Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 17:38   #3
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Lekko zmęczony po dwu godzinnym treningu, Max szedł spokojnie w kierunku apartamentu Dolores, tyle wydarzeń, w jeden dzień, a to dopiero początek. Najpierw kłopoty na Lacrimosie, ktoś źle zamówił amunicję i teraz mieli zamiast 10 000 do broni prochowej średnicy małego kalibru, pociski do dział, których na Lacrimosie jest może z 10. Ot w zamówieniu przestawili przecinek. Musiał wysłać osobistą notę wyrażająca niezadowolenie do dostawcy, aby zechciał wymienić amunicję, ale i tak nie nastąpi to w ciągu dwóch dni, więc przez te dni część ludzi ma ograniczony zapas amunicji. Co może okazać się bardzo nie dobrym rozwiązaniem, gdyby musieli nagle wylecieć na jakąś misję.
Potem okazało się, że na strzelnicy na Krakenie nastąpił wybuch i ją remontują, więc dziś nie poćwiczy, dzień ocaliły mu dwie rzeczy pierwsza miała miejsce podczas treningu. Okazało się mianowicie, że na Krakenie pojawili się nowi ludzie, a wraz z nimi kilku komandosów, szkolonych do walki na bliskim dystansie. To przynajmniej było wyzwanie, choć po raz kolejny udowodnił wyższość jego stylu nad masowym szkoleniem. Drugą rzeczą, która miała mu poprawić humor była wizyta u Dolores.


- Witaj Richardzie, do Pani Dolores Yamato. - Powiedział Max rozluźnionym tonem.
- Się robi psze Pana. – Odparł windziarz, wciskając przycisk najwyższego piętra, po czym za pomocą wajchy umieszczonej nieopodal drzwi uruchomił windę. Kiedy drzwi się zamykały, poklepał się po kieszeniach w poszukiwaniu chusteczki, nie mogąc jednak żadnej znaleźć pociągnął nosem po raz kolejny. Chwilę później podnośnik znalazł się na wskazanym piętrze. Richard niedbałym ruchem otworzył Maxowi drzwi. Ich oczom ukazał się krótki, dobrze oświetlony korytarz o ścianach oblepionych czerwoną tapetą z czarnymi wzorami na podobieństwo gadów o dość interesującym wzorze i podłodze wykonanej z parkietu, przykrytego pośrodku grubym, ciemnoczerwonym dywanem. Znajdował się tam także wieszak na ubrania, komoda, spore lustro i dwie wysokie lampy stojące. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi z ciemnego drewna, obok których znaleźć można było interfejs interkomu. Ponad nimi zawieszony został niewielki mosiężny symbol orła imperialnego. Max ruszył w stronę drzwi, zatrzymał się jednak i przejrzał się w lustrze, był zadowolony z tego co zobaczył. Wysoki, dobrze zbudowany z mocnymi rysami twarzy, jasne staranie ułożone włosy i dobrej jakości ubranie tworzyło taki wizerunek jaki chciał uzyskać. Władczy, wpływowy, drapieżny i niebezpieczny.

Tymczasem Dolores, zakończywszy spłukiwać z siebie pianę strumieniem gorącej wody, przełączyła widok interkomu na swój przedpokój.
- Max, Kochanie… - Jej głos brzmiał niebywale uwodzicielsko. – Wejdź proszę, drzwi są otwarte.

Richard zostawił gościa na korytarzu. Zgodnie ze swoim zwyczajem pociągnął nosem, a następnie bezwiednie wytarł go rękawem. Przeklinając w myślach nieszczęście w postaci kataru i braku chusteczki przygotował windę do powrotu na parter. Nim drzwi się zamknęły zauważył jeszcze, jak Max wchodzi do kolejnego pomieszczenia.

Pokój gościnny Dolores tonął w półmroku, oświetlony jedynie blaskiem świec i kilku okrągłych lampek o kloszach w kształcie lampionu wykonanych z półprzezroczystej tkaniny, umieszczonych na półkach i niskim stoliku stojącym pośrodku pomieszczenia. W powietrzu unosił się przyjemny zapach suszonych, umieszczonych w dwóch misach, kwiatowych płatków. Na stole można było zauważyć podgrzewany od spodu przy pomocy kilku niewielkich świec półmisek, z którego również wydobywał się interesujący, tym razem pobudzający kubki smakowe zapach dobrze przyprawionego mięsa. Wokół stolika Dolores porozkładała kilkanaście poduszek, by można było wygodnie się na nich ułożyć podczas jedzenia, a może i innych przyjemności. Przy jednej ze ścian umieszczony był dobrze zaopatrzony barek, zaś na ścianach pełno było malowideł ukazujących wspaniałe krajobrazy rajskich planet, zachody słońca, łąki i bambusowe zagajniki.

- Tygrysku odpręż się i nalej sobie czegoś do picia. Za chwilkę do Ciebie wyjdę, jestem jeszcze w kąpieli. – Tym razem słodki i delikatny głos dziewczyny rozległ się z głośnika zainstalowanego w pokoju. – Czuj się jak u siebie…



- Zamierzałem – powiedział cicho do siebie, zdjął płaszcz i rzucił go na półkę, podszedł wolnym krokiem do barku i nalał sobie czerwonego wina, nalał też drugi kieliszek dla Dolores. Dla niej wybrał jej ulubione wytrawne z czystych winogron, dla siebie wybrał słodszy rodzaj, mieszankę czerwonych winogron i słodkich owoców przypominających Drafry owoce z jednej z rajskich planet jakie odwiedzili z Dolores.


Zastanawiał się czy by nie dołączyć do niej w kąpieli, jednak kiedy o tym myślał popijając wino, ona zdarzyła już wyjść.
Jak zwykle przepiękna, z delikatnym makijażem, podkreślającym jej orientalną urodę. Miała na sobie opiętą na tułowiu i udach ciemno fioletową suknię, dobrze podkreślająca jej kształty, podeszła uwodzicielskim krokiem, wyciągnęła rękę po kieliszek, który to Max bez słowa jej podał. Patrzyli sobie w oczy, a Dolores delikatnie zmoczyła usta winem, w ten sposób, który wybitnie działał na jego zmysły, o czym ona dobrze wiedziała.


- Widzę, że zaplanowałaś nam na dziś kolację? Mamy coś jeszcze w planach? - Zapytał zerkając na podgrzewającego się kurczaka.
- Czy kiedykolwiek nie spełniłam w pełni twoich oczekiwań? - odpowiedział z niewinnym uśmiechem – Mogła bym to uznać za obrazę, i wyrzucić cię za drzwi. - Spojrzała na jego broń, z którą się nie rozstawał – O ile bym zdołała. -
- Teraz ja powinienem poczuć się urażony. Ale może rozmawiając kto kogo bardziej obraża coś zjemy – ruszył w kierunku rozłożonych poduszek, usiadł i sięgnął po patyczki, które były nieodzowne w mieszkaniu Dolores i za ich pomocą wziął jeden z z kawałków mięsa i skosztował. Następnie skinął na na Dolores.
- Może dołączysz? Czy też postanowiłaś jeszcze bardziej schudnąć? Boje się, że jeśli cię nie nakarmię to znikniesz. -
Podeszła wolno i usiadła opierając się o niego. Max chwycił pałeczkami następny kawałek i podał jej do ust, a kiedy chciała go chwycić, szybkim ruchem zabrał kawałek i ją pocałował. Zobaczył w jej oczach zaskoczenie, ale ono szybko ustąpiło i już odwzajemniała pocałunek.


Jednak to ten moment wybrał jego asystent Havaro Nicewa aby połączyć się z jego wbudowanym komputerem. Jakkolwiek Max nie miał ochoty przerywać tego co właśnie zaczynał, to miał pewność, że Havaro człowiek, który pilnował jego planu zajęć i na bieżąco lokalizował jego pozycję na Krakenie nie przerywał by mu spotkania z Dolores, gdyby to nie było ważne. Odsunął Dolores i patrząc jej w oczy powiedział.
- Mam nadzieję, że zaraz do tego wrócimy, ale muszę odebrać połączenie od Nicewy – odpowiedziała oburzonym spojrzeniem i skrzyżowała ręce, zupełnie jak obrażona mała dziewczynka.


Max wyprostował się, sięgnął do lewego nadgarstka i przesuwając kawałek skóry, odsłonił niewielki ekran, na którym natychmiast wyświetliła się twarz Nicewy.
- Sir, był zamach na gubernatora, Pański ojciec żyje i z tego co mi wiadomo nie odniósł żadnych ran. Jego lokaj Leopold kazał przekazać, że Gubernator wzywa do siebie. -
- Wyślij po mnie ścigacza do apartamentu Dolores Yamato, chcę znaleźć się tam możliwie szybko, powiadom także kilku zaufanych członków Salinne, niech ruszą zbierać informacje, kto, dlaczego tym razem. Prześlij mi też listę osób, które powiadomisz, będę im przekazywał dalsze instrukcje bezpośrednio. I dowiedz się, kto jeszcze został wezwany, co wie arbitratum, i resztę standardowych informacji, jak tylko będziesz miał coś sensownego, wysyłaj. -
- Tak, Sir. Ścigacz będzie do 10 minut. - Jego twarz zniknęła, a Max odwrócił się do Dolores.
- Jak słyszałaś musimy przełożyć nasze spotkanie. - Patrzyła na niego z wyrzutem, ale widział też niepokój na jej twarzy.
- Uważaj na siebie. Masz wrócić -
- Zawsze uważam, i zawsze wracałem. Nie zamierzam dać się zabić, poza tym nie wiem czy w ogóle gdziekolwiek zostanę wysłany. Powinienem iść na balkon, żeby ruszyć jak tylko przyleci transport. - Wstał, pochylił się i pocałował ją. Następnie sięgnął po swój płaszcz i wyszedł na balkon.




Po kilku minutach przyleciał ścigacz, prowadził go dobrze mu znany pilot z centralnej iglicy. Wskoczył do pojazdu i rzucił tylko.
- Nie oszczędzaj maszyny i wieź najbliżej jak się. - nie wiedział gdzie dokładnie odbył się zamach a nie chciał o to pytać. Informacja może być zawsze źle przekazana, a skoro ojciec żył, to przekaże mu wszystko tak jak należy. Kiedy był na miejscu ruszył do gabinetu ojca, już z daleka wiedział, że idzie dobrze, bo ruch i hałas jaki tam panował był nieznośnie głośny. Arbitratun i gwardia szwendała się i próbowała ustalić co się stało. Właśnie minęła go dwójka gwardzistów wynoszącą trupa w czarnym worku. W gabinecie było dość dużo śladów, głównie krwi, ale tez przewrócony stolik i dziura w szklanej gablocie. W bocznym gabinecie dostrzegł ojca, miał na sobie swój kapitański mundur, trzymał w ręce swoją fajkę i rozmawiał z kimś z sierżantem z arbitratum, z Abdul Cathay nawigatorem z Lacrimosy, jego obecność dziwiła, ale widać ojciec miał jakiś plan. Dostrzegł też atropatę klasy epsilon, niejakiego Qona, który teraz wpatrywał się w zwłoki na fotelu, czyżby badał jakiś psioniczny ślad?
Max podszedł, skinął głową sierżantowi i Cathayow, który mu zasalutował i powiedział do ojca.
- Znowu uciekłeś śmierci? Choć zakładam, że nie byli dla ciebie wyzwaniem, to dotarli daleko. Może rozważysz opcję wzmocnienia twojej straży? Może ktoś z Salinne? - Zapytał z powagą, ale również z lekkim rozbawieniem, wiedząc co ojciec sadzi o ochronie, bo miał takie samo podejście.
 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 15-04-2010 o 17:51.
deMaus jest offline