Niech kurewka myśli, że jest twardziel. W dupie to miał. Chciał po prostu się ruszyć. - Taki z ciebie chojrak?! Myślisz, że dałbyś radę prawdziwemu mężczyźnie? Ha! Taki szczyl jak ty?! Wracaj do cycków swojej mamusi zanim będzie dla ciebie za późno. - Grey uśmiechnął się szeroko. - Tarmoszenie cycków twojej, daje mi wystarczającą frajdę, kowboju. - To musiało się skończyć awanturą. Gdyby nie stary Roscoe. - Panowie, panowie! - Giddens uniósł dłonie do góry- może zamiast pojedynkować się jak dwaj wąsaci kowboje w skwarne popołudnie, zmajstrujecie Johnnemu co, żeby mógł się ruszać. - Nie. Grey głęboko w dupie miał Popieprzonego. Ale, ale za to dobry wzrok. Meks wcześniej pakował po kieszeniach broń. Teraz w tych samych kieszeniach miał łapy. To nie wróży nic dobrego. Słyszał opowieści o dżungli, o drobnych ranach, zakażeniach, gangrenie i obcinaniu nogi na żywca. Jak w pierdolonej "Pile".
Widziałeś "Piłę"? Człowieku, jeśli moja klatka w Detroit dalej stoi i kiedyś do niej wrócę, to zabiorę płytkę. Horror-szoł, mówię Ci.
- Zamiast mierzyć się wzrokiem i ripostami jak dwa rogacze w rui zróbcie coś porządnego, kurwa mać...Jeszcze raz usłyszę kolejną przechwałkę to któryś z was padnie trupem na ziemię, jak babkę kocham! - Warto by było odpuścić. Inaczej, wiesz, rana, zakażenie, gangrena i horror-szoł. - To co, meksie? Zabijamy się, czy ruszamy?
Wybierz bramkę numer jeden. Zrób to. |