Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2010, 15:15   #93
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
Rowena na lekko miękkich nogach dopadła góry futra leżącej na Cecilu chwilę po Ann. Na okrzyk kobiety, Bjorn i Rafel wspólnymi siłami dźwignęli cielsko niedźwiedzia. Niewiele, ale jednak podnieśli go na tyle żeby one obie mogły wyszarpnąć giermka. Pomimo wysiłku, drżenia rąk i obawy ożycie mężczyzny, Rowena mimowolnie, po kobiecemu obrzuciła ich obu spojrzeniem typowo kobiecym. Pełnym podziwu dla mięśni, wytrzymałości i odwagi. Przez chwilę, potem wróciła do Cecila.
Widząc praktykę w ruchach rąk Ann, Rowena postanowiła jej nie przeszkadzać. Podeszła do niedźwiedzia. Faktycznie, miał z górą 900 funtów. Pomijając głęboką ranę na karku, rozdarcie po niecelnym strzale na ramieniu i kilka małych dziur spowodowanych przez strzały będą mieli całkiem zgrabne futro na zimę. W tym momencie przypomniała sobie o strzale, decydując równocześnie, że będzie jeszcze miała chwilę na jej znalezienie. Również oskórowanie będzie musiało poczekać do momentu, w którym zorientują się skąd się wzięła dziewczynka.
- Ano, właśnie. – Mruknęła do siebie.- Dziewczynka.
Mała darła się w niebogłosy, ale już jakby tak bez przekonania. Trzymana w ramionach przez Robin, uspokajała się z wolna. I nawet zaczęła odpowiadać na pytania.
- O, mamusiu.- Wyszeptała Rowena na wieść o wujku szeryfie. I przez chwilę pozwoliła sobie na załamanie nerwowe.
A już zdążyła się przyzwyczaić, że stryczek ją ominie. Teraz będą mieli nawet większe kłopoty niż przedtem. Przecież ta jej banda została napadnięta. Ktoś jednak przeżył, bo z boku tego miśka sterczy kawał drewna zakończonego żelazem. I nie ważne czy to była jej eskorta czy rabusie. Ważne jest tylko to, że przyjdą tu po śladach niedźwiedzia. A znajdą te ślady na pewno, bo trop wiedzie przez las prosto jak strzelił. I w dodatku jest tak szeroki jak trakt do Nottingham.
- O, Najświętszy.- Powiedziała jeszcze raz, cichutko, po czym wzięła się w garść. Mimo to powiedziała: – I co teraz zrobimy z całym tym bałaganem?
Rozejrzała się po wszystkich twarzach. Każdy z nich odczuwał pewnie to samo. Że już uniknęli śmierci, że znaleźli bezpieczne schronienie, że najgorszym ich wrogami są głód i zima. A tu nagle „prawo” dało o sobie znać. Prawo, o którym nie wolno im było nawet na chwilę zapomnieć. Prawo, które było tuż za zakrętem. Które dyszało im w karki nieustającą pogonią. Które znajdzie ich zawsze i wszędzie.
Rowena otworzyła usta i zaraz je zamknęła, przeżuwając przekleństwo cisnące się na usta. Po czym otworzyła je znowu, tym razem postanawiając coś powiedzieć.
- No i po zabawie. – Powiedziała nieco bez sensu, po chwili dodając:- Teraz na pewno nas znajdą.
To już wyjaśniało nieco więcej. Zwłaszcza jej zrezygnowany ton głosu.
- Znajdą i wybiją do nogi. Zasadniczo nie ważne czy to będą szeryfowi czy rabusie, co napadły na powóz tej małej. Ten niedźwiedź pozostawił za sobą taką wyrwę w lesie, że nawet ślepy by za nim trafił. Trafił tutaj, do obozu. Chyba nie muszę, mówić, co to dla nas oznacza. Wszyscy, jak jeden mąż zdajemy sobie sprawę, że poprzednim razem cudem uniknęliśmy kary. Tym razem mogę zapewnić, że ktokolwiek tu wpadnie, poczęstuje nas bronią. I śmiem twierdzić, że wtedy wszyscy spotkamy się z Mateczką Śmiercią. – Przerwała dla zaczerpnięcia tchu. – Moim zdaniem, nie powinniśmy się wystawiać, jak stado baranów. Lepiej wyjść losowi naprzeciw. Co powiecie na to, żebym poszła sprawdzić skąd się wziął tutaj ten niedźwiedź? No i przede wszystkim, skąd przybiegła ta mała.
Rozejrzała się po twarzach towarzyszy.
Cecil, zmęczony i poobijany, podniósł głowę mówiąc:
- Dobra, dobra, weź tylko Bjorna i Rafela. Wiesz, jakby coś się działo i potrzebna była męska dłoń. – A po chwili dodał: - A ja i tak nie mogę chodzić. Razem wspólnie z Robin i Ann zabierzemy się za niedźwiedzia. Jakby nie było jego tłuszcz i łapy to cenna zdobycz.
Wiedźma pokiwała głową.
- Ty się nigdzie nie waż ruszać. Z małymi obrażeniami się wykpiłeś, ale trzeba to jeszcze sprawdzić za jakiś czas. A was proszę: sprawdźcie po drodze czy niedźwiedź nie potratował sadzonek żywopłotu.
- Nie mogę odmówić Ci racji Roweno. Musimy coś zrobić... Ja w każdym razie nie zamierzam stać bezczynnie. Idę z Tobą tak, jak powiedział to Cecil, chociaż zrobiłbym to nawet gdyby o tym nie wspomniał. Wezmę to ze sobą. – Bjorn spojrzał na pokrytą krwią siekierę. Swoją drogą jego skóra też nosiła jej ślady. W końcu dziewczynka mówiła o bandytach.
- Tak, zostaniemy tu. Ale warto sprawdzić, co i jak w dalszej części lasu. – Robin rozejrzała się przelotnie, z powrotem skupiając wzrok na Cecilu.
Arab podniósł głowę słysząc swoje imię i otwierając oczy nieco szerzej rzekł:
- Chętnie pójdę, najwyższa pora poznać choć kawałek okolicy nieco lepiej. A i skradanie się to nie problem, w razie potrzeby. Wyruszamy natychmiast?
- Tak, natychmiast. Myślę, że zwłoka byłaby niewskazana. – Zgodziła się Rowena, nagle myśląc, że mając tych dwóch obok siebie, a zwłaszcza potężnego Bjorna, będzie się czuła znacznie bezpieczniej. – Na pewno wrócimy niebawem. I zatroszczymy się o sadzonki.
Łuczniczka uśmiechnęła się do Ann, podniosła łuk i kołczan i lekkim krokiem ruszyła tropem niedźwiedzia.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline