- Wreszcie ktoś mówi do rzeczy! - ucieszył się bandito. - Mam tylko jedno pytanie. Kto cie zrobił dowódcą, do kurwy nędzy?! Szarak spojrzał na tamtego z wyższością.
Pyskówki. Bezustanne gadanie ilu już ściągnąłeś. Morderczy wzrok ćwiczony po godzinach, przed kawałkiem jakieś szyby. Znał to. Każdy ochroniarz z Detroit to potrafił. - Tjaa.. - Zaciągnął się papierosem. Właśnie. Ochroniarz. Podnóżek strzelcy pokładowego. - Słuchaj, meksie. Mamy dwie możliwości. Wymienimy ze sobą kilka zdań, rzucimy się na siebie, Ty złamiesz mi szczękę kastetem, a ja wbije Ci nóż między żebra, kiedy reszta będzie biła nam brawo za skillsy. - Uśmiechnął się, jak na wspomnienie najlepszych cycków, które ściskał. - Albo po prostu ruszymy. Prawdopodobnie każdy z nas jest chory. Powiedz, masz czas do zmarnowania? Ja nie.
Strzelba załadowana. Przygotowana do strzału.
Ostatnio edytowane przez Lost : 05-04-2010 o 10:29.
|