Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2010, 21:03   #24
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Medyk, którego sprowadzono dla Marka, zręcznie poprawił prowizoryczny opatrunek Ariny. Potem postanowili przespać się nieco, by nabrać sił przed kolejnym męczącym dniem. Wiedźminka nie spała długo w przeciwieństwie do wojownika, którego rana potrzebowała dłuższego wypoczynku. To jej przypomniało o medalionie Wyrwichwasta. Nawet jeśli sam był stale zalany w trupa jego niezwykły naszyjnik i tak powinien bez problemu przyspieszyć proces leczenia.

Po drodze do świątyni spotkała Źdźbucha. Najwyraźniej łowcy króla Kniei mieli umierać oddzielnie po jednym każdej nocy, a może po prostu zranieni i osłabieni napastnicy nie mieli ochoty atakować większego oddziału? W każdym razie nie znaleźli żadnych śladów ich bytności i w końcu nic dziwnego, przecież słynny bandyta też przez wiele lat wymykał się pościgowi. Jeśli byli jego synami znali leśne ścieżki lepiej niż wszyscy mieszkańcy wioski razem wzięci. Na tamtym terenie nie mieli szans ich dorwać.
Wiedźminka dowiedziała się także, że w czasie jej snu przeszukano chatę pani Elisy, ale te poszukiwania nie przyniosły żadnego skutku. Nie ufali jej umiejętnościom najwyraźniej, ale może to i lepiej, że nie ona zajmowała się tym niezbyt miłym dla właścicielki domu procederem? Jeśli była niewinna Arina wolała mieć z potencjalna pracodawczynią raczej dobre stosunki.

Martwe ciało kapłana Kreve leżało na środku świątyni, a krew wokół z pewnością należała do samego kapłana. Sądząc po jej ilości nie zginął od razu po zadaniu ciosu, ale wykrwawił się powoli, z powodu wypitego alkoholu prawdopodobnie całkowicie nieświadomy zagrożenia. Kawałek dalej dostrzegła kroplę krwi której kształt i rozbryzg sugerował spłynięcie z jakiegoś przedmiotu, prawdopodobnie sztyletu, którym ugodzono Wyrwichwasta. Niewiele dalej znajdowała się następna. Ruszyła śladem krwi. Wyszła na zewnątrz świątyni i w pobliskich krzakach dostrzegła zakrwawiony kawałek materiału. Krwawa szrama biegnąca wzdłuż jego długości sugerował, że została użyta do wytarcia broni.
W miękkiej ziemi wyraźnie odcisnęły się ślady stóp. Prowadziły w kierunku lasu, ale nie zagłębiały się w niego. Tutaj dostrzegła ślady dwóch koni i jeszcze jednego człowieka, który najwyraźniej stał na czatach i pilnował zwierząt.
- To nie było przypadkowe zabójstwo – powiedziała do Źdźbucha, który najwyraźniej zaintrygowany działaniem dziewczyny, cały czas szedł za nią – Zaplanowali je i wykonali bardzo starannie... co ciekawe ruszyli w kierunku wioski. Istnieje więc bardzo duże prawdopodobieństwo, że mordercy ciągle znajdują się w wiosce. Krew już zakrzepła, a ciało jest zimne i sztywne, więc kapłan został zamordowany w nocy, prawdopodobnie jeszcze przed napadem na gospodę Anzelma.

Przypomniała sobie o medalionie, którego nie dostrzegła na piersi Wyrwichwasta i podzieliła się ta informacja ze sługą tutejszego lorda. Starannie przeszukali świątynię, ale nie znaleźli ani jego, ani tajemniczego kuferka, który wydawał się tak istotny dla wyznawcy Kreve. Opisała go Źdźbuchowi najdokładniej jak umiała, choć jej pamięć w tej dziedzinie nie była idealna. Widziała go kilka dni temu zaledwie przez krótką chwilę. O wiele lepiej potrafiła opisać medalion, był jednak na tyle mała rzeczą, że łatwo było go gdzieś ukryć.

***

Popołudniowe zebranie w karczmie miało głównie na celu opracowanie planu dalszego działania. Ten przedstawiony przez Źdźbuchem nie za bardzo spodobał się dziewczynie:
- Nie sądzę by rozdzielanie się było dobrym pomysłem. Dom zawsze można odbudować. Martwego człowieka nie poskładamy już do kupy.
Popatrzyła na Olafa i powiedziała prosząco:
- Panie wójcie... nie ryzykujcie życia dla kilku ścian. Zostańcie tej nocy w ratuszu. Pomożemy wam przenieść cenniejsze rzeczy, które chcecie uratować. Wszyscy razem łatwiej pokonamy napastników. Są dobrze wyszkoleni. To nie banda kmiotków i wiedzą jak trzymać miecz i jak skutecznie nim walczyć.
Wójt wyglądał jakby rozważał jej słowa, ale nie odpowiedział nic. Wiedźminka miała nadzieję, że posłucha jej sugestii, ale nic więcej nie mogła już poradzić. Gdyby jednak zdecydował się zostać w domu. Postanowiła to jego właśnie ochraniać. Coś jej mówiło, ze jest następny w kolejce.

Potem jej wzrok spoczął na sporym dobytku łowcy i jego ucznia. To jej nasunęło pewne skojarzenia:
- Co robiliście poprzedniej nocy panie Fox? - Zapytała Arina patrząc z uwagą w oczy pogromcy czarownic.
- Objeżdżałem okolicę, w tym też dom tej wiedźmy. Widziałem już raz jak wraca wieczorem, ale dziwka musiała zrobić to wcześniej. Tym razem nie ruszę się stamtąd od wieczora..
- Nie widzieliście przypadkiem kogoś kręcącego się w okolicy świątyni?

Wzruszył ramionami.
- Jakbym widział, to bym powiedział. Świątynia nie wydawała się zagrożona, to się do niej nie zbliżałem nawet.
- To małe senne miasteczko, Dwie obce osoby konno wjeżdżające do niego w środku nocy są raczej interesującym obiektem, zwłaszcza w zaistniałych okolicznościach. Skoro kręcił się pan po mieście musiał coś dostrzec.
- Kręciłem się przy domu wiedźmy, wiedźminko. Zajmij się lepiej swoimi pieprzonymi napojami, słyszałem, że bez nich to wszyscy wiedźmini do niczego się nie nadają.

Burmistrz odchrząknął znacząco, a Mark położył dłoń na rękojeści miecza. Sly Fox jednak wstał i skierował się do wyjścia.
- Nie mam po co strzępić ozora, idę pod dom wiedźmy. Mój uczeń tu jeszcze zostanie, potem dołączy. Wiadomości można przez niego przekazać.
Arina przez chwile patrzyła w ślad za nim, a potem popatrzyła na chłopaka:
- Rozumiem, ze byłeś cały czas ze swoim mistrzem?
Młody tylko skinął głową.
- Ale nie będę odpowiadał na twoje pytania. Dziwadło!
Oczy wiedźminki zwęziły się. Nie powiedziała nic. Przeniosła znaczące spojrzenie na Źdżbucha:
- Może jednak zechcesz odpowiadać na te zadawane przez przedstawiciela prawa? - Miała nadzieję, że starszy mężczyzna ma wystarczająco inteligencji by dojść co chodzi jej po głowie. Przecież widział ślady w świątyni tak samo wyraźnie jak ona.
Źdźbuch nie wydawał się zainteresowany, chlejąc piwo.
- Oczy se powydrapujecie, jak złapiemy tych skurwysynów. Potem się zabierzemy za to morderstwo i pozadajemy pytania. Jasne?
Spojrzał najpierw na chłopaka, potem na Arinę.
Wiedźminka skinęła głową. Bardzo była ciekawa co też znajduje się w leżących w kacie sakwach...
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline