- Ja i pan Hawk na przodach, panienka... - odwrócił się szarmancko w stronę Troy - ...w środku, kryta przez nas. Panie Harrison, osłaniasz pan tyły, Skorpion...zajmij się panem Rottenem.
- Sam się zajmij "panem Rottenem", dziadek - Hegemończyk nie zamierzał nosić żadnej ze zgromadzonych osób, no może poza tą laseczką. - Nie będę taszczył przez dżunglę cielska tego powalonego szamana. Chcesz mnie zastrzelić to proszę bardzo - spojrzał na lufę UZI - ale wtedy też będziesz musiał sam go nieść. Albo mam lepszy pomysł. Zostawmy go tu gdzie leży, na co nam on?
Bandito dawno zapomniał czym jest współczucie. A właściwie nigdy nie poznał tego terminu. Od najmłodszych lat na południu był wychowywany zgodnie z duchem walki. Nie miał litości dla przeciwników, chociaż z czasem wyrobił sobie szacunek dla co niektórych. Podobnie sprawa się miała z towarzyszami, ale na razie o żadnym z obecnych nie miał dobrej opinii. Najwyżej Grey wydał mu się osobą o niezłych predyspozycjach, ale i jego nie niósłby na swoich barkach. Chodzenie po dżungli, w której na każdym kroku można spotkać przyczajoną śmierć, z kilkudziesięciu kilogramowym facetem na rękach, zupełnie mu się nie podobało. W takich warunkach wolał trzymać jakąś spluwę.
Ostatnio edytowane przez Col Frost : 05-04-2010 o 15:01.
|