Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2010, 22:27   #519
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Czw, 18 X 2007, Murray Hill 34 9:35

Vivianne uśmiechnęła się widząc budynek, do którego właśnie podążali. Był on do złudzenia podobny do akademika, w jakim mieszkała za czasów studenckich. Uśmiechnęła się na wspomnienie imprez, jakie się tam odbywały. To były najlepsze balangi w mieście. „Stare, dobre czasy” Niestety, budowla przywodząca na myśl miłe wspomnienia kryła w sobie mroczną tajemnicę.

Miejsce zbrodni. Vi miała już na swym koncie kilka takich oględzin, zazwyczaj w takich sytuacjach miała pomóc sporządzić portret psychologiczny sprawcy, jednak za każdym razem wzbudzało to w niej nieprzyjemne dreszcze.

Wśród bałaganu, kałuż farby i krwi ukazała się, nowa asystentka dr Pavlicek. Pokrótce zrelacjonowała, co już udało się im ustalić. Przez cały czas wyglądała na spiętą. Najwyraźniej liczyła, że pierwszy dzień na tym stanowisku upłynie w nieco „żywszej” atmosferze. No cóż… najwyraźniej się przeliczyła.

Chwila rozmowy z Julią upewniły ją, że właściwie jeszcze nic nie wiadomo. Wszystko jest w badaniu i tak na dobrą sprawę nie mają się teraz czym zajmować. Bardzo nie lubiła takich sytuacji. Spojrzała na Chrisa bez entuzjazmu i uśmiechnęła się niemrawo. Dawkins natomiast dopiero po chwili oderwał wzrok od napisu częściowo zamazanego krwią i spojrzał na nią.

- Pozostaje jeszcze możliwość przesłuchania sąsiadów, może coś opowiedzą o tym Kurcie –zawiesił na chwilę głos po czym dodał – choć skoro wczoraj nic nie słyszeli pewno dzisiaj też są teraz w pracy
- Pewnie tak - odpowiedziała Vi bez entuzjazmu. – W sumie możemy się też tutaj rozejrzeć, skoro jesteśmy na miejscu – zaproponowała.

Chris zgodził się skinieniem głosy. Wziął od Julii dwie pary gumowych rękawiczek i podążył za swą partnerką w głąb mieszkania. Już niebawem jednak odłączył się od niej, gdyż jego uwagę przykuły łacińskie napisy „zdobiące” wnętrze oraz kręgi, będące pozostałością po rytuale. Vivianne nie miała pojęcia o mistycznych aspektach tej sprawy, nigdy się tym nie interesowała. Zostawiła więc Dawkinsa kontemplującego nad rytualnymi symbolami, sama zaś rozejrzała się po mieszkaniu.

Ślady trzech ciał pokrywały się z rogami pentagramu, czwarty róg poorany był śladami wielkich, ostrych pazurów, piąty zaś był pusty. Ponad to okno zostało wybite od środka, a znajdowali się na trzecim piętrze. Śladów narzędzia, które mogłoby posłużyć do zbicia szyby nigdzie nie było. Wszędzie tylko, pełno było krwi, ludzkiej, jak i pachnącej siarką, choć też czerwonej. Zakrzepłe kropelki były częściowo rozmazane, widać ktoś już pobrał próbki do analizy.

Vivianne przeszła do sypialni. Tutaj właściwie nic nie zginęło. Regał obładowany był książkami z gatunku mrocznych, gotyckich romansideł z wampirami i demonicznymi kochankami w rolach głównych. Kobieta uśmiechnęła się. Jakoś nie mogła sobie wyobrazić mężczyzny czytającego taką literaturę.

W całym mieszkaniu panował bałagan. I nie był to zwykły nieporządek, jakiego można się spodziewać u samotnego mężczyzny będącego na bakier z miotłą i mopem. Wyglądało to raczej, jakby właściciel gościł u siebie na kolacji małe… tornado.

Zdaniem Vi całość jakoś nieszczególnie odbiegała od sztampowego miejsca rytualnej zbrodni. Chociaż bardziej spodziewałaby się tu zastać bandę popieprzonych nastolatków, którym się od dobrobytu we łbach poprzewracało, niż spokojnego księgowego.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline