Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2010, 16:32   #285
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zabawa w karczmie była przednia. Jakby nie było budynek postawiono z myślą nie o ogóle ale właśnie o nich. Stormak choć nie lubił się spijać zawsze dobrze się bawił podczas tańców, głośnej muzyki i temu podobnych klimatów. I kompani, których poznał jeszcze w porcie pojawili się tego wieczoru.
-Jak myślisz. Co nas spotka tam w górach?- zwrócił się do zielonoskórego, podając mu kufel z piwem.
Pół ork spojrzał na krasnoludzkiego kamrata.
-Temat ten przerabialiśmy już kiedyś, jeśli mnie pamięć nie myli, przyjacielu.- rzekł już trochę z chmielony barbarzyńca - I na pewno to nas nie zatrzyma ! - wydzierając się na cały głos. Pozostali biesiadnicy byli tego samego zdania. Krasnolud kiwnął mu głową.
-Tak. Pamiętam. To po prostu moja wrodzona ciekawość. Jestem ciekaw, jakie trafimy tam stwory, czy znajdziemy kogoś z zaginionych. Co zrobisz jak trafimy na wroga, któremu twój topór nie zaszkodzi?- spytał uśmiechając się złowieszczo. Pół ork uśmiechnął się w jego stronę, szczerząc zęby.
-Wtedy zostawię go tobie. Lecz jeśli ciebie ze mną nie będzie...- zwiesił głowę, lecz z jego twarzy nie zniknął uśmiech. Wręcz się pogłębił na bardziej demoniczny - Wtedy będziecie wiedzieli, że w tym miejscu ja walczyłem...-
Krasnolud był poważny. Dopiero po chwili zaśmiał się głośno i klepnął półorka w ramię.
-Może i jestem mały, ale za to wszędzie mnie pełno! Ha! Kompanów nie opuszczę, co to to nie. Jeśli się nie rozdzielimy a mam nadzieję, że nie, to będzie dobrze.- zapewnił półorka, po czym raz jeszcze kiwnął do niego głową i odszedł od stolika kierując się do Bronthiona.

Kolejną osobą, do której podszedł Stormak, był tajemniczy znawca pułapek, z którym magowi przyszło długi czas współpracować.
-Mam nadzieję, towarzyszu że sami nie wpadniemy jutro w nasze pułapki.- rzekł uśmiechając się. W sumie od samego początku Bronthion siedział nie pijąc nic. Spoglądał za okno pogrążony we własnych myślach. Na pytanie Stormaka, który niespodziewanie do niego podszedł odpowiedział:
- Nie wyrusza nas wielu, powinno być dobrze. Gdybyśmy wybrali się wszyscy przez środek puszczy byłoby się o co obawiać. -sięgnął do stołu obok i zabrał komuś kufel, upił spory łyk- Nie podoba mi się zbytnio to, że wszyscy się tu zapijemy, wyobraź sobie, że akurat zostaniemy zaatakowani. Nasza sytuacja byłaby wtedy... trudna. Nie zaszkodzi jednak kufel czy dwa. Napijesz się?-
Krasnolud kiwnął głową robiąc przy tym poważną minę.
-Nie. Alkohol mąci umysł. Nasz kompan może sobie pozwolić na picie...- rzekł wskazując skinieniem głowy półorka -Który nie potrzebuje być zbytnio skoncentrowany w walce. Ja niestety muszę być skupiony cały czas. Konsekwencje wybrania mej profesji.- skwitował wzruszając ramionami.
-Czyli także zachowujesz czujność tak jak ja? Nie pozwalasz by ogarnęła Cię beztroska?-kiwnął głową z aprobatą-Ja gdybym nawet chciał nie mogę się upić, taki już jestem. Czasami żałuję, ale co zrobić...-westchnął bezradnie kołysząc trzymanym w ręku kuflem- Dobrze, że w razie czego chociaż my będziemy trzeźwi- zerknął wymownie na jednego z marynarzy, który zakończył swoją batalię z rumem lądując pod ławą. Krasnolud skinął mu głową.
-Idę spakować swoje rzeczy. Jeszcze tu wrócę. Miej się na baczności. Mam złe przeczucie.- zwrócił się do Bronthiona i powoli skierował się w stronę wyjścia z karczmy.

Stormak opuścił miejsce zabawy i udał się do chaty, w której spędzał noce. Czarodziej schował do plecaka swoją księgę zaklęć, wyciągnął zaś z środka dwie książki, które pożyczył jeszcze w bibliotece gildii magów. Przedmioty do rozpalania ognia również tylko niepotrzebnie zajmowały miejsce w plecaku. Stormak wyciągnął je, będąc pewnym, że takie osoby jak Bronthion czy Ilian będą mieli przy sobie odpowiedni sprzęt. Przez długą chwilę brodacz zastanawiał się, czy właśnie nie jest najlepszy moment na przywołanie chowańca. Mógłby robić zwiad z powietrza. W końcu jednak zrezygnował. Od jakiegoś czasu chodziło mu po głowie przyzwanie potężniejszej istoty, która mogłaby mu służyć. Był praktycznie gotowy do wymarszu. Opuścił chatę, zamknął drzwi i wrócił do izby biesiadnej.
 
Nefarius jest offline