Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2010, 22:35   #70
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling przebudził się niemal natychmiast i tak sen miał płytki, dręczony przez koszmary. Śniło mu się, że to nie Levan musi zadecydować o pozbawieniu życia Magnusa tylko on sam, co gorsza własnoręcznie. Nie był pewny czy to zrobił jednak odgłos jęku umierającego człowieka zlewał mu sen z rzeczywistością. Po chwili Tupik zrozumiał, że jęk był w istocie krzykiem i że nie tylko on go usłyszał, Levan już stał najwyraźniej obudzony chwilę wcześniej, Tupik sam szybciutko zszedł z wyrka pospiesznie się ubierając i dozbrajając.
Przez chwilę jeszcze w jego głowie kotłowały się dwa przeciwstawne instynkty walki i ucieczki, póki co zdecydowany był na ta pierwszą opcję, dzięki czemu adrenalina nie popłynęła jedynie do nóg.
Wyjrzał przez okno aby zobaczyć czy nie są otoczeni, karczemny pokój nadawał się do obrony lecz był też swoistą pułapką. Zawsze też mogli się do niego wycofać, póki co należało wyjść naprzeciw wrogowi. Świadomość, że to nikt z ludzi Tupika nie wrzeszczał dawała mu wręcz przekonanie, że to nie po nich zabójca tu przyszedł - rzecz jasna cel był oczywisty a był nim karczmarz.
Tupik spojrzał na Grzecznego, Levana i Wasilija oraz Aniego także na budząca się Lizzy - stanowili mały oddziałek...być może zbyt mały, ale wliczając ochronę profesorka - czyli Maxa i krasnoludów nie było już tak źle, tym bardziej, że Tupik wątpił, aby napastnicy byli przygotowani na efektowny kontratak. Ze względów bezpieczeństwa ostatecznie spali wszyscy razem z wyjątkiem profesorka i jego ochrony którym odstąpiono pokój Lizzy.

- Przebijamy się do karczmarza, musimy go ochronić w miarę możliwości - stwierdził cichym acz stanowczym głosem. " A jeśli nie żyje to zrobimy co się da z mordercami, odpowiedź musi być wyraźna i czytelna..."- pomyślał.

Po drodze zamierzał zebrać resztę ekipy włącznie z profesorkiem, co by nie było był bezpieczniejszy z nimi, nawet w walce niż pozostawiony sam w pokoju w atakowanej karczmie. Tupik przez moment wahał się czy podjął słuszną decyzję, z drugiej strony liczyło się jego słowo dane karczmarzowi, wiedział, że jeśli karczmarz ocaleje dzięki ich interwencji uzyskają solidny przyczółek, wiedział, że taka okazja do kontrataku może się więcej nie powtórzyć. Tupik bronił interesów swoich i przyszłej gildii i zwyczajnie nie mogli pozwolić sobie na kolejną ucieczkę, na kolejną porażkę. Poza tym istniała realna szansa wzięcia żywcem człowieka Krogulca a z niego można było wydobyć wiele, wiele informacji. Tupik dla pewności zakomunikował to kamratom - jeśli będzie okazja zachowajcie choć jednego żywcem. Pocieszający był fakt, że miał po swojej stronie profesjonalistów a i sam nie próżnował przez trzy miesiące, Levan był świetnym nauczycielem walki, choć oczywiście Tupik wolał walczyć na dystans , dopóki istniała taka możliwość. Połączenie walki dystansowej i śmiercionośnej zapory jaką robiła ekipa Tupika przełamywało dotąd każdy opór a Tupik pamiętał, że nie zawsze walczyli w takich warunkach jak by chcieli, obecne zdawały się idealne. Co prawda halfling liczył się z faktem, iż być może wykrwawią się na ludziach dopiero co przejętych przez Krogulca, ale liczył się też sygnał, że frywolne ataki capo się skończyły i że jego ludzie odtąd będą musieli liczyć się z porażką... A przynajmniej Tupik miał nadzieję, że tak to się właśnie skończy, gdy cichutko otwierał drzwi, pośpiesznie idąc po profesorka z ochroną i dając im znak by ruszali z nim kieruje się w stronę pokoju karczmarza. Chciał możliwie szybko i cicho przebić się do niego, nim zostaną okrążeni.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 05-04-2010 o 22:39.
Eliasz jest offline