Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 09:51   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Aglahad, nie masz jakiegoś pióra i kawałka papieru? - spytał Rav. - Amy mogłaby przerysować tamten kawałeczek z zaznaczoną kryjówką... Tak błyskawicznie - dodał. Góry zwykle bywały duże i poszukiwanie czegoś ukrytego mogłoby im zająć dużo czasu... Jeśli oczywiście istniałoby w przyszłości jakieś 'poszukiwanie' i jakieś 'im'.

Mapa! Kolejna mapa! Nieznane krainy, skarby, smoki, krainy, skarby, smoki, skarby, smoki, krainy, krainy,smoki,skarby, skarbysmokikrainy! I tak w kółko. - Co? A. Papier, pióro. Niiie wiem, sprawdźcie. - Mruknął Aglahad, wciąż pogrążony w myślach.

- Vaelyr i Lyonee... - powtórzył cicho Trzmiel zamykając oczy. Imiona nawet w tym szepcie nie brzmiały pospolicie. Miały w sobie coś odległego i pociągającego. Coś wielkiego... Chłopak oblizał spierzchnięte wargi i szybko zwrócił spojrzenie na to co prawie przez swoją niezdarność zaprzepaścił. Mapa. Klucz czekający tu od dawna właśnie na nich. Przyjemny dreszcz przeszedł przez plecy chłopaka gdy gorączkowo przyglądał się przedstawionym krainom. Kharolis... Jakże niesamowitą było myślą, że historia kart tej księgi sięga w takie rejony. Ile i co przeszły? Co widziały? W głowie Trzmiela huczało. Ręka mu lekko dygotała gdy przytrzymywał róg niesfornie wyginającego się ku dołowi papieru mapy. Usłyszana ledwie parę chwil temu rozmowa ojca Edrina z Anduvalem wyleciała chwilowo z jego pamięci. Jeszcze choć trochę...
- Wyobrażacie sobie, że... - przerwał nagle i otworzył dziennik na dziwnie pozostawionych pustych stronach. Przejechał po nich palcami dłoni po czym niepewnie uniósł księgę do twarzy i wziął głęboki wdech. Odłożywszy ją na podłogę, zmarszczył brwi - Szkoda, że ta świeczka zgasła - stwierdził cicho z odcieniem zawodu w głosie - Może jednak ktoś coś na tych pustych kartkach ukrył...

- Zamiast atramentu wziął mleko? Sok z cebuli? - spytał Rav. Nie pamiętał, gdzie i kiedy słyszał o takim sposobie zapisu, ale wiedział, jak to działa. - Ocet?

- Właśnie - Trzmiel kiwnął głową spoglądając z niejakim zaskoczeniem na sylwetkę wielkiego chłopaka - Ewentualnie jakiś reagent... - zawahał się na chwilę tracąc prawie cały entuzjazm - Choć najpewniej nic.

Reagent? To słowo Ravowi niewiele mówiło, ale wolał nie wypytywać, by w rewanżu nie otrzymać całego wykładu. Lekcji miał dość w ciągu dnia. Poza tym mieli chyba mało czasu...
- Idziemy - spytał - czy chcecie tu zostać do jutrzejszego wieczora?

- A co z tymi pustymi kartkami, na których coś może być? To tak jakbyśmy nie doczytali do końca, a drugiej szansy już nie będzie - zaoponowała Amarys. - Aglah, nie masz jeszcze jakiegoś ogarka? I krzesiwa? Albo choć żeby te mapę skopiować...

Według Rava ciekawość Amy była co najmniej niebezpieczna i mogła ich zaprowadzić jeśli nie do piekła, to wprost w 'czułe' objęcia ojca Edrina. A Rav nie miał pojęcia, która z tych możliwości była lepsza...

Szyfry, zapiski i tajemne skrypty fascynowały Aglahada nie mniej niż wszelkiego rodzaju mapy. Ciężka to była noc dla młodzieńca, pełna strachu i ekscytacji. Jego energia powoli się wyczerpywała, lecz nadal każda interesująca wzmianka otwierała jego przymknięte do połowy oczy na oścież. Mniejszy skutek odnosiły tak przyziemne pytania jak te o świeczkę i krzesiwo. Odpowiedział dopiero po dłuższej chwili, potrzebnej na jego analizę. - Niestety, te były ostatnie. Nie spodziewałem się gości.. tak to bym coś, yyy.. zorganizował?

To samo co ranek pianie koguta rozbrzmiało za budynkiem Domu. Mimo najszczerszych pragnień Trzmiela, nocna przygoda dobiegała końca...

- Amarys... weźmiesz mapę? Anduval może chcieć jej zwrotu, a wtedy pewnie już jej nie odzyskamy... A tak obejrzycie ją dokładnie i przerysujecie po śniadaniu, a ja powiem, że zostawiłem przy wyrku, czy że Stam ją zabrał, żebyście mieli trochę czasu... Tylko uważajcie na Stama i Bóla.. to jest Derana i Briderana. Bo może ich dziś nosić po sprzątaniu biblioteki - przerwał na chwilę - Ja wezmę księgę i... no zobaczę co wymyśli Anduval. A teraz rzeczywiście już chodźmy...

Rav wyciągnął spod stosu rupieci swój stary nóż, a potem pociągnął Amy za rękę.

- Bierz tę mapę i chodźmy już - poparł Trzmiela.

- Uhm... - smętnie przytaknęła Amarys, po czym mocno szturchnęła Aglahada - A o moim pierścionku to sobie jeszcze porozmawiamy! - ruszyła w stronę wyjścia, ale zatrzymała się niepewnie przy drzwiach. Wcale jej się nie uśmiechało maszerowanie pierwszej przez to królestwo myszy, pająków i innych wielonogów czy wieloczułków.

- Tylko potem nie miej pretensji, że cię nie puściłem przodem - powiedział Rav wyprzedzając ją w przejściu. Dziewczyna dla formalności wywaliła język do jego pleców, ale potem z wdzięcznością ruszyła za nim.
Musieli teraz schodzić po ciemku, co zaowocowało częstszymi kontaktami nie tylko ze ścianami czy pajęczynami, ale i z mieszkańcami tych rejonów Domu, którzy w dość nachalny sposób interesowali się indywiduami zakłócającymi spokój ich mrocznego królestwa.

- Pppierścionku? Tttwoim? - Zaskoczony Aglahad poczuł jak krew gwałtownie napływa do jego polików. Wziął głębszy wdech, by się uspokoić. - Naprawdę nic mi nie wiadomo, Amarys. Musiał leżeć gdzieś bezpańsko, nawet nie pamiętam.

- Aj! - pisnęła Amy, gdy coś z miękkim chrzęstem rozpłaszczyło się pod jej bucikiem, a pajęczyny oblepiły przesuwane po ścianach dłonie. - Łeee... - Przejście - mimo, a może właśnie dlatego, że ciemne - prezentowało się w jej wyobraźni o wiele gorzej niż wtedy, gdy podniecona odkryciem wędrowała nim kilka godzin temu. A świadomość Stworów Czających Się w Mroku napawała ją obrzydzeniem i lękiem.

- Stało się coś? - spytał Rav zatrzymując się i obracając, na skutek czego idąca tuż za nim Amy wpadła mu prosto w ramiona.

- Nie - chlipnęła Amarys, chwytając go mocno za rękę.
 
Kerm jest offline