Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2010, 09:11   #286
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy górnik był najlepszą osobą jako przewodnik po górach?
Co do tego Paul miał pewne wątpliwości. Słowo 'górnik' zdecydowanie nie kojarzyło mu się z kimś, kto wędruje po górach, tylko z kimś, kto grzebie w ziemi i więcej przesiaduje pod górą, niż na niej.
Chyba, że Arin miał na myśli jakiegoś poszukiwacza złota czy innych minerałów.
A czy las był bardziej niebezpieczny niż góry? trudno było jednoznacznie orzec. I tu, i tam łatwo można było zastawić zasadzkę. Mała lawina i znajdą ładny kamienny grobowiec. A w krzakach mogła się ukryć cała armia wrogów i wytłuc ich w kilka minut.
I w górach, i w lasach będą musieli po prostu bardzo uważać.

Zaproszenie na zabawę, chociaż obecność z pewnością nie była obowiązkowa, przyjął. Chociaż tego typu masowe rozrywki nie należały do jego ulubionych sposobów spędzania czasu, to jednak nie chciał zbyt się wyróżniać z tłumu czy też uchodzić za odludka. Poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że najważniejsze to być na rozpoczęciu imprezy, a po paru chwilach nikt już nie będzie wiedzieć, czy jesteś, czy też gdzieś się ulotniłeś. Dlatego też z kuflem piwa w ręku zajął miejsce niedaleko wyjścia, by - gdy zabawa się rozwinie - bez problemów móc się ulotnić.

Niespodziewana przemowa Arina i zaproszenie do bicia i bijatyki była dla Paula całkowitym zaskoczeniem. Czegoś takiego jeszcze nie słyszał. Tuż przed wyruszeniem w drogę pić na umór? Wdawać się w jakieś bójki?
Co to były za zwyczaje?
Jeśli to miał być wieczorek zapoznawczy, to chyba było na to troszkę za późno, a jeśli stypa, to zdaje się nieco przed czasem... Poza tym podmiot stypy zwykle w niej nie uczestniczył...

Z 'magicznym' kuflem w ręku (magicznym, bo chociaż co chwila podnosił go do ust, to poziom żółtawej cieczy się nie obniżał) siedział przy stole, obserwując zachowania innych członków jutrzejszej wyprawy. Jedni korzystali z zachęty Arina i pili, jakby miał to być ich ostatni kufel czy szklanica, inni byli bardziej wstrzemięźliwi. Albo nie przepadali za alkoholem, albo też - jak Paul - uważali, że lepszy jest umysł wypoczęty niż skacowany.
Gdy bawiące się towarzystwo weszło w fazę pieśni chóralnych, w rytmie i melodii 'każdy sobie', Paul opuścił karczmę.
Wrócił do swojej izby by przygotować się do wyruszenia.
 
Kerm jest offline