Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2010, 19:21   #288
Elthian
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Ilian rad był, że dzień wymarszu nadejdzie już za kilkanaście godzin. Emocje i adrenalina nie towarzyszyły mu od czasu polowania, choć to i tak dobrze, zwracając uwagę na rekrutów, którzy w ogóle nie mieli okazji się w tym czasie wykazać. Niemniej, dziś następowała ostatnia biesiada, być może w ich życiu, lecz takim pesymizmem by tak twierdzić elf jeszcze nie dysponował.

Późnego wieczora, gdy widnokrąg otulił mrok, a sklepienie wypełniło się migoczącymi gwiazdami, elf kroczył udeptaną ścieżką przez małą wioseczkę, którą otaczała palisada. Tak, stworzony obóz można było nazwać wioską, osadnicy i rzemieślnicy przebywający na wyspie utworzyli, wraz z rekrutami i marynarzami, swoją zgraną społeczność pracującą na wspólne dobro. Każdy tu znał swojego i wspierał sąsiada. Musiał, gdyż nie było w osadzie takiego, który to by nie bał się niszczycielskiej tajemniczej mocy skrytej wgłębi tego lądu. Droga była pusta, jednak odgłosy osadników przepływały przez nią kolejno będąc rozpoznawane przez czułe uszy elfa. Wszyscy tej nocy zgromadzeni byli w karczmie, bawili się, krzyczeli, śpiewali i oczywiście pili, więc niczym dziwnym było, że elf wszedłszy do karczmy zauważył lejących się po spitych pyskach ludzi.

„Ludzie i te ich zwyczaje…” – myślał Ilian poruszony brutalnym atakiem jednego z pięściarzy.

W karczmie, przy drewnianym stole okazującym przyrządzone jadło dla wyruszających w drogę następnego dnia rekrutów, siedziała grupka znanych elfowi osób. Wykonawszy gest pozdrowienia, elf odebrał od oberżysty kufel ciemnego piwa i zasiadł naprzeciw znajomka – Bronthiona.

Jeden kufel towarzyszył łowcy przez całą noc, nie zamierzał się on spijać, nie w sytuacji gdy następnego dnia musi utrzymać miecz, czy wycelować łukiem. Siedział spokojnie, śmiał się ze sprośnych dowcipów i starał się utrzymać radosną atmosferę mimo tego, że wewnątrz czuł przejmujący strach i obawę o powodzenie wyprawy, tym bardziej, że jeden z kompanów już się zataczał na boki.

Porą późniejszą, gdy harce ustały, biesiadnicy zajęli się rozmowami i toastami, a kilku znajomych Iliana już opuściło lokal by przygotować ekwipunek, elf uniósł głowę znad pustego kufla. Przed jego oczami stanęła blada twarz łotrzyka, łowca chciał do niego przemówić, wymusić jakiekolwiek pocieszenie, czy utrzymać w zapewnieniu honorowej walki bez zostawiania kompanów… Jednak nie zrobił tego. Mozolnie wstał i wyszedł z rozświetlonego blaskiem świec lokalu, wychodząc na chłodniejsze podwórze rozświetlone blaskiem księżyca. Wezwał wilczycę do siebie, by jeszcze raz tego dnia przypomnieć jej o wyprawie i o porze, w której ma stawić przy właścicielu.

Wszedłszy do wspólnej izby, w której mieszkali wszyscy śmiałkowie, wraz z Arinem, udał się do swojego kąta i począł przeglądać ekwipunek. Miecze były ostre, pancerz sprawdzony, ułożył wszystko w jednym miejscu, by z rana być gotowym do założenia tegoż sprzętu. Teraz zajął się sprawdzeniem zawartości swojego plecaka. Obok leżał kołczan, wyczerpany już prawie przez wypady łowne, tak więc zastąpił go nowym, pełnym, który tego jeszcze dnia odebrał z magazynu. Zawartość bagażu nie wymagała zmian, zapakowawszy świeżą rację żywnościową i dostroiwszy lutnię, wyszedł ze wspólnej sypialni i powrócił na zabawę.
 
Elthian jest offline