Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2010, 09:45   #119
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Więcej niż pół piasku było już w dolnej części klepsydry. Jasper trwał na swoim miejscu, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń. Dym snuł się jeszcze po okolicy, rozwiewając się pomiędzy drzewami zagajnika niczym mgła. Wciągnął gryzący zapach przez nozdrza, z trudem powstrzymując się od kaszlu.
Wtedy usłyszał ten głos. Jedyny, niepowtarzalny. Głos, który wymówił wcześniej to imię.

Marietta...

Brama prawie nie istniała, a teraz przewrócony bokiem powóz i skrzynie zagradzały wejście. Odprowadzały ją poważne spojrzenia strażników, stojących ze swoimi łukami i muszkietami wysoko, nad jej głowami. Wspięła się ostrożnie po wielkim kole, gdzieś dalej inne koło, dużo większe, skrzypiało donośnie, przetaczając od dziesięcioleci rzeczną wodę. Jorund podtrzymywał ją za rękę, pomagając przecisnąć się przez szczelinę między paką powozu a krawędzią wyłamanego skrzydła bramy, straszącą zębami wyrw w drewnie i drzazgami. Poczuła gryzący dym, którego więcej było już po tamtej stronie i smagnięcia wiatru na twarzy, wiatru, przed którym wewnątrz broniło ogrodzenie. Jedną nogą i twarzą po drugiej stronie...Obejrzała się, z tyłu stojący na skrzynkach Tupik ostrzegawczo machał rękoma...Jorund stał już wysoko na barykadzie, wpatrując się zimno w ciemność, gdzie stał On...

Widziała jego kontur, ledwo widoczny w ciemności. Stał przy koniu, jak duch, ale poznałaby już jego kształt wszędzie, zawsze.

- Jasperze! - popłynął Jej głos, w mrok, miała wrażenie jakby to ktoś przemawiał jej ustami...Gdy wymawiała to imię, jej głos zdawał się stawać zupełnie inny, jakby stworzony by je wymawiać...Teraz...Zawsze...Na wieki...

Tak też i on go słyszał. Widziała, jak szarpnął głową, jak zafalowały jego długie włosy...Za jego plecami zarysy drzew, choć to tylko zagajnik, teraz wyglądał jak wielki las, a On w nim niby elf, półrzeczywisty obraz przynależący do świata konarów i liści. Słyszała szybkie bicie jego serca. Jego serca, dla niej.

Zobaczył tę jedyną twarz, wychylającą się ze szczeliny kryjącej inny świat będący tam za ogrodzeniem. Dla niego jak bramy do piekła...Ale zapraszał do środka anioł...
Słyszał nawet stąd szybkie bicie Jej serca. Jej serca, dla niego...

- Wjedź do środka, na dziedziniec. Chcą mówić - z tobą. Gwarantują swobodne odejście. - powiedział śpiewnie anioł.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline