Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2010, 17:34   #10
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Milczący koleś nie odpowiedział na zapytanie Scorpiona, co tylko bardziej go zdenerwowało. Rzucił kilkoma epitetami w stronę odchodzącego dziwaka, które ten kompletnie zignorował. Najemnik był gotów założyć się o 50 gambli, że rodzice tego milczka pochodzą znad Missisipi, a on odziedziczył po nich skażony mózg. Pokiwał tylko głową, po czym usiadł na jakimś znalezionym pieńku. Wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i zapalił jedną. Ciekawe ile jeszcze będzie tu czekał?

Na szczęście niedługo. Parę minut później pojawiła się cała ekipa, na czele z "wesołym" staruszkiem. Jeden z kolesi wysypał na ziemię cały magazyn broni, na który składały się zasoby każdego z załogi. Pierwszy do tego skarbu rzucił się jak hiena kolejny milczek. Jak mu było? Grey czy coś. Powalone imię. Jak można nazywać się "szary"? Hegemończyk z zaciekawieniem patrzył czego taki facet mógł używać w boju. Nie zdziwiło go, gdy sięgnął po bajeranckiego Mossberga 500 z jakimiś przeróbkami i Thompsona. Taki typ jak on musiał mieć odjechane spluwy, inaczej nie poradziłby sobie w boju. Proste. Następny dorwał się do sprzętu pierwszy milczek, którego zapamiętaniem imienia, Scorpion nawet się nie przejmował. Kałach i Beretta. To już lepiej, ale wciąż automat. Czyżby nie było tu porządnych wojowników? W sumie to nie Hegemonia...

Wreszcie do wora pełnego broni dorwał się też bandito. W pierwszej kolejności sięgnął po wiernego towarzysza, większości jego wojaży, czyli starego dobrego Garanda. Ten przyjaciel jeszcze nigdy go nie zawiódł i Meks wiedział, że nigdy do tego nie dojdzie. Dbał o niego bardziej niż dbałby o brata, gdyby jakiegoś miał.


Karabin został zawieszony na ramieniu, a ręka zabijaki sięgnęła po Berettę. Przeładował ją sprawdzając jej sprawność, po czym schował za pas. Szybko pozbierał wszystkie magazynki. Pozostał jeszcze nóż myśliwski, który schował do pochwy przy pasie, kastet, który od razu założył na prawą rękę i nóż do rzucania, który został schowany w prawym bucie.


Gdy Scorpion wstał czując, że znowu żyje, obok upadł ten łysy szajbus, który prawdopodobnie poczuł się zupełnie odwrotnie. Hegemończyk nie przejął się tym zbytnio. Rzucił tylko szybko okiem, czy aby ten cały Rotten nie zostawił jakichś magazynków na wspólnej "kupie żelastwa". Dopiero, gdy dojrzał, że facet korzysta z łuku zrezygnował. Odszedł na bok, robiło się mu trochę za ciasno.

- Musimy ruszać, do cholery. Szaman możesz chodzić? Jak nie, to zostawiamy go na łodzi. Chyba, że ktoś ma nosze.. i chce go tachać. Ja, meks i stary pójdziemy z przodu na czujce. Reszta pójdzie kilkanaście metrów za nami. Pasuje? Byle szybciej, do cholery - ponaglił Grey.

- Wreszcie ktoś mówi do rzeczy! - ucieszył się bandito. - Mam tylko jedno pytanie. Kto cie zrobił dowódcą, do kurwy nędzy?!
 
Col Frost jest offline