Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2010, 12:27   #29
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
- Jak to kurwa zniknął? - Grey rozglądał się z niedowierzaniem. Jeśli coś go zeżarło nie miał zamiaru być następny. Dałby wszystko, żeby być jak najdalej stąd. W takim nie przymierzając Cylindrze. Pierdolić resztę. Trzeba ruszać.

Kilku kilometrowy marsz przybijał go. Nie, żeby sobie nie radził, choć ekwipunek zdawał się ciążyć dziesięciokrotnie. Już nie raz forsował długie odległości pieszo. Jednak po raz pierwszy był w dżungli. Nie rozumiał tego miejsca i praw nim rządzącym. Miał ochotę wypierdalać całe magazynki w szumiące krzaki. Co by to zmieniło?
Czy gdyby coś nagle oderwałoby mu łeb, nic by się nie zmieniło.
Czasami miał dość. A jeśli po tym życiu jest drugie? Takie samo? Jeśli to nierozerwalne koło? Co wtedy?
- Kurwa... - Wycedził Szarak, poprawiając ramiona ciężkiego plecaka. Nie wiadomo ile jeszcze kilometrów przed nimi. Mógł nie dać rady z ciężkim ekwipunkiem. Pewnie z czasem będzie osłabiać go to choróbsko. Pierdolić to.


Opuszczona chata. W sam raz. Grey został trochę z tyłu grupy, wyciągnął jeden magazynek bębnowy z plecaka i pieczołowicie schował go pod schodami rozpadającego się szałasu. Powinien go tu znaleźć w drodze powrotnej. Wstał i wyprostował się. Z uśmiechem pomaszerował do reszty grupy. Jednak jeden bęben robił różnicę. Kilkanaście metrów dalej zwrócił uwagę na chwiejny krok Troy. Szkoda laseczki. - Ej, kotku nie chcesz się czegoś napić? - Zawołał za nią. - Łap. - Powiedział rzucając jej butelkę wody.
Jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Scorpiona. - Ej, Grey. Ustalmy coś. Ja nie lubię ciebie, ty nie lubisz mnie i w porządku. Nasz maleńki spór możemy rozwiązać zawsze i gwarantuję ci, że do tego dojdzie. Teraz może jednak skoncentrujmy się na przeżyciu kilku kolejnych dni? - Szarak nie był typem żywiącym długo urazę. W sumie puścił już w niepamięć ich niedawną kłótnie. Krótko przytaknął. Tamten widząc jego reakcje kontynuował. - A więc, ponieważ razem siedzimy w tym gównie, może odpowiesz na jedno pytanie. Znasz Schultza na prawdę, czy tylko z opowieści? - Schultz. Wszystko wszędzie rozbijało się o niego. Nawet na Florydzie. A jeśli tamten jest to Assasin? Słyszałeś o nich? Wołają też na nich czarne kaptury. Jednego poznałem. Na tyle na ile poznają się łowca i jego zwierzyna. Tym razem jednak lis zdołał uciec zagryzając myśliwego. Ludzie Schultza. Jeśli nawywijasz w Downtown i zdołasz jakimś cudem uciec, nie myśl, że już zwyciężyłeś życie. Z Tedem się nie wygrywa. Najwyżej twoja porażka została odroczona. Wysyłają za tobą Kaptury. I choćby miały wrócić za dziesięć jaj, to z twoją obciętą głową i oderżniętymi jajami w ustach podanymi na złotej tacy.
Albo jesteś psychopatycznym skurwielem, albo nie rządzisz Zasranymi Stanami Zjednoczonymi.
Grey uśmiechnął się półgębkiem. - W gabinecie Schultza, zaraz nad biurkiem wisi obraz. Kobiety, która wyłania się z ognia.


I to była jedyna kobieta, którą kiedykolwiek pokochał.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline