Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2010, 10:10   #63
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
- Ta... tyle że Samara i Akin niemal na pewno byli różnych wyznań a to czyni twoja teorię bezużyteczną, chyba że specjalnie chcesz abyśmy pytali o nieistotne dla misji sprawy? - zapytał z podejrzliwością, Samara była niemal z pewnością chrześcijanką - praktykującą bizantyjskie obrządki związane z tak zwanym prawosławiem - powszechna na Rusi wiara, Akin najprawdopodobniej wierzył w Allacha, wątek religijny był lepszą ewentualna ściemą niż rytuał który faktycznie łączył już dwie osoby...
Tremer z odpowiedzią na temat przesłuchania nieco poczekał, ale żaden z innych śledczych nie śpieszył się by Gangrelowi powiedzieć cokolwiek " To dobrze..." - pomyślał, lecz nie miał powodu, czy chęci ukrywać zebranych dowodów z przesłuchania oficjalnych świadków.
Kontynuował po chwili:
- Nie widzieli dokładnie zajścia lub nie pamiętają o nim - kontynuował Tremer - tak przynajmniej wynikało z ponownego przesłuchania, dotarliśmy jednak do tego kto najprawdopodobniej zdominował kobietę, z opisu mężczyzny który jako pierwszy pojawił się przy jej przebudzeniu wynika, że był to Lucjan, a przynajmniej opis wyglądu wskazuje na niego. - Tremer chwilę się zastanawiał czy może Gangrelowi podsuwać tak ważne informacje, z drugiej strony, jeśli Lucjan był zamieszany w morderstwo, jakkolwiek, to warto było uprzedzić o tym każdego ze śledczych, nim popełnia błąd naiwności. Oczywiście ze słów Tremera nie wynikało wprost, że Lucjan jest zły, ale osobom które były na pierwszym spotkaniu, powinno dać co nieco do myślenia.
- I zgadzam się, że herbaciarnia to nie miejsce na omawianie śledztwa, w Elizjum może kręcić się za wiele osób zaangażowanych w tę sprawę, pozostaje wybrać inne, spokojne miejsce. I ja uważam, że to nie przypadkowe, że żaden z nas nie ma tu dłuższych powiązań z khainitami, choć w sumie nie znałem wszystkich śledczych aż tak dobrze by o tym wiedzieć. - Dodał analizując raz jeszcze pierwsze słowa Roberto. - Mogło to być celowe w dbałości o bezstronność śledztwa, teoretycznie gdybym tu bowiem żył wystarczająco długo by przedkładać konkretne znajomości nad dobro społeczeństwa khainitów, albo wręcz byłbym powiązany szantażami i układami, każdy mój ruch w śledztwie pewnie zmierzał by do ochrony pewnych osób godząc w dobro śledztwa... - myślę, że to jest powodem dla którego wybrano nas, oczywiście chętnie wysłucham innych spostrzeżeń na ten temat.


- Po pierwsze, od Primogena dowiedziałem się co nieco o tym, czym kierowano się przy wyborze śledczych i powód wydaje się być dość logiczny. Po drugie, Elizjum jest pełne Kainitów, a wiem, że są tacy, dla których podsłuchanie nas z odległości stu kroków nie stanowi problemu. Dlatego w Elizjum nie pisnę ni słowem na temat naszej sprawy i co gatatliwszym radzę postąpić podobnie. - Nastąpiła chwila ciszy, podczas której de Lara przyglądał się każdemu uważnie.

"Wydaje mi się, że to nie Lucius dominował świadków w herbaciarni, tak samo to nie Akin rozpytywał się o Izzata, jak i to, że pokazany nam portret zabójcy, nie jest jego portretem."

-Zanim gdziekolwiek ruszymy, wykorzystajmy okazję że jesteśmy wspólnie i w odosobnionym miejscu, opowiedz nam dokładnie ze szczegółami, raz jeszcze jak zginęła samara, jak dokładnie została zabita ona i jej ghul, jakie ślady znalazłeś w okolicy i jakimi mocami czy umiejętnościami badałeś miejsce zbrodni? - Mieczysław miał nadzieję, że już po ujawnieniu niedbałości Roberta, ten nie będzie miał już więcej powodów aby kluczyć w zeznaniach. Był w tej chwili świadkiem, może i nawet głównym podejrzanym - bo jako pierwszy i ostatni można by powiedzieć widział Samarę. Był z pewnością ostania osobą przy jej zwłokach.

- Wybacz ale nie mam w zwyczaju powtarzać tego samego trzykrotnie. Jeśli do tej pory jeszcze nie zrozumiałeś, trzeci raz opowiadać tego samego nie ma sensu. -
mruknął do niego de Lara.

- Trzykrotnie? Jeszcze ani razu nie powiedziałeś jakimi metodami i mocami posłużyłeś się przy badaniu miejsca zbrodni. - zauważył Mieczysław

- Jestem od ponad stu lat śledczym, a jako zawodowiec swoje metody utrzymuję w tajemnicy. Nie sądzisz, że będę zdradzał ci moje metody jak i moce, którymi władam. Ale jak byś choć przez chwilę się zastanowił to samodzielnie uzyskałbyś na te pytania odpowiedzi. Są one logiczne. - odpowiedział de Lara.

"Sto lat śledczy !?! Jak na takie doświadczenie, to pozostawienie ciała nie było błędem w sztuce...nie mogło być, ktoś z takim doświadczeniem nie pozostawia ciała na pastwę losu... chyba że chce aby zaginęło lub zwyczajnie kłamie... Oj Roberto, może i jesteś śledczym, ale teraz jesteś też jedynym świadkiem zabójstwa Samary, a to stawia Cię w podległej nam sytuacji, bowiem każdy, każdy został zobligowany do udzielania nam pomocy... także i Ty..."- Mieczysław czekał na reakcję pozostałych, zastanawiał się co oni mają w tej sprawie do powiedzenia, gdyż szybkie tempo rozmowy i przerzucanie się zarzutami tymi bardziej lub mniej widocznymi, na jakiś czas zdominowały rozmowę. Zamierzał powtórzyć swoje pytania, gdyż tak robi się choćby po to by sprawdzić czy świadek nie kłamie lub nie zataja czegoś, była to standardowa procedura a unikanie jej świadczyło o tym , że Roberto nie zamierzał oczyszczać się z podejrzeń... wyglądało na to, że wolał je wokół siebie skupić. "Hmmm brak odpowiedzi, jakimi posłużył się mocami, jest już ewidentnym brakiem współpracy...a pytałem się dwukrotnie" - zauważył nie bez cienia satysfakcji, które jednak nie przebiło rozdrażnienia zachowaniem Gangrela, nie zamierzał jednak sam wszczynać tej wojny, nie była mu ona do niczego potrzebna, mogła tylko jeszcze bardziej utrudnić poszukiwanie śladów... choć z drugiej strony Roberto przestał być wiarygodnym i niezależnym śledczym - nie po tym co zrobił ze zwłokami innego śledczego i nie po tym jak ukrywał i dawkował informacje związane ze śmiercią Samary. Jedyne pytanie jakie Tremer miał to czemu tak robił. Zabójstwo Samary przez Roberta raczej wykluczał - choć nie całkowicie, w końcu nie zostało nic co mogłoby potwierdzić lub zaprzeczyć jego słowom..., ale już ukrywanie niewygodnych dla siebie czy klanu faktów było oczywiste - przynajmniej dla Tremera, nie wiedział jeszcze tylko jakie fakty skrywał przed nimi Gangrel.

Shareef od chwili, gdy tylko pojawili się na terytorium Gangrela, nie ufał mu. Nie miał ku temu żadnego powodu, by było inaczej. Wiadomość o kolejnej śmierci zaskoczyła go, choć tylko trochę. Przesunął odruchowo dłonią po bliźnie na szyi. Zabójca stawał się coraz bardziej śmiały i bezczelny. Przysłuchiwał się rozmowie swoich towarzyszy, chcąc wyłowić ze strzępków informacji w miarę jasną całość. Spojrzał powoli na okolice,, mierząc wzrokiem każdy podejrzany element.
- 100 lat doświadczenia jako śledczy. Pogratulować - odezwał się w końcu po raz pierwszy od początku swoim chrapliwym głosem - Dość szczegółowo opisałeś zadane rany, rodzaj narzędzia. Nawet ewentualne zdolności zabójcy. Ale skoro jesteś taki dobry, czemu nie ściągnąłeś pomocy i nie ruszyłeś jego śladem. Przecież powinny być jakieś, nawet najmniejsze, dające możliwość podążania za nim. Znajdując jedno powinieneś znaleźć i drugie. Chyba że nie jesteś aż tak dobry za jakiego się uważasz... - dodał na koniec ze złośliwością w głosie.


- Nigdy się nie przechwalałem. Podałem fakt, że odnajdywanie śladów jest moim zawodem od ponad stu lat. Jednak istnieje inna możliwość niż ta, którą sugerujesz Shareefie, zabójca jest o kilka set lat jak nie tysięcy, lepszym ode mnie. Rany, narzędzie i potencjalne zdolności każdy dobry łowca byłby w stanie opisać dość dokładnie. Tak jak przeciętny złodziejaszek nie ma problemu z rzezaniem mieszków. Ja wyszukiwałem śladów, dzięki którym mógłbym oszacować choćby wzrost i ciężar zabójcy, a tego nie wielu potrafi dokonać. Ważna jest również technika władania orężem i kamuflażu jaką stosuje zabójca. Tych jednak nie jestem pewien, więc zachowam te informacje dla siebie, aby nie zakłócać waszego obiektywnego osądu. - odparł de Lara Shareefowi

- Nasz jakikolwiek osąd zakłócany jest jak już to przez brak informacji. Chcielibyśmy poznać Twoje spostrzeżenia, jakiekolwiek by one nie były, przebierając w tym co wiesz na temat morderstwa sprawiasz, że nie mamy jak widać jakiegokolwiek osądu, nie mamy śladów które być może nam powiedziałyby coś innego, oceniając co jest dla nas mącące a co nie sam ograniczasz nasze pole widzenia... Jako śledczy mamy prawo poznać każdy szczegół jaki ustaliłeś w związku ze śmiercią Samary, tym bardziej że na skutek nie zabezpieczenia terenu nie mamy innej możliwości dowiedzieć się czegokolwiek. Chętnie byśmy sami zbadali zwłoki, upewniając się, że żadna z twoich mocy nie zostanie odkryta, ale chyba ktoś nam to uniemożliwił, czy tez aby nie obrażać nikogo, nie poczynił dość starań aby takie badanie było dla nas możliwie. - Tremer spokojnie mścił się za wszystkie wysłowione i niewysłowione zniewagi jakich doznawał od początku spotkania od Gangrela, oczywiście w swoim własnym osądzie całkowicie niesłusznie. Nie żywił jednak urazy, ta nie była mu potrzebna, żywił za to coraz większą podejrzliwość, gdyż teraz Roberto już otwarcie przyznał się, że zachowuje dla siebie informacje związane ze sposobem zabicia ofiary, Tremer nie bez powodu mówił nawet o takiej bzdurce jaką było to kto zdominował ludzkiego, nieistotnego świadka, w sumie głównie po to by nie być posądzany o ukrywanie wiedzy, czy osłanianie kogoś. Uważnie przyglądał się Robero zastanawiając się czy będzie pogrążał się jeszcze bardziej...

- Zakładam, że mówisz w swoim imieniu, Mieczysławie Czarny. Więc i ja ci odpowiem, prywatnemu, nie śledczemu. Twój osąd i brak informacji wynika z opieszałości, nie mam najmniejszej ochoty mówić o moich domysłach, bo są to jedynie domysły. Moim zadaniem, które powieżył mi sam Książę, jest odnalezienie zabójcy, a nie spekulować kim on jest. Z każdym kto będzie miał konkretne dowody lub podejrzenia, wtedy i tylko wtedy będę mógł porozmawiać o moich podejrzeniach, nie wcześniej. Oczywiście nie interesują mnie spekulacje i przeczucia jakie do tej pory snujesz, Mieczysławie. Interesują mnie jedynie fakty poparte dowodami. - Każdy kto był biegły w odczytywaniu zachowań, mowy ciała mógł dostrzec, że Gangrel stara się być spokojny, jednak powoli zaczynał się irytować.
- Powtórzę po raz ostatni o zabójstwie: - nabrał pełne płuca powietrza i jednym zdaniem, dość szybko powiedział.
- Samara zginęła, a po chwili jej ghul. Pierwsze cięcie zabiło Samarę. Wykonano trzy połączone cięcia. Trzykrotnie przecięły kręgosłup. Tak u Samary jak i u ghula. Ostrze użyte do zabójstwa było długości około łokcia i obosieczne. Możliwe, że lekko zakrzywione. Zabójca musi być bardzo szybki i silny, niekoniecznie musi być Spokrewnionym. - Po chwili normalnym tempem dodał - potem jak już wiecie, ciało zniknęło i wielce nad tym ubolewam, jednak stało się. Posłaniec albo dotarł za późno, albo nie dotarł, albo pomylił loże, albo, albo.

Byliście u Alexii, czy podzieliła się z wami swymi domysłami? Wątpię. Nie ma takiego obowiązku, ma natomiast obowiązek dzielić się faktami, co ja także czynię. Czego od niej się dowiedzieliście? Jakie wyciągnęliście wnioski? To jest najwyraźniej wasza sprawa. Ja z nią rozmawiałem i z tej rozmowy wyciągnąłem pewne wnioski, które chcę potwierdzić. I nie mam zamiaru dzielić się nimi, skoro wy nie macie ochoty dzielić się swoimi. Książe oczekuje ode mnie, że rozwiążę sprawę. Nie mam narzuconego stylu pracy. W innym wypadku działałbym samodzielnie, jednak w tym szczególnym przypadku potrzebuję świadków moich przesłuchań. Dlatego, już po raz kolejny proponuję podobierać się w pary. Powiedziałem co miałem powiedzieć, teraz potrzebuję osoby towarzyszącej, która raczyłaby się udać wraz ze mną do Bizantionu. Mam jeszcze co najmniej dwa spotkania do odbycia, a to już niemal koniec nocy. Nie mam zamiaru marnować czasu na czcze pogaduszki. Rad bym był gdybyś to Ty, Sebiemirze mi towarzyszył, to jest teren Twojego Klanu.

- To będzie dla mnie zaszczyt. Postaram się pomóc ci jak tylko to możliwe - odparł ochoczo Sebiemir w kierunku Roberto, po czym skierował swe słowa w stronę Mieczysława. - Drogi rodaku, byłbyś tak dobry i zarezerwował sobie jutro z początku wieczora czas? Mam pewną sprawę, poniekąd osobistą i rad bym był żebyś wpadł do mnie i porozmawiał przez chwilę.

- W takim razie rozmowa ze świadkami traci na sensie jeżeli zabraknie ciebie przy przesłuchaniu. - Tremer zwrócił się do Sebimira. - W takim razie i my - spojrzał na Shareffa i Alexa - będziemy musieli zmienić plany. Pojawię się u ciebie wieczorem Sebiemirze, a na północ proponuje ponowne spotkanie, może być w tym miejscu, abyśmy nie musieli się szukać, być może uda nam się do północy przesłuchać jednego świadka - jeśli tak, to wspólnie ruszymy do kolejnego z tego miejsca - choć oczywiście to propozycja, nie zamierzam ingerować w sposoby prowadzenia śledztwa przez innych a jeśli będą bardziej szkodzić niż pomagać sprawie to po prostu poruszę to oficjalnie. - ostatnie słowa praktycznie całe zarezerwowane były dla Roberto, nie chodziło bowiem o to co robi ani jak robi, ale o konsekwencje jego czynów. Dopóki przynosiły korzyść dla śledztwa - choćby w postaci zebranych informacji, nie mówiąc już o DOWODACH, to należało je akceptować, ale gdy szkodziły śledztwu - w różnoraki sposób od rozpowiadania o wynikach osobom niepowołanym, do niszczenia dowodów włącznie, wówczas Tremer nie zamierzał stać z założonymi rękami. Roberto mógł się uchylać od swoich obowiązków, mógł próbować rozwiązać tę sprawę sam, dobierając sobie do różnych celów różnych kompanów, jednak czas nie działał na korzyść śledczych a spowalnianie działań grupy, nie leżało w interesie śledztwa. Bez Sebiemira rozmowa ze świadkami była bezsesnowna, Tremer czuł, że mogą coś ukrywać, ale nie był aż tak dobrym śledczym aby wychwytywać niuanse kłamstwa, ani tym bardziej nie posiadał mocy do tego. Pozostawało mu zabezpieczenie przez resztę nocy rytuału i kielichów.
"Być może zdążyłbym nawet sporządzić kopię książki...".Przedmioty należało tak czy inaczej zabezpieczyć wraz z Shareffem mógłby się tym zająć, tym bardziej że im mniej osób wiedziało gdzie są tym lepiej... Zamierzał tez odwiedzić Alexię , skoro Roberto nie zamierzał spowiadać się im z tego co robi, Tremer też nie zamierzał, a Alexia mogła być dobrym źródłem informacji, zgodnie z zasadą swobodnego prowadzenia śledztwa która tak propagował Roberto... Przyjmując do zabezpieczenia kielich, mogła też wykazać się lojalnościa bądź jej brakiem, pretekst do spotkania w każdym razie był...


"Nie rozumiem Mieczysławie, do czego tak bardzo potrzebujesz Torreadora na terenie Gangrel. Do tego tak łatwo się poddajesz, usprawiedliwiając się brakiem jego obecności, hahaha. Ot tak, nie ma jednego z was więc ty nadąsasz się jak panienka i pobiegniesz z płaczem do swej kryjówki. Oj nie licz na drapane, teraz na pewno nie powiem ci nic na temat sprawy. Czwarty Tremer pasożyt, a przynajmniej jest pretendentem do tego tytułu. Wszyscy trzej Tremerzy jakich spotkałem do tej pory to śmierdzące lenie, żerujące na pracy innych. Choć tamci akurat dobrze płacili."
- Ruszajmy więc, dość czasu tu zmarnowaliśmy, jak to mówią w Rzymie: 'zegar tyka, a czas umyka.'
- Na twoim miejscu zabrałbym ze sobą kogoś jeszcze Sebiemirze. Tak na wszelki wypadek jakby się pojawił znów zabójca. - odezwał się Shareef do Sebiemira. - Nie chcemy przecież abyś stał się kolejną ofiarą, gdy nasz doświadczony śledczy będzie patrzył w druga stronę. - tutaj spojrzał na Roberto lecz nic nie rzekł do niego. Zamiast tego zwrócił się słowami do Mieczysława, przesuwając dłoń po rękojeści swojej broni.
- Czas i miejsce spotkania może ustalimy po opuszczeniu tego rejonu. Dla większego bezpieczeństwa. Poza tym nie sądzę, aby zabójca był na tyle głupi aby nas zaatakować, ale jeśli będzie inaczej... mam nadzieję sprawić mu miłą niespodziankę. - Skrzyżował ręce na piersi. Roberto może i powiedział co udało mu się odkryć, ale było w tym parę luk. Zachowywanie dla siebie informacji było takie typowe. Byleby to sobie przypisać całą chwałę i zasługi z odkrycia sprawcy lub sprawców.


- Dobrze by było gdybyśmy już teraz ustalili czas i miejsce spotkania, może to być to miejsce, w którym obecnie się znajdujemy lub jemu podobne. Jeśli jednak obawiacie się o swoje żywoty, możemy spotkać się w publicznym miejscu, choćby w Elizjum. Tylko nie liczcie, że powiem cokolwiek w takim miejscu.

Słysząc wypowiedź Shareef'a Roberto niemal się w głos roześmiał, lecz pozwolił sobie tylko na uśmiech. "Doprawdy zabawne, na terenie mojego Klanu stara się mi grozić, hahaha. Z taką etyką to z pewnością nie pożyje zbyt długo."
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline