Czy górnik był najlepszą osobą jako przewodnik po górach?
Co do tego Paul miał pewne wątpliwości. Słowo 'górnik' zdecydowanie nie kojarzyło mu się z kimś, kto wędruje po górach, tylko z kimś, kto grzebie w ziemi i więcej przesiaduje pod górą, niż na niej.
Chyba, że Arin miał na myśli jakiegoś poszukiwacza złota czy innych minerałów.
A czy las był bardziej niebezpieczny niż góry? trudno było jednoznacznie orzec. I tu, i tam łatwo można było zastawić zasadzkę. Mała lawina i znajdą ładny kamienny grobowiec. A w krzakach mogła się ukryć cała armia wrogów i wytłuc ich w kilka minut.
I w górach, i w lasach będą musieli po prostu bardzo uważać.
Zaproszenie na zabawę, chociaż obecność z pewnością nie była obowiązkowa, przyjął. Chociaż tego typu masowe rozrywki nie należały do jego ulubionych sposobów spędzania czasu, to jednak nie chciał zbyt się wyróżniać z tłumu czy też uchodzić za odludka. Poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że najważniejsze to być na rozpoczęciu imprezy, a po paru chwilach nikt już nie będzie wiedzieć, czy jesteś, czy też gdzieś się ulotniłeś. Dlatego też z kuflem piwa w ręku zajął miejsce niedaleko wyjścia, by - gdy zabawa się rozwinie - bez problemów móc się ulotnić.
Niespodziewana przemowa Arina i zaproszenie do bicia i bijatyki była dla Paula całkowitym zaskoczeniem. Czegoś takiego jeszcze nie słyszał. Tuż przed wyruszeniem w drogę pić na umór? Wdawać się w jakieś bójki?
Co to były za zwyczaje?
Jeśli to miał być wieczorek zapoznawczy, to chyba było na to troszkę za późno, a jeśli stypa, to zdaje się nieco przed czasem... Poza tym podmiot stypy zwykle w niej nie uczestniczył...
Z 'magicznym' kuflem w ręku (magicznym, bo chociaż co chwila podnosił go do ust, to poziom żółtawej cieczy się nie obniżał) siedział przy stole, obserwując zachowania innych członków jutrzejszej wyprawy. Jedni korzystali z zachęty Arina i pili, jakby miał to być ich ostatni kufel czy szklanica, inni byli bardziej wstrzemięźliwi. Albo nie przepadali za alkoholem, albo też - jak Paul - uważali, że lepszy jest umysł wypoczęty niż skacowany.
Gdy bawiące się towarzystwo weszło w fazę pieśni chóralnych, w rytmie i melodii 'każdy sobie', Paul opuścił karczmę.
Wrócił do swojej izby by przygotować się do wyruszenia. |