- Wiesz, meksie. Jesteś jak sam Ted Schultz. Wielka liga. Nie odpuszczasz. - Krzyknął za tamtym Grey i roześmiał się. Nawet zdawał się nie zauważyć, że tamten napluł mu na buta. Miał to w dupie. - Ja i Scorpion na czujkę. - Niech ten Amigo pierdoli, co chcę. Jeśli mają wyjść z tego w jednym kawałku, ktoś musi ogarnąć całość. Był już na kilku przejażdżkach, gdzie każdy wydawał rozkazy tylko samemu sobie. Same trupy. - Reszta pójdzie z tyłu. Kilkanaście metrów. Oczy dookoła głowy. - Zrobił pauzę. - Roscoe, jak chcesz to możesz iść z nami. Albo po prostu daj mapę i powiedz, gdzie idziemy. Masz jakąś broń? - Rzucił z przekorą. - Umiesz w ogóle strzelać? - Szarak miał dziwnie pozytywny humor. Nie pierwszy raz się tak czuje.
Jak śmiejący się skazaniec, wstępujący na szafot.
Ostatnio edytowane przez Lost : 04-04-2010 o 20:27.
|