Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 15:17   #251
Lynka
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
post wspólny: akcja na polanie part1 ;)

Gdy jeden z mężczyzn szarpnął Maeve, Tui stanęło serce. Już niemal wyciągnęły sztylet Lidii, już tak niewiele brakowało, a teraz najwyraźniej chcą zrobić Maeve krzywdę. Strach spowolnił nieco jej reakcje i dopiero po chwili zrozumiała, że bandyci mają w tej chwili zamiar i jej zrobić krzywdę. Młoda dziewczyna była przerażona. W ciągu swoich siedemnastu lat jeszcze nikt nigdy nie usiłował przemocą zaciągnąć ją w krzaczek. W domu zwykle była spokojna i cicha, i tak właściwie to nie utrzymywała niemal z nikim specjalnie zażyłych stosunków. Lubiła zabawy, które co jakiś czas odbywały się w jej i sąsiednich wioskach. Gdy miała okazję to na nich bywała. Taniec sprawiał jej ogromną frajdę, ale gdy tylko towarzysze zabawy zbyt wiele wypili i mogło być nieprzyjemnie, to porzucała znajomych i wracała do domu.

Nigdy też nie oddała się nikomu dobrowolnie. Duża ilość dziewczyn w jej wieku miała już pierwsze doświadczenia za sobą, ale Tua miała głowę zapchaną "głupotami" i nie orientowała się nawet wioskowych romansach. Wolała biegać do miejscowego bajarza, słuchać o wielkich magach Królestwa, albo pomagać ojcu jednocześnie prowadząc z nim długie rozmowy.

Sytuacja, zdaniem Maeve, już wcześniej nie była za różowa, jednak teraz wszystko przybierało jeszcze ciemniejsze barwy. Czując te obrzydliwe, pożądliwe ręce na swoim ciele rudowłosa zagryzła wargi mocno, niemal do krwi. Musiała, bo jej język wyrywał się by powiedzieć jakiś zjadliwy komentarz. Wiedziała jednak, że aby móc cokolwiek zrobić będą musieli je wyswobodzić, a gdy tylko wyswobodzą jej ręce… To będzie krwawa jatka. Koledzy Kalela, czy też nie, już ona nauczy ich szacunku do kobiet. Po tym wszystkim będą z płaczem wracać do swoich „wyruchanych dzieuch”. O, tak już ona i Tua im pokażą. Uśmiechnęła się lekko do Tui, chcąc dać jej otuchy. Sama miała już zamiar coś zrobić, gdy Lidia wyciągnęła z buta nóż wbijając go w gwałciciela. Kupiła im tym samym trochę czasu. Na twarzy Maeve pojawił się złośliwy uśmieszek, gdy zaczęła inkantować zaklęcie potrzebne do użycia magicznego pocisku. „Już ja cię nauczę jak traktuje się kobiety!” pomyślała, celując w swojego gwałciciela. Nie był to co prawda jej ulubiony czar, ale zwykle okazywał się najbardziej skuteczny. Miała nadzieję, że nie zawiedzie jej i tym razem. Pozostawało mieć nadzieję, że i Tui uda się coś zrobić.


Z ust Maeve słowa płynęły niemal automatycznie, inkantacja powtarzana tak wiele razy, inkantacja, którą ostatnio coraz częściej łączyła z modlitwą do Mystry. Właściwie to kiedy zrobiła się tak religijna? To chyba był wpływ Lidii. Słowa płynęły z jej ust wręcz automatycznie, a przy użyciu odpowiednich gestów z jej palca wystrzelił pocisk, który skierowała w stronę swojego gwałciciela. Pocisk trafił bezbłędnie. Zanim zbir się zorientował wylądował na ziemi. Ledwo oddychał, ale rudowłosej wcale nie było go żal. Zapewne i tak się wyliże, najwyżej trochę mu zajmie powrót do formy.
- Niech to będzie dla ciebie nauczka na przyszłość. - Uśmiechnęła się złośliwie. - Nie tak traktuje się kobiety, zapamiętaj to sobie. - Powiedziała spoglądając na zbira, który jeszcze chwilę wcześniej próbował ją skrzywdzić. Teraz tylko jęczał niczym starowinka, trzymając się za rany z których ciekła krew. - Właściwie to powinieneś się cieszyć, bo i tak łagodnie cię potraktowałam. - dodała ni to do siebie, ni to do swojej "ofiary."

Gdy jeden z mężczyzn zaczął szarpać Tuę, młodą czarodziejkę sparaliżował strach. Bała się tego co może jej zrobić zbir. Wyrywała się jak mogła, ale mężczyzna trzymał ją w mocnym uścisku. Ze zgrozą zobaczyła jak Maeve delikatnie się do niej uśmiecha. W tej chwili dziewczyna nie była w stanie domyśleć się z jakimi intencjami kobieta przesłała jej ten uśmiech, ale w tej sytuacji wyglądał on co najmniej groteskowo. Zaraz jednak dłonie gwałciciela spowodowały, że zapomniała o Maeve, a na pierwszy plan wysunął się problem walki z bandytą. Tua ciągle wiła się jak piskorz próbując wysunąć się spod ciała mężczyzny, jednocześnie szeptała modlitwę do Pana Poranka przerywając ją od czasu do czasu krzykami i próbami ugryzienia szumowiny.

I nagle zaległa cisza. Zaskoczona tym i znieruchomieniem gwałciciela sama na chwilę przestała próbować zbiec. Mimo, iż mężczyzna przestał się od niej dobierać, to jednak ciągle bardzo mocno ją trzymał. W tym dziwnym zastoju dziwnie zabrzmiał wrzask hersztki i jej głos jakby przywrócił czas. Tua usłyszała jak niedaleko leżąca Maeve zaczyna recytować zaklęcie. Nie zastanawiając się, instynktownie zaczęła powtarzać te same słowa co jej przyjaciółka.

Tekst zaklęcia, powtarzany setki razy pod krytycznym nadzorem Madraga, płynął z ust dziewczyny tak naturalnie i pewnie, jakby odpowiadała na pytanie o swoje pochodzenie. Jednocześnie wyrwała prawą rękę z uścisku bandyty, dłonią wykonała niezbędne gesty i, tak samo jak chwilę wcześniej z Maeve, tak i teraz ze wskazującego palca Tui wystrzelił świetlisty błysk i z zawrotną prędkością pokonał krótką drogę w stronę piersi napastnika, w którą wniknął. Dziewczyna zepchnęła z siebie przestraszonego i zdezorientowanego mężczyznę, którego koszula robiła się czerwona w miejscu, w którym zniknęło światło. Mimo, iż ze strony leżącego nie groziło jej już żadne niebezpieczeństwo to wciąż jeszcze była przerażona i oszołomiona. Wpatrywała się w jęczącego gwałciciela, jednocześnie instynktownie cofając się i nerwowo poprawiając ubranie. Zaraz jednak nieco otrzeźwiała i doszło do niej, że to jeszcze nie koniec walki. Rozejrzała się za przyjaciółmi i pozostałymi oprychami.

Tymczasem Lidia dopadła do Lususa i zaczęła niezgrabnie przecinać więzy szarpiącego się chłopaka. Widać było, że jest przerażona tym co zrobiła, mimo że było to konieczne. Ostatni strażnik widząc jasne wybuchy magicznych pocisków zatrzymał się po kilku krokach i spojrzał w stronę Eleny.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline