Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 10:27   #18
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ruszyliście. Amarys w jedną stronę, a Wy w drugą - wszak się nie godzi, aby Sypialnia Chłopców i Sypialnia Dziewcząt znajdowały się w tym samym skrzydle... Na korytarzu panuje cisza, ale nie taka zupełna. Co to, to nie. Słyszycie odgłosy budzącego się do życia domu. Z podwórza dobiegają do Was wołania różnorakiej hodowanej tu zwierzyny, a z odległej kuchni słychać, że śniadanie jest już w trakcie przygotowywania. Idziecie szybko i jak najciszej, co raz to skrywając się przed którymś z kapłanów. Widać, że ktoś w niebiosach spojrzał na Was przychylnym okiem, gdyż udało Wam się przemknąć do głównego holu bez przeszkód. Z jednej strony to, a z drugiej dzięki czujnym zmysłom Aglahada. Jego syknięcia i ukradkowe znaki kilka razy ratowały chłopcom skórę podczas tej wędrówki. W każdym razie dotarliście.

Amarys szybko wślizgnęła się do Sypialni Dziewcząt, w panującym zamieszaniu nie wzbudzając niczyjego zainteresowania. Wszystkie wychowanice Domu były już zbyt zajęte przygotowywaniem się do wyjścia na śniadanie, którego zapach powoli rozchodził się w powietrzu...

***

Aglahad uśmiechnął się szeroko, gdy w końcu udało Wam się dostać pod drzwi Sypialni Chłopców. Stanął przy nich, otworzył je uroczystym gestem i niczym szambelan na dworze szlachcica zaprosił Rava i Trzmiela do środka. A tam...
- Tak jak mówiłem ojcze Edrinie! - Usłyszeliście przepełniony jadem głos Stama. - Nie było ich całą noc! Pewnie dokonywali różnorakich niezgodnych z reg... regulamy... regułą czynów! - Wydukał, a stojący za nim dwaj poplecznicy pokiwali głowami.
Ojciec Edrin stał przy pustym łóżku Rava. Przyglądał się Wam teraz dokładnie lustrując Wasze potargane głowy i brudne odzienie. W końcu skrzyżował ramiona na piersi i głosem zimnym jak samo dno otchłani, rzekł:
- Chcę żebyście mi to wyjaśnili. Natychmiast.

Znowu pech, pomyślał Rav, stając oko w oko z ojcem Edrinem.
Przyczyna owego niepowodzenia ujawniła się z własnej woli. I, nie do wiary, był to Stam we własnej osobie...
- Kapuś - syknął. Niby pod adresem Stama, a w rzeczywistości po to, by do wszystkich dotarło, że ktoś złamał najstarsze z niepisanych praw obowiązujących w Domu. "Nie donosić na innych" wyryte było w sercu każdego, nawet najmłodszego członka tej małej społeczności. A każdego, kto owo prawo łamał, czekało ciężkie życie.
Przeniósł wzrok na ojca Edrina, ale nie powiedział ani słowa. Bo mógłby powiedzieć wiele, ale z pewnością nie prawdę. To był nie tylko jego sekret. Niech sobie ojciec Edrin znajdzie kogoś innego do szczerych wyznań.

- Bybybybbbybybyy... bbyliśśssz... bbbyliśmy.. - z krtani Aglahada dobiegł niezrozumiały bełkot. - Zamknął nas w komórce za stodołą! - Wykrztusił wreszcie, oskarżycielsko wskazując palcem Stama.

Trzmiel zaczął energicznie przytakiwać słysząc słowa kolegi.
- Bo ich podsłuchaliśmy gdy wracali z biblioteki, że chcą się wymknąć jutro w nocy z Domu i... - nagle zakrył sobie usta jakby powiedział coś wyjątkowo ściśle tajnego.

- Cicho bądź! - syknął Rav, obracając się w stronę Trzmiela.

Ten cofnął się o krok zostawiając na przedzie Rava. Ojca Edrina ciężko było oszukać. Gdy chciał, potrafił wpędzić każdego rozgadanego wychowanka Domu w kozi róg własnego kłamstwa i za uszy je wyciągnąć. Ale był tylko starym człowiekiem i czasem nie miał do tego głowy. Przez pośpiech, lub natręctwa... Nigdy się nie wiedziało. Młody mag wolał więc nie rzucać mu się teraz w oczy...

- Naprawdę wspaniale... - Wychrypiał ojciec Edrin z nagła zmienionym głosem, a jego twarz zdaje się być o wiele starsza niż była jeszcze przed chwilą. - Kłamstwa! Czy tylko tyle zdołaliście się tu nauczyć? Naprawdę jedni i drudzy jesteście siebie warci. Dlatego potraktuję Was jednakowo, każdemu wedle zasług. Do Dziury!
Koścista dłoń kapłana wskazała na drzwi, a dwaj akolici pojawili się z nagła za Wami kładąc ciężkie ręce na Waszych ramionach. Zaczęli Was prowadzić ku schodom do podziemi domu...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 16-04-2010 o 00:51.
Marrrt jest offline