Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2010, 23:27   #22
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Krótka rozmowa między Panem, Chamem i Plebanem.

Laure pilnie rozglądał się w trakcie śpiewu w poszukiwaniu Sorg, wypatrując jej na przemian na schodach i w wejściu, nic więc dziwnego że tropiciela i kapłana dojrzał niemal w tej chwili co i oni jego. Po prawdzie zmienił się nieco jego znany dotychczas towarzyszom wygląd, bowiem włosy rozpuścił i w inne odział się kolory, w błękit i czerwień a nie w zieleń, a i Kulla nie było na jego ramieniu - jastrząb właśnie drzemał w pokoju, przy okazji straż trzymając nad bagażem), ale nie dało się ukryć że to właśnie Aesdil brzdąkał na lutni i zabawiał gości śpiewem. Uśmiechnął się do nich, dłonią w wolnej chwili machnął przywołując do siebie. Gdy skończył pieśń szepnął coś służce i posunął się czyniąc miejsce koło siebie, choć tak naprawdę zdawał się być nieco rozkojarzony. I faktycznie - łamał sobie głowę nad problemem uwolnienia pseudosmoków i choć w jego przekornej naturze nie istnieje pojęcie zwątpienia we własne siły, na razie na próżno szukał rozwiązania. Nie zapomniał jednak o podziękowaniu publiczności, wstał, ukłonił się i na powrót usiadł, spoglądając ciekawie po towarzyszach. Poczuł ukłucie winy że zostawił ich w Esper, ale wzruszył w duchu ramionami - dorośli są, poradzili sobie, czego dowód miał przed sobą.
- Witajcie druhowie, miło znowu Was ujrzeć - powiedział z nieco mniejszym zapałem niż zwykle, gdy jego wzrok co chwilę przeskakiwał z twarzy na drzwi i schody. - Wina zaraz nam służka przyniesie, zdaje się jednak że nie dla napitku tu przyszliście? Z pokojami może być kłopot, jednak pogadam z gospodarzem, może uda się jakieś lokum dla Was znaleźć...
- Witaj mości Laure - kapłan skłonił głowę wpatrując się intensywnie w barda, jakby szukał czegoś na jego licu.
- Może powinieneś wspomnieć tu i tam o podatkach, jakie mają być nałożone na goście tego przybytku. - Tropiciel roześmiał się i pewnym chwytem uściskał mu prawicę. – Nie trudź się, mamy już zacną kwaterę. Brzuch można napchać i to całkiem przyzwoicie. W sienniku nie uświadczysz robala. Wypić jest z kim, w mordę komu dać… a i o jakąś dziewkę przechodnią nie trudno. Tylko kapłanom na kreskę nie chcą dawać. - Tu uderzył w ramie Iulusa tak by złudzeń nie było, kogo ma na myśli. - A ty, co się tak rozglądasz jak stara murwa za gachem? O liście gończym wiesz i się pogoni boisz?

Laure uniósł brwi na słowa tropiciela, dopiero teraz otrząsając się z zadumy. Uściskał dłonie, nalał do kubków wina przyniesionego przez usłużną dziewczynę, podsunął je mężczyznom. Zupełnie zapomniał o Esper i tamtejszych wypadkach, zerknął na twarz Iulusa. Widząc marsa na jego czole spróbował wybiegu.
- Podatki zawsze i wszędzie były, są i zapewne długo jeszcze będą. Jak podróż? I gdzie się zatrzymaliście? Prawda to co Helfdan mówi o karczmie? - odwrócił się do Iulusa. - Musi to być jakieś niegodne zaufania lokum - zachichotał, wyobrażając sobie takiego odważnego który odmówiłby kapłanowi Tyra małego kredytu...
- Nie jest tak najgorzej... - skwitował krótko Iulus, który sam zaczął popatrywać z ciekawością po gościach.
- Rozglądam się bo pewnej ślicznej białogłowy wypatruję, którą wczoraj poznałem. A o jakim to liście gończym prawisz? - łyknął z kubka nie spuszczając z oczu twarzy tropiciela.
Toast jeno wzniósł z spotkanie i wychylił jednym haustem kielich, bo i w gębie mu solidnie zaschło podczas drogi tutaj. Gdy już ręką brodę otarł bo mu się nieco ulało ze smakiem cmoknął – znać, iż wino mu smakowało dalej jął trajkotać. Do głosu świętobliwego towarzysza nie dopuszczając.
- A nic to, Iulus się nieco na ciebie rozgniewał jak nam statek porwałeś i co nieco szepnął radzie miasta. Więc to na twoich barkach leży wina za exodus kupców z Esper. Ale ty mi tu teraz nie wykręcaj kota ogonem ino gadaj, co za dziewka? Zmienił temat jakby list gończy jaką błahostką był. Bacznie, okiem znawcy jął przeglądać się niewiastom obecnym w gospodzie. Pytając łokciem trącił go pod żebra – Gładka? Gadaj mi tu zaraz jak wygląda?

- Plotka plotkę plotką pogania - rzekł sentencjonalnie Złocisty i machnął ręką, spiął się jednak wewnętrznie, zły że czujności zaniedbał. - Nie pierwszy to raz złe słowo za bardem prześmiewcy rzucają. Właśnie, jeśli o zło chodzi to na sakiewki uważajcie, porachowałem się już dzisiaj z jednym lepkopalcym bywalcem Jarmarku.
- Co do dziewczyny to dżentelmen nie rozpowiada na prawo i lewo o szczegółach, zwłaszcza jeśli jej przychylności nie jest pewien... - skomentował wyniośle i zachichotał od razu, kiedy porównał się z takim wyidealizowanym obrazem. - Poza tym powiem Ci kto to i sam będziesz do niej cholewki smolił, powołując się na znajomość ze mną. Niedoczekanie! Sam sobie przygruchaj jakąś gołąbeczkę! - roześmiał się wskazując Helfdanowi wzrokiem nadobną służkę.

- Poczekajcie, poczekajcie, co by niedomówień żadnych nie było - wtrącił kapłan, odstawiając na bok kubek z winem i spoglądając na Aesdila. - W Esper faktycznie list gończy poszedł za pewnym bardem, którego imię w trakcie śledztwa wyszło na jaw. A brzmiało Konrad Wallenrod. Działał on zaiste na szkodę miasta i gildi, kłamstwa rozpowiadając i prawu tutejszemu się narażając. Jako sługa Tyra Sprawiedliwego swą pomoc im zaofiarowałem boć to mój obowiązek święty. Barda do tej pory nie złapano, jednakże opis dość dokładny, który dodam na Liście nie dodany, wskazywał na podobieństwo wielkie do Ciebie, Laure. Stąd też zapytać muszę, czy li coś o tej sprawie wiesz ? I proszę Cię o szczerość nadmieniając od razu, iż władzom Esper zaraz o tem donosić nie mam zamiaru, boć i czasu na to w tej chwili nie mam... - spojrzał wyczekująco na barda

"Bliźniak to był mój niecnota, który zawsze wplącze mnie w podobną kabałę..." - Aesdil miał już automatycznie skłamać, ale ugryzł się w język. Zerknął na tropiciela, spojrzał na kapłana. Westchnął, ściszył głos do niewiele więcej niźli szeptu.
- Poznałem pewną pannę, córę rzeźnika, by być precyzyjnym, no a troskliwy papa przyłapał nas na schadzce, psami mnie poszczuł, na czele zbrojnych gonił ulicami. Zbiegłem, a widząc z jaką krwiożerczą zaciekłością mości rzeźnik mnie ściga i nie chce ochłonąć, uznałem że jakoś z Esper muszę się wydostać. Zważ Iulusie że nikomu nic się nie stało, poza tym że grubas zasapał się nieco i strażnicy przy bramach wyspali się mniej niż zwykle. Gdyby dobrzy obywatele Esper dopadli mnie skutecznie wiele krwi by się polało, bo nie dałbym się wziąć żywcem - głos Laure stwardniał. - Uwierz mi Iulusie, kupcy złoto jedynie stracili, ale nikomu nic się nie stało, a mogło być znacznie gorzej... Pochodzę z handlowego Scornubel, więc doceniam mieszczański stan i kupiecki fach, ale pamiętam że życia ludzkiego kupcy nie cenią...

Kapłan uśmiechnął się się lekko i położył dłoń na ramienia w przyjacielskim geście.
- Dziękuję Aesdilu, dziękuję Ci za szczerość - uśmiechnął się szerzej - Wiedz, że nie pochwalam Twego czynu, lecz doceniam Twą szczerość, postaram się przy okazji ułaskawić kupców i przedstawicieli prawa, słowem mym Cię chroniąc. Obiecać nic jednak nie mogę, Prawo jest Prawem, a Ty na szkodę Esper działeś i choć faktycznie rozlewowi krwi może zapobiegłeś, to wprowadziłeś chaos na skalę całego miasta przynajmniej. Pokazałeś że dla Ciebie cel uświęca środki - Twój cel i twoja rzyć liczą się bardziej od porządku miasta. Z perspektywy jednostki - wiadomo własny tyłek jest stokroć ważniejszy, jednak jeśli by wszyscy tako myśleli tylko egoizm rządził by światem. Prawo nas chroni, wszystkich bez wyjątku. Prawo nie kieruje się jeno szczęściem osoby, próbuje dać sprawiedliwy i spokojny żywot nam wszystkim - urwał
ściągając dłoń z ramienia towarzysza, twarz mu posmutniała - Choć coraz częściej los pokazuje, że pieniądz i władza więcej znaczyć mogą niźli Boskie Prawa, sam wspominałeś zajścia z Waterdeep, które smucą mnie bardzo. Myślę jednak, że znam sposób na Twoje odkupienie w oczach tutejszych władyków i praw Królestwa... - spojrzał na Aesdila z błyskiem w oku i szelmowskim uśmieszkiem:
- Chciałbym prosić Cię o pomoc w mych poszukiwaniach, bo okazały się zbieżne z interesami tutejszych zakonów jak i całego królestwa. Dowiedziałem się że na Jarmarku przebywać wciąż może uczennica poszukiwanego przeze mnie barda. Muszę ją znaleźć, może być jedynym śladem prowadzącym do tego złoczyńcy - rozglądnął się w koło - ale jeśli moglibyśmy to chciałbym z Wami porozmawiać w bardziej spokojnym miejscy, bo kilka rzeczy wyjawić Wam muszę, a wolałbym by postronni o tem nie słyszeli. Masz to może jaką komnatę przyjacielu ? - spojrzał na Złocistego pytająco

Laure spojrzał przeciągle na kapłana.
- Może i o własną rzyć dbam, mości kapłanie, ale i Ty niezupełnie ideałów się trzymasz, jeśli dobrze wnioskuję, bo faktycznie wspominałeś wcześniej o pewnym bardzie, Stick było mu na imię czy też pod tym znany był przydomkiem, z tego co pamiętam. O tym samym była mowa? Że jego to śpiew zapadł Ci w uszy? Więc może mniej tego potępienia następnym razem...

- A i owszem śpiew jego, z pewnego punktu widzenia zapadł mi w uszy jak to żeś ujął, więc kłamu nie zadałem. Również na niczyją szkodę, może jeno sławy lub niesławy tegom barda działał. Pewne też fakty mej podróży tajnymi były więc i nie wolno mi z przykazania mych przełożonych, wszystkiego od razu na trakcie zdradzać. Przepraszam Cię za to, ale też zaufaniem nie zwykłem obdarzać ledwo poznanych towarzyszy podróży - uderzył się pięścią w pierś - wybacz więc to drobne niedomówienie z mej strony. Chce teraz się z Wami wszem podzielić, bo szczerą naszą kompaniję znajduję i o pomoc upraszam.
Tropiciel był wyraźnie zmęczony tymi pierdoletami, moralitetami, pohukiwaniami i wypominkami… Dopił kolejny kielich wina zgarnął butelkę i rzucił do towarzyszy wstając. – Dobra, już dość tej gry wstępnej i ścian płaczu. Ruszcie zadki i chodźmy pogadać jak macie coś do powiedzenia. Jak nie to wybaczcie, ale pochędożyłbym jeszcze przed zimą! Tu bezceremonialnie podrapał się po kuście i stał chwilę z pytającym wzrokiem…

Kapłan spojrzał spode łba na drapiącego się po kroczu tropiciela po czym parsknął śmiechem i uniósł się z ławy
- To gdzie ta Twoja izba Mości Laure ?

Aesdila udobruchały słowa kapłana, ale rozbroiły zupełnie - imć Helfdana. Prychnął śmiechem i machnął już ręką na chęć kłótni z Iulusem.
- Leśny ludek, bez dwóch zdań. Ale w sedno, w sedno trafiłeś.
Nadal wydawał się być roztargniony, gdy wtem podniósł wzrok na obu mężczyzn, jakby w olśnieniu. Oszacował ich wzrokiem, głową skinął, jakby utwierdzając się w postanowieniu.
- Panowie - powiedział. - I ja mam pewne wieści, z którymi nie bardzo wiem co począć. Pozwólcie do mojej kwatery...
Zaprowadził przyjaciół do swego pokoju, który, choć niewielki, był nad podziw schludny, pieczę nad nim miał drzemiący właśnie Kull, zaś same rzeczy barda, ku być może zdziwieniu towarzyszy, poukładane były i popakowane porządnie (zwyczajem wyniesionym jeszcze z przyświątynnego przytułku...).
Aesdil rozstawił pucharki, sięgnął po flaszeczkę, poczęstował towarzyszy.
- Cóż, oto ... - zreflektował się i skinął głową kapłanowi. - Mów, Iulusie. Nieee, ja pierwszy - mimo że elf, za bardzo był w gorącej wodzie kąpany by siedzieć spokojnie. - Wiecie coś o drowach w tej okolicy? Niewiele, przypuszczam - sam sobie odpowiedział i gładko przeszedł dalej. - Ja również, dzisiaj natomiast odwiedzając tutejsze jadłodajnie i inne przybytki posłyszałem rozmowę pomiędzy dwoma ludźmi, zwącymi się Robem i Jakobem, z której wynikało że na pastwę drowów pozostawili czy wysłali człeka o imieniu Hallus. Gadka ich tak była nieskładna - opili się co niemiara - że z trudem jedynie ich zrozumiałem, a wyciągnąć z tego jakikolwiek sens - nie wyciągnąłem. Oprócz tego męża wysłali oni do tejże fortecy w której miał zginąć, również jakichś poszukiwaczy przygód, i nie spodziewają się ujrzeć ich ponownie. - przerwał dla efektu. I by przyjrzeć się reakcjom towarzyszy. - Co Wy na to? Wiem niewiele więcej, obawiam się, wspominali o tym że cała rzecz odbyła się na zlecenie jakiegoś szlachcica, nie zdziwiłbym się gdyby o któregoś paladyna chodziło - skrzywił się z niesmakiem, coraz większą czując odrazę do tego zawodu... - i tyle... - przerwał i ukrył twarz za kubkiem, zerkając na twarze przyjaciół.

W powietrzu jeszcze przebrzmiewało elfie „i tyle”, a Helfdan miał już w głowie jedną myśl „co to kurwa ma być”. Odnosił wrażenie, że ktoś go tu próbuje w jajo zrobić. Włazi do pokoiku zniewieściałego elfa tylko po to żeby usłyszeć jakąś historyjkę dwóch pijaczków. Gdyby nie obecność kapłana pewnikiem by posądził barda o jakieś sodomickie zapędy, a tak to się tylko zirytował.

- Jak to „i tyle”, do ciężkich chole… Nieomalże wykrzyczał, poczym jakby coś mu się przypomniało i już spokojniej, nachylając się nad stołem zaczął gadać. Jego głos był dużo bardziej konfidencjonalny niż wymagała tego sytuacja. – Jakiem był na jarmarku to żem słyszał coś co może mieć z tym związek. Z pewnością to was zainteresuje bo ma związek z tymi kurwimi synami drowami. A powiadała tam jedna baba, że jakiś drow naszczał jej na pastwisko i od tego czasu jej owce dają czarne mleko… kurwa wasza mać.

- Dobra, fajnie jest się pośmiać. Macie coś do mnie bo jak nie to jedna cycata dzierlatka czeka na mnie… a jak się nie zjawię to pewno posadzi swój zadek na kimś innym. A tego bym nie chciał. Powiedział bardzo poważnie.

- Nie dziwię się że kpisz sobie - Aesdila rozzłościły słowa Helfdana, z paru względów, nie tylko dlatego że ten zdawał się lekceważyć obecność drowów. - Znać żeś dawno z lasu nie wylazł... - przełknął jednak złość i ciągnął spokojniej, kierując słowa po równi do niego i kapłana - Ludkowie ci zatrzymali się pod Łysą Mantikorą, w zajeździe koło Jarmarku, nie wiem jak długo się tam zatrzymają, jeśli mimo wszystko warto byłoby ... porozmawiać sobie z nimi to musielibyśmy zrobić to dziś, a raczej teraz, dopóki, najpewniej, są tam i odsypiają. Iulusie - odwrócił się do kapłana - jesteś tym zainteresowany czy mam szukać pomocy gdzie indziej?

- Cóż o drowach sam nic nie słyszałem po okolicy hasających, ale mogę ucha przyłożyć i miecza Ci udzielić Aesdilu, jeśli później pomożesz i mnie - odkaszlnął i wypiął pierś dumnie.
- Otóż Panowie, moja misja od Srebrnych Marchii mnie tu gnająca polega na odnalezieniu pewnego barda imieniem Stick. Ów złośliwiec przez kraj podróżuje, informacje o magii i pewnym nekromancie zbierając. Sęk w tym że ów przeklęty nieumarły magus, zwany Urgulem, wojnę z Królestwem Pięciu Miast toczył i prawdopodobnie Stick jego potęgę chce przebudzić na pohybel Miast, a i dalej na Toril może cały. Próbuję go więc złapać i przesłuchać, zniknął mi jednak w Esper - prawdopodobnie przez to, iż uciekła od niego uczennica. Możliwe, że nie wiedziała o niecnych jego czynach, a wywiedziawszy się dała dyla - w tej chwili jest ona jedynym śladem prowadzącym do tego wszetecznego barda. Wiem, że jest półelfką imieniem Sorg, a rozpoznawczym jej znakiem jest gwieździsty tatuaż na policzku. Helfdan już jej poszukuje na jarmarku, ale Ty Aesdilu sam będąc bardem może masz większe szanse wywiedzieć się tu czegoś o niej lub o samym Sticku. Co ty na to? Pomożesz mi ratować Królestwo? To swoją drogą mogło by wpłynąć pozytywnie na Twój wizerunek u władz Esper. Ja na pewno będę Twoje ułaskawienie argumentem tym popierał.

- Za to jak mi się widzi Padre to tobie pamięć wróciła odnośnie tego Sticka i jego przewinień. Zwrócił się do kapłana lekko zdziwiony nekromantycznymi zapędami barda. – jakby nie było poszukiwanie dziewek mogę uznać jeszcze za użyteczne, natomiast ratowanie królestwa to jakby bajka dla innych herosów… i najemników. Rozdziawił gębę w szczerym uśmiechu. Wydatnie informując do których on się zalicza. - Bohaterem ja nie jestem. Ale póki białki nie znajdziemy to chyba z wyceną będzie trudno.

- Mimo wszystko drowy to inna historia i lepiej niech to sprawdzą jacyś stróże prawa miast nas. Chyba, że potrzebujecie łowcę nagród… Tu znowu pojawił się ten uśmiech typu A, zwiastujący rozmowę o monetach.

Złocistego mało szlag nie trafił gdy usłyszał że poszukiwaną przez Iulusa i Helfdana dziewczyną jest Sorg. Przez chwilę krew się w nim gotowała i dobrze że kubek trzymał przy ustach, bo niewątpliwie obaj towarzysze dojrzeliby mieniącą się kolorami twarz elfa. Przez chwilę walczył z myślą że to koszmarny zbieg okoliczności, że to inna Sorg niż dziewczyna napotkana poprzedniego dnia. "Nie" - potrząsnął w myślach głową - "to ona, nikt inny". I szczęściem też że Helfdan zagadnął Iulusa, bo miał chwilę by zastanowić się nad tym co usłyszał. Nie ostatnie było zapewnienie że kapłan ma zamiar wstawić się za nim u władz Esper, i Aesdil wpatrzył się w Iulusa, z żalem konstatując że najlepiej będzie "po wszystkim" rozstać się z sympatycznym towarzyszem, bowiem w miłosierdzie i wspaniałomyślność kupców Esper nie wierzył. Na razie jednak skupił się na rozmowie.
- Dobrze, Iulusie, pomogę - wysyczał gniewnie, wywołując zdziwione spojrzenie towarzyszy. Odetchnął, wspomniał półelfią pannę, jej wstyd gdy trzymał ją za dłoń, radość gdy "uwalniała" Kulla, żarty i wspólny śpiew, tęczę barw rozsiewanych przez jej kolczyki, gdy potrząsała głową by go rozbawić. Zacisnął szczęki.
- Pomogę choćby z tego względu że znam tę dziewczynę. I nie wierzę, nie wierzę, by miała cokolwiek wspólnego z jakimikolwiek nekromantami, przyzwaniami i wszelkim innym diabelstwem. A uwierz mi, znam się na ludziach. Jak zamierzałeś sprawdzić jej słowa? - Laure jeszcze nie warczał, ale niewiele do tego brakowało. - Może lepiej skupić się na poszukiwaniach tego cholernego Sticka?

Helfdan tak samo zignorował syczenie elfa jak docinki na temat ogłady rodem z dziczy. Trudno było powiedzieć czy z wrodzonej uprzejmości czy z braku wyczucia w tym względzie. Jak to mówią do trzech razy sztuka. - Jak taka niewinna to i nawet lepiej. No może nie zawsze, dodał zagadkowo tropiciel – ale w tym przypadku bardzo dobrze. Znajdziemy ją to nam wszystko wyśpiewa i może do tego Sticka dotrzecie… albo dotrzemy. Bo niestety póki, co to ona jest jedynym śladem, jeżeli dobrze zrozumiałem kapłana.
- Mam nadzieję, że jak tak dobrze znasz tą małą to wiesz gdzie się zaszyła? Wbił wzrok w elfa.

cdn
 
baltazar jest offline