklepienie jaskini niczym kopuła, widziała nitki oplatające bransoletę w postaci kolczastych splotów i wijące się pomiędzy nimi strugi przypominające wodę. Były tu też obszary ciemności i splugawienia, jak na powierzchni. Wraz z otwarciem wrót do kaeru dostało się splugawienie ze Złoziemia. A może dostało się wcześniej...
Tavarti została sama...w miejscu które należało do poprzedniej wróżbitki. Jak ona miała na imię? Tego Tavi nie wiedziała, ale oczami wyobraźni widziała jak kładzie spać, jak pisze pamiętnik, je...medytuje. Oczami wyobraźni widziała narastający w niej lęk i determinację. Tavarti zacisnęła dłonie na kosturze. Ona sama też taka będzie... chyba.

Gdy skończyła i ruszyli dalej, przekartkowywała pamiętnik. Nie miała czasu na dokładne się wczytywanie, ale pobieżne przeglądanie pozwoliło jej ustalić kilka faktów. Nazywała się Linnoris. Była córką kowala, ale dość szybko ujawnione talenty wróżbitki, uczyniły ją adeptką. Była też młoda. Narzekała często, że starszyzna kaeru ją lekceważy właśnie ze względu na młody wiek. Stwierdzała cierpko niejeden raz, że uwag jej nauczyciela, by tak nie ignorowali. Była też zakochana w Hersurze , zakochana nieszczęśliwie jak się później okazało...tyle zdołała przeczytać, nim doszli do wejścia na niższy, niezbadany jeszcze poziom.

Złoziemie, kaer, poziom dolny


- Czy to dobry moment by zapytać, jak rozpoznać jej atak i jak atakować ją? – na to pytanie Windeyes odpowiedziała, krótko.- Po prostu cię dotknie. Dotyk tego nieumarłego jest bardzo nieprzyjemny.
Tavarti jednak podjęła decyzję i powoli ruszyła w kierunku upiornej tancerki. Iluzjonistka jednak nie zamierzała jej towarzyszy. Na wykrzywionej bólem twarzy istoty pojawił się na moment uśmiech. Po czym obie rozpoczęły taniec...


Tavi było trudno...musiała się zsynchronizować z wyjątkowo wymagającą partnerką i dostosować swe ruchy do jej. Niemniej powoli dwa ciała, widmowe i wróżbitki zaczęły poruszać się razem w rytm nieistniejącej muzyki. Ruchy upiornej tancerki były niepokojące i fascynujące w swej niezwykłości. Zupełnie jakby przez taniec próbowała opowiedzieć swe cierpienie.
Było też coraz ciężej Tavarti. Ten ich wspólny taniec zawierał jakąś magię w sobie... Magię która wyczerpywała siły Tavarti. Każdy krok kosztował ją coraz więcej sił, każdy ruch przepłacała nasilającym się bólem mięśni. Ale nie mogła się poddać, musiała dotrzymać kroku w tym tańcu z widmem dawnej wróżbitki. I Serce zaczęło przyjemnie grzać wzmacniając siły Tavi, podnosząc ją na duchu. A taniec się przedłużał i dziewczyna zaczęła czuć coś nowego....czuła ból odrzucenia, po chwili gniew i determinację, strach i ból.
Widziała mężczyznę kochającego się z jakąś elfką w sadzie. Widziała to z pozycji osoby ukrytej w krzakach. Widziała grupę starców siedzących na około i wysłuchującej jej. Widziała niewiarę w ich oczach Walczyła z nacierającymi na nią humanoidami, z krótkimi rogami przebijającymi skórę ich głów, rozwścieczonymi zniekształconymi karykaturami ludzi. Te wizje były krótkie i gwałtowne, ale równie realne...jak te które widziała z Drussem.
Po chwili tancerka zatrzymała się a jej oblicze wygładziło się. Przez chwilę wydawała się taka...realna.


Linnoris była za życia była niższa od Tavi o pół głowy. Bardzo blada, ale zapewne dlatego, że spędziła zbyt wiele czasu w kaerze. Miała ostre rysy twarzy, skośne oczy i zdecydowane spojrzenie. Spojrzała na Tavi, na kostur który dziewczyna przymocowała na plecach na czas tańca, na bransoletę...uśmiechnęła się i zaczęła mówić.
A choć Tavi nie słyszała słów, to gdzieś głowie układały się słowa w cichy szept.
- Dziękuję za twą pomoc młoda wróżbitko. Dziękuję za chwilę ulgi w katordze. Przyjmij słowa ostrzeżenia. Nie idź dalej... Nie ma tam skarbów. Wszystko zużyto na budowę schronienia. Dalej jest tylko cierpienie, ból i strach. I nocny cichy łowca, odpoczywający przed łowami.
Po tych słowach jej postać rozwiała się jak mgła na wietrze.
A Acelon i Windeyes podeszli do Tavarti. Fechtmistrz spytał dziewczynę.- Wszystko w porządku?
Tak bardzo w porządku, to znów nie było. Ciało wróżbitki mocno odczuło wysiłek tańca.
Zaś iluzjonistka fruwając dookoła głowy pytała.- Co się stało? Po tym tańcu, ty i zjawa gapiłyście się na siebie przez dobre prze dwie, trzy minuty.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-04-2010 o 14:43.
abishai jest offline